poniedziałek, 30 czerwca 2014

rozdział 58 - Comfort inn ending

Cześć Wam.
Długo się zastanawiałam, co mam napisać w tym rozdziale. Dawno mnie tu nie było, nic nie tworzyłam, a więcej siły i chęci włożyłam w drugiego bloga (Heal my sick soul) - na który również zapraszam :)
Wiem, że nic nie trwa wiecznie, a pomysły też mają swoją granicę. Blog jest jak książka - ma swój początek i koniec. Później robi się woda. Tego nie chcę. Tak więc, póki co bloga prowadzę z przerywnikami, za co Was przepraszam. Zaczęły się wakacje, pewne u mnie zmiany i teraz nie wiadomo jak to wszystko wyjdzie. Coś się pomyśli :)
Mam nadzieję, że zadowoli Was ten wpis.

Tosia.


********


Słońce wpadło do sypialni przez okno i już dawało znać, że pora się budzić. Miasto powoli zaczynało żyć, światła latarni wygasały, a kawiarnie witały swoich gości. W apartamencie panowała błoga i jakże rozkoszna cisza. Jedynie słychać było płytkie i lekkie oddechy tej dwójki. Głowa dziewczyny spoczywała na jego klatce piersiowej, a jej włosy delikatnie łaskotały jego szyję. On obejmował ją bezwładnie, powoli uchylając powieki. Zamlaskał pod nosem, czując niesmak w ustach. To było całkowicie normalne nad ranem. Kiedy szerzej otworzył oczy, że już nastała jasność. Mruknął coś do siebie i poczuł jak Sue zaczyna się kręcić. Zaraz, kiedy i ona zaczęła się wybudzać, podparła się podbródkiem o jego ramię, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dzień dobry. - Powiedział Shannon i pocałował ją w czoło - wyspałaś się?
- Całkiem. - Dziewczyna przewróciła się na plecy - miałam bardzo wygodną poduszkę.
- Cieszę się ogromnie.
- Która godzina?
- Nie mam pojęcia? - Mężczyzna nacisnął na klawisz komórki, leżącej na półce nocnej - po 9.00. W miarę wcześnie.
- Ja prawie codziennie wstaje wcześniej, więc nie jest jeszcze, aż tak źle.
Perkusista powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Dłońmi przetarł twarz i cicho westchnął. Zamknął oczy na parę dłuższych chwil, analizując wszystko w swojej głowie. Teraz tylko marzył o dobrej kawie, papierosie i odrobinie słońca, siedząc na balkonie. Spojrzał w stronę dziewczyny, która nadal przewracała się po łóżku. Wstał i pomaszerował do łazienki. Sue odprowadziła go wzrokiem do drzwi, po czym sama usiadła. Nie miała wiele czasu. Niedługo musiała wracać do Stanów, nie mogła sobie pozwolić na zbyt dużo. Teraz cieszyła się ostatnią nocą, tym, że ma przy sobie swojego mężczyznę, który zaraz zaparzy jej kawę i tym, że będzie mogła się do niego przytulić za parę chwil. Było idealnie. Tak perfekcyjny on.
Kuchnia była czysta, właściwie jej stan był nienaruszony. Dało się zauważyć, że perkusista za dużo w niej nie urzędował. Dziewczyna przejechała palcami po drewnianym stole i zasiadła na krześle obok. Shannon właśnie przekroczył próg i pierwszą rzeczą jaką zrobił, było włączenie ekspresu do kawy. Kątem oka spojrzał w stronę Sue, nic nie mówiąc.
- Dziś macie jeszcze koncert? - Spytała, obwijając wokół palców końcówki niebieskich włosów - czy jeden dzień wolnego?
- Gramy. - Odparł szykując dwa kubki.
- Pewnie sporo ludzi będzie?
- Tak jak wczoraj, dużo. Dlatego są dwa.
- Rozumiem. - Dziewczyna pokiwała głową - co robimy?
- Najpierw napijemy się kawy i... i pomyślimy.
- Nie wiem jak ty, ale z chęcią bym pozwiedzała okolicę.
- A nie boisz się napastowania fotoreporterów? Wiesz, koncertujemy tu i chyba wiadomo, że...
- Przeszkadza ci to?
- Wiesz, nie lubię wścibskich ludzi. Rozumiem, że to ich praca i w ogóle, ale to nie jest fajne uczucie, kiedy ktoś gania za tobą z aparatem.
- Domyślam się. - Sue zmarszczyła czoło - jednak zastanawia mnie coś innego. Czy ty przypadkiem jednak nie chcesz się ujawniać, że jesteś w związku?
- Rozmawialiśmy o tym przez telefon. Znasz moje zdanie.
- No właśnie, a to koliduje z przyszłymi planami.
- Co?
- Przecież mówiłam ci, że chcę, abyśmy razem poszli na jeden bankiet. Nie pamiętasz? Właśnie w tedy, kiedy rozmawialiśmy telefonicznie.
- Dobrze, ale nie powiedziałem, że się zgadzam. - Shannon postawił na stole dwa kubki z kawą - nie ustalaliśmy, że na pewno.
- Sądzisz, że nikt się nie dowie? Shanny, minęło już trochę czasu i sądzę, że to żaden grzech.
- Ale zauważ, że pozostaje sprawa z Crystal.
- Rany boskie, ty tylko o niej! Pal licho z nią! Tak naprawdę nie jesteście już razem, więc co szkodzi? Po za tym, też chciałabym się pochwalić swoim nowym facetem. Chyba, że to nie działa w drugą stronę?
- Sue, zrozum. - Perkusista zajął miejsce przy stole - niech wiedzą, że jesteśmy razem, ale czy musimy robić z tego sensację?
- A ty pojmiesz, że mi na tym zależy? Proszę...
- Pomyślimy. A kiedy ten cały bankiet?
- Za jakieś dwa tygodnie? I tak sporo mnie ominęło. Teraz zrobi się wejście.
Shannon przewrócił oczami na jej słowa. Upił trochę kawy i przygryzł usta. Nie wiedział, czy ma się na to godzić. Jeszcze nie była ta godzina, by rozważnie myśleć. Póki co, chciał, aby Sue zakończyła temat i dała mu się nacieszyć porankiem.

