czwartek, 20 marca 2014

rozdział 45 - Stale Płynne

Postarałam się, aby ten rozdział był dłuższy. Również przemyślałam sprawę pisowni, jak i stylu w jakim tu piszę. W jednym z komentarzy do poprzedniej notki przyznałam się, że chciałam się nieco dopasować do czytelników. Był to błąd, ponieważ wszystko wyszło odwrotnie, niż miałam w zamiarze. Też było to dla mnie niewygodne pisanie, czułam, że to nie jest to, co zawsze. Nie wiem na czym to jeszcze polega, ale nigdy nie zdarzyło mi się coś podobnego, tylko dopiero tutaj.
Tak, czy siak, jak powiedziałam, tak zrobiłam. Post ukazuje się w czwartek. Mam nadzieję, że dostarczę Wam dosyć dużo emocji. Miłego czytania.
- A! I mam nadzieję, że się podoba nowy wygląd bloga? :)

Do następnego rozdziału,
Puzzel :3


********

Samochód Izaaka zatrzymał się na parkingu za galerią. Sue pośpiesznie wysiadła i podbiegła do drzwi z tylu. Chwyciła za laptopa, parę teczek i niewielką, zieloną torbę. Spojrzała na chłopaka, który dał jej znać, żeby już szli. Niebieskowłosa otworzyła duże, metalowe, czerwone drzwi. Byli na zapleczu. Położyła wszystko, co miała w rękach na sofie i zaczęła się rozglądać w poszukiwaniach reszty. W końcu wyszła na hol, a Izaak ruszył za nią. W oddali ujrzała Anabel, która pisała smsa. Podniosła wzrok w momencie, kiedy jej przyjaciółka dotknęła jej ramienia.
- No jesteś! - Powiedziała blondynka i uśmiechnęła się - właśnie z Kristen miałyśmy już do ciebie dzwonić. Myślałyśmy, że...
Wtem ujrzała za plecami Sue, Izaaka. Uśmiechnął się do niej, ale Anabel jednak nie podjęła się żadnej reakcji i znów spojrzała na artystkę, kontynuując:
- Teraz zostały nam same formalności. Jeszcze trzeba zadzwonić w parę miejsc, upewnić się, czy aby na pewno wszystko gra.
- Dobrze. - Sue pokiwała głową - Shannon powiedział, że będzie dobrze.
- Chociaż w tym ma rację. W końcu przyjechał do ciebie?
- Tak, tak. Razem  nawet wyszliśmy z domu.
- To dobrze. Mam nadzieję, że już nie będzie robił żadnych głupot. W innym razie, powiem mu, co nim sądzę i o jego zachowaniu.
- Oby nie było takie potrzeby. A gdzie jest Kristen?
- Na sali, tej głównej.
Sue skinęła głową i obejrzała się przez ramię na Izaaka. Uśmiechnęła się delikatnie i złapała go za nadgarstek, prowadząc za sobą. Znaleźli się na dużej sali, która była już gotowa na wystawę. No, może było potrzeba jeszcze paru poprawek, ale to jeszcze było do zrobienia. Duże pomieszczenie było idealne oświetlone. Z wysokiego sufitu, który był dosyć ozdobny, zwisały lampy, które miały wyglądać na vintage. Sala była zapełniona rekwizytami, materiałami, obrazami. Wszystko już było na miejscu, lecz nie do końca na swoim.
- No, nareszcie! - Zawołała Kristen, widząc artystkę - w końcu jesteś. Musimy ustalić jeszcze parę rzeczy. Chcę się upewnić do twojej koncepcji. Jeszcze też zadzwonię w parę miejsc i... Izaak?
Sue zmarszczyła brwi, była dosyć zdziwiona. Patrzyła raz to na chłopaka, raz na Kristen. Nie wiedziała za bardzo, o co chodzi. Niby Izaak mówił, że ją zna, ale nie sądziła, że osobiście.
- Cześć mamo - odparł chłopak z uśmiechem - jaki ten świat jest mały, co nie?
- O rany - mruknęła Anabel, robiąc oczy jak pięć złotych - serio?
- Tak. - Powiedział Izaak - jakoś tak wyszło, że nic nie wspominałem. Taki o, element zaskoczenia.
- Nie sądziłam, że... no to ładnie.
Sue stała w miejscu milcząc . Czemu Izaak nie mówił, że Kristen jest jego matką? Też by nie przypuszczała, gdyż ona wyglądała dosyć młodo, a tu dorosły syn? Pokręciła głową z niedowierzaniem, ale ostatecznie szeroko się uśmiechnęła.
- Nie wspominałaś, że masz syna. - Powiedziała Sue, zerkając na Kristen - tym bardziej, że okazał się nim Izaak. Jeszcze są jakieś tajemnice?
- Sądzę, że coś by się znalazło - odparła kobieta - ale wszystko w swoim czasie.
- Mam się czegoś obawiać?
- Oj, kochana. Oczywiście, że tak.
- Ciekawa jestem, co jeszcze dziś mi się przytrafi?
- Z pewnością same dobre rzeczy.
- Mam taką nadzieję.
Sue promiennie uśmiechnęła się i zaraz spojrzała na Izaaka, a ten tylko wzruszył ramionami. Mimo wszystko, wyszło na dobre.

Stała przed owalnym lustrem ze srebrną ramą. Widząc swoje odbicie w lustrze mogła stwierdzić, że jest zadowolona. Obróciła się parę razy na palcach. Wygładziła dłońmi dół sukienki i delikatnie się uśmiechnęła. Właściwie była już gotowa do wyjścia. Tylko jeszcze coś. Sięgnęła do małego, drewnianego kuferka, który stał na toaletce. Wyjęła z niego lekko posrebrzaną wsuwkę, po czym wsunęła ją w luźnego koka z jej niebieskich włosów. Na nadgarstku zapięła nie rzucającą się w oczy bransoletkę, ubrała czarne szpilki. Stanęła po raz kolejny przed lustrem, lekko uginając kolana. Była gotowa na wieczór, który jak na razie zapowiadał się świetnie. Nie mogła się doczekać, kiedy Shannon ją zobaczy. Miała nadzieję, że doceni to, jak ślicznie wygląda. Złapała za czarną kopertówkę i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Sue weszła po schodkach na podest, by powiedzieć parę słów dla gości. Cała sala była zapełniona. Kobiety ubrane w eleganckie sukienki, czy też fantazyjnie, mężczyźni dostojnie lub na luzie, lecz z klasą. Dziewczyna podeszła do mikrofonu zbierającego dźwięki. Uśmiechnęła się szeroko do wszystkich zebranych. Poczuła jak coś kuje ją w żołądku, lecz starała się o tym nie myśleć. W dłoni trzymała kieliszek wina, ze stresu prawie mogła go rozkruszyć. Przypomniała sobie przemowę, którą wcześniej miała wygłosić. Oczywiście pomyliła się parę razy, zdarzyło się też zawahanie, ale wybroniła się promiennym uśmiechem. W jej policzkach pojawiły się małe zagłębienia, zwane dołeczkami. Był to dosyć uroczy widok. Kiedy skończyła mówić, rozległy się brawa i gwizdy. Niebieskowłosa skinęła głową i zeszła z podestu. Zaraz to padła "ofiarą" ludzi, którzy chcieli z nią porozmawiać. W końcu grzecznie wyplątała się z tłumu i zaczęła szukać swoich przyjaciół. Wtem poczuła na swoim ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Odwróciła się i spostrzegła Kristen, która, aż promieniała z radości. Widać było, że duma ją rozpierała. Tak jak mówiła, wszystko szło świetnie.
- Byłaś rewelacyjna. - Powiedziała przytulając Sue - rozłożyłaś wszystkich na łopatki. Ten uśmiech dodatkowo zdziałał. Też widać, że wystawa przypadła do gustu.
- To prawda- wtrącił Izaak, który do nich podszedł - moje gratulacje.
- Dziękuję. Jesteście kochani. - Odpowiedziała Sue, która poczuła, że się rumieni - to wiele dla mnie znaczy. Jestem ciekawa jutrzejszych recenzji. Teraz idę poszukać innych. Przepraszam was.
Dziewczyna ruszyła dalej w tłum. Do jej uszu dochodziły głosy zachwytu, zainteresowania i superlatywy. Uśmiechała się pod nosem. Czuła się cudownie, jakby dostała skrzydeł. Miała nadzieję, że zaraz znajdzie resztę i podzieli się z nimi swoim wewnętrznym szczęściem. Przed sobą ujrzała Jareda, Emmę, Anabel z Babu, Tomo z Vicki, jak i Gabriela z odwiecznym towarzyszem, Dorianem. Podeszła do grupki z szerokim uśmiechem. Zaraz padły gratulacje, uściski i pocałunki. Cieszyła się ogromnie, że przyszli na jej wystawę i razem z nią mogą się cieszyć. Jednak brakowało jednej osoby. Zaczęła bezradnie się rozglądać.
- Gdzie Shannon? - Spytała z lekkim drżeniem w głosie - mówił, że przyjdzie na czas.
- Chyba jeszcze go nie ma? - Odpowiedział Jared, który również zaczął patrzeć za bratem - nie widziałem go. Przykro mi. Pewnie zaraz będzie.
- Szkoda, bo chciałam, by był przy mojej przemowie. A może jest tam gdzieś?
- Zaraz by do nas podszedł. Nie chcę cie martwić, ale go chyba faktycznie nie ma.
- Tak sądzisz? Zaraz go poszukam...
- Czekaj - muzyk złapał dziewczynę za rękę - spokojnie. On ma ciebie znaleźć, a nie ty jego.
- W sumie, masz rację.
Sue przytaknęła Jaredowi i upiła trochę wina z kieliszka. Kiedy stał się pusty odstawiła go na tackę kelnera. Jednak minęły ze trzy kolejne, kiedy dopiero dostrzegła Shannona. Drzwi galerii, otworzyły się. Perkusista wszedł do środka, a wraz z nim wysoka, szczupła i ładna blondynka. Sue stała bez ruchu, obserwując tę dwójkę. Zmarszczyła nos i lekko przygryzła wargę. Czekała, aż sam do niej podejdzie. Specjalnie stanęła na widoku. Jednak, zanim to nastąpiło, minęło parę chwil. Wyglądało to tak, jakby był bardziej zaobserwowany modelką, niż nią. Było to rozdrażniające, lecz czekała na jego ruch.
- Cześć. - Powiedział, kiedy tylko podszedł - bardzo cię przepraszam, ale nie mogliśmy się przebić przez ulice. Później jeszcze znalezienie miejsca na zaparkowanie... wybaczysz?
- Nawet nie zdążyłeś na moją przemowę. - Odparła chłodno Sue - gdybyś wyszedł dostatecznie wcześnie, nie miałbyś problemu. Jakoś inni dali radę, ale jak widzę...
- Uspokój się. Nie psujmy tego wieczoru.
- Już za późno. Mogłeś już wcale nie przychodzić.
- Sue...
Wtem dziewczyna dopiero zwróciła uwagę na modelkę, stojącą tuż obok. Zmierzyła ją wzrokiem. Faktycznie, była bardzo ładna, zgrabna, ale nieco za chuda. Coś w typie Shannona? Bardzo prawdopodobne. Sue poczuła jak lekko się czerwieni z poirytowania, lecz starała się to ukryć. Bacznie obserwowała dziewczynę, wyczekując, aż perkusista przedstawi ją.
- A właśnie - zaczął - to jest Crystal. Crystal, to jest Sue.
- Miło mi - modelka wyciągnęła przed siebie szczupłą rękę - nie bądź zła na Shanna. Trochę też w tym było mojej winy.
- Cześć. - Sue uścisnęła dłoń Crystal - no dobrze. Faktycznie, nie pora na takie tematy.
- Jak reakcja ludzi? Pozytywna mam nadzieję? - Spytał Shannon uśmiechając się - jutro będą tylko chwalić twoją wystawę.
- Zauważyłam, że się podoba, tak więc...
Rozmowa niebyt się kleiła. Sue od razu miała zastrzeżenia, co do Nowej. Nie była to kwestia zazdrości o muzyka, no, może trochę, ale o sam fakt. Była za ładna, za chuda, za idealna dla stereotypowego faceta. Jednak ona w końcu odeszła gdzieś dalej, kołysząc zgrabnie swoimi biodrami. Kiedy tylko zniknęła z oczu artystki, ta bez wahania podeszła bliżej Shannona, unosząc lekko brew. Nie chciała się zdradzać, co do swoich przemyśleń, lecz nie dało się nie spostrzec, że Crystal nie przypadła jej do gustu.
- Miałem rację - powiedział Shannon i objął artystkę w pasie - mówiłem, że będzie fajnie.
- No, tak. - Sue pokiwała głową, była dla niego chłodniejsza - nie myliłeś się.
- O co ci chodzi? Wiem, że się spóźniłem, ale...
- Nie ważne. Tak po prawdzie, czemu ją zabrałeś?
- Jak to? Przecież się zgodziłaś? Mówiłem ci już rano, zapomniałaś?
- Jest całkiem ładna, chuda i ... jest modelką, prawda? Przynajmniej wygląda.
- Tak. Już jakiś dłuższy czas siedzi w tym świecie.
- Mhm.
- A czemu ona cie tak obchodzi?
- To chyba logiczne? - Sue zrobiła krok w tył - chciałabym coś wiedzieć o niej, skoro ją tu przyprowadziłeś. Czy to takie dziwne?
- Nie, skąd.
- Pewnie ma rwanie, co nie?
- Z punktu widzenia faceta to sądzę, że tak. Czy ty...?
- Co ja? - Sue udała, że nie wie, o co mu chodzi.
- Ty jesteś o nią zazdrosna? Bo odnoszę takie wrażenie.
- A o co? To, że jest ładna, nie oznacza, że ładniejsza ode mnie. Po za tym jest za chuda, a nóg wcale nie ma takich zgrabnych. Jest trochę taka, taka... sztuczna?
Shannon parsknął śmiechem i pokręcił głową. Spojrzał na Sue mrużąc oczy. Przybliżył się do niej i pocałował w czoło. Rozbawiała go to cała sytuacja. Mimo tego, że dziewczyna wypierała się faktów, on i tak wiedział swoje. Musnął dłonią policzek artystki i zaraz położył ją na jej biodrze. Nic więcej nie mówiąc, ruszyli przed siebie w stronę swoich przyjaciół.
                       Sue udało się w końcu zejść gdzieś na bok, konkretniej trzeba było wyjść przed galerię. By nie czuć się samotną, zabrała ze sobą Vicki i Emmę. W ewentualności dały się namówić na papierosa. Dziewczyna nabrała do płuc dymu, po czym powoli go wypuściła.
- Jejku, możesz być z siebie dumna. - Stwierdziła żona Tomo - naprawdę.
- Dziękuję. - Sue uśmiechnęła się pod nosem, jednak widać było, że coś jej nie daje spokoju - tak właściwie to mogę o coś was spytać?
- Mhm, mów.
- Co to za dziewczyna, która przyszła z Shannonem? Wiem, że to modelka, więcej nie udało mi się wyciągnąć.
- Crystal? - Emma oparła się plecami o barierkę i spojrzała na Sue pytająco - w sumie to chyba, żadna z nas nie wie o niej zbyt wiele. Shannon poznał ją na jakiejś imprezie u znajomego Jareda. Nie wiem dokładnie, ile to już czasu temu, ale utrzymują kontakt dosyć długo. Ja tam specjalnie za nią nie przepadam.
- Ja też. - Wtrąciła Vicki - taka trochę na pokaz, coś jakby plastic fantastic? Coś w typie Shannona. Nie chcę cie tutaj martwić, ale uważaj na nią. Nie budzi specjalnej sympatii. Widzę, że ty też jej nie uwielbiasz.
- Niekoniecznie. - Mruknęła artystka i strząchnęła papierosa -  Shannon twierdzi, że jestem o nią zazdrosna.
- A jesteś?
- Nie ujęłabym tego w ten sposób. Niepokoi mnie trochę jej obecność w jego życiu. Sam nawet przyznał, że z punktu patrzenia faceta jest dobra. Dziś rano wspomniał, że ją polubię, że jest sympatyczna. Niby miła i w ogóle, ale to kobieta. A wszystkie znamy naszą naturę.
- Dokładnie. Shannon podczas trasy dosyć często się z nią widywał. Nie to, że chce cię tu jakoś denerwować, ale wolę powiedzieć wprost, niż coś ukrywać. Zawsze mogę pogadać z Tomo.
- Myślisz, że coś powie? - Sue uśmiechnęła się z ironią - to jego przyjaciel, nie sądzę, żeby miał puścić plamę. Taka prawda.
- Spokojnie, nie bój żaby. Ja już mam na niego swoje sposoby.
- Ale sądzicie, że on może...
- Shannon jest dosyć skomplikowanym człowiekiem. - Emma znów włączyła się do rozmowy - tak naprawdę nie wiemy, co mu chodzi po głowie. Wszystkie wiemy, że to babiarz, ale też nie oceniajmy go pochopnie. Jeszcze resztki przyzwoitości ma. Trudno powiedzieć. W każdym bądź razie nie martw się, póki co. Sprawę będzie trzeba wybadać. Jak na razie obserwuj wszystko.
- No dobra. Wracajmy już do środka - dziewczyna zgasiła papierosa - zaraz będą nas szukać.

Nazajutrz, Sue obudziła się u boku Shannona. Po wystawie postanowił zostać na noc u przyjaciółek. Bogu dzięki, Nowa wróciła taksówką, więc nie było problemu. Póki co, dziewczyna nie miała zamiaru ujawniać perkusiście swojej niechęci do Crystal. Mimo wszystko zauważył jej reakcję na jej widok, lecz chciała, by przystało tylko na tym. Budzik na półce nocnej wskazywał godzinę 9.00. Było dosyć wcześnie, a ona już się obudziła. Wczoraj poszła spać bardzo późno, lecz mimo tego nie czuła większej senności. Powoli usiadła i zdjęła z siebie kołdrę. Wstała z łóżka i podeszła do okna, uchylając lekko zasłonę. Kątem oka zerknęła na Shannona, który nadal był w krainie snów. Wolnym krokiem wyszła z pokoju, by udać się do łazienki. Niedługo później już siedziała na balkonie, ogrzewając się w porannych promieniach słońca. Spięła włosy w luźnego koka i wyprostowała nogi, kładąc je na krześle obok. Papieros, kawa, świeże powietrze. To był jej rytuał.Pokręciła głową, by chociaż trochę rozluźnić kark. W nocy chyba krzywo spała. Nabrała w usta kawy, połknęła. Kolejne, papieros, wziąć dym do płuc, wypuścić. Westchnęła cicho pod nosem. Wstała tego dnia jako pierwsza. Prócz niej, Shannona i Anabel, był również Babu, który chciał spędzić tą noc ze swoją dziewczyną. Sue miała nadzieję, że nie obudzą się szybko, gdyż chciała zaczerpnąć trochę ciszy i spokoju. Teraz miała na to multum czasu. Patrzyła przed siebie, zastanawiając się nad Nową. Nie mogła cały czas o tym myśleć, bo jej ostatnie, szare komórki mogły eksplodować od nadmiaru podejrzeń. Odstawiła kubek na stolik. Może zbyt bardzo się tym przejmowała, snuła bezsensowne teorie. Przecież ufała Shannonowi, ale czasami wątpiła w to. Niby wszystko wróciło do normy, ale ile można odkładać wszystko na później. I tak w rezultacie nie dochodziło do żadnej, poważnej rozmowy, tylko co najwyżej do czterech krótkich zdań. Dziewczyna podparła się łokciem o stolik i przymknęła powieki. Wtem jej telefon zaczął wibrować. Spojrzała w na ekran i bez wahania odebrała.
- Nie obudziłam cię? - Spytała Vicki - wybacz, że tak wcześnie, ale Tomo jeszcze śpi. Tak nawet nie miałabym możliwości z tobą pogadać. Tak to zawsze jesteśmy razem i...
- Nie śpię już od jakiegoś czasu, nie ma problemu. Wyciągnęłaś od niego jakieś informacje?
- Niewiele, ale zawsze coś. Tomo zbyt chętnie nie opowiadał się z rozmów z Shannym, ale samej można było już dobudować resztę historii.
- Mów, umrę tutaj zaraz, jeżeli mi nie opowiesz.
- Dobra, więc tak... z czego wiem to Shannon i Crystal mają bardzo dobry kontakt, często się widują i ogólnie supr hiper jest między nimi. Tomo to określił jako "przyjaźń", ale wiem, że nie był ze mną do końca szczery. Ponoć Nowa wpadła Shannonowi w oko, ale tylko tyle. Znając naszego kochanego lowelasa to różnie z nim bywa. Z góry mówię, żebyś zaraz nie wyobrażała sobie najgorszego, to tylko przypuszczenia. Też wiem, że ostatnimi czasy miał jakieś dylematy, ale nie wiem, o co konkretnie chodzi. Faktycznie, przez najbliższy czas był po za normalnością. Chodził zamyślony i zadumany. Tak na dobrą sprawę nadal to dostrzegam.
- Cholera - powiedziała cicho Sue - czyli jednak?
- Nie wiem. To tylko domysły jak mówiłam. Nie pisz od razu czarnego scenariusza, bo tak naprawdę nie mamy na to żadnych dowodów. Też, co powiedział mi Tomo, niewiele z tego wynika. Sądzę, że on sporo wie, ale zwyczajnie nie chce mi mówić.
- No tak, w końcu się przyjaźnią. Wcale się nie dziwię. Ja zdurnieje zaraz od tego wszystkiego. Nie widzę się z nim przez jakiś miesiąc, a takich rzeczy się dowiaduję. Super.
- A może z nim porozmawiaj?
- Sądzisz, że powie mi prawdę? Daj spokój, lepiej, żeby nic nie wiedział. Tak będzie się pilnował, jeżeli coś robi wbrew. A tak będzie można go przyłapać.
- Masz rację. Na razie cicho sza. Jeszcze Emma ma coś się podpytać Jareda, ale sądzę, że wyjdzie na to samo, co z Tomo. Tym bardziej, że to jego brat.
- Dokładnie.
- Dobra, ja kończę. Mój mąż się chyba obudził, tak więc koniec plotek. Zgadamy się jeszcze, pa.
- No cześć.
Sue odłożyła komórkę na stół i przejechała dłonią po twarzy. Może i było lepiej, kiedy tego nie wiedziała. Z drugiej strony i tak, by zżerała ją ciekawość. W sumie, nadal tak jest. Odchyliła głowę i zamknęła oczy.

Izaak właśnie przeżuwał grzankę z dżemem truskawkowym, kiedy to Kristen dosiadła się do stołu. Spojrzała na syna, uśmiechnęła się i nalała sobie kawy. Rzadko kiedy wspólnie jadali śniadania. Chłopak niezbyt często wpadał do matki na noce. Minęły czasy, kiedy to byli nierozłączni. Syn dorósł i miał swoje życie. Kristen czasem brakowało tego, co było, ale musiała się z tym pogodzić. Taka kolej rzeczy.
- Jak się spało? -Spytał Izaak, smarując masłem kolejną grzankę - wczoraj późno wróciliśmy.
- Całkiem dobrze, ale nie wyspałam się za bardzo. - Kristen wzruszyła ramionami i sięgnęła po poranną gazetę - a ty?
- Nie narzekam. Jak dziś rano wstałem to zastanawiałem się nad opiniami z wystawy. Przejrzałem już tego szmatławca, nic nie ma. Może w jakimś innym coś jest napisane.
- Powinno. To była dosyć duża impreza. Czekaj, czekaj.. to gazeta z wczoraj.
- No tak. Nie spojrzałem na datę.
- Widzę, że nadal jesteś roztrzepany - zaśmiała się kobieta - ale przywykłam.
- Ty też nie jesteś lepsza. Sama nawet nie zauważyłaś. - Izaak upił trochę herbaty - Sue to fajna dziewczyna, nie sądzisz? Utalentowana, mądra i inteligentna.
- To prawda. Bardzo ją lubię. Trochę mi jej szkoda z powodu rodziców, ale chyba sobie już z tym poradziła. To dobrze. Sue jest bardzo wartościową osobą, tylko nieco pogubioną.
- Też to zauważyłem. Ten jej Shannon też sporo jej miesza w życiu.
- Co masz na myśli? - Kristen spojrzała na syna znad gazety - wydaje się być całkiem fajnym facetem. Co prawda jest za stary dla niej, ale to już moje zdanie. Jeżeli jest z nim szczęśliwa to nie widzę przeszkód.
- Nie powiedziałbym. - Izaak pokręcił głową - z czego wiem to nie układa się miedzy nimi.
- To normalne w związkach. Raz jest gorzej, ale tak musi być, żeby później było już z lepiej. Moim zdaniem bez kłótni nie ma prawdziwej miłości.
- Z tym, że to on wszystko komplikuje.
- O co ci chodzi? - Kristen zlustrowała syna - nic mi nie wspominała.
- Olewa ją, robi wielką łaskę ze wszystkiego. Moim zdaniem nie docenia tego, co ma. Sue nie jest pierwszą lepszą dziewczyną. Po za tym, nie powinno się traktować kobiet w ten sposób. Jak dla mnie on nie jest jej wart. Gdyby było jednak odwrotnie to sądzę, że by o nią walczył, robił coś w tym kierunku, a nie...
- Izaak? - Matka nachyliła się w jego stronę - czy ty patrzysz na nią w inny sposób, niż na przyjaciółkę? Czy ona przypadkiem ci się podoba?
- Możliwe. Uważam, że zasługuje na wiele więcej.
- Nie rób głupstw. Nie wtrącaj się między nich. W końcu rozwiążą swoje problemy, ale jeżeli ty masz jakieś zamiary do Sue to... Skoro ci na niej zależy to nie rób jej tego.
- Niby czego? - Izaak zadrwił i pokręcił głową - mamo nie będę ci się spowiadał.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo nie będę powtarzała dwa razy. Ona jest z Shannonem i nie wtrącaj się to. Ani mi się waż. Dziewczyna w końcu znalazła sobie kogoś na kim jej mimo wszystko zależy. Widzę, że jest w nim zakochana, więc nie niszcz tego. Oni jeszcze naprawią swoje błędy, ale kiedy ty wkroczysz w to, nie rób tego.
- I tak zrobię to, co uważam za słuszne.
- By później tego nikt nie żałował. Zrobisz jej krzywdę.


Od wystawy minęły dwa dni. W gazetach pojawiły się recenzje. Raczej nikt nie miał zastrzeżeń. Krótko mówiąc, wszystko poszło dobrze. Sukces murowany. Sue teraz tylko myślała nad powrotem z chłopakami do trasy. Miało stać się to już wkrótce. Chciała mieć teraz na oku Shannona. Chciała naprawić pewne kwestię i spróbować jakoś dalej funkcjonować w tym związku. Zależało jej na tym, perkusista nie był jej obojętny. Darzyła go pewnym uczuciem, więc tym bardziej nie chciała, by to wszystko się skończyło. Miała nadzieję na lepsze dni. Byli już ze sobą dosyć długo, minęło parę miesięcy. Teraz miało to wszystko zostać zaprzepaszczone? Taka opcja nie wchodziła w grę.
                      Kiedy to Sue siedziała w swoim pokoju, zamknięta przed światem i muzyką na słuchawkach, w kuchni siedziała Anabel z Babu. Przyjaciółka artystki nie kryła przed Robertem zmartwienia o niebieskowłosą. Zalała herbatę i zasiadła do stołu. Podsunęła chłopakowi pod nos kubek, z którego jeszcze parowało. Westchnęła i podparła się łokciami.
- Będzie dobrze - zapewniał ją Babu - nie przejmuj się tak. To wszystko minie.
- Właśnie się o to boję. - Odpowiedziała blondynka zmartwionym głosem - a jeśli nie?
- Wszystko kiedyś się kończy. Poukłada się.
- Coś wiesz więcej na temat Shannona? Wiem, że to twój kumpel i go nie wsypiesz, ale... o co mu chodzi? Zachowuje się jak rozkapryszona kobieta w ciąży, która sama nie wie, czego chce.
- Szczerze mówiąc, trudno mi cokolwiek powiedzieć. De facto z nim nie rozmawiałem na ten temat. Nawet się nie pytałem. Sądzę, że więcej wiedzą Jared z Tomo, ale i tak nie uważam, żeby byli skłonni do zeznań. Przykro mi, ale taka solidarność.
- Wiem, wiem. - Anabel w końcu się uśmiechnęła - może za bardzo się przejmuję?
- Chyba tak, ale to zrozumiałe. W końcu to twoja przyjaciółka.
- Mogę cię o coś poprosić?
- Możesz.
- Chciałabym, byś zwrócił uwagę na Sue, kiedy będziecie w trasie. Może zauważysz coś niepokojącego. Prosiłabym cię, żebyś się nią w pewnym sensie zaopiekował pod moją nieobecność. Mimo wszystko, ona ukrywa przed wszystkimi wiele spraw. Nawet mi ostatnio mało mówi.
- Dobrze. Nie ma problemu. Przecież widzę jak ci na niej zależy.
- Dziękuję.
Anabel podniosła się i podeszła od tyłu do Roberta. Objęła go i ucałowała w czubek głowy. Ten zaraz odwrócił się w jej stronę, po czym pocałował czule w usta. Cieszył się, że chociaż im się układa. Miał nadzieję, że nic u nich się nie spieprzy.

Tomo podszedł do sofy, po czym opadł na nią ciężko. Spojrzał na Jareda i Shannona, którzy siedzieli obok. Vicki już spała, była chwila na to, by porozmawiać bez świadków. Wiedział, że bracia mają problemy. Czasem trudno było mu pojąć ich dylematy, ale zdawał sobie sprawę, że jako przyjaciel musi im pomóc na tyle, ile może.
- Cholera - burknął Jared i przechylił lekko głowę - nie wiem, co mam zrobić z Emmą. Szkoda mi jej.
- I co? Masz zamiar brać ją na litość? - Odparł Shannon, patrząc na brata - to nie wyjdzie wam na dobre. Nie rób jej żadnej nadziei. Nie zasługuje na to. Przecież dobrze wiemy jak jest.
- Nie chcę tego. Jednak jest mi przykro, że tak wyszło. Emma jest dla mnie ważna, ale przecież nie wpoję sobie niczego do głowy. Nie da się tak.
- No przecież, że nie. Co zrobisz?
- Wedle jej zamysłu, mamy utrzymywać bardziej zdystansowane relacje. Mimo wszystko, tak nie da się na dłuższą metę.
- Też racja. Trzeba jakiś czas odczekać.
- Ty Shanny też dobry agent jesteś. - Zaśmiał się Tomo - Crystal. Sue. Sue, Crystal. Zdecyduj się.
- Ja nie mam zamiaru decydować. - Odparł z wyrzutem perkusista - sądzisz, że zostawię naszą artystkę?
- A czort cie wie? Doskonale wiemy, jaką masz naturę, podobnie jak nasza diva.
- Wypraszam sobie. - Jared wtrącił się - żadna diva.
- No, ale - Shannon kontynuował, nie zważając na bulwersy brata - sądzisz, ze byłbym w stanie zostawić Sue dla przygodnie poznanej modelki?
- To bardzo możliwe. Stary, ile razy takie sytuacje miały miejsce. Czy coś między tobą, a Crystal zaszło?
- Nie i dobrze. Wiem, że bym żałował.
- Ale ona ci się podoba, więc czy możesz ufać samemu sobie?
- Staram się, ale nie za bardzo mi to wychodzi. Z pewnością Sue jest dla kimś więcej, niż tylko panienką z przelotnego romansidła. Crystal jest dla mnie pociągająca, lecz nie wiem, czy umiałbym z nią być?
- Czyli co? Zostajesz z ufoludkiem?
- Tak.
- To zostaw tą modelkę i  będzie po problemie.
- A to dzięki mnie się poznali. - Powiedział z ironią w głosie Jared - majne wina.
- Ty zazwyczaj pakujesz mnie w problemy, bro. Wstyd ci i hańba.
- Oj, weź się odczep.
- Ostatnio Vicki wzięła mnie na spytki. - Powiedział już poważniej Tomo - zaczęła mnie wypytywać o Crystal. Sądzę, że jest w zmowie z Sue, ale udaję głupiego.
- To coś ty jej powiedział?
- Nic szczególnego. Niestety zastosowała na mnie istne tortury.
- Dla samego seksu będziesz mnie wsypywał? Super, dzięki.
- Spokojnie, szczegóły nie padły. Przyznałem, że Crystal wpadła ci w oko. No, ale jesteś facetem to norma. Takie tam.
- Wiesz, że jesteś kompletnym idiotą?
- Kochanie, przyganiał kocioł garnkowi.


Sue chodziła po pokoju, ściskając w dłoni komórkę. Nie wierzyła w to, co się dzieje. Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, co się stanie w przyszłości, uznałaby to za kiepski żart. Dziewczyna czuła pojawiające się na jej polikach, wypieki. Od dobrych paru minut, wpatrywała się w ekran komórki z błyskiem w oczach. W końcu oddzwoniła.
- Co się dzieje? - Spytała Kristen - dzwoniłaś do mnie tyle razy...
- Nie uwierzysz, co się stało! - Sue zapiszczała do słuchawki - ja sama jeszcze do siebie nie doszłam.
- Spokojnie. Weź wdech i wydech. Teraz powiedz mi, o co chodzi.
- Dostałam telefon z jednej z redakcji. Chcą zrobić ze mną wywiad. Nie sądziłam, że ta wystawa, aż tak wszystko się potoczy. Facet, z którym rozmawiałam, powiedział, że to dla mnie spora promocja i...
- Sue! To świetnie! - Powiedziała Kristen z niosącą się w głosie, radością - rewelacyjnie nawet! Spójrz, opłaciło się prawda? Co jeszcze powiedzieli?
- Chcieli się ze mną umówić na termin wywiadu. Wolałam najpierw zadzwonić do ciebie i wszystko ci opowiedzieć. Wstępnie się zgodziłam.
- Bardzo dobrze. Słuchaj, masz ich numer w telefonie?
- Tak, mam. Zaraz ci go wyślę.
- No dobra. Mogłabym sama się z nimi dogadać? Wiem jak odpowiednio to rozegrać  i...
- Jasne! - Sue wszystko było już bez różnicy - nieistotne kiedy. Tylko pamiętaj, że niedługo lecę z chłopakami w trasę. Póki co, nic nie planuję, dopóki do mnie nie oddzwonisz.
- Ok. Wyślij mi ich numer i się jakoś dogadamy. Coś czuję, że to nie będzie jeden wywiad.
- I tak już jestem szczęśliwa!
Dziewczyna rozłączyła się i chciała ze wszystkimi podzielić się radosną nowiną. Teraz musiała każdego obdzwonić i opowiedzieć wszystko od a do z. W tym momencie czuła się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Nawet nie umiała opisać słowami swojej radości.

Shannon wyszedł przed dom, zamykając za sobą furtkę. Złapał za kierownice roweru. Po drugiej stronie ulicy dostrzegł drugiego rowerzystę, a raczej rowerzystkę. Pomachał dziewczynie i ruszył szybszym krokiem w jej stronę. Na powitanie ucałował ją w policzek i szeroko się uśmiechnął. Wiedział jakie zdanie, mają na ten temat Jared z Tomo, jednak nie chciał, by to wszystko się tak potoczyło. Miał pewną słabość do Crystal. Sam w końcu doszedł do wniosku, że jeżeli mu zależy na Sue, nie będzie brał się za inną. Był zaślepiony tą myślą, bo nie przewidywał tej drugiej opcji.
- To w którą stronę jedziemy? - Spytała blondynka, podpierając się ręką o siodełko roweru - panie przewodniku. Ty częściej jeździsz ode mnie, więc...
- Coś już zaplanowałem. - Odpowiedział perkusista - jedziemy konkretnie w jedno miejsce. Tam odpoczniemy, usiądziemy i pogadamy.
- No dobra, w takim razie co? Lecimy?
Shannon pokiwał głową, po czym usiadł na rower, modelka zrobiła to samo. Jechali tymi bardziej kameralnymi uliczkami, gdzie nie było tylu samochodów, ludzi, a słońce tak mocno nie grzało. Liście drzew pełniły funkcję parasola.
- A to daleko? - Spytała Crystal, która jechała tuż obok muzyka - zmęczę się mocno?
- Aż tak delikatuśna? - Zaśmiał się Shannon, patrząc na drogę - spokojnie. Nogi ci nie odpadną. Tak myślę?
- Uff, to cieszę się. Co, by to było? Pan Leto miałby mnie wykończyć?
- Nie zamierzam, ale skoro chcesz...
- Nie, nie! - Crystal machnęła ręką - pozostańmy przy tej trasie, którą wymyśliłeś wcześniej. A mogę spytać, gdzie konkretnie jest cel naszej podróży?
- Jakieś dwa kilometry stąd. Czy za daleko? Wiesz, taka kruszynka...
- Przestań się ze mnie nabijać!
- A skąd ci to przyszło do głowy? Po za tym, jak dojedziemy to sama zobaczysz.
- Buuu...
Crystal zrobiła minę zbitego psiaka i więcej już nic nie wspominała na temat miejsca, w które jadą. Z drugiej strony nie było dla niej istotne, gdzie. Grunt, że w dobrym towarzystwie. Z Shannonem mogła iść wszędzie. Wbrew pozorom, Crystal nie była typową modelką. Wielu ludzi miało okrojone zdanie na ten temat, lecz ileż można się trzymać stereotypów? Przecież też każdy jest inny.
                           Shannon wybrał fajne miejsce. Miał rację, żeby nie mówić o celu przejażdżki. Dziewczyna sądziła, że perkusista nawydziwiał z pomysłami, lecz ten był wręcz banalny i jakże prosty. Zatrzymali się przed czymś w rodzaju lasu. Wcześniej był niewielki park, w którym praktycznie nie było nikogo, po za tą dwóją. Shannon podparł swój rower o drzewo i powoli ruszył przed siebie. Przysiadł na trawie, która błyszczała swoją zielenią w promieniach słońca. Zaraz obok niego przycupnęła Crystal.
- Jak tu cicho - powiedziała - zupełnie inaczej, niż tam bardziej w centrum.
- Wiem, dlatego tu przyjechaliśmy. - Odparł Shannon i uśmiechnął się - sam całkiem niedawno znalazłem to miejsce. Byłem na rowerze i przypadkiem zajechałem tutaj. Spodobała mi się ta okolica. Nie wiem jak dla ciebie, raczej wyglądasz mi na typowego mieszczucha.
- Pozory lubią mylić. - Crystal uniosła brwi - mi się podoba. Teraz wiesz w jakie miejsca możesz mnie zabierać. Nie to, że też narzekam na miasto, ale...
- No dobra. Coś się pomyśli na następny raz.

Sue słysząc roznoszący się po mieszkaniu dzwonek, podbiegła do drzwi i natychmiast je otworzyła. Kristen weszła do środka, a po chwili odwróciła się w stronę dziewczyny. Miała na twarzy wymalowany uśmiech, który zwiastował tylko i wyłącznie dobre informacje.
- No to niedługo będziesz miała wywiad. - Powiedziała Kristen i weszła do pokoju dziennego - jestem ciekawa, kiedy inne redakcje się o ciebie upomną.
- Moim zdaniem i tak spory zaszczyt mnie kopnął. - Sue zaśmiała się klasnęła dłońmi - nie sądziłam, że to będzie, aż tak fajne uczucie.
- Kochanie, to dopiero początki. Tak właśnie myślałam jakiś czas temu nad jedną rzeczą.
- Jaką?
- Sądzę, że przydałby ci się agent. Będzie trzeba popracować nad tym, żeby twoja kariera nabrała jakiegoś konkretnego tępa. Znajdziemy ci jakieś fajne stanowisko. Jesteś utalentowana, skończyłaś dobre studia, wystawa udana, ja mam znajomości. Zaraz coś wymyślimy. Przecież tego chcesz.
- Pewnie, że tak! Tylko nie chcę zostawiać zespołu. Tak na prawdę u nich zaczynałam. Gdyby nie to, dziś nie byłoby tego, co jest. Nawet bym nie spotkała swojego brata.
- Ale nikt ci nie karze rzucać pracy. Słonko, zobaczysz. Dostałaś klucz do "drzwi sukcesu". Teraz wystarczy tylko, abyś przekręciła go w zamku i poszła dalej.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem. - Kristen stanęła w progu balkonu - to jest twoja chwila, twój czas. Nie możesz tego zmarnować. Poszczęściło ci się, nawet nie wiesz jak. We mnie masz zaplecze.
- To wszystko, kiedy się słyszy, wygląda bajkowo, świetnie, po prostu idealnie. No, ale Kristen. A jak mi się nie uda?
- Niby czemu?
- Po za tym, nie chcę być jakąś rozkapryszoną gwiazdeczką i pindą na szpilkach. Nie wiem, czy to jest dla mnie? Czy się nadaję?
- Ależ oczywiście, że tak! Kto tu mówi, o byciu jakimś tam celebrytą, czy innym małego formatu człowieczkiem. Ja ci wróżę same dobre rzeczy. Uwierz mi, zajedziesz daleko. Nic nie tracąc, jeszcze zyskasz. Przecież wiesz, że chcę dla ciebie dobrze.
- Masz rację. 



3 komentarze:

  1. Kocham twoje opowiadanie :) piszesz lekko i przyjemnie, ale uważam, że powinnaś zacząć kończyć ten wątek z wahaniami nastrojów i zmianą zdań Shannona, bo to się zaczyna robić monotonne. Fajnie by było jeśli na jakiś czas znowu zrobiłoby się bardzo dobrze między nimi a problemy niech się przerzucą na kogoś innego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Shannona to ten wątek w pewnym sensie został zakończony, kiedy to on powiedział, że nie ma zamiaru rozstawać się z Sue. Aczkolwiek też nie oznacza to tego, że koniec samego w sobie tematu.

      Usuń
  2. popieram kom wyżej ;) Ogólnie bardzo fajnie się czyta <30

    OdpowiedzUsuń