poniedziałek, 21 kwietnia 2014

rozdział 51 - In my mind

Hej :)
Obiecałam, ze w poniedziałek dodam, tak wiec i jest. Przepraszam, że nie jest taki długi, ale muszę wszystko odpowiednio rozkładać na rozdziały. Następny będzie dłuższy.
Zapraszam do czytania ^^

Do miłego,
Tosia <3

********


Był to jeden z najlepszych i ekskluzywnych hoteli w Paryżu. Tutaj zatrzymywały się jedynie osoby z pełnym portfelem i złotą kartą. Koszt jednej nocy, był niczym miesięczny czynsz za mieszkanie. Sue przekroczyła próg swojego apartamentu. Zostawiła swoje bagaże na przedpokoju i nie czekając, zaczęła się rozglądać. Była sypialnia, łazienka, kuchnia i mały salon. Wszystko tam było takie idealne, czyste i schludne. Pachniało świeżym powietrzem, zmieszanym z olejkiem o zapachu kwiatu wiśni. Dziewczyna przeszła po pokoju dziennym i podeszła do drzwi balkonowych. Delikatnie je otworzyła. Wyszła na zewnątrz. Co jak co, ale widok miała przepiękny. Mogła zobaczyć prawie, że całe miasto, które z tej wysokości prezentowało się rewelacyjnie. Sue oparła się o barierkę i uśmiechnęła się sama do siebie. Z kieszeni bluzy wyciągnęła paczkę papierosów, a zaraz nad nią unosił się szary dym. - No kochana - pomyślała - jesteś w raju. Kto, by pomyślał?
Spoglądała na piękne miasto z zachwytem. Ilekroć gdzieś wyjeżdżała, zamieszkiwała, nigdy wcześniej nie było tak jak w tym momencie. Poczuła się cudownie, jakby wstąpiła do raju. Później pokaz, który miała oglądać w pierwszym rzędzie, impreza na najwyższym poziomie, taki prestiż. Czego tu chcieć więcej? Sue usiadła na wiklinowym krześle i cicho westchnęła. Bezapelacyjnie musiała później zrobić zdjęcie tego miejsca, by móc się pochwalić Anabel i Gabrielowi. Dziewczyna oparła się i ponownie zaciągnęła się papierosem. Nie miała wiele czasu na szykowanie na pokaz, ale chciała odpocząć po locie. Przez ten czas siedziała jak na szpilkach, tak nie mogła się doczekać. Przecież jak można się pokazać w takim stanie ludziom? To niedopuszczalne.
                   Sue zamknęła dopływ wody i po omacku odnalazła swój ręcznik. Zanim się nim obwinęła, przetarła twarz. Otworzyła drzwi i na boso pospacerowała do kuchni. Czuła jak z końcówek jej włosów kapie woda. Podeszła do blatu i złapała za szklankę soku. Upiła z niej trochę i z powrotem odstawiła szkło. Po tym prysznicu czuła się o wiele lżej i lepiej. Z nadgarstka zdjęła gumkę i spięła nią swoje niebieskie włosy. Jeszcze raz tylko rozejrzała się po kuchni i podjęła decyzję, że jednak już pora zacząć się szykować.
                    Stała przed lustrem i robiła ostatnie poprawki w swoim luźnym koku. Właściwie to wszystko było już dobrze. Dziewczynie ostatnio przeszło przez myśl, by może pofarbować włosy, lecz jednak ten niebieski był jej znakiem rozpoznawczym. Sue poprawiła rękawki sukienki i pokiwała głową. Właściwie była już gotowa do wyjścia. Rozejrzała się za swoimi czarnymi szpilkami. Gdy je tylko dostrzegła, zaraz stopy w nie wsunęła. Teraz stała się nieco wyższa, niż w rzeczywistości. Uśmiechnęła się do swojego odbicia i obróciła się parę razy. Była zadowolona. Złapała za kopertówkę leżącą na łóżku. Obejrzała się jeszcze przez ramię z myślą, czy może o czymś nie zapomniała, lecz stwierdziła, że nie.