Za to dwa apartamenty dalej, był Jared. Jeszcze leżał w łóżku w swojej sypialni z oczami wlepionymi w ekran komórki. Co jakiś czas uśmiechał się pod nosem, czytając kolejną wiadomość. Zagarnął za ucho swoje włosy i powoli usiadł. W końcu nacisnął na zieloną słuchawkę. Wsłuchiwał się jakiś czas w głuchy sygnał, ale zaraz po drugiej stronie usłyszał damski głos:
- Wiedziałam, że i tak zadzwonisz.
- Aż tak jestem przewidywalny? - Muzyk parsknął śmiechem - za ile się widzimy?
- Tydzień? Tak, siedem dni.
- Cholera. Trochę czasu zostało.
- Musisz trochę poczekać.

Tomo otworzył szerzej oczy, widząc przed sobą Sue. Zamrugał parę razy, pokręcił głową, po czym opadł swobodnie na fotel. Założył nogę na nogę, bacznie się przyglądając się dziewczynie.
- Tak, zrobiłam małą niespodziankę. - Powiedziała, łowiąc wzrokiem Shannona, który kręcił się po pokoju szukając czegoś - chyba nikt nie ma nic przeciwko temu?
-Nie, nie. Skąd! - Odparł gitarzysta - jestem tylko zaskoczony twoją wizytą. Shanny pewnie jeszcze bardziej był, z tym, że wczoraj.
- Żebyś wiedział. Jak tam trasa?
- A ja wiem? Całkiem nieźle, ale mimo wszystko chciałbym zobaczyć stare, poczciwe Miasto Aniołów. Cóż, ale nie narzekam.
- Jak będziecie robić tyle przerw to wam czasu zabraknie.
- Teraz go jest więcej. - Tomo wzruszył ramionami - ale tak szczerze mówiąc i zmieniając temat... cieszę się, że jednak do siebie wróciliście.
Shannon na te słowa zbystrzał się i spojrzał w stronę mężczyzny. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął dalej szukać laptopa. Tak to bywało, kiedy coś kładło się byle gdzie. Sue zerknęła w stronę perkusisty z miłością, która odbijała się w jej oczach. Cieszyła się, że Tomo jednak zdążył zmienić zdanie na ten temat, odkąd zaczęli ze sobą być.

Shannon przechadzał się po pokoju w jedną, a to w drugą stronę. W dłoni ściskał komórkę, zaciskał usta, marszczył czoło, jego twarz była o wiele bledsza. Korzystał z chwili samotności. Sue była u reszty, niczego nie świadoma. Mężczyzna przycupnął na kancie kanapy i ciężko wypuścił powietrze z płuc. Nie wiedział, czy to dobry moment, czy cokolwiek... jednak zdawał sobie sprawę, że to nieuniknione. Przesunął kciukiem po ekranie telefonu i wybrał kontakt. W słuchawce trwała nurtująca cisza, która została przerwana jej głosem:
- Shannon!
- Cześć Crystal... - powiedział perkusista - przepraszam.
- Myślisz, że to cokolwiek załatwi? Nagle do mnie dzwonisz i myślisz, że co? Ile razy próbowałam się do ciebie odezwać, ty milczałeś!? Czy ty sobie wyobrażasz, że...
- Uspokój się. - Przerwał jej - musimy...
- Dziś w nocy mam lot do Oslo. Nie sądzisz, że trzeba porozmawiać?
- Właśnie dlatego dzwonię.
- Później się odezwę.
Urwane połączenie. Shannon odrzucił na bok komórkę i podparł rękoma czoło. Zamknął oczy, prowadząc wewnętrzny monolog. W jego głowie roiło się od myśli, które raz po raz niszczyły wszystko, co tylko można. Perkusista w końcu podniósł się z miejsca, podszedł do okna. Uchylił rąbka długiej firanki, by móc spojrzeć na to, co dzieje się za nim. Jednak to było dalsze spojrzenie, całym sobą był w swoich przemyśleniach. Szkoda mu było takiej dziewczyny jak Crystal, jednak to nie ona zawróciła mu w głowie, lecz Sue. Wiedział, że jeżeli teraz podejmie złe decyzje, później nie będzie odwrotu. Furtka do serca niebieskowłosej będzie zamknięta. Pokręcił głową, okręcił się na pięcie i ruszył do wyjścia. Szarpnął za klamkę, stawiał kolejny krok, kiedy to poczuł jak ciałem dotyka innego. Spojrzał przed siebie, spostrzegając Sue. Ona szeroko się uśmiechnęła i spytała:
- To idziemy na te miasto?
On w pierwszym momencie nic nie odpowiedział. Teraz przywarł do niej klatką piersiową, objął w pasie i pogładził dłonią jej policzek. Dziewczyna była nieco dezorientowana jego rekcją na jej widok, ale nie miała zamiaru się bronić. Ucałowała jego lekko spierzchnięte usta.
- To kiedy idziemy na ten bankiet?
Spytał znienacka, co miało być odpowiedzią na jej wcześniejsze pytania. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem na myśl, że on jednak się zgadza. Myślała, że faktycznie nie przekona go, a tu taka niespodzianka.
- Tak swoja drogą... - szepnął do jej ucha, brodą łaskocząc jej szyję - ta wycieczka do miasta może chwilę poczekać.

Na jej szyi wisiał aparat, który za każdym jej krokiem wahał sie na prawo i lewo. W ręce trzymała papierowy kubek z kawą, drugą nieśmiało co jakiś czas dotykała jego dłoni. Spoglądała na niego, uśmiechając się pod nosem. Faktycznie, sporo ludzi patrzyło się na tą grupę, która kroczyła prawie, że środkami ulic. Fotoreporterzy prawie ich nie odstępowali. Sue nieco dziwnie się czuła. Teraz wiedziała, o co chodziło Shannonowi. Wszędzie ciekawscy ludzie, którzy chcieli wiedzieć więcej, niż inni. Czego miała się spodziewać po przyszłym bankiecie, na którym razem mieli się pojawić? Nie wiedziała. Jednak zrozumiała obawy perkusisty.
- A nie mówiłem? - Powiedział w pewnym momencie.
- No tak... - Sue przewróciła oczami - czy ty zawsze musisz mieć rację?
- Jakoś tak samo wychodzi.
- Będzie trzeba się przyzwyczaić.
- Poczekaj parę godzin... ciekawe, co napiszą o twojej obecności.
- Kto wie?
Sue rozejrzała się na około. Zainteresowanych było coraz więcej. Dobra mina do złej gry.


Chwyciła za szczotkę, by móc rozczesać długie, niebieskie włosy. Poczuła jak z każdym ruchem jej ręki, wyszarpywała sobie kotłtunki. Syknęła pod nosem, i zacisnęła zęby. Nienawidziła tego robić. To była norma. Jej komórka zrobiła kółko na stole pod wpływem wibracji. Sue spojrzała na nią. Na ekranie ukazało się zdjęcie przyjaciółki.
- Halo? - Spytała.
- Wróciłaś już? - Spytała Anabel - jak było?
- Całkiem nieźle.
- Co tak okrojone? Jaka była jego reakcja?
- Ucieszył się. Wiesz, ze szczegółami to będę ci opowiadać, kiedy się zobaczymy. Tak po za tym to zgodził się na wspólne wyjście.
- Co?
- No na ten bankiet.
- Aaaa... - Anabel pokiwała głową - jak go namówiłaś?
- Trochę mu gadałam, w końcu się chyba złamał?
- A jak Oslo?
- Cudowne! Narobiłam masę zdjęć. Pani ekspert pewnie mnie zaraz skrytykuje za nie, ale chyba już do tego przywykłam. Tylko szkoda, że tak krótko tam byłam.
- Jeszcze zdążysz się najeździć po świecie.
- Widzimy się jutro? - Sue opadła na łóżko - mam ci sporo do opowiadania.
- Pikantne szczegóły?
- Ja cię nie wypytuje o Roberta...
- Oj, cicho! Zadzwonię do ciebie rano.
- No dobra. - Sue przekręciła się na brzuch - kocham go, wiesz?
- Bożeeeee, zaczyna się.


Shannon stał przed drzwiami. Trwało to już jakiś czas, bał się zapukać. Palce u jego dłoni stały się drętwe, ciało spięte. Zdobyć się na odwagę w takiej sytuacji to był niezły wyczyn. Co to dla niego? Ba, przecież taki twardy był. Kobieciarz, ta czy tamta, co za różnica. Jednak może to pozory? W progu stanęła Crystal. Była ubrana w satynowy szlafrok, który odsłaniał jej długie i szczupłe nogi. Zmierzyła wzrokiem perkusistę i bez zbędnych słów wpuściła go do środka. Shannon niepewnie poszedł za nią do niewielkiego pomieszczenia w stylu salonu. Rozejrzał się i głęboko westchnął.
- No to słucham. - Powiedziała blondynka, bacznie go obserwując - mów.
- Nawet nie wiem od czego zacząć? - Mężczyzna podrapał się po głowie - nawet się do tego nie przygotowywałem. Nie umiałem.
- To już twój problem.
- Przepraszam.
- Nie rozśmieszaj mnie. Myślisz, że to starczy? Pstrykniesz palcami i co? Tak się nie robi, mój drogi. Nie ze mną. Sądziłeś, że co? Rzucę ci się w ramiona?
- Nie oczekuję tego.
- Może po prostu lepiej, żebyś stąd wyszedł i bym nie musiała ciebie oglądać?
- Owszem.
Dziewczyna zamrugała parę razy, analizując te krótkie słowo. Wyprostowała się i zrobiła krok w tył. Nie wiedziała, czy się przesłyszała, czy faktycznie to padło z jego ust.
- Słucham? - Spytała z ironicznym uśmieszkiem.
- To do niczego nie prowadzi - powiedział.
- Przychodzisz tu, by porozmawiać i...
- Właściwie po to, by się rozstać.
- Czekaj, czekaj... - Crystal pokręciła głową z niedowierzaniem - możesz powtórzyć?
- Niestety, ale to koniec. Nie jesteś mi obojętna, ale... ale... przykro mi, to nie ma sensu.
- Aaaa, pewnie znudziło ci się, tak?
- Nie... - Shannon powoli tracił język w gębie - to nie tak...
- A jak? - Dziewczyna obróciła się wokół własnej osi - to jakaś kpina?
- Crystal, nie mogę z tobą być. Nie umiem. Nie układa się nam.
- Z czyjej winy?! Z twojej!
- Nie w tym rzecz. Sporo myślałem i doszedłem do oczywistych wniosków. Nie potrafię być z kimś, kogo, kogo... nie kocham. Taaa, dobre sobie, pewnie tak pomyślisz. Sporo się zmieniło. W pewnym sensie...
- Wyjdź! - Dziewczyna wskazała ręką na drzwi - natychmiast.
- Crystal...
- Jak możesz mi to robić?
- Daj mi dokończyć.
- Proszę, nie utrudniaj tego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz