wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 42 - Plastikowe kwiaty

Cześć.
Już na początku chcę Was przeprosić za taki odcinek czasowy od ostatniego posta. Ostatnio jakoś nie mogłam się zebrać w sobie, by napisać kolejny rozdział. Co prawda mam już zrobiony plan zdarzeń na następne, ale to już jest kwestia, by napisać. Mam nadzieję, że teraz Wam to wynagrodzę.
- Zastanawiam się nad NOWĄ KSIĘGĄ. Bo w sumie planuję jeszcze sporo rozdziałów i moze byłoby Wam wygodniej czytać to w innej formie?
- Myślę też nad tym, by stworzyć stronkę bloga na fb. Tylko nie wiem, czy to będzie jako tako miało swój byt?
~ co o tym sądzicie?
Co więcej powiedzieć? Po prostu, miłego czytania. Myślę, że będzie się podobał, ale ocenę pozostawiam już Wam.




Pozdrawiam,
Tosia <3

********



Sue złapała za swoja komórkę. Zaraz na ekranie pojawiło się powiadomienie o nowej wiadomości.
- Już jestem - napisał Izaak - raz raz na dół.
- Schodzę. Daj mi minutkę - odpisała.
Dziewczyna zaczęła rozglądać się za swoją torebką. Była pewna, że położyła ją na łóżku, ale jednak nie. Zaczęła jej szukać. Dopiero odnalazła ją w pokoju dziennym. Złapała za nią i pędem pobiegła do drzwi. Już miała wychodzić na klatkę, kiedy to usłyszała za swoimi plecami:
- Jednak go nie poznam?
Sue przystanęła i odwróciła się w stronę Anabel. Wzruszyła ramionami, by wymigać się od odpowiedzi na pytanie, po czym wyszła. Zbiegła po schodach, prawie gubiąc za sobą nogi. Podbiegła do dużych, w połowie szklanych drzwi i popchnęła je mocno. Przed budynkiem stał Izaak, uśmiechnięty od ucha do ucha. Puścił dziewczynie oczko, po czym w jej kierunku wyciągnął dłoń, w której trzymał małą różyczkę.
- Ooo, kwiatek? - Zaśmiała się Sue - jakaś okazja?
- A musi? - Izaak ucałował ją w policzek - nie sądzę. Może róże to przeżytek, ale nie było nic lepszego w kwiaciarni.
- Weź, okropny jesteś.
Sue szturchnęła chłopaka w ramię i powoli ruszyła przed siebie. Spojrzała w jego stronę i uniosła brwi, wyczekując na to, by kontynuował swoją przemowę.
- Tak więc - mówił Izaak - z racji tego, że jeden pomysł nie wypali to pójdziemy na spacer. Chciałem zrobić coś oryginalnego, ale szlag trafił we wszystko i...
- Oj, nie przesadzaj. Nic nie szkodzi. Nie jestem, aż tak wybredna.
- Uff, co za ulga! - Izaak zaśmiał się i założył ręce - co słychać?
- Czy ja wiem? Mam sporo pracy ostatnio. Przygotowuję się do wystawy, o której ci wspominałam.
- I jak idzie?
- Do kitu, daj spokój. Jakoś ostatnio nie mogę się skupić na niczym. Mam niewiele czasu, ale myślę, że dam radę.  Z resztą, nie mam wyboru. Kristen oszalała na tym punkcie. Mam wrażenie, że czuje się za mnie odpowiedzialna.
- Ta Kristen? Czy dobrze myślę...?
- Rozumiem, że jesteś w temacie? Bardzo fajna babka.
- Wiem.
- Znasz ją? - Sue uniosła wysoko brwi i przystanęła -serio?
- No tak. Znam ją. A ty jak ją znalazłaś?
- Właściwie to ona mnie, tak jakby. Kiedy byłam z zespołem w Polsce, udałam się na jedną z galerii. Tam ją spotkałam. Okazało się, że znała moich rodziców, znajomość się jakoś rozwinęła, no i tak jest do dziś. Znamy się w sumie od niedawna, ale myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Myślę, że serio polubiłyśmy.
- Miałaś sporego farta, wiesz?
- Domyślam się.
Sue włożyła ręce do kieszeni dresów. Szła, patrząc przed siebie. Lekko uśmiechnęła się pod nosem. Przyszła jej na myśl jedna rzecz. Spojrzała na Izaaka, jej oczy zabłysnęły. Pociągnęła go za rękę, prowadząc w następną ulicę.
- Rozumiem, że przejmujesz inicjatywę spotkania? - Powiedział chłopak - w takim razie, gdzie mnie ciągniesz?
- Idziemy na plażę - odpowiedziała Sue - tam najlepiej się rozmawia.
Dziewczyna usiadła na piasku, a Izaak zajął miejsce obok niej. Spojrzał w niebo, które było  ubrane w gwiazdy. Zaraz jednak wbił wzrok w Sue. Uśmiechnął się do niej lekko. Spoglądał na jej długie, niebieskie włosy, na twarz, usta, duże oczy, różowe policzki. Przez jego głowę przeszła jedna myśl, którą chciał wyprzeć. Jednak była zbyt silniejsza, by mógł to zrobić. Sue była kimś, kogo szukał. Lubił się na nią patrzeć, słuchać jej, rozmawiać. Kiedy się uśmiechała, rozkładała go na łopatki. "Jej facet ma mega szczęście, tylko zazdrościć" - to była ta pierwsza myśl. Gdyby nie to, nie miałby oporów, by ją pocałować, pozwolić sobie na złapanie jej za rękę.
- Coś się stało? - Dziewczyna wyrwała go z zamyślenia - hmm?
- Nie, nie, nic takiego. - Izaak ocknął się i pokręcił głową - tak jakby, ale nie ważne.
- No dobrze. Jak uważasz.

Sue cicho otworzyła drzwi i weszła do mieszkania. Klucze zostawiła w zamku, zdjęła buty i wolniejszym krokiem, ruszyła do pokoju dziennego. Wszędzie panowała cisza i ciemność. Dziewczyna po omacku, odszukała przycisk lampki. W pomieszczaniu nastała blada jasność. Sue rozejrzała się i odrzuciła swoją torbę na sofę. Podeszła do drzwi pokoju Anabel. Były uchylone, przyjaciółka już spała. Sue ruszyła do kuchni. Włączyła światło w okapie, otworzyła okno i nalała do szklanki wody. Stanęła przy parapecie i oparła się o niego ręką. Za szybą widać było ulicę, którą oświetlały latarnie o słabym świetle. Dziewczyna miała bardzo dobry humor. Izaak wprowadził ją w dobry nastrój. Miała nadzieję, że niedługo znów się zobaczą. Poczuła, że złapała z nim świetny kontakt. Tyle wspólnych tematów, zgodności co do różnych kwestii.

Miały noce i dni. Z każdym coraz więcej nowych rzeczy, inspiracji i nauki.
Chłopaki mieli koncert za koncertem, nie dawali spokoju swoim fanom. Byli zmęczeni okropnie, ale ta satysfakcja była najlepszą nagrodą za swoją pracę.
- Shannon!
Zawołał Jared, kiedy wszedł do pokoju swojego brata. Spojrzał w stronę łóżka, na którym leżał perkusista. On katem oka zerknął na wokalistę i uniósł brew, co miało znaczyć, by powiedział, o co chodzi.
- Wychodzimy. Dziś, wieczór, impreza, dobra zabawa. Raz, raz! Wstawaj, ogarniaj się, zbieraj manatki i w drogę! Za godzinę mamy tam być. - Powiedział Jared, kręcąc się po pokoju - i nie chcę słyszeć odmowy. Inaczej nakopie ci do tyłka.
- Co? - Shannon pokręcił głową - ja dziś się nie nadaję. Pogięło cię? Nigdzie nie idę.
- Nie przyjmuję takiej odpowiedzi. Nie pożałujesz, wiem, co mówię. Za pół godziny masz się stawić i wychodzimy. Co będziesz tak bezczynie siedział i się obijał?
- A jak pójdę to później dasz mi spokój?
- Pomyślimy. A teraz się szykuj.

Shannon usiadł na jednym z leżaków, w dłoni trzymając szklankę z trunkiem. Zaczął się rozglądać. Było tam sporo ludzi. Grała muzyka, rozmowy, śmiechy. W basenie taplały się tłumy, chlapiąc wodą na prawo i lewo. Perkusista westchnął cicho i napił się.
- No co jest? - Usłyszał swojego brata, który usiadł na leżaku obok - widzę, że średnio się bawisz. O co chodzi?
- Zmęczony jestem - odparł Shannon i wzruszył ramionami - mówiłem ci już wcześniej.
- Wiem, dlatego cię tu zabrałem, żebyś sie ożywił i rozerwał. Nom stop o czymś myślisz, zamykasz się u siebie przed wszystkimi. Nie poznaję cię.
- Dobra, niech ci będzie - Shannon dopił drinka - postaram się.
- No ja myślę. Zaraz chcę cię widzieć, jak z kimś gadasz, dobrze się bawisz, a nie tylko siedzisz na dupie i smęcisz.
Jared podniósł się z leżaka i zniknął gdzieś pomiędzy ludźmi. Shannon nie miał za bardzo ochoty na zabawę, ale wiedział, że jego brat mu nie odpuści. Postanowił, że spróbuje się jakoś wkręcić. Wstał i powoli podszedł do jednej z grupek. Niby rozmowa się kleiła, ale to nie było to. Perkusista już otwierał usta, by coś dopowiedzieć, kiedy to poczuł dotyk na swoim ramieniu. Spojrzał w bok, a jego oczom ukazała się kobieta. Bardzo ładna, wysoka, z długimi nogami i blond włosami. Jej kuszące usta, były ubrane w lekko różową szminkę, policzki zarumienione, duże oczy. Shannon zamilkł, przyglądając się piękności.
- Cześć - powiedziała kobieta - jesteś bratem Jareda, prawda? Właśnie go poznałam, bardzo fajny człowiek.
-  Tak, Shannon. Miło mi. - Perkusista podał dłoń blondynce - a ty zdradzisz swoje imię?
-  Crystal. Od jakiegoś czasu zerkam na ciebie i chyba nie do końca dobrze się bawisz?
- Tak sobie, to prawda.
- Rozluźnij się - dziewczyna posłała mu szeroki uśmiech - jest tutaj tylu fajnych ludzi, dobra atmosfera, alkohol, muzyka. Czego jeszcze więcej chcieć?
- Masz rację. Dobra, koniec smęcenia.
- Podoba mi się taki tok myślenia - poklepała go po ramieniu - słyszałam sporo o waszym zespole.
- Tak, o. I co sądzisz?
- Wiesz, opowiadano mi same dobre rzeczy. Kiedyś tam zaczęłam słuchać waszych piosenek i już wiem, czemu tyle superlatyw.
- Dzięki. Jesteś modelką?
- Aż tak widać?
- Owszem.
- Rozumiem, że to komplement? - Crystal wywróciła swoimi dużymi oczami - dzięki.
- Proszę bardzo. Piękne kobiety trzeba doceniać.
- Czyli oceniasz moja płeć, tylko po wyglądzie?
- Skąd! Ale wiesz, zwraca się na to uwagę.

Do wystawy zostawało coraz mniej czasu, jeszcze bliżej tego wielkiego dnia. Sue była podekscytowana, ale i też zestresowana. Nie mogła się doczekać finału, ale obawiała się komentarzy po wydarzeniu. A jeżeli się nie spodoba? Ludzie uznają to za kompletną klapę? Dziewczyna starała się myśleć pozytywnie, ale czasami miała zachwiania.
- Będzie dobrze - powiedziała Kristen - wiem, co mówię.
- Tak myślisz? - Sue przygryzła wargę i usiadła na fotelu - z każdym dniem, coraz bardziej się boję.
- To normalne. Jak już będzie po wszystkim to od razu ci się polepszy. Jestem pewna, że nikt nie powie złego słowa. Wkładasz w to tyle pracy. Uwierz mi, opłaci się.
- No dobrze. Skoro tak mówisz to musi być w tym sporo prawy.
Sue uśmiechnęła się, po czym wstała. Zaczęła się rozglądać po galerii. Sporo było już przygotowane. Mimo tego, miała przed sobą jeszcze trochę nieprzespanych nocy, długich dni, kubków kaw i dylematów.


Niebieskowłasa przechadzała się po galerii trzymając za sobą w dłoniach teczkę. Rozglądała się na prawo i lewo, zastanawiając się nad wystawą, do której czas zbliżał się nieubłaganie.
- Jak idzie praca? - Spytała Kristen, która szła obok Sue - mam nadzieję, że zdążysz ze wszystkim.
- Dobrze, zbieram resztę materiałów - dziewczyna pokiwała głową i zatrzymała się przy schodkach na górę - skończę wszystko na czas. Nie martw się.
- Czyżby role się odmieniły? Zazwyczaj to ty się wszystkim martwiłaś, a ja cię uspokajałam.
- Wiesz co? Sądzę, że to na coś się zdało, bo już mniej histeryzuję.
- No widzisz! Mówiłam. Nie mogę się już doczekać wystawy. Wiem, że będzie świetna. To co, ostatnio mi pokazywałaś ze swojej pracy jest godne pochwały. Oby tak dalej, a wróżę bardzo wiele dobrych rzeczy. Po za tym, zaprosiłam sporo osób z górnej półki. Musisz wywrzeć na nich dobre wrażenie.
- I to właśnie chyba jedyna rzecz w tym wszystkim, o którą się stresuję. Mam tylko nadzieję, że nie zrobię z siebie idiotki i dam jakoś radę.
- Wystarczy, że będziesz sobą, zachowywała się naturalnie. Tym więcej o tym myślisz, tym bardziej się stresujesz. Przez to większa szansa, że dasz plamy.
- Dziś wieczorem odetchnę sobie. Wpadają do mnie i Anabel znajomi. Trzeba się rozluźnić i naładować akumulatory. Jeszcze mam trochę pracy od zespołu i muszę dawać z siebie 180 procent.
- Ale ta satysfakcja na koniec jest najlepsza.
- No dokładnie.
Sue usiadła na najniższym schodku i westchnęła. Łokciami oparła się o kolana. Chciała wypaść jak najlepiej na wystawie. Jednak wiedziała, że da radę. Mówiła sobie to cały czas.