Czarny samochód już czekał przed hotelem. Dziewczyna wsiadła do niego i zajęła wolne miejsce obok redaktor naczelnej. Kobieta spojrzała na nią i posłała jej uśmiech. Miało to oznaczać, że wygląda odpowiednio dobrze. Sue czuła się podekscytowana, w końcu to był jej pierwszy pokaz. Oczywiście wiedziała, że nie jest to jedyny raz. Samochód ruszył. Dziewczyna spoglądała przez szybę na szybko migające przed jej oczami miasto.
- Mam nadzieję, że dobrze się przygotowałaś? - Powiedziała w pewnym momencie redaktor - nie chcę, byś narobiła wstydu.
- Spokojnie. - Odparła stanowczo Sue - a ma pani powody do obaw?
- Jak zwykle pewna siebie, bardzo dobrze. To oznacza, że pójdzie ci dobrze.
Dziewczyna blado się uśmiechnęła. Doskonale wiedziała, co ma robić, jak się zachowywać i co mówić. Zdążyła się już nauczyć. Praca w redakcji dawała jej sporo nauki, którą wychwytywała i łykała bardzo szybko. Zapowiadała się rewelacyjna noc.
Na miejscu były tłumy ludzi, oczywiście nie byle jakich. Projektanci, artyści, osoby, które wiele znaczą dla świata mody. Śmietanka towarzyska. Sue zasiadła w pierwszym rzędzie. Z krzesła zdjęła karteczkę ze swoim imieniem i nazwiskiem. Schowała ją do kopertówki, by zachować sobie ją na pamiątkę. Pierwszy pokaz to już coś. Dziewczyna rozglądała się na prawo i lewo. Wszyscy goście powoli się zbierali. W końcu zaczęło się. Na wybieg wyszła modelka, która otwierała pokaz. Jej sukienka sięgała do ziemi, była lekka, błyszcząca i nad wyraz ładna. Zaraz po niej pokazywały się inne dziewczyny. Sue z zaciekawieniem oglądała każdą kreację. Musiała przyznać, wszystko na wysokim poziomie. Wygodnie oparła się i przyglądała. Wszystko było normalne, dopóki nie widok Crystal. Tak na dobrą sprawę nie mogło być to zaskoczeniem, gdyż blondynka była modelką. Sue uniosła znacznie wyżej głowę z zawiścią patrząc na dziewczynę. Nie dało się ukryć, że nie darzyła ją zbytnią sympatią. Lekko zmrużyła oczy. Była ciekawa, czy ona ją spostrzegła. Nawet gdyby, nie mogła się ujawnić, była na wybiegu.
- Coś się stało? - Spytała redaktor siedząca obok - jakoś dziwnie się spięłaś?
- Nie, nie... - Skłamała Sue, udając rozluźnienie - nic.
                   Jak zwykle odbył się bankiet. Każdy z każdym rozmawiał, pił, dyskutował, bawił się. Sue prawie cały czas nie odstępowała swojej redaktor. Jednak kiedy na chwile odwróciła wzrok, kobieta znikła gdzieś w tłumie. Dziewczyna przygryzła wargę. Miała jej teraz szukać? Została pozostawiona sama sobie. Ile mogła być taką Sierotką Marysią? Wzięła się w garść i podeszła do jednej z grupek. Zauważyła pośród nich warte poznania postaci. Przedstawiła się i lekko ugięła przy tym kolana. Do twarzy przylepiła uśmiech i już było lżej. Pierwsze koty za płoty. Później szło jeszcze lepiej i w sumie gładko. Spodobało się jej. Chwyciła za kolejny kieliszek szampana. Niektórzy ludzie nawet ją kojarzyli, co przyprawiało o uśmiech i zadowolenie. Dziewczyna przystanęła gdzieś z boku, by móc się rozejrzeć po tłumie. Właściwie już prawie z każdym rozmawiała. Kiedy znów upijała z kieliszka, poczuła szturchnięcie w plecy. Szampan automatycznie pociekł z jej ust. Sue przełknęła resztę i obejrzała się przez ramię.
- Przepraszam. - Powiedział mężczyzna - wszystko ok?
- Tak, tak. - Sue pokiwała głową - nic się nie stało/
- To dobrze.
- Jak pokaz?
- Całkiem dobry. Wyłapałem nawet nowe twarze na wybiegu i sądzę, że trzeba pomyśleć nad nowymi sesjami.
- Czekaj, czekaj... - Dziewczyna zmarszczyła brwi - Terry Richardson?
- No tak, nie widać? - Zaśmiał się - ciebie też skądś kojarzę.
- Tak?
- Ej, cholera. To nie ty pracowałaś z Jaredem?
- Właściwie to z zespołem, ale tak, to ja.
- Ale numer. Słyszałem trochę o tobie.
- A chociaż dobre rzeczy?
- Nic złego. Tak po za tym, ty przypadkiem nie byłaś z Shannonem?
- Mhm. Ale to już zaległy temat, niekoniecznie chcę do tego wracać.
- Dobra, rozumiem.
Sue uśmiechnęła się mimo woli i na chwilę spojrzała gdzieś w bok. Właśnie rozmawiała z dobrym kumplem Jareda. Grunt, że odpuścił sobie pogadankę o Shannonie.
- Wiesz co? - Mówił dalej - mogę ci dać swoją wizytówkę.
- Tak jasne - odparła.
- Sądzę, że fajnie wyszłyby z tobą zdjęcia, co ty na to?
- No dobra. Czemu nie?
- A kiedy wracasz do LA?
- Pojutrze.
- To świetnie. Jak już będziesz w Stanach to daj mi cynka.
Zanim Sue zdążyła mu odpowiedzieć, on zniknął z jej oczu. Trzymała w dłoni kawałek prostokątnego kartonika. Spojrzała na niego i uniosła brew. Może faktycznie było warto? Co z tego, że to kumpel braci Leto, ale ona to zupełnie inna sytuacja. Zaraz sięgnęła po kolejny kieliszek. Czuła, że nie wróci z tego bankietu trzeźwa. Dziewczyna zaczęła patrzeć za kimś, do kogo mogłaby podejść i zagadać. Nie miała ochoty na stanie pod ścianą samotności. W końcu wyłowiła wzrokiem wysoką brunetkę, której twarz wydała się dosyć znajoma. Ale tak naprawdę tak było prawie z każdym na sali. Sue już chciała zrobić krok, jednak się zawahała. Spoglądała w bok z niedowierzaniem. Jej oczy zaświeciły, zrobiły się większe, twarz jakoś straciła rumieńce. Nie wiedziała, co było gorsze; spotkać Crystal, czy jego. Dziewczyna stała jak wmurowana nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Osoba, której się tak bacznie przypatrywała, robiła to samo. Najwidoczniej obie strony nie przypuszczały, że dojdzie do takiego spotkania. Sue poczuła jak jej dłonie drętwieją, twarz się naciąga, a usta powoli rozchylają. Teraz na drodze tylko stało pytanie: "podejść, czekać, czy wiać?". Jednak, zanim zdążyła przemyśleć, którąś z tych propozycji, on stał dosłownie parę centymetrów przed nią.
- Co tu robisz? - Spytał z dezorientacją Shannon - nie sądziłem, że...
- Że mnie tu spotkasz? - Sue dokończyła na niego - też tak myślałam. Tak się składa, że moja praca wymaga wielu rzeczy jak na przykład pojawianie się w takich miejscach.
- Przyszedłem z Jaredem i Terrym Richardsonem.
- Właśnie go poznałam, wydaje się być całkiem ok.
- I jest.
- Gracie teraz w Paryżu?
- Wczoraj mieliśmy koncert. Zostaliśmy na chwilę, by odpocząć.
- Mhm, rozumiem.
Sue przygryzła poliki, napięła mięśnie i delikatnie się wyprostowała. Nie wiedziała jak ma teraz się zachować. Mimo, że ich ostatnie relacje nie były za najlepsze, rozmawiali całkiem normalnie. Dziewczyna na chwilę spuściła wzrok. Tak naprawdę nie wiedziała sama, czy chce z nim tu stać, czy jednak wolałaby iść. Mimo wszystko, coś w nim, nadal ją pociągało.
- A co z Crystal? - Spytała po chwili na namysłu - była na wybiegu.
- To miała być złośliwość? - Odparł niby niewzruszony - bo ostatnio jej nie brak.
- Z twojej strony z pewnością.
- Ale musimy do tego wracać?
- A musimy w ogóle rozmawiać?
- Nie.
- To po co do mnie podchodziłeś, co?
- A mam udawać, że się nie znamy?
- Może i tak byłoby lepiej, nie uważasz?
- A nie za dużo tych pytań?
Sue teraz miała ochotę cisnąć w niego czymkolwiek, co tylko wpadłoby jej w ręce. Mimo, że perkusista działał na nią w pewien sposób to i też denerwował najbardziej, jak tylko mógł. Albo jeszcze lepiej, dałaby mu w twarz. W sumie sama nie wiedziała, czemu tego nie zrobiła w momencie, kiedy podczas wystawy poszli na zaplecze.
- Rozumiem, że nie chcemy już ze sobą rozmawiać? - Spytał Shannon po paru chwilach - widzę, że rozmowa niespecjalnie się klei.
- No co ty nie powiesz? - Sue teatralnie przewróciła oczami - ale chyba nie mamy zamiaru robić scenki przy ludziach i w TAKIM miejscu?
- Też tak myślę, że to kiepski pomysł.
- Masz szczęście, że dziś więcej wypiłam to jestem bardziej komunikatywna.
- A normalnie nie jesteś?
- W stosunku do ciebie? Hmm, nie?
- Rozmowa na bardzo wysokim poziomie.
- Sam ją rozpocząłeś.
- Co?
- No to.
Sue poczuła na sobie wzrok patrzących się na nią ludzi. Nie trudno było się domyślić, że doszły innych słuchy z tej uroczej rozmowy. Dziewczyna pokręciła głową i podeszła do stolika obok, by sięgnąć po następny kieliszek.
- Nie za dużo pijesz? - Spytał po raz kolejny - który to już?
- Nie twoja sprawa. - Sue nie kryła swojej oschłości - przyganiał kocioł garnkowi.
- No i co? Mam dziś zamiar dobrze się bawić.
- Shannon, po co ze mną stroisz i rozmawiasz?
- Bo ty tego chcesz.
- Ja? - Artystka prychnęła śmiechem - zabawne.
- Gdybyś nie chciała to byś już sobie poszła.
- To ty do mnie przylazłeś, nie odwrotnie.
- Nie bądź taka szczegółowa. Po za tym, możemy chociaż raz sobie nie docinać?
- Ostatnimi czasy? Nie, nie.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam już dosyć tego szampana. Idziemy tam do baru po coś normalnego?
Sue zmarszczyła czoło, patrząc w zastanowieniu na mężczyznę. Czy on właśnie zaproponował jej to, co zaproponował? Miała się zgodzić? Ostatecznie tak. Nie wiedziała, czemu to robi. Zbyt podpita, spragniona jego obecności, czy chęć pokazania swojej złej strony? Zaraz to ruszyła za nim, lawirując między ludźmi. Spoglądała na prawo i lewo, mając nadzieję, że nikt niepożądany ich nie zauważy, zwłaszcza Crystal. Nie to, że była dla niej jakimś potencjalnym zagrożeniem, lecz sam fakt, że nie chciała dziwnych sytuacji. Kobieta zazdrosna to nie człowiek, lecz sam diabeł.
- Więc... - Shannon mówił, sącząc drinka - skoro raz tak normalnie rozmawiamy, być może to jedyna taka sytuacja, co u ciebie?
- Rany Boskie. - Sue podparła się łokciem o blat - powoli i bez szału. Co ja będę mówiła? Nic nie mam do dodania.  A u ciebie? Jak nowa miłość?
- Możemy nie schodzić na ten tor?
- A czemu nie? Skoro rozmawiamy na luzie i...
- Sue, nie o tym.
- No dobra. Widzę, że drażliwy temat. Wcale się nie dziwię, bo... a mniejsza. Jak koncertowanie?
- Całkiem dobrze. Wszystko po staremu, sama wiesz.
- Mhm.
Sue odstawiła pustą szklankę na blat i zaraz zawołała barmana, prosząc o kolejnego drinka. Shannon również sobie nie żałował. Faktycznie, rozmowa z początku nie wyglądała za najlepiej, ale z każdą kolejną dawką alkoholu to, co złe odchodziło w niepamięć. Oczywiście tylko na ten czas. Dziewczyna słuchała opowieści perkusisty o ostatnich zdarzeniach z jego życia. Przeważnie śmiała się, albo pomrukiwała. Ona też mówiła jak najęta, chociaż trudno było ją czasami zrozumieć. Dziwne, że jedynie po alkoholu ludzie stają się tacy wylewni.
- Nie sądzisz, że... - spytała Sue - że jest tu nieco duszno?
- Troszkę? - Shannon spojrzał na nią, zastanawiając się do czego zmierza - a co?
- W sumie to poszłabym do łazienki.
- Tak?
- Odprowadzisz mnie?
Perkusista wzruszył obojętnie ramionami, ale przystał na propozycje artystki. Obydwoje przeszli gdzieś bokiem, by tylko nie napotkać Crystal. Minutę lub dwie później, znaleźli się na niedługim korytarzu, którego podłogę zdobił zielony dywan ze srebrnymi bokami. Dziewczyna spojrzała za siebie sprawdzając, czy Shannon nadal za nią idzie. Przystanęła przy jednym z drzwi i nacisnęła na klamkę. Stanęła w progu i oparła się o framugę. Kontem oka zerknęła, czy aby na pewno nikogo więcej nie było. Faktycznie, pusto.
- Przecież to męska? - Powiedział dezorientowany mężczyzna - damska jest obok.
- Przecież wiem. - Sue uśmiechnęła się zalotnie - myślisz, że nie wiem, co robię?
Shannon założył ręce, patrząc pytająco na dziewczynę. W pierwszym momencie nie załapał, o co jej chodzi, lecz kiedy złapała go za koszule i pociągnęła w swoją stronę nie myślał już więcej. Tylko drzwi się za nim zamknęły, a już stał przed ścianą, o którą była oparta niebieskowłosa. Przygryzła usta i powoli dłońmi przeszła po jego klatce piersiowej. On nie stawiał oporu też, żeby mogła dosięgnąć jego ust i wpić się w nie. Objął ją w pasie i przywarł do niej ciałem. Sue złapała go dłońmi za kark i odchyliła się. Teraz ani on, ani ona nie bali się posunąć tak daleko. Alkohol robił swoje. Pewne było, ze gdyby nie to, taka sytuacja nie miałaby miejsca. Obydwoje zachłannie tonęli w swoich pocałunkach i nie oszczędzali się w dotyku. Ona objęła nogą jego biodro i lekko przygryzła jego szyję. W każdej chwili ktoś mógł wejść do łazienki. Gdyby chociaż byli w kabinie, ale oni stali właściwie przy wejściu. Tym bardziej było to fajne. Jest ryzyko to i jest zabawa. Nie mieli zamiaru się kryć z tym, że im się to podoba. W końcu perkusista oderwał się od niej, by móc spytać:
- U mnie, czy u ciebie?
