piątek, 28 marca 2014

rozdział 47 - Prosto

Cześć.
Już na wstępie chcę Was przeprosić, że rozdział nie jest zbyt długi, ale tak wyszło. Też nie pozwala mi na to czas. No, ale obiecuję, że następna notka, będzie znacznie dłuższa.
- A, i tak na marginesie (już na fb wspominałam), będę miała swoją godzinę muzyki w Esce Rock. Bardzo się cieszę, w nagrodę będę miała płytę, ale jeszcze nie dostałam paczki. Na początku tygodnia lub pod koniec (tego co teraz będzie), wszyscy radioodbiorcy usłyszą moja listę :)
Miłego czytania <3

Pozdrawiam,
Tosiak.


***********

Minął już jakiś czas od pierwszego wywiadu Sue. Na następny dzień było spotkanie z agentami, spośród których było trzeba wybrać, tego najlepszego. Faktycznie, udało się znaleźć odpowiednią osobę. Od tego momentu, wszystko miało się zmienić. Kariera właśnie miała rozkwitnąć. Sue już wyobrażała sobie nową pracę i ludzi, wyjazdy i popularność. Mimo wszystko, takie rzeczy mogą przysłaniać pewne ważne sprawy. Zawsze była możliwość stracenia trzeźwego umysłu. Z racji tego, że wszystko się tak potoczyło, dziewczyna musiała na razie zostać w Stanach. Trochę żałowała, że jeszcze nie jedzie z chłopakami w trasę, ale to była jej chwila. Teraz, albo nigdy. Musiała to wykorzystać w stu procentach.
- Mam nadzieję, że twoja praca nie pójdzie na marne. - Powiedział Shannon - ale skoro Kristen i twoja agentka mają już przemyślany plan to coś w tym jest.
- Z pewnością. - Sue szeroko się uśmiechnęła i czule pocałowała perkusistę - mam nadzieję, że niedługo do was dolecę. Już nie mogę się doczekać.
- Wiesz co?
- Mhm?
Jednak on nie odpowiedział, tylko pocałował dziewczynę. Objął ją w pasie. Sue poczuła jak unosi się nad ziemią, trzymana przez mężczyznę. Teraz czuła, że wszystko się w końcu układało. Zapowiadała się fantastyczna przygoda i otwarcie nowego rozdziału w swoim życiu. To było jej spełnienie marzeń.
- Tylko nie każ za długo na siebie czekać. - Zaśmiał się Shannon, stawiając dziewczynę na podłogę- ktoś musi mi pomóc z naszą divą.
- Spokojnie, nie będziesz tam sam. - Sue ruszyła do fotela, omijając otwartą walizkę - przeżyłeś ze swoim bratem całe życie to ten krótki czas niewiele zmieni.
- Obyś miała rację.
Zespół wieczorem miał samolot. Jeszcze tylko ostatnie rzeczy do spakowania i w podróż. A ona zapowiadała się dosyć ciężko dla perkusisty, gdyż dał wystarczająco do zrozumienia, że nie będzie mu łatwo bez Sue.

Minęło parę poranków i ciemnych nocy w Los Angeles. Tępo mijających dni było zawracające. Nim się zdążyło obrócić, Słońce znów się budziło i oświetlało miasto. Sue czuła, że coraz bardziej się nakręca. Póki co, wraz z Kristen i swoją agentką szukały odpowiedniej posady. Samo załatwienie tej spray nie było problemem, prócz znalezienie odpowiedniego miejsca. Póki co, dziewczyna po raz pierwszy miała stanąć przed kamerą w porannym programie telewizyjnym. Był akurat poruszany temat, który był bliski Sue. Była to idealna sytuacja, by wkręcić się.
Niebieskowłosa siedziała na skórzanej, beżowej kanapie, rozglądając się na około. Wszystko było takie inne, nowe. Nigdy nie była w takim miejscu. Teraz mogła zobaczyć jak się tu pracuje, funkcjonuje i jak to wszystko się dzieje. Była lekko zestresowana, ale było to całkowicie normalne. Najgorsza była ta myśl, że wszystko będzie na żywo. Nie było mowy o żadnych poprawkach, przerwach. Nie miało to trwać dużo, ale i tak nawet te parę chwil, dawało po nerwach. Sue miętoliła w dłoni skrawek bluzki. Miała nadzieję, że nie da plamy. Już sobie wyobrażała jak plecie głupoty, które miałoby usłyszeć miliony widzów. Ostatecznie odrzuciła ten czarny scenariusz i z uniesioną wysoko głową, postanowiła stawić czoło wyzwaniu. Prowadzący programu zadawali jej pytania, które nie wymagały większego namysłu. Artystka rozluźniła się i humorystycznie odpowiadała. Na jej twarzy w końcu pojawił się uśmiech i już było znacznie lżej. Po wszystkim zeszła z podestu i wyszła za kamerę. Tam już na nią czekała Kristen, Izaak i agentka.
- Było świetnie. - Powiedział chłopak, szeroko się uśmiechając - i warto było się tak stresować?
- Wiesz, to był mój pierwszy raz przed kamerą. - Sue wzruszyła ramionami i zaczęła wzrokiem szukać swojej torby - ale dobrze wyszło.
- No widzisz.
- I pamiętaj, że dziś wieczorem do ciebie wpadam!
- Wiem, wiem. Trzeba oblać ten debiut.
- A nas nie zaprosicie? - Wtrąciła Kristen, spoglądając na tą dwóję - no dobra. Wiem, chcecie mieć spokój.
- Mamo, skończ.

Sue przekręciła w zamku klucz. Weszła do mieszkania i zamknęła drzwi. Zdjęła ze stóp buty i powoli ruszyła do pokoju dziennego. Spostrzegła Anabel, która siedziała przed telewizorem.
- I jak? - Spytała artystka, siadając obok przyjaciółki - podobało się?
- Dobrze ci poszło. - Blondynka blado się uśmiechnęła - naprawdę. Gratulacje.
- O co chodzi?
- Jak to, nie rozumiem?
- Przecież widzę. - Sue założyła ręce, patrząc pytająco na przyjaciółkę - coś się stało?
- Nie, twoim zdaniem przynajmniej.
- Okej? Możesz mnie oświecić?
- Czasem mogłabyś się sama domyślić. - Burknęła Anabel, wstając z sofy - no, ale skoro...
- Nie obwijaj w bawełnę, tylko mi powiedz! Notorycznie o coś ci się rozchodzi, a kiedy pytam to nie odpowiadasz!?
-  Chcesz wiedzieć o co mi chodzi?
- Tak!
- Czemu mnie nie zabrałaś? Izaak to oczywiście musiał jechać, bo co? Kristen to rozumiem, ale ja? Jak mam się czuć w tym momencie?
- O to ci chodzi? - Sue westchnęła - nie przesadzasz? Daj spokój, i tak... Słuchaj, Izaak pojechał, bo chciał. Ty mi nic nie wspominałaś, że chcesz i...
- Sądziłam, że sama mi to zaproponujesz. A z resztą! - Anabel machnęła ręką i ruszyła do swojego pokoju - ty jak zwykle swoje.
- Nie rozumiem, o co tyle zamieszania? Grunt, że dziś wieczorem idę do Izaaka to przynajmniej nie będę musiała znosić twojego narzekania.
- Super! Idź do tego swojego przydupasa i olej przyjaciółkę! To ja byłam z tobą od samego początku, a wybierasz go zamiast mnie? Dzięki.
- Ja cię nie rozumiem, doprawdy!?
- Oj weź się...
Anabel zniknęła za drzwiami swojego pokoju, którymi dosyć mocno trzasnęła. Sue spojrzała w ich stronę pretensjonalnie, po czym sięgnęła po papierosy. Musiała zapalić. Przyjaciółka ciągle jej się czepiała z niezrozumiałych dla niej przyczyn. Miała tego powyżej uszu. Nie miała ochoty słuchać jej żali i pretensji. Nie rozumiała, o co jej chodzi. Przecież wszystko było w porządku. Teraz to nawet lepiej, niż wcześniej. Anabel zamiast cieszyć się szczęściem Sue, tylko chciała się kłócić. Artystka wzięła głęboki wdech i wydech. Cieszyła się, że wieczorem wpadnie do Izaaka, chciała się przy nim wyciszyć. Ostatnimi czasy on dawał jej najwięcej. Z Gabrielem nie było już takiego kontaktu jak wcześniej. Miał teraz dziewczynę i poświęcał jej każdą wolną chwilę. Jednak zanim zaczęło się milczenie owiec, trochę się pokłócili. Nie było to, o coś konkretnego, lecz Sue czuła, że brat ma o coś do niej żal. Ostatnio każdy był przeciwko niej. Telefon zabrzęczał. Dziewczyna spojrzała na jego ekran.
- Cześć miśka. - Usłyszała głos Shannona - specjalnie w nocy dzwonię, bo wiem, że u was tam jest rano. Jak ci poszło?
- Super. - Sue uśmiechnęła się - faktycznie bezsensownie się stresowałam. Teraz już jest naprawdę rewelacyjnie.
- Cieszę się. Ustaliłaś z Emmą, kiedy do nas wracasz?
- Jeszcze nie. Sądzę, że to jeszcze trochę potrwa. Po za tym, pewnie nieprędko się zobaczymy. Sam rozumiesz...
- Tak, tak...
- Idź spać. Jutro macie kolejny koncert. Musisz wypocząć.
- Masz rację. Miłego dnia słońce.
- Dzięki. - Sue kolejny raz się zaciągnęła - śpij dobrze.

Sue siedziała na dużej pufie, sącząc wytrawne wino. Te było nad wyraz dobre, długo stało. Uwielbiała smakować takie trunki, tym bardziej tak dobre jak ten. Spoglądała na Izaaka, który szukał na półce jakiejś płyty. W końcu wybrał jedną i włączył w wieży. Obrócił się w stronę dziewczyny, złapał za swój kieliszek i usiadł obok.
- Czemu tak jest? - Sue spojrzała na niego smutnym wzrokiem - niby wszystko się układa, ale mimo wszystko nadal coś jest nie tak. Z Anabel cały czas się kłócę, z Gabrielem ostatnio nie mam kontaktu, a Shannon jest daleko.
- Ułoży się. Przesadzasz. - Odpowiedział Izaak, kładąc swoją dłoń na ramieniu dziewczyny - nie myśl o tym. Samo się rozwiąże. Zobaczysz jeszcze.
- A jeżeli nie? Teraz wszystko się zmienia. Jeżeli jednak inni tego nie zaakceptują?
- To już będzie kwestia twojego wyboru.
- Ale nie chcę!
- Coś za coś. Musisz się z tym liczyć. Życie nie jest sprawiedliwe, ale sądzę, że sama o tym doskonale wiesz.
- Shannon do mnie dziś dzwonił.
- I co?
- Pytał jak mi poszło. - Sue wzruszyła ramionami i powoli osunęła się na podłogę - fajnie, że zadzwonił.
- O co znów chodzi?
- Może ja faktycznie nie wiem, czego chcę? Boję się, że jeżeli nadal tyle nie będziemy się widzieli, znów coś się spieprzy. Związki na odległość to kiepska sprawa.
- Domyślam się. - Izaak skinął głową i sięgnął po butelkę - z pewnością nie jest to łatwe. Nie mogę się na ten temat wypowiedzieć, bo nigdy nie miałem takiej sytuacji.
- Wiem. Przed jego wyjazdem było świetnie. Układało się nam, a teraz będzie znów to samo. Nawet dogadywałam się z Anabel i Gabrielem. Teraz jedno jest tykającą bombą, a drugie milczy.
- To minie.
- Wierzysz w to?
- W coś trzeba.
Sue blado się uśmiechnęła, po czym bez zastanowienia, przytuliła się do chłopaka. Wtuliła twarz w jego ramię. Cieszyła się, że ma kogoś na kim może polegać, kto ją rozumie. Ostatnio nie mogła liczyć, ani na Gabriela, ani na Anabel. Izaak teraz był jej najbliższy. Nie żałowała, że go poznała. W końcu wypuściła go z uścisku i zerknęła na niego, pytając:
- Mogę dziś zostać u ciebie na noc? Nie chcę znów się kłócić z Anabel. Tak to ja i ona ochłoniemy, odpoczniemy od siebie.
- Nie ma problemu. - Odparł Izaak - możesz tu siedzieć tyle, ile zechcesz.
- Dziękuję, jesteś kochany.
Sue ucałowała chłopaka w policzek, znów się do niego przytulając. Miała nadzieję, że kiedy rano wróci do domu, znów się nie pokłóci ze swoją przyjaciółką.
                           Dziewczyna poczuła jak słońce razi ją w oczy. Uchyliła powieki i zorientowała się, że jest już dzień. Leżała w łóżku, okryta kołdrą. Okna były już odsłonięte. Powoli usiadła i rozejrzała się na około. Czuła lekko ból głowy, po wczorajszej degustacji wina. Poszło parę butelek, ale nie żałowała. Spędzony czas z Izaakiem, był samą przyjemnością. Pokręciła głową, by chociaż trochę rozluźnić kark.
- W końcu wstałaś. - Usłyszała głos Izaaka, który staną w progu pokoju - i jak głowa?
- Cześć. - Odpowiedziała cicho dziewczyna - trochę boli, ale na własne życzenie.
- Zaraz dam ci jakąś tabletkę. Zjesz śniadanie i będzie dobrze. Tak właściwie to, poczekaj...
Chłopak zniknął na parę chwil, po czym pojawił się, niosąc drewnianą tackę. Sue spojrzała z zaciekawieniem. Kiedy to usiadł obok niej, uśmiechnęła się szeroko, kręcąc przy tym głową.
- Pogięło cię? - Powiedziała - przegiąłeś. Śniadanie mogłam sobie sama zrobić. Wystarczy, że ja spałam w łóżku, a ty na kanapie.
- Jakoś przeżyłem. - Odparł z uśmiechem, stawiając jej na kolanach tackę - jedz, ostatnio zmizerniałaś. Teraz musisz dużo jeść, by mieć siłę.
- Dobrze, tato.
- Mam nadzieję, że nie przypaliłem grzanek?
Sue musiała przyznać, że Izaak się postarał. Nie umiała skłamać, że nie lubiła, kiedy się wokół niej skakało. Bardzo się jej podobało zachowanie chłopaka. Rzadko, który tak się zachowywał, tylko ze świecą szukać. Dziewczyna przeżuwając ostatnią grzankę, sięgnęła po komórkę, która spoczywała na półce nocnej. Uśmiech zszedł z jej twarzy, kiedy spostrzegła ile ma nieodebranych połączeń. Zmarszczyła czoło, była to najwyższa pora na powrót do domu. Spojrzała na Izaaka.
- Muszę już lecieć. - Stwierdziła, zdejmując z siebie kołdrę - i tak miałam być na noc w domu.
- No dobra. - Izaak wstał z łóżka - pewnie Anabel się denerwuje.
- Zaraz jej wyślę smsa. Pewnie jak wrócę znów się posprzeczamy, ale tym razem faktycznie z mojej głupoty.
Dziewczyna spięła włosy w luźnego koka i zaczęła szukać swojej torebki. Leżała na krześle. Złapała za nią i zaraz znalazła się na przedpokoju. Szybko wcisnęła na nogi buty i chwyciła za klamkę. Spojrzała przez ramię na Izaaka, który stał nieopodal niej.
- Dzięki. - Powiedziała, otwierając drzwi - nawet nie wiesz jak mi poprawiasz humor.
- Przecież od tego jestem. - Odparł chłopak, podchodząc do niebieskowłosej - pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Sue przekroczyła próg i już stała na klatce. Posłała chłopakowi promienny uśmiech, po czym przybliżyła się, by móc się z nim pożegnać. Kiedy to tylko cmoknęła go w policzek, zdecydowała się na coś jeszcze. Sama nie wiedziała, czemu to robi, ale zaraz ich usta się złączyły. Trwało to parę krótkich chwil. Dziewczyna powoli oderwała się od niego, delikatnie się uśmiechając. Zrobiła parę kroków w tył, łapiąc za poręcz. Minęło zaledwie parę sekund i już była na parterze.

W Berlinie była noc. Było trochę chłodno, ale to nie przeszkadzało Shannonowi, który stał na balkonie. Palił papierosa. Opierał się o barierkę i patrzył na miasto. Szkoda, że nie było z nim Sue. Chciał się z nią zobaczyć. Przez ostatni czas sporo myślał nad tym wszystkim. W końcu przycupną na wiklinowym krześle i cicho westchnął. Z kieszeni dresów wyjął komórkę i zaczął przeglądać stare wiadomości z Sue. Przewijał je i czytał jeszcze raz. Brakowało mu jej. Miał też pewne wyrzuty sumienia, co do Crystal. Nie mógł ukrywać, że była z niej świetna dziewczyna.
- Masz - powiedział Jared, który właśnie wyszedł do brata na balkon, podając mu piwo.- Idealnie schłodzone.
- Dzięki.  - Shannon wziął od brata butelkę i zgasił papierosa - tego było mi trzeba.
- Nie tylko tobie. Ten koncert był naprawdę udany.
- Mhm.
- Uwielbiam energię tych ludzie. Kiedy się jest na scenie tak to się czuje, nie no. Było naprawdę zajebiście. Trzeba tu niedługo wpaść ponownie.
- Mhm.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Jared spojrzał na brata z oburzeniem - zostaw ten telefon.
- Co? - Shannon ocknął się i uniósł wzrok - przepraszam, zamyśliłem się.
- Jak zwykle. Wiesz może co u Sue? Sam miałem niedawno do niej zadzwonić, ale w końcu nie wyszło.
- Z czego wiem to wszystko gra. Ponoć te wystąpienie w telewizji udało się.
- To chyba dobrze?
- Powiedziałem mamie, że kogoś mam.
- Co? - Jared usiadł na drugim krześle, patrząc na brata z niedowierzeniem - Jak to?
- No tak, ale nie wspomniałem, że to Sue. Po prostu, że mam dziewczynę. Gdyby nie to, że znalazła w kuchni jej bransoletkę, pewnie nie byłoby tematu.
- A jak zareagowała? W ogóle, kiedy to było?
- Przed wyjazdem w trasę. Ucieszyła się, że mam w końcu kogoś na dłużej.
- Bro, czemu mi nic nie mówiłeś?
- Jakoś tak wyszło. - Shannon wzruszył ramionami - nawet Tomo nic nie wie. Znając życie jutro się dowie.
- Wiesz, jeżeli mówisz już o tym naszej matce to chyba bierzesz to poważnie? Zdecydowałeś się?
- Co masz na myśli?
- Wiesz, jeszcze jest Crystal.
- To przecież bez znaczenia. Mam co do niej wyrzuty sumienia, ale czy tak naprawdę warto dla niej zostawiać to, co zbudowałem z Sue? Sam doskonale wiesz jak ze mną jest. Sam się sobie dziwię, że to już tyle czasu.
- No to ładnie. - Jared po raz kolejny upił piwa - teraz nie ma zmiłuj. Ciekawe, kiedy będzie chciała ją poznać?
- Nieprędko. Sue nic o tym nie wie i sądzę, żeby tak na razie zostało. Zobaczymy jak wrócimy do LA. Póki co nie chcę poruszać tego tematu.
- W sumie masz rację.
- A jak z Emmą? Z czego widzę, wszystko chyba już wróciło do normy?
- Powoli tak.
- Wszystko przez te baby.



4 komentarze:

  1. Świetne <3 Kocham czytać Twoje blogi <3 Są genialne! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podobają :)
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  2. Pfff! co to jest za scena z Sue i Izaakiem?! Wr, tak nie może być!! Shanny madrzeje to teraz Sue wprowadza zamieszanie. Obys za bardzo nie rozwijała tego wątku! A tak poza tym to rozdział dobry i jakoś specjalnie krótki nie był :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem był krótki, też powinnam wprowadzić w niego parę poprawek, ale i tak wycisnęłam przy nim najwięcej z siebie, ile mogłam.
      Jak wspomniałam następny będzie o niebo lepszy i dłuższy.

      Usuń