sobota, 15 marca 2014

rozdział 43 - Addicted To You

Cześć Wam! :)
Notkę pisałam przez około dwie noce. Sądzę, że się opłaciło. Tak właściwie to są dwa rozdziały, ale stwierdziłam, że je połączę. Na jeden wpis nie byłoby tego wiele, a tak macie więcej do czytania. Mam nadzieję, że to docenicie :3  Teraz tworzę następne rozdziały, póki mam na to czas i wenę. Trzeba korzystać z tego :) Jeżeli macie jakieś zastrzeżenia co do bloga (przepraszam, ale ostatnio mam jakąś paranoję) to piszcie w komentarzach.
- I ten moment, kiedy mam na twarzy banana, na widok ponad 16 tys. wyświetleń bloga. Dzięki <3
- Z góry mówię, że nowa notka SOON :3
- No i ostatnia sprawa. Ostatnio tak się zastanawiam nad jednym pomysłem. Mianowicie, coś jakby dodanie drugiego autora do bloga? Oczywiście wpierw musiałabym znaleźć kogoś, kto byłby chętny. Co o tym sądzicie? 

Pozdrawiam,
Tosia.

*******


W pokoju panowała cisza. Blade światło lampki, oświetlało pomieszczenie. Przez uchylone okno, można było usłyszeć uliczny gwar. Niebo przybrało odcień ciemnego granatu. Emma wlepiała wzrok w skrawek podłogi. Gdyby mogła, samym patrzeniem, zrobiła by w niej okazałego rozmiaru, dziurę. Westchnęła cicho i pokręciła głową. Oparła się łokciami o kolana i spojrzała na Jareda, który siedział na przeciwko. Po jego wyrazie twarzy, można było dostrzec zakłopotanie i niepewność.
- Tak trzeba zrobić - powiedziała cicho Emma - zostawmy to w spokoju. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, zbyt mnie poniosło.
- To też moja wina - Jared spojrzał na kobietę - mogłem cokolwiek powiedzieć, uniknąć tego.
- Czyli  podsumowując, nie było niczego. Teraz już się to nie powtórzy.
Frontman wstał z fotela i powoli podszedł do okna. Uchylił lekko zasłonę i wyjrzał na ulicę. Źle się czuł z tym, co niedawno się stało. Ten pocałunek był dla Emmy czymś, w pewnym sensie dużym, lecz dla niego, drogą przypadku. Nawet, jeżeli by chciał, nie umiał spojrzeć na kobietę, inaczej, niż na swoją przyjaciółkę. Zerknął na nią przez ramię. Gdyby mógł, uśmiechnąłby się do niej, lecz nie umiał. Wiedział, że sprawa jakoś rozejdzie się po kościach, jednak nie chciał ranić uczuć Emmy. Złapał się za głowę, zaraz dłońmi przetarł twarz i obrócił się na pięcie. Podszedł do blondynki i ukucnął obok. Wpatrywał się w nią jakiś czas, po czym przysunął się, by móc ją przytulić. Poczuł na swoich plecach dotyk jej dłoni, które ściskały go coraz bardziej. Emma wtuliła twarz w jego ramię. Jego koszulka robi się mokra od jej łez. Odsunął się na parę centymetrów, żeby na nią spojrzeć. Faktycznie, nie wydawało mu się. Opuszkami palców przetarł jej policzki, które były  mokre. Uśmiechnął się do niej blado, w nadziei, że ona to odwzajemni. Jednak nie.
- Przepraszam, ale... - Emma wzięła oddech - ale nie umiem inaczej. To z mojej strony nie profesjonalne, wbrew temu, że jesteśmy przyjaciółmi. Jednak nie umiem inaczej. Wiem, że prędzej czy później to ode mnie odejdzie, ale chcę cię prosić tylko o jedno...
- Słucham... - Jared usiadł obok blondynki.
- Wiem, że nie mogę na nic liczyć, wygłupiłam się. Gdybyś mógł, zachowaj ze mną oschlejsze relacje. Muszę wyrzucić z głowy to wszystko, a sądzę, że w tedy będzie na to większa szansa. 
- Postaram się - Jared spuścił wzrok - źle to wszystko wyszło. Niestety, ale ja nie umiem na to spojrzeć w inny sposób, przykro mi.
- Przecież to nie twoja wina. Nie można się zmusić do kochania. Nie mam i nie mogę mieć ci tego za złe. Nie tłumacz mi się, to niepotrzebne. Problem leży we mnie.
- Czemu nazywasz to problemem? To rzecz całkowicie normalna, ale...
- Ale nie w tej sytuacji. Tak wiem, pójdę już.
Emma podniosła się z miejsca i chwiejnym krokiem, ruszyła do drzwi. Na parę krótkich chwil, przystanęła. Chciała się jeszcze odwrócić do niego, by móc coś jeszcze powiedzieć, ale to wszystko nie miało tak naprawdę sensu. Nacisnęła na klamkę i popchnęła drzwi. Już jedną nogą stała na korytarzu, już miała iść dalej, kiedy to, poczuła jednak opór. Jared pociągnął ją do siebie za skrawek bluzki. Emma natychmiast się odwróciła, lekko się chwiejąc. Wzięła parę głębokich wdechów, wpatrując się w mężczyznę.
- Dobranoc - powiedział cicho - śpij dobrze.
Blondynka nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała głową. Chciała stąd zniknąć. Była zła na samą siebie, że czuje tak, a nie inaczej. Gdyby nie to, cała ta sytuacja nie miałaby miejsca. Drzwi zostały zamknięte. Emma
szła powoli do siebie z założonymi rękoma. Do jej oczu znów zaczęły napływać łzy.
- Jestem głupia - myślała - co ja sobie wyobrażałam? Lepiej było, gdy nic nie wiedział. Teraz go pocałowałam. Rany Boskie! Postradałam zdrowy rozum. Muszę wrócić do normy.
              Shannon jak zwykle wieczorem, po koncercie, zasiadł przed swoim laptopem. Otowrzył skypea w nadziei, że może Sue jest dostępna. Jednak jej nie było. W sumie nie dziwił się, w LA był wczesny poranek. Pewnie jeszcze spała. Westchnął pod nosem i upił z kubka trochę herbaty. Wstukał na klawiaturze jedną ze stron. Kątem oka, spojrzał na telefon, który leżał nieopodal niego na stoliku. Zmarszczył brwi, zastanawiając się. Zaraz to podjął decyzję i chwycił za komórę. Zaczął przeglądać książkę telefoniczną, by móc znaleźć numer. Nacisnął zieloną słuchawkę, cisza. 
- Tak? - Usłyszał damski głos - Shannon?
- Tak, to ja - odpowiedział perkusista - jakoś tak wyszło, zadzwoniłem. Co słuchać?
- Czy ja wiem? Całkiem dobrze, mam ostatnio sporo luzu. A dziwne. A jak tam u ciebie?
- Może być. Słuchaj, masz jutro może trochę czasu wolnego? Po koncercie mam samolot, ale za dnia bym coś porobił. Potowarzysz mi?
- Nie mam nic przeciwko - odparła - w takim razie, co proponujesz?
Shannon odrzucił komórę na stolik. Wszystko zostało ustalone. W sumie sam nie wiedział czemu to robił. Właśnie umówił się z Crystal. Przez myśl przeszło mu tylko..."gdyby Sue wiedziała..." . Te zdanie łatwo samemu dokończyć. Oczywiście uważał to za czysto koleżeńskie spotkanie, lecz sama kwestia jej urody, dawała już do myślenia. Mężczyzna spojrzał w stronę laptopa, w końcu go wyłączył i zamknął. Miał już dosyć. Łóżko było w tym momencie najlepszą opcją ze wszystkich. Wypił resztkę herbaty i odstawił kubek z powrotem. Przeciągnął się i wychodząc z salonu, zgasił za sobą światło. Najwyższa pora na sen.
                    Sue zerwała z siebie kołdrę i podniosła się. Podeszła do biurka, na którym spoczywał laptop. Chwyciła za niego i razem z nim wróciła do łóżka. Zaraz wpisała hasło i pośpiesznie włączyła skypa. Podczas logowania, na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, w oczach nadzieja, ale parę chwil później...
- Cholera - mruknęła pod nosem - nie ma go?
Dziewczyna przygryzła wargę i sięgnęła do półki nocnej po swoją komórę. Miała nadzieję, że Shannon nie padł od razu po koncercie. Specjalnie dla niego, zerwała się ze snu, by móc z nim porozmawiać. Telefon również nie odpowiadał. Ponowiła próbę, ale na marne. Odrzuciła go gdzieś na bok i przetarła twarz dłonią.
- No co jest? - Pomyślała i przekręciła się na brzuch - przecież zazwyczaj o tej porze siedzi przy komputerze. Telefonu też nie odbiera. Może faktycznie poszedł spać?
Dziewczyna z zrezygnowaniem westchnęła i zamknęła laptopa. Nieco martwiła ją aktualna sytuacja. Nawet jeżeli udawało jej się porozmawiać z Shannonem przez telefon to i tak to wszystko się nie kleiło. Trochę obawiała się, że może coś się stało, ale za Chiny Ludowe nie miała zielonego pojęcia, o co tak na prawdę chodzi. Powoli usiadła po turecku i zagarnęła swoje niebieskie włosy za uszy. Spojrzała w stronę okna. Przez szpary pomiędzy zasłonami, dostrzegła niebo. Powoli nabierało błękitnych odcieni.
- Shannon, Shannon - pomyślała - co się dzieje?


Mijał dzień za dniem. Przez ten czas, Sue tylko raz udało się porozmawiać z Shannonem. Nieco się wykręcał zmęczeniem i brakiem czasu, ale ostatecznie dało się dogadać. Było to dosyć dziwne, bo nigdy wcześniej nie było podobnej sytuacji. Sue nieco się tym niepokoiła, lecz kiedy w końcu zobaczyła go na ekranie swojego laptopa, ulżyło jej. Jak zostało wspomniane wcześniej, był to jedyny raz, kiedy normalnie rozmawiali. Dziewczynę dręczyło to, że nie wie, co się z nim dzieje. Nie widzi co robi, z kim rozmawia, gdzie jest. A nóż widelec, może ma jakąś kochankę? Ba, to była najgorsza z możliwych opcji. Mimo, że Anabel mówiła Sue o zazdrości, ta wypierała się tego jak żaba błota. Ona, zazdrosna? No przecież śmiech na sali. W końcu, artystka, musiała znaleźć sobie dodatkowe zajęcie, by nie zgłupieć przy pracy i rozmyślaniem na temat swojego ukochanego. Nadszedł czas na karnet spotkań z Gabrielem. Siedziała w salonie, sącząc świeżo zaparzoną kawę. Uniosła wzrok i spojrzała na swojego brata.
- Teraz mi coś opowiedz o tej swojej nowej dziewczynie. - Zaczęła mówić, ostawiając na stolik kubek - jak na spowiedzi, raz raz!
- Nazywa się Cornelia - odpowiedział Gabriel i wzruszył ramionami - ma tatuaże. 
- Tylko tyle? Czym się zajmuje, gdzie ją poznałeś, kiedy, czemu ona? Co tak ubogo opowiadasz?
- Oj, to jakiś wywiad?
- Nie. Po prostu jestem ciekawa jej. Mam nadzieję, że ją niedługo poznam? Wy tak już oficjalnie jesteście razem? Mów wszystko! 
- Od tygodnia się spotykamy. 
- Czemu nic mi wcześniej nie powiedziałeś?
- Bo nie byłem pewien, czy to jest to.
- A teraz jesteś?
- Sadzę, że tak. Zobaczy się jeszcze.
- Tak więc - Sue przesiadła się i zajęła miejsce obok brata na kanapie - jaka jest? Nie zmuszaj mnie do wyciągania informacji na siłę.
- Poznaliśmy się przez Doriana. To jego dobra koleżanka. Zaprosił ją do domu i jakoś sytuacja się rozwinęła. Tak jak ja jest tatuażystką. Ma ciemne włosy, ładny uśmiech i umie mi poprawić humor. Świetnie się dogadujemy, nadajemy na tych samych falach. Może nie ideał, bo każdy ma wady, a ja jeszcze wszystkich nie znam, ale sądzę, że to nie jest na chwilę.
- To chyba dobrze? - Sue uśmiechnęła się szeroko - cieszę się, że kogoś sobie znalazłeś. Mam nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko, żebyśmy się poznały.
- Spokojnie. Trochę jej o tobie opowiadałem i sama przyznała, że kiedyś trzeba się spotkać tak w trójkę.
- No widzisz. - Sue przyklasnęła w dłonie - ale mam nadzieję, że nic złego jej o mnie nie opowiadałeś?
- Ba, same okropne rzeczy!
- Ej!
Gabriel zaśmiał się, na co dziewczyna szturchnęła go w ramię. Popatrzyła na niego z oburzeniem i podniosła się z miejsca. Złapała za kubek i dopiła kawę. Spojrzała na brata i pokazała palcem, że idzie jeszcze po coś do picia. Ten skinął głową, a ona wyszła. Znalazła się kuchni. Włożyła kubek do zmywarki, po czym wstawiła wodę. Oparła się o szafkę i wyciągnęła z kieszeni bluzy, komórkę. Miała nadzieję, że może Shannon, coś do niej napisał, dzwonił, ale nic z tego. Ekran telefonu nic nie pokazywał. Niebiesko włosa przewróciła oczami i wyjęła z szafki kubek. Już miała wrzucać do niego herbatę, kiedy to wstrzymała się. Odblokowała komórkę i zaczęła pisać.
- Kocham cię - wpisała - Sue.
Nacisnęła "wyślij". Wiadomość doszła. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i schowała telefon do kieszeni. Stwierdziła, że rano będzie miał miłą niespodziankę, kiedy się obudzi i zobaczy smsa. Zalała herbatę.
- Co tak długo? - Do kuchni wszedł Gabriel - już myślałem, że coś się stało. Wiesz, może lodówka cię zjadła, utonęłaś w zlewie, czy coś...
- Bardzo zabawne - Sue prychnęła śmiechem - pisałam jeszcze smsa do Shannona.
- Odezwał się w końcu?
- Nie, ja pierwsza się odezwałam. Po za tym, u nich jest noc. Śpi zapewne. 
- Nie lepiej wam sie umówić na rozmowę, niż tak sie wymijać?
- Trudno, ostatnio nie możemy się jakoś zgadać. A tak teraz jak wstanie to będzie miał miłą wiadomość.
- Mianowicie?
Sue podała bratu swoją komórę z otwartym już  smsem. Gabriel po przeczytaniu uniósł wzrok i spojrzał na siostrę. Tylko pokręcił głową i usiadł na krześle.
- O co chodzi? - Sue wzięła od niego swój telefon - coś źle napisałam?
- Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł. - Odpowiedział - nie odzywa się, a ty coś takiego?
- Co z tego? Nie rozumiem, ja w tym nic złego nie widzę.
- Dobra, mniejsza. Skończmy ten temat, bo i tak nic nie zdołam ci wytłumaczyć. Widzę, że Shannon trochę poprzewracał ci w głowie. Już tak źle na niego nie patrzysz?
- Gabriel! Minęło już trochę czasu, nie przesadzaj.
- Dobra, ja się już nie odzywam. 

Na plaży było mało ludzi, cicho i spokojnie. To było dosyć dziwne, bo po tej stronie z reguły wieczorami było sporo spacerowiczów. Sue stąpała brzegiem, patrząc pod nogi. Widziała jak woda obmywa jej stopy, piasek delikatnie łaskocze. W końcu przystanęła i usiadła na tyle dalej, by fale jej nie zamoczyły. Skuliła kolana i oparła się o nie podbródkiem. Patrzyła na niebo, które było uboższe, niż zazwyczaj. Wisiało na nim zaledwie parę gwiazd. Sue była ciekawa, czy Shannon już wstał. W sumie, było jeszcze za wcześnie. Miała nadzieję, że kiedy perkusista odczyta jej wiadomość, na jego twarzy zagości uśmiech, że odpisze. Póki co jej komórka milczała. W ogóle ostatnio nic się nie działo, tak jakby taka rutyna. Praca nad wystawą, z galerii do domu i odwrotnie. Później jeszcze robota podsyłana przez Emmę, ewentualnie spotkała się z bratem lub Izaakiem. Brakowało jej tych podróży z chłopakami, samego Shannona i tej całej reszty, która była wcześniej. Jednak wiedziała, że to tylko jakiś czas, to pewien etap. Później będzie następny. Dziewczyna co jakiś czas, nabierała w dłoń trochę pisaku i wypuszczała go. Tak naprawdę nie miała już na nic ochoty. Czuła się jak balonik, z którego spuszczono powietrze. Nie chciała imprez, alkoholu, wracać do domu, dosłownie nic. Chociaż nie. Brakowało jej tylko Shannona, ciepłego łóżka i nieskończenie długiej nocy.

Shannon przewrócił się na drugi bok, poduszka zsunęła się z jego głowy. Poczuł jak na jego twarz padają smugi światła dziennego. Uchylił powieki i mruknął pod nosem. Był już kolejny dzień, niestety. Wcale nie miał ochoty wstawać. Najlepiej jeszcze tak polenić się przez najbliższe godziny. Perkusista, mając dosyć słońca, które bezczelnie na niego świeciło, nakrył głowę kołdrą. Wytrzymał tak parę dłuższych chwil, ale nie... było mu już za ciepło. Wyciągnął rękę w stronę półki nocnej, by wziąć swoją komórkę, ale zaraz, zaraz... nie było jej tam. Shannon podniósł się i faktycznie, nie mylił się. Zaczął szukać wzrokiem swojego telefonu, lecz dosyć nieporadnie. Dopiero, gdy wychylił się z łóżka, zobaczył jak jego "dziecko", leży na podłodze. Westchnął ciężko i zaraz podniósł komórę. Był ciekaw, która godzina. Odblokował go, ekran się zaświecił. Było nieco po 9. Nieco wcześniej, niż zazwyczaj. Jednak godzina zeszła na drugi plan, kiedy dostrzegł, że dostał smsa.
- Kocham Cię. Sue.
Wbił wzrok w ekran telefonu, nie za bardzo wiedząc, co ma teraz zrobić. Najprościej by było, odpisać jej. Jednak zanim zdecydował się na cokolwiek, minął jakiś czas. Nacisnął "odpisz". Ukazała się pusta karta, którą trzeba było zapełnić, ale tu pojawił się problem. Shannon westchnął ciężko i spojrzał gdzieś w pokój. Niby mógłby odpisać jej tym samym, lecz nie brał tego pod uwagę. Mimo, że Sue darzył jakimś uczuciem, dla niego było za wcześnie na wypowiedzenie tych słów. Tym bardziej przez smsa. Wiedział też, że nie może teraz olać Sue. Szczerze mówiąc, sam nie wiedział, czego chciał. Tak na dobrą sprawę, był w kropce.
- <3 - wpisał .
Nie wiedział, co mógłby jej odpowiedzieć. Odrzucił komórkę na poduszki. Zdjął z siebie kołdrę i usiadł na skrawku łóżka. Przetarł oczy i pokręcił głową. Przypomniał sobie, że jest później umówiony z Crystal. Podniósł się i ruszył do łazienki. Spojrzał w lustro i zmrużył oczy. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Jak, tak wyglądając, mógł się pokazać na ulicy? Przemył twarz zimną wodą, osuszył białym ręcznikiem. Oto początek kolejnego dnia.
               Na ulicach pojawiło się więcej samochodów, ludzie powychodzili, kręcąc się po mieście w różnych sprawach. Shannon przedarł się przez niewielkie korki. Taksówka zatrzymała się przy krawężniku. Krótka piłka, zapłata, drzwi otwarte, zaraz zamknięte. Perkusista otworzył duże, przeźroczyste drzwi i wszedł do lokalu. Zaczął się rozglądać na prawo i lewo, szukając Crystal. Jego uwagę przykuła czerwona sukienka, która odkrywała zgrabne nogi, odsłaniała ramiona, długą szyję dziewczyny. Miała ona na szczupłym nadgarstku, parę świecących bransoletek, paznokcie w kolorze czarnym, lekko połyskujący błyszczyk na ustach, oczy ubrane w paski czarnej kredki. Perkusista uśmiechnął się pod nosem i dosiadł się do stolika, przy którym siedziała modelka.
- Cześć - powiedziała i subtelnie dotknęła dłoni muzyka, a zaraz ucałowała jego policzek - akurat, nic, a nic się nie  spóźniłeś.
- Myślałem, że już nigdy nie wyjdę z hotelu - Shannon machnął ręką - ale dotarłem. Mam nadzieję, że nie czekałaś tu na mnie za długo?
- Nie, dosłownie pięć minut wcześniej przyszłam.
- Uff, to dobrze. Od razu cię zauważyłem, twoja sukienka rzuca się w oczy. Po za tym, jakim cudem, oczom może umknąć tak ładna dziewczyna.
- Wazeliniarz - Crystal parsknęła śmiechem i podparła się łokciami o stolik - w takim razie co zamawiamy?


Cóż... może i prawdą jest to, że brak zaufania, nie tylko określa się do innych osób, ale i też do siebie samego. No, bo co można napomnieć w tej sytuacji, kiedy to mówimy sobie o czymś, czego mamy się wystrzegać, a dzieje się inaczej. I jak tu wierzyć w swoje własne słowa?
Następne dni miały dosyć rutynowo, raczej bez większych rewelacji. Każdy zajęty swoimi sprawami, zapominając również o innych, jedynie z pozorów, niższej rangii.
- Gdzie ty znowu idziesz? - Spytał Jared, zerkając na swojego brata - zostawiasz mnie tu samego?
- Oj, przestań. Idź do Tomo na herbatkę, albo coś. Ja teraz wychodzę i przez najbliższy czas, nie czekaj na mnie.
Perkusista wstał z fotela i udał się w stronę drzwi. Wystarczająco długo siedział u swojego brata.
- Sahnn! - Zawołał młodszy Leto - zaczekaj.
- Cooo znowu? - Perkusista przewrócił oczami i odwrócił się w stronę Jareda - śpieszę się, więc się streszczaj.
- Tak w ogóle, gdzie się wybierasz?
- A czy ja muszę ci się tłumaczyć? Już jestem dużym chłopcem i nie mam najmniejszego zamiaru ci się spowiadać. Gdybym chciał to bym ci powiedział.
- Z czego wiem, poznałeś Crystal. Tak się składa, że ostatnio ptaszki mi świergotały, że bierze udział w tutejszym pokazie. Przyznaj się, widzisz się z nią?
- No dobra - Shannon westchnął ciężko i oparł się ramieniem o ścianę - niech ci będzie. Tak, właśnie się spieszę, bo się umówiliśmy. Co z tego? To chyba normalne, że znajomi utrzymują ze sobą kontakt?
- Braciszku, za dobrze cię znam. Nie ze mną takie numery.
- A zajmij się swoim życiem, a nie do mojego się wpieprzasz. Nie rozumiem, o co ci się rozchodzi?
- Sam ostatnio przyznałeś, że się wahasz, co do związku z Sue. Tak więc chcesz uniknąć pewnych sytuacji, samemu idąc w ich kierunku? Nie sądzisz, że Crystal...
- Jest ładna, jest modelką, tak, na czystą logikę poszedłbym z nią do łóżka, ale mam Sue.
- Ale ona jest paręset kilometrów od ciebie.
- Czy ty mi coś sugerujesz? Stary, uspokój się.
- Pytanie jest takie, czy sam sobie możesz zaufać? Z tego, co ostatnio mówiłeś, wynika, że nie. Niestety widzę, że ty sam nie wiesz, czego chcesz.
- Jakim prawem wypominasz mi to, skoro sam nie jesteś lepszy? Mam ci przypominać jak wyszło z Emmą? Dałeś jej nadzieję i teraz co?
- Co? - Jared zerwał się z miejsca, a jego oczy zrobiły się znacznie większe - ja jej dałem do zrozumienia, że nic między nami nie będzie.
- Wiesz, kobiety są bardziej skomplikowane. Czasem warto się zastanowić nad swoim zachowaniem, za nim zrobi się coś, co później upomni się. Tak więc, ja lecę. Widzimy się później.
Jared już chciał odpowiedzieć bratu, ba, posłać złośliwości, lecz nie zdążył. Tylko zobaczył jak drzwi jego apartamentu, zamykają się. Walnął pięścią w ścianę i syknął pod nosem, czując jak jego dłoń mierzi ból. Jednak mimo tego, kolejny raz cisnął nią. Jedynym pożytkiem z tego było to, że nieco odreagował. W innym przypadku, oko Shannona zostałoby podbite.
- Idiota. - Burknął pod nosem - jeszcze sam zobaczy. Później do mnie przyjdzie z żalem nad swoją głupotą. Jeszcze się na tym przejedzie. Czy on sam siebie nie zna? Hmm, z tego wniosek, że chyba tak.

Winda wjechała na czwarte piętro. Srebrne drzwi rozsunęły się. Shannon znalazł się na długim korytarzu. Na podłodze leżał czerwony dywan z granatowymi paskami po bokach. Mężczyzna rozejrzał się, zastanawiając się, w którą stronę ma iść. Ruszył na lewo, po drodze sprawdzając numery apartamentów. Zatrzymał się przed jednymi z drzwi i zastukał. Nie musiał długo czekać. Jego oczom ukazała się wysoka, szczupła blondynka. Przywitała go szerokim uśmiechem i zaprosiła go do środka. Shannon wszedł i wolnym krokiem, szedł dalej, w głąb apartamentu. Zatrzymał się w progu salonu, po czym zerknął w stronę Crystal.
- Obyło się bez problemu w recepcji? - Spytała - czasem bywają tam strasznie dociekliwi.
- Nie, obyło się bez tego. - Perkusista pokręcił głową i wszedł do pomieszczenia - wpuścili mnie bez zbędnego gadania.
- To dobrze. Usiądź. Ja zaraz wrócę, tylko skoczę do kuchni.
Shannon zajął miejsce na sofie i wygodnie się rozłożył. Czuł pod swoim ciałem, miękki i przyjemny w dotyku materiał. Westchnął cicho pod nosem i założył nogę na nogę. Do jego uszu dotarły hałasy dochodzące z kuchni. Wychylił się lekko, lecz i tak nic nic nie widział. Zaraz do salonu weszła Crystal, trzymając w dłoniach dwa kieliszki i butelkę wina.
- Starałam się wybrać najlepsze - powiedziała dziewczyna i postawia wszystko na stoliku - myślę, że będzie dobre. Jak coś mam jeszcze inne w lodówce, chłodzą się jeszcze.
- No dobra, zobaczymy - Shannon uśmiechnął się - a korkociąg?
- A tak, już, chwilka - rozejrzała się po salonie - proszę.
Perkusista odkorkował butelkę i rozlał wino do kieliszków, po czym powąchał. Uśmiechnął się znacząco i skinął głową. Upił trochę i już wiedział, że to jest to.
- I co? Dobre? - Spytała, po czym sama się napiła - ja uważam, że tak.
- Kiedy masz pokaz? - Shannon oparł się o poduszki - bym może się z Jaredem przeszedł. On ciągle ma jakieś zaproszenia, więc...
- Jutro wieczorem.
- To chyba jednak nie da rady. Wiesz, koncert.
- Rozumiem, będziesz miał jeszcze okazję. - Crystal zajęła miejsce obok muzyka i posłała mu zalotne spojrzenie - ty to pewnie często bywasz w takich miejscach, prawda?
- Zdarza się, ale ostatnio rzadziej. Jednak chyba będę musiał nadrobić zaległości.
- No, ale takie miejsca są dosyć niebezpieczne.
- Co przez to masz na myśli?
- Tyle ładnych modelek, dla których jesteś idealną "ofiarą". Przystojny, bogaty, gra w zespole, fajny facet i ta cała reszta.
- A kto powiedział, że to nie jest na odwrót? Po za tym, z pewnych rzeczy muszę rezygnować, mimo, że bym nawet chciał.
- A czemu? - Crystal uniosła brwi i pytająco spojrzała na mężczyznę - Jared cię skrzyczy, że robisz mu konkurencję?
- To swoją drogą. Mam kogoś.
- Ooo...
Modelka zmarszczyła czoło i na parę krótkich chwil, zamyśliła się. Upiła po raz kolejny trochę wina, po czym odstawiła kieliszek na stół. Zgarnęła swoje blond włosy, na bok, po czym ponownie spojrzała na muzyka, dając mu do zrozumienia, by kontynuował.
- Sue nie jest typem dziewczyny, którą można zdradzać - mówił - zdecydowanie nie.
- Nazywa się Sue? Oryginalnie. Nie wiem, ale tak zabrzmiało jak...
- Jak co?
- "Nie jest typem dziewczyny, którą można zdradzać"? Ja bym to inaczej ujęła, gdybym była facetem. Coś w stylu "mam ją, kocham, po co mi jakaś modelka", coś mniej więcej.
- Fakt, może to źle zabrzmiało - Shannon pokręcił głową - wybacz, ale jakoś ostatnio nie mam ochoty rozmawiać na ten temat.
- Czemu? - Crystal wydała się dosyć zainteresowana - jakiś drażliwy temat? Pokłóciliście się?
- To też, ale już jakiś czas temu. Czasem obawiam się sam siebie.
- Jak to?
- Że zrobię coś, czego będę żałował. Ja jednak jestem określonym typem człowieka. Chyba domyślasz się, o co mi chodzi?
Crystal skinęła głową na znak, że rozumie, o czym on do niej mówi. Nachyliła się do stolika. Kieliszki ponownie się napełniły winem. Za parę chwil po raz kolejny, kolejny. Stało już parę pustych butelek. Ze szkła raz po raz ubywało. Za jakiś czas, po salonie rozeszła się cicho włączona w tle muzyka. Na głównym panie były rozmowy, które w końcu przemieniły się w zlepek słów pijanych ludzi. Telefon Shannona wibrował na stole jak szalony, lecz żadne z połączeń nie zostało odebrane. W końcu brzdękanie ucichło.
                          Tak to bywa, że jeżeli poprzedniego wieczoru za dużo się wypiło, następny dzień mógł być trudny, zwłaszcza po przebudzeniu. Ból głowy, zgrzytanie zębami, mięśnie przypominały o sobie, lecz to co się stało parę godzin wcześniej, odchodzi w zapomnienie. To było z reguły najgorsze. Urwany film. Shannon złapał się za głową i mruknął przeciągle. Przejechał dłońmi po twarzy, oczy otworzył szerzej. Powoli uniósł się, by usiąść, lecz wbrew pozorom nie było to łatwe. Mężczyzna przeciągnął się i nieprzytomnie rozejrzał się na około. Był już dzień. Sugerując się tym, co było widać za oknem, około południa. Perkusista wyprostował nogi i w dosyć mozolny sposób zaczął wstawać. Podparł się ręką o oparcie sofy i chwiejnie ruszył do kuchni. Stanął w progu, oparł się o framugę.
- O, już wstałeś. - Powiedziała Crystal, która spostrzegła mężczyznę - już myślałam, że będę musiała cię siłą ściągać z sofy. Zrobię ci kawy, musisz wrócić do żywych.
-  Ile wczoraj wypiliśmy? - Spytał Shannon ochrypniętym głosem - bo sądząc po moim stanie, torchę tego poszło.
- Nie pytaj nawet. Dużo, za dużo. Zaraz ci dam jakiegoś proszka, okropnie wyglądasz.
- Dzięki.
Shannon usiadł na krześle, a łokciami podparł się o stół. Kiepsko kontaktował, nie pamiętał nic z paru godzi wstecz. Wiedział jedynie, że kiepsko sie czuje i jeżeli zaraz czegoś nie łyknie to jego głowa wybuchnie. Crystal podstawiła mu pod nos kubek z kawą i białą tabletkę, mówiąc:
- Powinno ci pomóc.
- Mam nadzieję - Shannon połknął lekarstwo - muszę jakoś wyglądać, kiedy wrócę do chłopaków.
- No, z tym może być trudno. Tak po za tym to od rana Jared do ciebie wydzwania. W końcu odebrałam i powiedziałam mu, żeby się nie martwił. Dokładniej, że jesteś u mnie, śpisz, wczoraj trochę wypiłeś i wrócisz jak się już ogarniesz. Telefon zostawiłam na półce w salonie.
- Jezu, już nie mogę się doczekać momentu, kiedy zbiorę opieprz od każdego po kolei.
Shannon ponownie napił się kawy. To było jego antidotum. Życie bez tego, nie byłoby już takie same. Crystal zaczęła coś robić przy blacie, zapadła chwila ciszy. W tym czasie perkusista usiłował sobie przypomnieć co robił, lecz coś mu nie wychodziło. Przygryzł wargę, wpatrując się w stół. W tym momencie do głowy przyszła mu jedna rzecz, która szczerze powiedziawszy przeraziła go.
- Crystal... - powiedział ciszej, na co ona odwróciła się w jego stronę - czy w tedy coś pomiędzy nami zaszło?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Jedynie wpatrywała się w perkusistę, co było dla niego jeszcze bardziej niepokojące. Gdyby to okazało się prawdą, sam nie wiedział, co by zrobił. Przez jego głowę przebiegła masa scenariuszy, scen, które mogły mieć miejsce. Jego mięśnie znacznie bardziej się spięły, jego oczy zabłyszczały.
- Nie - modelka pokręciła głową - spokojnie. Nic się nie działo. Byłeś podpity, z tym, że ja nieco mniej. Kontrolowałam jeszcze sytuację. Zorientowałam się, że przyszła pora na odpoczynek i zostawiłam cię samego. Ja poszłam do siebie. Nie martw się, wszystko jest w porządku.
- Matko... - Shannon odetchnął z ulgą i  się rozluźnił - nigdy więcej. 

2 komentarze:

  1. Mam ochotę skopać dupę Shannowi -.- Mógłby się w końcu określić, co on tak na prawdę chce, bo takie zwodzenie jest do dupy xd Albo jest z nią, albo nie, proste.
    A jeśli chodzi o Jareda... W pewnym momencie myślałam, że on rzeczywiście będzie z Emmą, a teraz widzę, że zmądrzał :D W przeciwieństwie do Shannona...
    Tak wgl, to nie mg się doczekać tej jej wystawy :p i reakcji Shannona oraz jego decyzji...
    Co do pomysłu z drugim autorem... to powiem, że jest całkiem dobry, ale ja bym tego nie robiła, bo podoba mi się Twój styl pisania i nw, czy ktoś mógłby Ci w tym dorównać :D
    Pozdrawiam :*
    ostatnitaniec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Doceniam i to bardzo! Rozdział świetny!!
    Jak ja uwielbiam to SOON! kurcze! Będę czekać z niecierpliwością.
    co do drugiego autora, to oczywiście Twoja decyzja, ale mi odpowiada tak jak jest. Ale to też dużo zależy od tego jakby to miało wyglądać, żeby opowiadanie na tym nie ucierpiało :p
    A co do rozdziału, ciągle gdzieś tam skrycie liczę na to że Jared odwzajemni uczucia Emmy. Tak cholernie mi jej szkoda.
    Kurde niech Shannon wreszcie ogarnie tą swoją śliczną buźkę, bo mam ochotę skopać mu dupę!
    ps. blog jest super ;)

    OdpowiedzUsuń