- Lepiej u mnie. - Odparła szeptem - muszę być rano w hotelu.
Nic więcej już nie mówili. Nie czkając chwili dłużej, Sue otworzyła drzwi i wyszła na korytarz, mężczyzna za nią. Dziewczyna spostrzegła ukazujący się na jego twarzy łobuzerski uśmieszek, ona odpowiedziała tym samym. Chwyciła go lekko za nadgarstek i zaczęła prowadzić za sobą. Weszli na salę i jak najszybciej się dało, ruszyli do wyjścia. Tak na dobrą sprawę, nikt nie zwracał na nich uwagi. Powiedzmy sobie szczerze, nikt z bankietu nigdy nie wychodził trzeźwy. Przeszli szklanymi, obrotowymi drzwiami na zewnątrz. Shannon zaczął patrzeć za taksówką, akurat stało kilka na parkingu. Zaraz to podbiegł do jednego z samochodów. Sue poszła za nim chwiejnym krokiem. Czuła, że była bliska spotkania z chodnikiem, ale starała się jakoś trzymać. Podeszła do mężczyzny i oparła się o jego plecy. Ten objął ją i położył dłoń na biodrze. Mieli już czym jechać. Artystka puściła mu oczko i wsiadła do samochodu. Oparła się wygodnie i wyprostowała nogi. Pokręciła głową i zaśmiała się. To, co robiła było czymś innym, nowym i z każdej strony porywczym. Wiedziała, że rano będzie tego żałować, że wypiła zbyt dużo, by myśleć normalnie. Co z tego? Raz się żyje. Samochód ruszył. Na czas drogi ona i Shannon starali się do siebie nie zbliżać, by nie zakłopotać taksówkarza. Mieli trochę do hotelu, a nie chcieli zostać wysadzeni przy pierwszej lepszej ulicy. Ludzie bywali różni. Dziewczyna spojrzała w stronę perkusisty kręcąc kosmykiem, który zwisał z jej luźnego koka. Czasem dotknęła nogą jego nogi, powoli jadąc nią do góry. Najchętniej to wybuchłaby śmiechem, ale starała się opanować, zważając na sytuację. W końcu samochód się zatrzymał. Niebieskowłosa natychmiast otworzyła drzwi i obeszła taksówkę. Ruszyła w stronę obrotowych drzwi, gdy Shannon płacił kierowcy. Zaraz to poczuła na swoim ramieniu jego dłoń i z uśmiechem od ucha do ucha weszła z nim do hotelu. Minęli recepcję i nie trzeba było wiele, by znaleźli się w windzie. Tu pojawiła się kolejna niedogodność. Obok nich stała starsza kobieta o siwych włosach, w okularach, pachnąca mocnymi perfumami i z czerwoną szminką na ustach. Na rękach trzymała małego psa, który łypał na dwójkę spod łba. Kobieta również zwróciła na nich uwagę i zmierzyła wzrokiem. Na szczęście winda się zatrzymała. To było te piętro. Sue i Shannon wyszli i przeszli korytarzem do odpowiednich drzwi. Dziewczyna jednym ruchem ręki otworzyła je i znaleźli się w środku apartamentu.
- Jakich zaszczytów dostąpiłaś. - Powiedział mężczyzna, podchodząc do artystki - taki hotel?
- Masz zamiar tracić czas na gadaninę? - Odparła chwytając za skrawek jego koszuli - czy jednak nie?
