czwartek, 22 maja 2014

rozdział 56 - Liquor Store Blues

Siema :3
Notka składa się głównie z dialogów, ale mam nadzieję, że za to mnie nie ukrzyżujecie :P
Wiem, że długo nic się tutaj nie działo, ale wybaczcie. Ostatnio mam napięty "grafik" i nie mam zwyczajnie czasu, weny też niespecjalnie. Obym Wam teraz to odpowiednio wynagrodziła.
Zapraszam <3

Puzzel.


******


- No stary. - Powiedział z uśmiechem Tomo - nieźle wdepnąłeś.
- Nie pomagasz mi. - Odparł Shannon, który wypoczywał na sofie - kompletnie.
- I tak i tak Crystal się dowie o wszystkim. Nie lepiej wprost powiedzieć jej prawdę? Później może mieć jakieś wyrzuty i...
- Ale nie będziemy mieli już nic ze sobą wspólnego, nie będzie nawet kontaktu.
- A jesteś pewien w stu procentach? - Tomo pokręcił głową na słowa przyjaciela - kobiety tak łatwo nie odpuszczają, są też mściwe. Shannon, ja mam mieszkam pod jednym dachem z Vicki. Ja już chyba wszystko widziałem.
- Wiesz, ja nie wnikam w wasze...
- Przecież wiesz, o czym mówię!
Shannon zaśmiał się i nakrył twarz poduszką. Był w kiepskiej sytuacji, nawet można było powiedzieć, że w fatalnej. Jednym słowem, tylko się powiesić. Wiedział, że Sue będzie od niego wymagała tego, żeby zakończył temat z Crystal. To całkowicie oczywiste. Jednak pozostawało pytanie "jak to zrobić"? Co mu szkodziło po raz kolejny wyjść na zimnego drania? Właściwie nic. Może jednak było mu szkoda modelki, nie była tak jak reszta. Owszem, zachował się w stosunku do niej okropnie, ale było mu z tym dobrze. Miałby żałować, że stracił szansę na odbudowę związku z jego eks? Nie.
- Dobra, w takim razie - Tomo nadal mówił - co zrobisz?
- A co proponujesz? - Odparł Shannon.
- Nie wiem?
- No właśnie.
- Wciśniesz jej jakiś kit? Chłopie, to się kupy nie trzyma.
- A może... - Shannon zdjął z twarzy poduszkę i powoli usiadł - chyba mam pomysł.
- Oświeć mnie.
- Nic jej nie powiem.
- To zabłysłeś. - Odpowiedział mu z poirytowaniem gitarzysta - i co? Sądzisz, że ona się nie połapie, że ty kręcisz z Sue, a ona, że nie zerwałeś z Crystal? Sam sobie kłody pod nogi kładziesz. Chyba cię już do reszty pogięło?
- Ale zobacz... - Shannon uśmiechnął się, kręcąc głową - to plan idealny.
- A, mam rozumieć, że będziesz bałamucił obydwie?
- Kto tak teraz mówi... "bałamucił"?
- Jak widać ja.
- Nie ważne! Słuchaj... i tak teraz nie będę się widział z Crystal. Ograniczę z nią kontakt do minimum, wszystko samo zacznie się rozwiązywać. Z niej zejdzie to wszystko, nasze drogi będą się rozchodziły, a zrzuci się to wszystko na "związek na odległość". Ewentualnie, wspomnę jej, że nie umiem tak żyć.
- A jaki kit zaserwujesz Sue? Chyba, że się przyznasz, że jesteś tchórzem i boisz się zerwania z domniemaną, oficjalną dziewczyną. Rany boskie, jak to brzmi?
- Dobra, a co byś zrobił, gdybyś był na moim miejscu?
- Wiesz, pewnie nic nie zdążyłbym. Vicki do tego czasu by już mnie ukatrupiła. - Tomo zaśmiał się - ale ja już ci powiedziałem, co sądzę. Dla mnie powinieneś powiedzieć prawdę. Krótko i na temat. Tak będzie to wszystko ciągnęło się za tobą, później nieporozumienia, kłótnie i inne. Chcesz tego?
- I tak nawet gdyby to i z Crystal się nie zobaczę.
- No, może do tego czasu zmądrzejesz. Teraz, kiedy wróciłeś do Sue, masz zamiar doprowadzić do kolejnego rozstania?
- Czemu tak z góry zakładasz? - Shannon ściągnął brwi - przecież wie, że to z nią chce być i to ją kocham. Myślisz, że nie ma do mnie zaufania?
- Tak naprawdę obydwoje go nie macie.
- Dobra, Tomo. Ja idę spać, jestem zmęczony po tym koncercie.

Sue obudziła się po środku łóżka. Było jej chłodno. Oznaczało to, że kołdra leży gdzieś obok, lecz w tym przypadku na podłodze. Dziewczyna mruknęła pod nosem i leniwie się przeciągnęła. Ten dzień wydawał się chociaż odrobinę lepszy, pracę miała zacząć później. Powoli usiadła i rozejrzała się po pokoju. W pomieszczeniu był lekki zaduch, pachniało papierosami i perfumami. Sue przetarła zmęczone oczy i zaraz to zsunęła się z łóżka. Pod stopami poczuła drewnianą podłogę. Chwiejnym krokiem ruszyła do okna. Szybkim zamachem, zasłony rozeszły się na boki. Do pokoju wpadło światło, które na dzień dobry raziło w oczy.
- No i mamy kolejny dzień.
Powiedziała pod nosem. Parę razy zamrugała oczami, przejechała dłonią po twarzy i odwróciła się. Ruszyła do łazienki. Przechodząc przez pokój dzienny, doszedł ją głos Anabel. Chyba rozmawiała z kimś przez telefon. Sue nie zwracała jednak na to większej uwagi, awaria systemu potrafiła być mocno uciążliwa.
W kuchni panował niemały bałagan. Przez ostatni czas nie było czas na te nawet podstawowe porządki. Sue zdjęła ze stołu pudełko po pizzy i rzuciła w stronę śmieci. Karton odbił się od ściany i wylądował na podłodze. Dziewczyna opadła ciężko na krzesło i zagarnęła do tyłu swoje niebieskie włosy. Kiedy tylko jej mózg zaczął powoli pracować, pierwsze, co jej przyszło na myśl było hasło "Shannon". Zaraz za nim "rewelacje od agentki i Kristen". Jednak wolała się skupić na tym pierwszym. Zastanawiał ją fakt, że perkusista jak do tej pory nie dał nawet znaku życia. Znów wszystko miało być z jej inicjatywy? Miała nadzieję, że to, co było wcześniej się nie będzie powtarzać. Dziewczyna kątem oka spojrzała na zegar wiszący na ścianie. Miała jeszcze trochę czasu do wyjścia. Wystarczająco dużo, by zjeść śniadanie, coś wypić i wyszykować się.
- Cześć. - Powiedziała Anabel. która właśnie weszła do kuchni - a co ty jeszcze robisz w domu?
- Dziś mam na późniejszą godzinę. - Odparła Sue i wstała, by wstawić wodę - całe szczęście. Przez ostatni tydzień musiałam wcześnie wstawać, cudem zdążałam do redakcji.
- To chyba dobrze?
Sue skinęła głową i wyjęła z szafki kubek. Rozejrzała się za puszką z herbatą. Jednak przyszła jej do głowy złota myśl, by jednak napić się kawy. Złapała za odpowiedni słoik.
- Babu dzwonił. - Powiedziała Anabel - przed chwilką.
- Słyszałam, że z kimś rozmawiałaś. - Odpowiedziała jej Sue sypiąc kawy do kubka - jakoś spokojnie?
- Teoretycznie.
- To znaczy?
- Przyznał, że jest mu przykro za tą ostatnią kłótnie. Powiedział, że już zeszło z niego to wszystko, ale potrzebuje trochę czasu. Myślę, że ja też.
- I miał rację. Tylko czemu sam nie przyjechał i nie powiedział ci tego w twarz?
Blondynka wzruszyła ramionami i usiadła przy stole. Dało się po niej rozpoznać zmęczenie. Sue to nawet nie mogło dziwić. Przyjaciółka była w kiepskiej sytuacji, ale to i tak była kropla w morzu. Jeszcze było tyle przed nią i Robertem.
- Anabel... - powiedziała niebieskowłosa - chciałabym z tobą o czymś porozmawiać. Bradziej to chciałabym ci się do czegoś przyznać.
Blondynka spojrzała na Sue wyczekująco. Ta zasiadła do stołu z kubkiem kawy. Artystka nie była do końca pewna, czy to odpowiedni moment, ale mogło to nieco rozweselić ten poranek.
- Nikomu wcześniej o tym nie mówiłam, ale... - Sue przewróciła oczami - ale mam romans.
- Co ty gadasz? - Anabel dostała ożywienia - jak to? Z kim? Znam go?
- Owszem, znasz.
- O, a to dobrze?
- A ja wiem?
- Dobra, mów...
- Jak to ci powiedzieć? - Sue delikatnie się uśmiechnęła - sądzę, że będziesz trochę zszokowana, ale... mam romans z facetem Crystal.
- Co? - Anabel zrobiła wielkie oczy - a skąd mam go znać? To ona już nie jest z Shannonem?
- Nie wiem jak tam wyglądał dalszy obrót spraw, ale...
- Ale?
- To właśnie o niego chodzi.
- O kogo?
- O Shannona.
- O kurwa...
Anabel, aż rozdziawiła usta ze zdziwienia. Wielkimi oczami patrzyła na Sue, nie mogąc wierzyć własnym uszom. Miało to oznaczać, że ci dwoje do siebie wrócili? Blondynka nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Jednak...
- O cholera! Serio? Kiedy to się stało?
- Pierwszym razem, kiedy byłam w Paryżu na pokazie mody. On też tam był. - Mówiła z uśmiechem Sue - przespaliśmy się ze sobą. Co prawda byliśmy pijani i w ogóle, ale po tej nocy... coś we mnie i w nim zaskoczyło. Przyleciał do mnie.
- Iiiiii? - Spytała przeciągle Anabel.
- Zaczęliśmy rozmawiać. Od słowa do słowa, w końcu wyznał, że mnie kocha. Ja też nie mogłam się już przed tym bronić. Samo wyszło.
- Sue! Czemu mi nic nie mówiłaś!?
- Nie chciałam, by nie zapeszać. Później ta sytuacja z Robertem i sama wiesz... teraz jednak sie zdecydowałam.
- A co z Crystal?
- Jeszcze nie wiem. Nie rozmawiałam jeszcze z Shannonem. Ma z nią zerwać, może już to zrobił? Nie wiem, naprawdę.
- Sądzisz, ze to zrobi?
- A jak inaczej? - Sue pokręciła głową z poirytowaniem - skoro do siebie wróciliśmy to sprawa jest oczywista.
- Moim zdaniem nie do końca.
- Co masz na myśli?
- Uważasz, że powie Crystal prawdę?
- Może i nie, ale z nią już nie będzie.
- Sue, Sue... - Anabel podparła się łokciami o stół - myślisz, że ona nie będzie o niego walczyć?
- Ja tam nie wiem? Shannon mi się nie spowiadał z tego, jak między nimi jest, a raczej było.
- Dobrze wiesz, co mam na myśli.
- I co z tego?
- Nie będzie łatwo.

Sue siedziała przy biurku rozrysowując na kartce projekt. Po raz kolejny zatemperowała ołówek. Miękkie miały to do siebie, że często się łamały. Dziewczyna westchnęła i zabrała się do dalszej pracy. Czuła jak jej dłoń drętwieje i coraz bardziej boli. W końcu odrzuciła na bok narzędzie pracy i odchyliła się, wyciągając się. Zamiast myśleć nad pracą, jej głowę zaprzątały zupełnie inne myśli. Nadal nie miała żadnej wiadomości od Shannona. W takich sytuacjach człowiek była bardziej zdenerwowany niewiedzą. Sue podniosła się i złapała za komórkę. Miała tego już dosyć. Nie obchodziło ją, że zapewne u niego jest nadal noc. Pośpiesznie wpisała jego numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. Cisza. Ponowiła połączenie.
- Halo? - Powiedział zaspanym głosem Shannon.
- Obudziłam cię? - Spytała Sue podchodząc do okna - przepraszam, ale innej opcji nie było.
- Nic nie szkodzi.
- Jesteś teraz w stanie do rozmowy?
- Wiesz, średnio. - Odpowiedział jej Shannon - kiedy jestem wyrwany ze snu to...
- A później?
- Nie za bardzo...
- Nie wygłupiaj się. - Sue pokręciła głową - znów to samo?
- Jestem zmęczony po koncercie.
- Teraz cały czas gracie, więc na to samo wyjdzie.
- Słońce, obiecuję, że zadzwonię jak wstanę. Proszę, teraz nawet nie jestem w stanie do logicznej rozmowy. Możemy tak zrobić?
- No dobrze.
- To słyszymy się później.
- Mhm.
- Kocham cię. Cześć.
- Pa.
Sue z rozżaleniem rozłączyła się. Rozumiała, że perkusista miał prawo być zmęczony, a tym bardziej, jeżeli go obudziła. Jednak chciała w końcu z nim porozmawiać. Nie chciała cały czas na nim wisieć, ani też w drugą stronę, ale była do omówienia pewna kwestia. Dziewczyna miała nadzieję, że słowa Anabel się nie potwierdzą.

Jared przekręcał się z boku na bok. Czuł jak coś kuje go w żołądku. Z rezygnowaniem usiadł i przetarł twarz dłonią. Nie mógł zasnąć. Pokręcił głową, przewrócił oczami i wstał z łóżka. Zaraz złapał za swoją komórkę i razem z nią w dłoni, ruszył do niewielkiej kuchni. Tam zsiadł przy stole i zaczął przeglądać wpisy z twittera. Spodziewał się, że nic nowego się nie dzieje. Odłożył telefon i podparł się czołem o kant stołu. Nienawidził tego stanu, kiedy nie mógł spać. Może za dużo emocji po koncercie? Westchnął ciężko, poniósł głowę i spojrzał przed siebie. Jego myśli były puste, oczy podkrążone, twarz zmęczona, a ciało prawie, że bezwładne. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. W końcu wstał i podszedł do blatu, by móc zaparzyć herbaty. Nastawił czajnik. Kiedy tak stał, zaczął powoli kontaktować.
- Shannon to farciarz. - Pomyślał i uśmiechnął się pod nosem - cholera.
Przypomniał sobie jak jego brat wrócił ze Stanów i opowiedział mu wszystko, co zaszło między nim, a Sue. Cieszył się, że wszystko się poukładało. Wiadomo, został jeszcze temat z Crystal, ale wszystko dało się zrobić. Jared zalał herbatę i spojrzał w stronę okna. Wolnymi krokami zbliżał się świt. O tej porze najlepiej się zasypiało, ale muzyk jednak cierpiał tej nocy na bezsenność. Z kubkiem w dłoni znów usiadł do stołu. Ponownie sięgnął po komórkę, która zabrzęczała. Uśmiechnął się do ekranu, przygryzając dolną wargę.
- Mam nadzieję, że już niedługo się zobaczymy. 
Przeczytał wiadomość i zablokował telefon.

Sue siedziała w pokoju dziennym. Naprzeciwko niej Kristen i agentka. Dziewczyna wzięła kolejny łyk soku, słuchając co mówi do niej kobieta:
- Czyli tak jak wspominałam - kontynuowała agentka - muszą zajść zmiany.
- No dobra, ale z góry mówię, że włosów nie przefarbuję! - Powiedziała stanowczo Sue - nie ma mowy.
- Doszłam do wniosku, że to nie będzie potrzebne. Ten niebieski jest twoim znakiem rozpoznawczym. Mówię teraz o innych zmianach...
- Czyli?
- Nie myślałaś może o przeprowadzce?
- Ostatnio się nad tym zastanawiałam, ale tu jest mi dobrze. Nie widzę potrzeby, póki co.
- Kochanie, a ja sądzę, że...
- Nie ma mowy.
- Uparta jesteś.
- Wiem. - Sue blado się uśmiechnęła - jak będę chciała, sama o tym zdecyduje.
- Przecież cię spokojnie stać na...
- Powiedziałam, nie.
- Dobra, jeszcze do tego wrócimy. - Agentka skreśliła z kartki jeden z punktów - kolejna rzecz. W najbliższym czasie pojawisz się na paru bankietach. Zaraz ci dam namiary. Nawet nie wiesz, ile dostajesz zaproszeń. Wszystkie dostaję ja, tak jak wcześniej ustaliłyśmy.
- Dobra, następne.
- W sumie to ostatnie. - Agentka przyjrzała się dokładnie kartce - trochę trzeba cię wypromować. Może inaczej, mały rozgłos?
- Co masz na myśli?
- Wiesz, dobrze by było, gdybyś sobie kogoś znalazła. Oczywiście to nie może być byle osoba z ulicy, ale znana.
- Co?
- Powinnaś sobie znaleźć odpowiednią "partię". Nie wiem? Aktor, muzyk, jakiś celebryta? Ktoś, kto jest na topie, ma wpływy, wiesz o czym mówię.
- Nie ma mowy. - Sue pokręciła głową i pomachała rękoma - nic z tego.
- Ale zrozum. - Wtrąciła Kristen - obydwie znamy ten świat. Wiemy, co dla ciebie dobre, a co nie. Zwłaszcza dla twojej kariery.
- Nianiek nie potrzebuje. Mam sobie układać życie pod wasze życzenie?
- Nie rozumiesz.
- Rozumiem i to dobrze. - Sue założyła ręce - mam udawać, że kogoś kocham i jestem z nim szczęśliwa? To jakiś absurd...
- Jak grochem o ścianę.
- Po za tym to niemożliwe z tego tytułu, że nie jestem wolna.
- Co?
- Shannon i ja wróciliśmy do siebie.
- O, to widzę, że problemy same się rozwiążą. - Agentka klasnęła dłońmi - przyjemne z pożytecznym. Jemu też to wyjdzie na dobre. W końcu, brat samego Jareda Leto.
Sue wzięła głęboki wdech i podniosła się. Podeszła małymi krokami do okna i odwróciła się w stronę kobiet. Wymagały od niej za wiele. Dziewczyna wiedziała, że szykują jej kolejne plany. W sumie, było to zrozumiałe, miały przecież dbać o jej wizerunek. Cieszyła się, że ma teraz Shannona, a one nie wtrącą jej w ramiona żadnego gogusia. Jednak, był pewien problem. Dziewczyna nadal nie wiedziała, co się dzieje, między nim a Crystal. Po za tym, niekoniecznie chciała obwieszczać światu swoich prywatnych spraw.
- Mam pomysł. - Znów powiedziała agentka - pojawicie się razem na najbliższej imprezie. Ludzie zobaczą, że to twój facet. Ubralibyście się w tym samym stylu. No, też trochę czułości nie zaszkodzi i... namówisz go, prawda?
- Czekaj, czekaj... - Kristen zmarszczyła czoło - Sue, mówiłaś, że on jest z Crystal? Tą modelką?
- I na tym polega problem. - Powiedziała niebieskowłosa - jeszcze nie wiem, czy z nią zerwał. Teoretycznie mamy romans, ale myślę, że to kwestia czasu.
- Szukasz dziury w całym. Przecież to jeszcze lepiej.
- No nie wiem? Nie bierzesz pod uwagę, że później mogę mieć nieprzyjemności?
- O czym ty mówisz?
- To jest świeże i...
- Głupoty gadasz.

 Shannnon siedział na balkonie i sączył kawę. Musiał wrócić do żywych, ostatnio nie tryskał energią. Spoglądał na miasto, które nabierało życia. Muzyk spojrzał na komórkę, która spoczywała na okrągłym stoliku. Miał zadzwonić do Sue, ale jeszcze chciał dać sobie chwilkę. Musiał przemyśleć, co ma jej powiedzieć. Prawdę? Oczywiście, że nie. Aż tak głupi nie był. Wziął kolejnego łyka kawy i zaraz to odstawił kubek. Chwycił telefon i wpisał numer. Na chwilę zamknął oczy, po czym połączenie zostało rozpoczęte. Nie musiał długo czekać.
- Cześć. - Powiedziała radosnym tonem Sue - wyspany?
- Powiedzmy. - Odpowiedział ochrypłym głosem perkusista - ale daję radę.
- Wiesz, o czym chcę porozmawiać, prawda?
- Nie ma lepszych tematów? Już myślałem, że może się za mną stęskniłaś.
- To też, ale dla mnie jest istotna jest sprawa z Crystal.
- Jeszcze nie.
- Co?
- Teoretycznie nadal z nią jestem.
- Ale mówiłeś, że...
- A niby jak? - Shannon przewrócił oczami - na odległość? Nie widziałem się z nią, więc niby jak? Po za tym, niczego ci nie obiecywałem.
- Słucham?
- Źle to ująłem. Przecież mówiłem, że minie jakiś czas, zanim powiem jej prawdę.
- Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku. Istnieje coś takiego jak komórka.
- Żartujesz sobie? Mam z nią zrywać przez telefon?
- A czemu nie?
- Sue, tobie rozum już zupełnie odebrało? Wolałbym zrobić to twarzą w twarz.
- To się pośpiesz. Niedługo jest impreza, na której mam zamiar się pojawić, ale oczywiście z tobą. Agentka i Kristen powiedziały mi, że to jest bardzo dobry pomysł. Z początku nie chciałam, broniłam się, ale doszłam do wniosku, że mają trochę racji. Jared dziś do mnie dzwonił i powiedział, że macie w tedy przerwę. Idealnie złoży się w czasie.
- Chyba sobie żartujesz!? - Shannon poderwał się z krzesła - sądzisz, że chcę robić ze swojego, naszego życia sensację?
- A myślałeś, że nikt się nie dowie?
Shannon poczuł jak jego ręce zaczynają się trząść. Podszedł do barierki i oparł się o nią łokciami. Nie wierzył w to, co właśnie usłyszał. Sue mówiła całkowicie poważnie, a on nie mógł z tym nic zrobić. Zasadniczą sprawą było to, że chronił swoją prywatność. Kolejną sprawą było to, że to krzyżowało jego plany względem Crystal. Przecież to była jakaś paranoja. Jest z inną, a tu nagle kochanka, albo odwrotnie?
- Wybij sobie ten pomysł z głowy - powiedział. - Nie ma takiej opcji.
- Ale Shannon... - Sue nie poddawała się - spójrz na to z mojej perspektywy.
- Nawet nie chcę.
- Shanny...
- No to mam przejebane. - Pomyślał perkusista - i to zdrowo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz