poniedziałek, 17 marca 2014

rozdizał 44 - Powiedz mi, że nie chcesz

 Hej ho :3
Mam nadzieję, że rozdział Was zadowoli i miło będzie się czytało.
Co jeszcze? Nowa notka w tym tygodniu, możliwe, że nawet i dwie.
- A, właśnie! Stworzyłam grupę bloga na fb i Was serdecznie tam zapraszam. Tam znajdziecie wszelkie info.
Łączmy się! :)

"Po prostu Sue" - Puzzel bloggeruje :D

#MARShugs

 Puzzel.

 ****************

Sue ślęczała nad laptopem, kończąc zleconą pracę od Emmy. Dziewczyna przetarła dłońmi zmęczone i czerwone oczy. Pocieszała ją myśl, że to już końcówka. Miała za sobą też sporo roboty na wystawę, jednak ciągle coś było nie tak. Taka czepliwość do samego siebie. Sue odchyliła się i zamknęła laptopa. Westchnęła ciężko i położyła się plecami na łóżku. Wpatrywała się w sufit, który był już lekko pożółkły od dymu papierosów.
- Trzeba znów malować - mruknęła pod nosem - muszę w końcu rzucić to świństwo.
Przekręciła się powoli na drugi bok. Czując ból dochodzący od spiętych mięśni, cicho syknęła. Wszystko ją bolało, też nie czuła się dobrze, niewyspana. Chciała jak najszybciej to wszystko mieć za sobą. Przyciągnęła do siebie poduszkę i położyła na niej głowę. Pasma jej niebieskich włosów opadały na jej twarz, co bywało czasem dosyć irytujące. Odgarnęła je do tyłu. Przymknęła powieki, były coraz cięższe. Jeszcze chwila, a by usnęła, gdyby nie to, że jej komórka zaczęła dzwonić. Dziewczyna ocknęła się i zerwała z pozycji leżącej. Rozejrzała się za telefonem. Leżał na półce, niestety musiała wstać. Na ekranie ujrzała zdjęcie Shannona. Była zaskoczona, że dzwoni. Jakoś ostatnimi czasy nie dawał znaku na jakiekolwiek większe zainteresowanie jej osobą.
- Cześć - powiedziała cicho - w końcu się odezwałeś.
- Hej, hej - usłyszała miękki, męski głos, tak dobrze znany - właśnie jestem w samolocie. Niedługo lądujemy. Przepraszam, że wczoraj nie dałem znaku życia, ale nie miałem nawet chwili, by...
- Już się nie tłumacz. I tak wiem, że będziesz kręcić. Grunt, że w ogóle się odezwałeś. Jak koncert?
- Wszystko dobrze, jak zawsze. Sądzę, że udany. Niedługo później mieliśmy samolot, kompletne urwanie głowy. Teraz dopiero mam chwilę czasu na rozmowę. Co u ciebie? Jak tam przygotowania do wystawy?
- Czy ja wiem? - Sue wzruszyła ramionami i usiadła na brzegu łóżka - jakoś tam jest. Mam jeszcze trochę pracy, ale daję radę. Od wczoraj jakoś nie mogę wziąć się w garść. Nic mi nie idzie tak, jakbym chciała.
- Coś się stało? - Shannon wydał się, jakby zmartwiony - aby na pewno wszystko w porządku?
- Szczerze? Nie.
- To co się dzieje?
- Wszystko się pieprzy, dosłownie.
- Sue, znów zaczynasz smęcić?
- Nie! Nie, nie, nie! Robisz mi jakieś wymówki, że to i sramto, nie możesz zadzwonić i w ogóle. Jak ja się odzywam to wielka łaska, albo zwyczajnie masz mnie gdzieś! Jak ja mam się czuć? Po za tym też jestem zmęczona, a jednak nie biadole jak stara baba! Nie wiem, co się z tobą dzieje, co robisz, jak się czujesz. Tak naprawdę, po co do mnie teraz dzwonisz?!
- Sue, Sue! - Shannon próbował ją uspokoić - dobrze, masz rację. Źle zrobiłem. Przepraszam. Od tej pory będzie już ok. Tylko przestań się złościć, tym bardziej....
-Cześć.
Dziewczyna nacisnęła na czerwoną słuchawkę, połączenie urwane. Rzuciła komórę ze złością na podłogę. Jeżeli już robiła takie rzeczy, oznaczało to, że faktycznie jest kiepsko. Zacisnęła pięści, zamarła bez ruchu. Trwało to  chwilę do momentu, kiedy jej oczy stały się mokre od łez. Ukryła twarz w dłoniach. Już nie zważała na to, że się rozmaże, że Anabel zaraz wparuje do jej pokoju, pytając co się dzieje. To wszystko, co się działo, było dla niej sporym ciężarem. Shannon przecież powinien się dobijać do niej, wspierać w tym okresie. Jednak nie, wsparcia z jego strony, w prawdzie nie było.  Słyszała, jak jej komóra dzwoni, cisza, znów, cisza, znów. Z zdenerwowaniem podniosła go, odebrała i...
- Ty palancie! Ty...
- Sue? - Był to głos Izaaka - dzięki.
- Co? - Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę i uklękła na podłodze - przepraszam. Myślałam, że to Shannon dzwoni.
- Wnioskuję, że nie masz nastroju na rozmowę, ani spotkanie to ochłoń. Jutro zadzwonię i normalnie pogadamy. Dobrze?
- Nie, chcę się zobaczyć. Muszę odreagować. Inaczej popadnę w paranoję, zdemoluję mieszkanie i jeszcze się pokłócę z Anabel. Pomyśl, gdzie pójdziemy, za godzinę bądź po mnie.
Rozmowa zakończona. Sue podniosła się, podpierając się o ramę łóżka. Wyprostowała się i ruszyła do drzwi. Kiedy tylko je otworzyła, stała twarzą twarz z Anabel.
- Co się dzieje? - Spytała zmartwiona przyjaciółka, która lustrowała niebieskowłosą, wzorkiem - słyszałam jak się kłócisz...
- Przejdź - mruknęła Sue i wyminęła Anabel - idę do łazienki. Już dzisiaj nie pytaj mnie o nic.

Izaak patrzył nadal na dziewczynę. Był zaniepokojony tym, co się z nią działo. Chciał pomóc, lecz wiedział, że ona sama musi się z tym uporać. Jedyną rzeczą, którą mógł zrobić w tej sytuacji, była próba poprawienia nastroju. Sue spoglądała przed siebie. Miasto błyszczało, światełka migały, gwar uliczny tak jakby zamarł, niebo rozgwieżdżone.
- Jak znalazłeś to miejsce? - Spytała i spojrzała na Izaaka - ty masz dach, ja mam plażę. Każdy ma swoje miejsce na przemyślenia.
- Dlatego tu, bo nikt po za mną tutaj nie przychodzi. - Izaak wzruszył ramionami i wziął kolejny łyk piwa - po za tym widok stąd jest bardzo ładny. Sama z resztą to zauważyłaś.
- No tak. - Sue skinęła głową - co się ze mną dzieje?
- Każdy miewa takie stany. Są chwile lepsze i gorsze, ale trzeba się z tym jakoś uporać. Pokłóciłaś się z Shannonem, prawda? Wnioskując po tym jak mnie przywitałaś przez telefon...
- Tak jakby. Właściwie to ja się na niego rzuciłam, nie dałam dojść mu do głosu i się w końcu rozłączyłam. Czy jestem, aż tak okropna?
- Czemu tak sądzisz? Przecież masz prawo do mówienia o tym co czujesz. Ułoży się jakoś. Przestań teraz o tym myśleć. Przyszłaś odreagować, tak? Uspokoić się. Nie rozmawiajmy już o tym.
- Masz rację. Zmieńmy temat. Co dziś robiłeś?
- Miałem wolne i delektowałem się błogim lenistwem. Spałem do późna, oglądałem telewizję, słuchałem muzyki, wyszedłem na spacer, popisałem...
- Aha. - Sue pokiwała głową - zazdroszczę. Mogę ci coś powiedzieć w zupełnym zaufaniu? Wiem, że mieliśmy nie rozmawiać już na ten temat, ale... czuję, że ja i Shannon oddalamy się od siebie. Nie wiem, co będzie, kiedy on z chłopakami wrócą do LA na moją wystawę. Nie wiem jak się zachowam. Z dnia na dzień coraz bardziej mi w tym źle. Nie to, że coś, ale...
- Ale? - Izaak nachylił się do dziewczyny - chcesz się z nim rozstać?
- Co? Nawet mi to nie przeszło przez myśl, ale przez ciebie...
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Trudno.
Sue miała ochotę ponownie się rozpłakać, jednak coś w jej głowie mówiło stanowczo NIE. W tym momencie poczuła jak Izaak obejmuje ją ramieniem, przytula. Tego było jej trzeba. Poczucia bliskości, zaufania, kogoś kto będzie przy niej. Jednak tu chodziło o inną kwestię, niż o tę przyjacielską.


To już jutro, to ta chwila. Wystawa już zaraz. Coraz bliżej, coraz więcej stresu, niepokoju i pracy. Nie było mowy o jakimkolwiek odpoczynku, chwili na kawkę. Cała na przód i ahoj, do walki.
Samolot wylądował. Słonce raziło tego dnia okropnie w oczy, lecz nie było upalnie, czy gorąco. Zespół wyszedł na lotnisko. Teraz pora na bagaże, powrót do swoich domów. Każdy był zmęczony, ale i podekscytowany. W końcu jedna osoba z grupy miała nazajutrz swój wielki dzień, na który padło tyle poświęceń i pracy.
- No, my już jesteśmy w LA - mówił Shannon do słuchawki telefonu - myślałem, że już nigdy nie dolecimy. Podróż była okropna.
- O której do mnie przyjedziesz? - Odparła Sue - tylko wieczorem. Teraz jestem w galerii i mam tutaj małe zamieszanie, ale to jest do ogarnięcia.
- To mam dziś do ciebie wpaść?
- Dobra, widzę, że...
- Ok, ok, tylko myślałem, że dziś nie masz czasu. Może być około 20.30? Dasz radę?
- Wolałabym na 23.00 mniej więcej. Wiem, że to późno, ty też jesteś zmęczony podróżą, ale sam wiesz jak jest. Odświeżysz się, zrobisz co masz do zrobienia, przyjedziesz. Zawsze masz tyyyyyyle do załatwiania różnych spraw po powrocie do LA. Znajdziesz sobie zajęcie na ten czas.
- Dobrze, będę jakoś na 23.00. Nie przemęczaj się tylko.
- Dobra, pa.
Shannon schował komórkę do kieszeni spodni i otworzył drzwi taksówki. Bagaże były już w bagażniku. Teraz tylko pragnął, by być już w domu i odpocząć po locie.
                          W końcu, sweet home! Perkusista rzucił się na łóżko jak na dawno nie widzianą kochankę. W pewnym sensie tego słowa, była to prawda. Wtulił twarz w poduszkę i odetchnął. Jeżeli miał sobie znaleźć jakieś zajęcie do 23.00 to ten trójkącik. On, jasiek i łóżko. Nic więcej do szczęścia nie było mu trzeba. Kiedy to tak rozpływał się w pościeli, poczuł jak jego telefon wibruje w kieszeni.
- Co kurwa? - Mruknął ze złością - zajebiście. Chwili spokoju nie dają.
Przewrócił się na plecy i wyjął upierdliwe urządzenie. Na ekranie pojawiło się zdjęcie.
- Cześć - usłyszał głos Crystal - przylecieliście już do LA?
- Tssssa - odpowiedział i przewrócił oczami - wróciliśmy.
- A jesteś bardzo zmęczony?
- Zależy jakie pytanie chcesz mi zadać.
- Bo może bym wpadła do ciebie, co? Akurat jestem całkiem niedaleko. Chyba, że jesteś zmęczony to sobie odpuścimy.
- Przychodź.
Shannon odrzucił komórkę na bok. Sam nie wiedział, czemu to robi. Miał pewnego rodzaju słabość do tej dziewczyny. No, ale z drugiej strony, przyjdzie teraz, później nie będzie go dręczyła. Nie to, że miał coś przeciwko temu, bo lubił, gdy ładne dziewczyny go męczyły, ale... Dzwonek domofonu. Shannon nie spodziewał się, że przyjdzie do niego tak szybko. Powoli wstał z łóżka i poszedł na dół, by otworzyć. Stanął w progu drzwi, by przywitać modelkę. Ta pierwsze co zrobiła to rzuciła się mu na szyję i obcałowała jego policzki. Bez zbędnych słów weszła do domu i zaczęła się rozglądać.
- Teraz będę miała za sobą pierwszą wizytę u ciebie. - Powiedziała - na pewno nie przeszkadzam?
- Nie - skłamał - rozgość się. Salon jest tam. Chcesz coś do picia?
- W sumie to nie - Crystal pokręciła głową i weszła do pokoju dziennego - ładnie tu masz.
- Staram się. I tak rzadko, kiedy bywam w domu to wiesz...
Modelka zajęła miejsce na fotelu. Widać było, że czuła się tam dobrze. Rozglądała się po pomieszczeniu z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Co słychać? - Spytał perkusista - dawno wróciłaś do LA?
- Trochę przed tobą - wzruszyła ramionami i wstała z fotela, podchodząc do muzyka - dawno cię nie widziałam.
- Bez przesady. Zaledwie jakiś niecały tydzień. Nie róbmy tragedii.
- I tak się cieszę, że cię widzę. Akurat zrobiłam sobie mały spacer, przechodziłam obok.
- A skąd wiedziałaś, gdzie mieszkam?
- Każdy tutaj wszystko wie. Jared też kiedyś coś mi wspomniał.
- Rozumiem. Kabel wszystko przekazał.
- A właśnie, co robisz dziś wieczorem? Może byśmy gdzieś wyskoczyli? Jestem zbyt nachalna?
- Nie, spokojnie. - Shannon uśmiechnął się do niej - ale dziś nie mogę. Już jestem umówiony.
- Mhm. No dobra. W sumie to wpadłam na chwilę tak cię zobaczyć.Właściwie to już lecę.
- Jak chcesz możesz przecież zostać. - Shannon uniósł brwi - nie wyganiam cię.
- Przecież wiem, że jesteś padnięty. To widać. Dobra, ja idę. Jeszcze mam dziś coś do zrobienia i sam rozumiesz.
- Jak chcesz.
Crystal uśmiechnęła się szeroko i zabrała za ucho pasmo długich, blond włosów. Jej powłóczyste i znaczące spojrzenia wywoływały w perkusiście dziwne odczucia. Nie wiedział też jak ma się zachować. Dziewczyna podeszła do niego bliżej i ucałowała go w kącik ust. Z punktu widzenia kobiety "ups, to przypadkiem", czego znaczenie było zupełnie inne. Jeszcze raz spojrzała na mężczyznę, po czym ruszyła do drzwi. Shannon stał jak wryty, nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Z punktu widzenia faceta, hmmm...

Ciemne barwy oblały całe Los Angeles. Niebo znacznie ściemniało, słonce ukryło się gdzieś za budynkami. Chmury odpłynęły gdzieś w dal. Nikt nawet nie zauważył, kiedy to się stało. Samochód Shannona zatrzymał się przed piętrowym budynkiem z czerwonych cegieł. Wysiadł i nieco szybszym tempem podbiegł do drzwi. Mocno za nie szarpnął i wszedł na klatkę. Wspiął się na górę po drewnianych schodach. Był już na odpowiednim piętrze. Nacisnął na dzwonek. Drzwi momentalnie się otworzyły, tak jakby ktoś przy nich cały czas czatował. Oczom Shannona ukazała się Sue. Za nim zdołał wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, dziewczyna pociągnęła go za koszulę do mieszkania.
- Anabel nie ma - mówiła - poszła do Roberta. Wróci nad ranem, by mi pomóc ze wszystkim.
Perkusista chciał już jej odpowiedzieć, ale ona nie dała mu na to żadnej szansy. Przywarła do niego ciałem i skosztowała jego ust. W końcu, po tak długim czasie mogła to zrobić. Z ogromnym trudem, oderwała się od niego, by móc mówić dalej:
- Teraz już możesz mi odpowiedzieć.
- Ale - Shannon był zupełnie dezorientowany - no dobra.
- Albo nie. Nie było cię tak długo, czemu mamy tracić czas na gadaninę? Przecież można porozumiewać się bez słów. Czy ta cecha zanikła już u ciebie? Z resztą, nie ważne.
Sue ponownie przywarła do perkusisty. Objęła jego szyję jak najmocniej, nogi oplotła wokół jego pasa. On złapał ją tak, by jej przypadkiem nie upuścić. Po raz kolejny ich usta się spotkały w czułym, lecz zachłannym pocałunku. Przywarli do ściany. Dziewczyna gubiła się dłońmi, targając jego włosy. Krótka piłka, on, ona, pokój. Perkusista położył Sue na łóżku, po czym sam zawisł nad nią. Mógł w końcu dotknąć jej ciała, poczuć jej ciepły oddech na szyi. Dłońmi wszedł pod jej bluzkę, a zaraz san pozbył się swojej koszuli. Sue usiadła na nim, dłońmi sunęła pojego ciele. Potrzebowała tego, jego, wszystkiego.
- Stęskniłam się, wiesz? - Szepnęła mu do ucha, po czym ucałowała go w szyję - a ty, kochanie?
- Cholernie - odpowiedział tak samo cicho jak ona - ale tym dłużej się nie widzimy to tym bardziej cieszymy się na swój widok, nie uważasz?
Sue uciszyła go, przykładając do jego ust, swój palec. Teraz nie obchodziła jej cała reszta, wszystko wokół. Tylko ten moment, kiedy mogła z nim być. Nieistotne było to, że była na niego zła, że w prawdzie miała ochotę go rozszarpać za jego ostatnie występki. Mogła zrobić to na nazajutrz przy śniadaniu.
- Mam nadzieję, że się dziś w domu chociaż trochę wyspałeś. A zapowiadam ci, że tej nocy nie zmrużysz nawet oka.
- Dobrze wiedzieć. - Shannon znacząco uśmiechnął się pod nosem - byłem na to przygotowany.
 Nie trzeba było dłużej czekać, kiedy to obydwoje pozbyli się ubrań ze swoich ciał.
                          Jednak mimo przepowiedni Sue, stało się inaczej. Ona i perkusista leżeli w łóżku, otuleni kołdrą, ona spała, oparta głową o jego ramię. Jednak on faktycznie nie usnął, ani na chwilę. Kątem oka zerknął na dziewczynę, upewniając się, czy aby na pewno już śpi. Kiedy to nabrał pewności, delikatnie zdjął jej rękę ze swojej klatki piersiowej, głowę ułożył na poduszce. Powoli usiadł i poczochrał swoje włosy. Westchnął pod nosem i zaczął szukać wzrokiem swoich spodni. Utrudnieniem była ciemność, która panowała w pokoju. Podniósł się z łóżka i po omacku, zaczął szukać swojego ubrania. Co prawda mógł się zabić o parę rzeczy po drodze, jednak dopiął swego. Z tylnej kieszeni spodni, wyciągnął swoją komórę i oświecił nią drogę do drzwi. Otworzył je cicho i wyszedł z pokoju. Tak zaczęła się przygoda szukania włącznika od lampy w salonie. Shannon odkrywca, w końcu sobie poradził. Usiadł na sofie i zaczął szukać w telefonie numeru. Gdy go tylko znalazł, nacisnął zieloną słuchawkę. Musiał trochę czekać, aż ten okropny, głuchy sygnał ustanie.
- Shannon? - Spytał zaspanym i ochrypłym głosem, Tomo - wiesz, która jest godzina, idioto?
- Wiem. - Odparł zdecydowanie perkusista, którego nie interesował aktualny stan jego kumpla - muszę z tobą porozmawiać.
- Teraz? Pogięło cię!? Budzisz mnie w środku nocy i chcesz jeszcze gadać? Nie możemy tego przełożyć na jutro?
- Nie, chcę teraz. Jak już się obudziłeś to poświęć mi trochę czasu, co?
- Czekaj tylko, aż cię jutro dorwę...- odburknął gitarzysta - przez ciebie, zaraz Vicki się obudzi i za ciebie opieprz dostanę. Czekaj chwilkę, tylko wyjdę na balkon.
- Dobra.
- Już mogę mówić. Gadaj szybko i treściwie. Raz raz.
- Jestem u Sue. Czekałem, aż uśnie, by do ciebie zadzwonić. Myślałem, że to wszystko potrwa dłużej. Co prawda, było fajnie...
- Shannon, niekoniecznie chcę słuchać o twoim pożyciu seksualnym z Sue. Jeżeli masz zamiar gadać ze mną na ten temat to dobranoc.
- Nie, nie! Czekaj. - Perkusista szybko zareagował - mam problem.
- Ty sam jesteś jednym, wielkim, chodzącym problemem. Dobra, produkuj się.
- Dziś, znaczy, wczoraj za dnia, widziałem się z Crystal. Wpadła do mnie na chwilę, bo ponoć przechodziła obok mojego domu, ale mniejsza. Kiedy już szła, miałem wrażenie, że ona na coś liczy? Powiedzmy, że chciała mnie pocałować.
- Mnie się pytasz o takie rzeczy? Ponoć to ty jesteś specjalistą od tego typu spraw.
- Kwestia jest taka, że jakoś dziwnie się poczułem. Znaczy, inaczej, niż przez ostatni czas, kiedy bywałem z Sue. Coś jakby nowego, innego. Czy mnie przypadkiem do niej nie ciągnie?
- Matko, córko i wszyscy święci - powiedział z irytacją w głosie, Tomo - rozumiem, że mam teraz robić za psychologa? Jeżeli zależy ci na Sue, a nie chcesz czegoś robić, wbrew waszemu związku to logicznie podejdź do tego. Crystal sama w sobie, może temu zaszkodzić. Czyli krótko mówiąc, nie utrzymuj z nią kontaktu. To każdy ci powie.
- Ale w tym rzecz, że nie chcę. Lubię ją, fajnie spędzamy razem czas, dobrze się dogadujemy...
- To się zdecyduj, czy chcesz zmieniać dziewczynę, czy nie. Ja za ciebie tego nie zrobię.
- Nie pomagasz mi.
- Stary - Tomo był bliski szału - sam musisz powiedzieć sobie A lub B. Co ja mam ci poradzić, zrobić? To do ciebie zależy.
- No, ale de facto nie zaszło nic, pomiędzy mną, a Crystal. Nie, nie chcę z nią urywać kontaktu.
- To mi dupy już nie zawracaj. Dobranoc.
Tomo rozłączył się. Shannon z dezorientacją spojrzał na ekran telefonu i przewrócił oczami. Sam nie wiedział, czego tak naprawdę chciał. Nie mógł przeczyć sam sobie, Crystal była dla niego pociągająca, ale po drugiej stronie stała Sue. Podniósł się z sofy i zaczął chodzić w jedną i drugą stronę. Wiedział, że jeżeli zaraz nie zapali to zdurnieje.
- Jestem debilem. - Mruknął sam do siebie - kurwa, Shannon! Do reszty mnie powaliło.

W LA nastał kolejny, słoneczny dzień. Nadeszła w końcu ta data, wystawa za parę godzin. Sue pracowała jak mrówka i wraz z Kristen, dopinała wszystko na ostatni guzik. Obydwie nie mogły się już doczekać wieczoru. Była to chwila prawdy, która mogła otworzyć drzwi na rozszerzenie horyzontów.
Dziewczyna jeszcze kręciła się po mieszkaniu z telefonem przy uchu, co chwila zaglądając do swojego laptopa. Anabel i Kristen już czekały na nią w galerii. Miała niewiele czasu. Izaak miał ją zabrać na miejsce, więc tym bardziej musiała się streszczać. Nie chciała, by czekał na nią. Musiała jeszcze tylko wypędzić Shannona. Nie miała na to ochoty, ale nie miała na niego czasu.
- O której jest wystawa? - Spytał perkusista, zakładając buty - nie chcę się spóźnić.
- Na 21.10, mówiłam już. - Sue poturlała oczami po suficie i zaczęła szukać kluczy - mam nadzieję, że będziesz na czas. Trochę się denerwuję. Później będzie jeszcze gorzej.
- Będzie świetnie! - Shannon pocałował dziewczynę w czoło - ja to wiem.
- No dobrze. Zmartwienia chowam do szuflady i myślę pozytywnie!
- Tak jest! A właśnie, mógłbym zabrać kogoś ze sobą?
- Jeżeli chcesz. Teoretycznie każdy może zabrać osobę towarzyszącą, ale sądzę, że ja powinnam nią być? Nie uważasz?
- Wiem, kochanie. Z tym, że chciałbym, żebyś się z tą osobą poznała. Sądzę, że ją polubisz.
- Ją? - Sue już nacisnęła na klamkę, ale słysząc te krótkie słowo zacięła się - to jest kobieta?
- Logiczne. Będzie fajnie. To bardzo sympatyczna osoba. Dogadacie się. Mówiła mi ostatnio, że właśnie gdzieś, by się wybrała. I jest właśnie do tego okazja. Tym bardziej, że autorką tej wystawy jest moja dziewczyna. Co ty na to?
- No dobra. - Sue westchnęła, ale zaraz się uśmiechnęła - zabieraj ją. Tylko nie spóźnijcie się.
- Sama jesteś kobietą, więc wiesz ile zajmuje wam szykowanie się.
Dziewczyna prychnęła śmiechem i otworzyła drzwi. Gdy je tylko zamknęła, ona i perkusista zbiegli po schodach na dół i wyszli przed budynek. Sue zaczęła się rozglądać za samochodem Izaaka, lecz nie dostrzegała go. Stanęła w miejscu z niepokojem. Już chciała sięgać po komórkę, kiedy jej oczom ukazał się jej dobry przyjaciel. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do chłopaka, mówiąc:
- Ooo! Jesteś już. Nie zauważyłam.
- Sądziłaś, że się spóźnię? - Odparł Izaak - za nic!
Shannon stał obok, bacznie przyglądając się brunetowi. Lekko zmrużył oczy i założył ręce. Oczekiwał, kiedy to Sue przedstawi ich sobie. Już nie chciał jej wypominać, że to on wolałby ją zawieść, ale nie chcąc się kłócić, nic nie wspominał.
- A właśnie! - Dziewczyna klepnęła się w czoło i złapała perkusistę za koszulkę - to jest Shannon. Shanny, to Izaak. Poznajcie się.
- Cześć - powiedzieli obydwoje na raz.
Sue zauważyła, że jednak ich twarzach nie było sympatii. Nie wiedziała za bardzo, o co chodzi, lecz nie chciała się już o nic pytać. Uśmiechnęła się do złej gry i pocałowała perkusistę w policzek. Idąc w stronę samochodu Izaaka, odwróciła się i pomachała swojemu lubemu.

W tym czasie Jared był u siebie w domu przy laptopie. Przeglądał coś jakiś czas, po czym się zamyślił. Po paru chwilach podniósł się z krzesła i podszedł do blatu, na którym leżał jego telefon. Złapał go i już miał wpisywać numer, jednak zawahał się. Zmarszczył czoło i przygryzł wargi. Nie był pewien, czy dobrze robi, lecz nie chciał cały czas ciągnąć tej szopki. W końcu odważył się nacisnąć zieloną słuchawkę.
- Tak? - był to głos Emmy.
- Cześć. - Odpowiedział Jared i podszedł do stołu - o której wychodzisz na wystawę Sue?
- Jeszcze nie wiem. Na 21.10 jest to sądzę, że tak półgodziny wcześniej, a co?
- Wiesz, bo ja tak pomyślałem, żebyśmy może razem pojechali, co?
- No nie wiem? Jared, rozmawialiśmy...
- Do cholery! Przecież nie będziemy udawali, że się nie znamy. Tak i tak się tam spotkamy. Pracujemy razem, przyjaźnimy się. Emma, nie wygłupiaj się.
- Niech ci będzie. Bądź po mnie o 20.40 jakoś. Tylko bądź o czasie. Nie lubię czekać.
- Czy ty mnie kobieto nie znasz? Ja i spóźnienie? Dobre sobie.
- W sumie racja, durna jestem. - Emma zaśmiała się - widzimy się wieczorem.

Shannon stał przed furtką, naciskając na klawisz domofonu. Czekał, czekał, w końcu się doczekał. Wszedł na teren domu i kamienną ścieżką, ruszył do drzwi. Otworzyły się, stanęła w nich Crystal. Była nieco zaskoczona wizytą muzyka, lecz bez gadania wpuściła go do środka.
- A ty skąd znasz mój adres? - Spytała - kabel Jared?
- Mam swoje znajomości. - Shannon dał wymijającą odpowiedź - mam dla ciebie propozycję.
- Mianowicie?
- Masz dziś wieczorem wolne?
- A to zależy. - Modelka podeszła do niego i uśmiechnęła się zalotnie - mów.
- Lubisz wystawy, wernisaże i chodzenie do galerii?
- Zdarzało się. A co, jeżeli odrzucę twoją propozycję?
- Śmiertelnie się obrażę. - Shannon udał powagę - nie każ się namawiać długo.
- O której?
- 21.10. Przyjadę po ciebie.
- Powiedzmy, że zdążę się do tej pory wyszykować. - Blondynka prychnęła śmiechem - u modelek to trochę trwa.
- Skąd ja to wiedziałem? 





5 komentarzy:

  1. Musze ci tak szczerze powiedziec (napisac), ze wraz z czasem i nowymi rozdzialami, piszesz coraz lepiej. W porownaniu z pierwszymi rozdzialami wszystko prezentuje sie o stopien wyzej i coraz lepiej sie czyta. Praktyka czyni mistrza po prostu. :D a co do fabuly, to chyba nie bedzie zaskoczeniem, jak napisze, ze Shannon, Crystal i Izaak mnie po prostu na maxa wkurzaja i juz nie wiem co mam o nich myslec. Mam nadzieje, ze sprawy sie jakos rozwiaza i Crystal sie ulotni. xd czekam wiec na nastepny rozdzial i pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do stylu pisania itd. Po raz pierwszy pisze ff i nie wiedziałam jak mam to ugryźć :3 Też się nieco męczyłam przy pisania kolejnych rozdziałów, ponieważ coś nie grało i cały czas. Tak mało naturalnie mi szło, ale normalnie przy pisaniu płynę. Nigdy nie zdarzało mi się to, jedynie przy tym blogu. Może to kwestia chęci dopasowania się do czytelników. I właśnie wiem, że to był błąd. W każdym bądź razie, dziękuję za pochwałę :)
      Tak jak wspomniałam pod komentarzem niżej, nast. rozdział w środę lub w czwartek.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Zgodzę się z koleżanką wyżej co do stylu Twojego pisania, widać różnicę. Robisz postępy :)
    Rozdział wywołuje dużo emocji, także tych negatywnych. A to dlatego, że nie lubie Crystal, niech nic nie miesza!! Dziwne odczucia co do poznania się Izaaka i Shannona. Ale zapowiada się ciekawie... Na miejscu Sue co do Shannona to najpierw bym się z nim przywitała, następnie opierdoliła, a poźniej niech się dzieje co chce :P I niech on się w końcu zdecyduje czego chce! Chociaż Sue też taka 'święta' nie jest. Ale jej jest mi szkoda, bo polubiłam ją od pierwszych rozdziałów :) Teraz czekam z niecierpliwością nq następny rozdział, na wystawę, bo coś czuję że będzie się działo.. oby! ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział ukaże się jutro (odp. w nocy, czyli w środę) lub w czwartek. Jeszcze pomyślę. W każdym bądź razie, trochę się zadzieje. Właśnie w następnym rozdziale sporo wyjdzie na jaw. :)

      Usuń
  3. To skoro mówisz, że się wiele wyjaśni w kolejnym, to już czekam. :) Zgadzam się z dziewczynami co do stylu pisania, zdecydowanie na +. :) Chyba nikt nie lubi Crystal. :D Mnie osobiście denerwuje Shannon, jestem ciekawa co za genialny plan ma przygotowany na wystawę i, czy uda mu się zapobiec wojnie. :D Sue też mnie irytuje.. nie pozostaje nic innego, jak czekać, czekać, czekać. ;)
    MARShugs. :)

    OdpowiedzUsuń