Perkusista mruknął. Kącikiem ust uśmiechnął się i złapał ją za biodra. Ona ruszyła tyłem, prowadząc go do sypialni. Ciemność nieco utrudniała ten proces, ale to nie było większą przeszkodą. Weszli do niewielkiego pokoju. Z każdym krokiem było coraz lepiej. Sue poczuła jak jej kolana uginają się pod naparciem brzegu łóżka. Natychmiast na nie opadła, a perkusista zawisł nad nią, opierając się rękoma o materac. Sypialnie oświetlał jedynie blady blask latarni, który przebijał się przez okna. Nie dawało to wiele, ale mimo tego, dziewczyna mogła dostrzec oczy perkusisty. Można było z nich zauważyć blask. Chwycił ją za podbródek i ustami zaczął całować jej szyję. Ona objęła go nogami i plecami oderwała się od łóżka. Zaraz to wsunął dłonie pod jej sukienkę. Była dla niego, niczym habit. Najchętniej zerwałby to od razu, ale nie mogło być tak prosto. Dla chcącego nic trudnego.Kiedy tylko zdołał ją z niej ściągnąć, usłyszał jak jej buty spadają z jej stup na podłogę. Teraz, albo nigdy. Zapowiadała się naprawdę długa noc.
                           Niebo powoli przybierało odcień błękitu, miejscami jeszcze pojawiała się pomarańcz i róż. Słońce zaczynało wyglądać zza wyrośniętych budynków i drzew. Paryż przygotowywał się do kolejnego dnia. W sypialni panowała cisza jak makiem zasiał. Jedynie słychać było brzdękanie zegarka, który stał obok na półce nocnej. Shannon przekręcił się na drugi bok i zakrył twarz poduszką. Co chwila coś mu przeszkadzało. W końcu lekko uchylił ciężkie powieki. Był śpiący, ale mimo tego chyba powoli się wybudzał. Powoli i leniwie położył się na plecach i szeroko ziewnął. Pod głowę podłożył dłonie i wbił wzrok w sufit. Najwidoczniej była pora pobudki. Jednak zerknął w stronę okna, zaczynało świtać. Odwrócił wzrok. Leżał tak jeszcze parę dłuższych chwil, lecz zaraz zmarszczył czoło. Coś mu tu nie pasowało. Złapał się za twarz i usiadł. Zaczął się rozglądać. Coś nie grało. Zorientował się, że ta sypialnia nie jest jego sypialnią.
- Cholera... - mruknął sam do siebie - gdzie ja jestem?
W końcu lekko uniósł kołdrę. Był całkowicie nagi. Teraz pozostało pytanie, co robił w nocy? Jak to wszystko się stało. Pewnie by się nad tym zastanawiał dłużej, gdyby nie to, że poczuł jak ktoś obok się poruszył. Ujrzał kawałek kołdry, która rozkłada się na damskiej sylwetce. Wszelkie opcje były do przyjęcia, gdyby nie fakt, iż dziewczyna miała niebieskie włosy. Shannon zamrugał parę razy oczami, przetarł twarz, pokręcił głową, ale to nie był sen. Właśnie leżała koło niego Sue.
- Czy to... - spytał sam siebie w myślach - o w mordę...
Wpatrywał się z kompletnym przerażeniem i szokiem w dziewczynę. Nie wierzył swoim oczom w to, co widzi. Nie mógł przecież tego "odstać". Wychodziło na to, że była to jej sypialnia, że to właśnie z nią spędził noc. Delikatnie dłonią zdjął z jej twarzy kosmyk włosów i schował za ucho. Tak, to na pewno była ona. Miał nadzieję, że się nie obudzi. Odruchowo zaczął szukać swoich ubrań. Na szczęście leżały tuż koło łóżka, więc nie musiał bawić się w detektywa. Jak najszybciej mógł, zarzucił na siebie wszystkie rzeczy. Odnalazł też buty. Zapinając pasek spodni, zerknął w stronę Sue. Jak to się stało, że się z nią obudził? Aż tak był pijany, że nie panował nad sytuacją? Naprawdę nie wiedział jak ma się zachować.
- Zostawić jej może jakąś kartkę? - Spytał się w myślach - nie, to chyba głupie...
Stał tak wpatrując się w niebieskowłosą i zastanawiając się, co tak naprawdę wypadało zrobić. Jednak nie trwało to długo, bo zaraz wyszedł z sypialni przymykając za sobą drzwi. Jak najszybciej chciał stamtąd wyjść. Teraz właśnie przydałby się "telefon do przyjaciela". Jak na razie miał jeszcze drugi problem, który czekał na niego w jego apartamencie.
Drzwi zostały otwarte, on wszedł do środka. Panowała cisza. Rozejrzał się i zdjął buty. Powolnym i niezbyt pewnym krokiem, wszedł do pokoju dziennego. Było jeszcze dosyć wcześnie, więc miał nadzieję, że Crystal jeszcze śpi. Sam nie wiedział, czemu zgodził się na wspólne mieszkanie w Paryżu z dziewczyną. Niby byli w tym samym mieście, wszystko idealnie zgrywało się w czasie, ale kto miał przewidzieć to, co stało się w czasie ostatnich parunastu godzin. Shannon usiadł w fotelu i westchnął pod nosem. Wiedział, że to kropla w morzu. Jak na razie nic nie pamiętał, a sądząc po porannym przebudzeniu, było tego sporo.
- Gdzie byłeś!?
Usłyszał podniesiony, damski głos. W głowie modlił się, że to tylko jego urojona wyobraźnia. W końcu zebrał się na odwagę i spojrzał za siebie. Jego oczom ukazała się modelka, której wzrok, przypominał spojrzenie mordercy. Mężczyzna uśmiechnął się jakby nigdy nic, lecz nie dało się nie zauważyć jego zakłopotania.
- No co mi powiesz? - Znów powiedziała - czekałam na ciebie całą noc! Znikłeś, a ja nie wiedziałam, co się z tobą dzieje!
Shannon powoli podniósł się z fotela i lekko przygryzł wargę. Co miał jej powiedzieć? Przecież prawda odpadała. Przydałoby się tu najlepsze kłamstwo, którego on nie umiał wymyślić od tak. Jedna pomyłka, zawahanie, a mogło się to skończyć rzucaniem meblami.
- Cześć...!
Crystal i Shannon usłyszeli czyjś głos i zamykanie frontowych drzwi. Spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli Jareda. Wszedł do salonu z rześkim uśmiechem i gibkim krokiem. Starszy Leto spojrzał błagalnie na brata, co miało mu dać do zrozumienia "ratuj!".
- O co chodzi? - Spytał frontman i spojrzał na modelkę - jakieś kłótnie?
- Shannona nie było na noc! - Odparła rozżalona - a teraz próbuję się czegokolwiek dowiedzieć. Jeżeli masz zamiar teraz...
- Ciii, spokojnie. Był ze mną. Wyszliśmy wcześniej z bankietu i połaziliśmy później po barach.
- Ale...
- Nie bądź na niego zła. To był mój pomysł.
Dziewczyna spojrzała na braci pytająco. Jednak wiedząc, że i tak nic się nie dowie, machnęła ręką. Pokręciła jeszcze głową i odwróciła się do nich plecami. Czyli jednak przyjęła do wiadomości ten głodny kawałek.
- Idę się umyć! - Zawołała znikając za winklem - nie przeszkadzać mi!

1 komentarz:

  1. Co do wcześniejszego rozdziału to wiedziałam, że Anabel będzie w ciąży. Szkoda tylko, że Sue została przez to sama. Ale takie życie. Fajnie też, że Vicky się lekko wtrąciła, że była pokazana jej perspektywa :)
    A w tym rozdziale tyle emocji!!! Co oni narobili... cieszę się, że tak wyszło bo oni muszą być razem. Ale z drugiej strony wyczuwam przez to jakieś kłopoty, kłótnie czy coś takiego. I nie bez powodów mówi się, że Paryż to miasto miłości :D. Fajnie, że Jared krył Shannona. Dobra relacja braterska to podstawa :)
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń