środa, 28 maja 2014

rozdział 57 - I'm into you

Więc, długa droga była, by napisać ten rozdział.
Rzucałam się po łóżku, wyszłam na dwór (ale nie szukać weny, ale po papierosy), zabłądziłam na You Tube, poczytałam inne blogi, napiłam się wódki, przeczytałam jeden rozdział przypadkowej książki, obejrzałam połowę komedii, pląsałam się po mieszkaniu i... i inne. I co? Dupa. Jednak, olśniło mnie! Spadł na mnie grom z nieba i bach! Macie nowy wpis.
Na grupie pytałam, na którym z moich blogów ma się ukazać nowy wpis i siłą głosów wygrała Sue. W sumie i dobrze, bo dawno tu nic się nie działo.
- właśnie! Zapraszam Was jeżeli macie ochotę i chcecie być na bieżąco:

GRUPA NA FB

A teraz zapraszam do czytania, miłej lektury :*
Pozdrawiam,
Tosiak :)

**********

Londyn o tej porze był cichy i spokojny. Nic się nie działo. Hotelowy apartament był pusty i smutny. Gdzieś cicho grała muzyka, która chociaż trochę mogła uspokoić jej myśli. Dziewczyna przewracała się po sofie przeglądając telefon. Westchnęła i zagryzła poliki.
- Crystal, Crystal... - pomyślała - i ty myślisz, ze jest dobrze?
Modelka w końcu usiadła po turecku, nadal nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. Ponownie spróbowała się połączyć, ale i to było na marne. Zirytowana odrzuciła komórkę gdzieś na bok i objęła rękoma głowę. Nie wiedziała, co już ma myśleć. Shannon nie odzywał się do niej, cały czas była ta niepokojąca cisza. Kiedy ona chciała jakkolwiek z nim porozmawiać, wszystko kończyło się niepowodzeniem. Nie wiedziała na czym stoi, co ma zrobić. Było w niej wiele mieszanych uczuć i domysłów. Zależało jej na perkusiście, nie chciała, by działo się źle. Może tego nie mogła nazwać do końca miłością, lecz kłamstwo o obojętności było absurdalne. Modelka podniosła się z sofy i podeszła do okna. Za nim błyszczały lampy i światła samochodów, które mknęły po ulicach.
- O co mu chodzi? - Zaczęła się zastanawiać - co to ma oznaczać? Znudziłam się mu? A może ma już inną? Był przecież teraz w L.A.
Blondynka bezradnie pokręciła głową i oparła się dłońmi o szybę. Nie dawało jej to spokoju. Z każdą chwilą czuła narastającą w niej złość, zmieszanie i niepewność. Mógł jej powiedzieć wprost w czym rzecz. Obojętność czasem bardziej boli, niż najgorsza prawda. Mogła właśnie to zarzucić Shannonowi.
- Może to ja coś zrobiłam nie tak? - Powiedziała pod nosem - albo faktycznie już kogoś ma. Pewnie teraz otaczają go tłumy kobiet i nie ma czasu, ani chęci łaskawie się do mnie odezwać? A może... przecież był w L.A. Sue? Nie lubię tej małpy.
Po raz kolejny chwyciła za komórę z naiwną nadzieją, że może tym razem się uda.


Sue siedziała w pokoju dziennym z wlepionym wzorkiem w ekran laptopa. Co jakiś czas sięgała po kubek z herbatą. Miała szczęście, bo tego dnia nie musiała się ruszać z domu. Spokojnie wszystkie swoje obowiązki mogła załatwić na miejscu. Wystarczył internet i parę programów. Zdjęła z nosa okulary i położyła na stoliku. Przeciągnęła się i spojrzała w stronę Anabel, która siedziała tuż obok niej i oglądała telewizję.
- W co się ubrać? - Spytała Sue - muszę wyglądać dobrze. Jeszcze tylko trzeba z Shannonem ustalić, co i jak.
- Idź w worku. - Zaproponowała Anabel - będzie ci do twarzy.
- Dzięki, aż tak ze mną źle?
- Zawsze mogło być gorzej.
- Ej! - Sue chwyciła za poduszkę i rzuciła nią w przyjaciółkę - pytam poważnie.
- Nie wiem? To ty się kręcisz w tym świecie, nie ja. Sądzę, że mnie nie powinnaś o to pytać, tylko kogoś innego.
Sue pokręciła głową i wzrokiem wróciła do ekranu laptopa. Szybko wpisała w wyszukiwarce parę propozycji projektantów. Miała nadzieję, że coś znajdzie. Kątem oka zerknęła na Anabel, której wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego.
- Co jest? - Spytała niebieskowłosa.
- Kiedy byłaś w sklepie rozmawiałam z Babu. - Odpowiedziała przyjaciółka - do końca tygodnia zostanę u ciebie. Wracam do niego.
- Jesteście tego pewni?
- Sądzę, że tak. Jeszcze dziś wieczorem wpadnie tu. Nie masz nic przeciwko?
- Nie, skąd. Nawet nie wiem, po co pytasz. Po za tym, nie wiem czy akurat będę w domu.
- Masz jakieś plany?
- Jeszcze nie, ale coś się wymyśli. Muszę coś ze sobą zrobić, bo zwariuję.
- Sue i jej ADHD. Jak ja cię dobrze znam. - Anabel uśmiechnęła się - ale tak samej?
- W sumie...
Niebieskowłosa wyłączyła i zamknęła laptopa. Przesunęła go dalej, by móc położyć nogi na stoliku. Na parę dłuższych chwil zadumała się, podpierając się łokciem i oparcie fotela. Uniosła wzrok ku górze i zagryzła usta. Właśnie do jej głowy przyszła złota myśl.
- Zbliża się weekend, więc będę miała wolne. - Powiedziała - czy dobrym pomysłem będzie, jeżeli zrobię niespodziankę Shannonowi i do niego polecę?
- A nie będą mieli w tedy koncertu? - Aanabel pomasowała się po brzusku.
- Zadzwonię do Emmy i się wszystkiego dowiem. Żaden problem.
- Sądzisz, że Shannon będzie zadowolony twoją wizytą?
- A czemu nie? - Sue uniosła brwi - chcę z nim spędzić trochę czasu.
- Pytanie, czy on też.
- Coś mi sugerujesz?
- Dobrze wiesz, co mam na myśli.
- Przesadzasz. - Sue wstała i ujęła w dłoń pusty kubek po herbacie - myślę, że on chciałby jednak mieć swoją kobietę przy sobie.
- Ma kochanki, starczy mu do powrotu do LA. No, też nie zapominajmy o Crystal.
- Możesz mi przestać prawić złośliwości?
- Wybacz, to hormony.
Sue z miernym wyrazem twarzy wyszła z pokoju, zmierzając do kuchni. Wstawiła kubek do zmywarki i rozejrzała się za swoją komórką. Od rana jej nie widziała. Jak się okazało, zostawiła ją na stole, kiedy jadła śniadanie. Odblokowała go i zaraz naskrobała wiadomość:

- Cześć. Czy chłopcy mają specjalnie napięty grafik w ten weekend? Mam wolny czas i chciałabym zobaczyć się z Shannonem. Sue.

Ku swojemu zaskoczeniu, nie musiała długo czekać na odpowiedź. Emma najwidoczniej jeszcze nie spała :

- Nie ma problemu. Sądzę, że uda się ciebie gdzieś wepchnąć :)

Sue uśmiechnęła się pod nosem i odłożyła komórkę z powrotem na stół. Teraz już wiedziała, co będzie robić w najbliższy weekend. Chciała go właśnie spędzić z Shannonem. Jakiś czas się nie widzieli, stęskniła się za nim. Po za tym, mieli do ustalenia parę szczegółów dotyczących imprezy, na której mieli się wspólnie pokazać. Wiedziała, że perkusista będzie jeszcze kręcił nosem na ten pomysł, ale chciała, by jednak się zgodził. Zapewne, gdyby nie agentka tego nie zaproponowała, sprawa nie miałaby miejsca. Dziewczyna przycupnęła na parapecie okna, przy okazji podnosząc żaluzje. W kuchni wpadło światło dzienne. Sue założyła ręce i zamknęła oczy. Właśnie tego potrzebowała, odpoczynku, dobrego seksu i Shannona tuż przy jej boku.

Gabriel kręcił się po pomieszczeniu, dyktując pracownikom, co mają robić. Było jeszcze sporo do roboty. Chłopak nie mógł się doczekać, kiedy to studio zostanie otwarte. Z dnia na dzień jeszcze bardziej się cieszył, widząc efekty pracy. Tyle już było za nim, teraz tylko półmetek. Uśmiechał się sam do siebie, krążąc z miejsca na miejsce.
- Już nie mogę się doczekać. - Powiedziała Cornelia, która objęła go od tyłu - te miejsce niedługo ożyje. Ja ci mówię, będzie świetnie.
- Wiem. - Gabriel odwrócił się w jej stronę i dłońmi objął jej twarz - wreszcie.
- Mój chłopak będzie wielkiej sławy tatuażystą.
- Już nim jestem.
- Ach, jaki ty skromny. - Zaśmiała się dziewczyna, po czym delikatnie pocałowała go w usta - a Dorian kiedy przyjdzie?
- Już powinien być, ale co ja będę mówił. Sama wiesz jak z nim jest.


Samolot był prawie pusty. To jeszcze lepiej. Cisza i spokój. Żadnych krzyczących dzieciaków, starych ludzi, głośnych rozmów, śmiechów, rodzinnych wycieczek. Idealnie. Sue w uszach miała słuchawki, komórka spoczywała na jej kolanach. Opierała się głową o ściankę, spoglądając na to, co się dzieje za szybką. Jasne niebo gdzieś zniknęło, a za nie pojawiło się granatowe. Chmury stały się bardziej przejrzyste. Dziewczyna zamknęła oczy. Niedługo miała lądować. Już nie mogła się doczekać, kiedy to rzuci się na szyję Shannnonowi i wycałuje go za wszystkie czasy. Teraz chciała już być na miejscu, z nim sam na sam. Miała nadzieję, że się ucieszy na jej widok. Właściwie to była tego pewna. Uchyliła powieki. Spostrzegła rosnące nisko miasto. Z takiej wysokości wyglądało przepięknie. Dziewczyna uwielbiała takie widoki. Mogła tak wpatrywać się w niej godzinami. Wyjęła z ucha słuchawkę, gdy tylko usłyszała głuchy głos. Właśnie była informacja o zbliżającym się lądowaniu.
     Taksówka zatrzymała się przed hotelem. Sue stanęła na chodniku. Spojrzała na czubki swoich tenisówek. Jednak słysząc głos kierowcy, spojrzała wyżej. Złapała mocno na uszy dużej torby, skinęła głową i zaczęła iść w stronę drzwi obrotowych. Czuła jak jej serce zaczyna znacznie szybciej bić, a każdy krok jest taki lekki. Z uśmiechem od ucha do ucha podeszła do recepcji upominając się o swoją "należność". Trwało to chwilę, może dwie i znalazła się w dużej, szklanej windzie, która zaczęła jechać do góry. Zatrzymała się na odpowiednim piętrze. Było to dosyć wysoko. Sue znalazła się na długim korytarzu, gdzie po podłodze ciągnął się niebieski dywan. Rozejrzała się i skręciła na prawo. Patrzyła na każdy numer drzwi, pilnując tego, by przypadkiem nie pominęła tych odpowiednich.
- Czterysta sześć. - Powiedziała w swoich myślach, kiedy przystanęła - to tu.
Dziewczyna energicznie zapukała, mając nadzieję, że Shannon nie poszedł wcześniej spać. Nawet gdyby, szybko by się rozbudził. Stąpała z nogi na nogę, nie mogąc się doczekać tego momentu. Drzwi się otworzyły, a przed nimi stanął Shannon. W pierwszym momencie nie wiedział, co się dzieje. Zrobił głupią minę, dokładnie przyglądając się niebieskowłosej. Otworzył szerzej oczy, pytając:
- Sue? Co ty tu robisz?
- Przyjechałam do ciebie. - Odpowiedziała, rzucając się mu w objęcia - chciałam zrobić ci niespodziankę. Mam trochę wolnego czasu, od Emmy wiem, że ty też. Nie cieszysz się?
- Pewnie, że tak, ale... - Shannon ucałował ją w czoło - ale jestem nieco zaskoczony.
Dziewczyna weszła do środka, a on za nią zamknął drzwi. Rzuciła torbę na podłogę i spojrzała w stronę perkusisty, wyciągając ręce w jego stronę. Ponownie tonęła w jego objęciach, a może to raczej on w jej? Ściskała go z całych sił i już nie chciała puścić. W końcu, teraz mogła.
- To zrobiłaś mi niespodziankę. - Powiedział mężczyzna, kiedy udało mu się uwolnić od jej rąk - przecież sam niedługo miałem się zjawić w Stanach.
- Oj, ale nie przesadzajmy. Trochę czasu miałoby minąć. - Sue ściągnęła z siebie płaszcz - chyba, że jednak nie cieszysz się na mój przyjazd?
Mężczyzna dotknął dłonią jej ramienia i powoli ruszył przed siebie. Dziewczyna odwiesiła płacz i poszła za nim. Widząc coraz więcej musiała przyznać, że musiało mu się mieszkać nieźle. Już przy wejściu do hotelu zobaczyła pięć gwiazdek. Tak naprawdę zawsze tak było.
- Chyba nie spałeś, co? - Spytała wchodząc do saloniku - w piżamie to nie jesteś.
- Od rana jestem na nogach. - Odparł, jak tylko objął ją w pasie.
- Zapewne jesteś zmęczony?
- Troszkę.
- To dziś cię jeszcze bardziej wymęczę. Co ty na to?
- Jak na lato. - Mężczyzna czule ją pocałował.
Mimo, że zajmował się czymś innym, cieszył się obecnością Sue, w jego głowie siedziało zupełnie coś innego. Chciał, by teraz była tu z nim, ale to krzyżowało jego plany. Przecież nie mogła się dowiedzieć o stanie rzeczy z Crystal. Miał zamiar w ten weekend do niej zadzwonić, jednak domyślał się, że niebieskowłosa nie będzie go odstępowała nawet na krok.


1 komentarz:

  1. Huh, wreszcie udało mi się nadrobić! A tu się ciekawe rzeczy dzieją! Awww, uwielbiam Sue i Shannona, chociaż po tym rozdziale wyczuwam jakieś kłopoty. Mam nadzieję, że się mylę :p Niech już Crystal znika, nie lubię jej.
    I nie wiem czemu ale zaczyna mnie denerwować praca Sue, jakoś tak wszystko szybko się dzieje.
    Rzucił mi się w oczy ciekawy wątek z Jaredem, czekam na jego rozwinięcie. Niech i on będzie szczęśliwy :)
    I kurde uwielbiam tą piosenkę Iris, która pojawiła się gdzieś wcześniej :D
    Życzę weny!! : )

    OdpowiedzUsuń