Sue siedziała na balkonie, sącząc piwo. Na ten dzień było wystarczająco dużo zrobione. Teraz chciała odetchnąć i trochę odpocząć. Niedługo miała się rozerwać, kiedy to mieli wpaść znajomi. Oczywiście, wśród nich nie mogło zabraknąć Izaaka. Anabel ciągle gadała, że chce go poznać. Sue nie miała wyboru. Oczywiście mimo tego i tak, by go zaprosiła. Przynajmniej będzie teraz miała z głowy, ględzenie przyjaciółki.
Usłyszała otwierające się drzwi. Podniosła się z krzesła i weszła do mieszkania. Podążając za głosami, które dochodziły z kuchni. Stanęła w progu i oparła się głową o framugę. Na stole stały papierowe torby z zakupami.
- O, cześć! - Powiedział Babu i podszedł do Sue, by się przywitać - jak tam?
- Całkiem dobrze - dziewczyna ucałowała jego policzek - dziś planuję się wyluzować.
- No i prawidłowo. Nie można za długo pracować, bo ostatnie szare komórki eksplodują.
- Jej to nie grozi - zaśmiała sie Anabel - jej nie ma co wybuchać w tym pustostanie.
- Dzięki!
Sue parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Podeszła do okna i usiadła na parapecie. Zaczęła machać nogami i obserwować Anabel i Roberta. Uwielbiała ten moment, kiedy inni wszystko szykowali, a ona nic nie robiła. Nie to, że była leniwa, czy złośliwa (no może trochę), ale no...
- Izaak na pewno będzie? - Spytała Anabel.
- Tak, już mówiłam - Sue poturlała oczami po suficie - przyjdzie, spokojnie. Co ci  tak zależy na jego obecności? Szukasz kochanka?
- Ooo!  - Wtrącił się Babu - jak pojawi się jakiś delikwent to nie ręczę za siebie!
- Zazdrośnik - Anabel szturchnęła palcem żebra chłopaka - ale nie chcę innego. Nie martw się, nie masz konkurencji.
- Ale zawsze jest szansa, że mogę mieć.
- A chcesz? Wiesz, chętni zawsze się znajdą...
Babu spojrzał z oburzeniem na swoją dziewczynę. Zmrużył oczy i zacisnął usta. Jednak, kiedy Anabel podeszła do niego, jego poprzednia mina, zniknęła. Zaczęła całować jego twarz, w końcu docierając do ust. On objął ją w pasie, czule odwzajemniając jej pocałunki. Sue widząc tą scenkę, uśmiechała się pod nosem. W pewnym sensie, zazdrościła im. Byli razem codziennie. A ona? Shannon był daleko od Stanów, rozmowy przez telefon, czy internet nie mogły się równać z tym, co jest na żywo. Tęskniła za nim, musiała się do tego otwarcie przyznać. Przytulanie się do poduszki, co noc, tak średnio. Wolała tego swojego perkusistę.
- A jak było w galerii? - W końcu powiedziała Anabel, uwalniając się z uścisku Roberta - z Kristen coś zrobiłyście dziś?
- Tak, tak - odpowiedziała Sue - nawet sporo, większość pracy mamy za sobą. Mimo to, wiem, że jeszcze trochę mnie czeka wysiłku. Oby się opłaciło.
- Na pewno. Nie ma co się zamartwiać na zapas. Ostatnio zauważyłam, że humor ci dopisuje, nie narzekasz, aż tak. To znak, że będzie dobrze.
- A tak po za tym... - Sue zsunęła się z parapetu i podeszła do blatu - dużo dziś ludzi będzie? Ktoś jeszcze ma wpaść, prócz tych osób, które zaprosiłyśmy?
- Nie, raczej nie. Sądzę, że nikt nikogo dodatkowo nie przyprowadzi.
- No dobra. W takim razie wyjmuj gary i zabieramy się za robotę.
                        Mieszkanie powoli zapełniało się gośćmi. Słychać już było muzykę, rozmowy, dobrą zabawę. W powietrzu unosił się zapach jedzenia, papierosów i alkoholu. Sue siedziała w salonie, ogrywając do reszty w karty swoich znajomych. Rzuciła ostatnią talię na stół i zaśmiała się głośno, triumfując swoje zwycięstwo. Uniosła ręce do góry, klaszcząc. Padły gwizdy i pomruki.
- Oszustwo! - Zawołał Gabriel, który z oburzeniem poderwał się z sofy - ja się tak nie bawię! To jest cholernie nie fair! Trzeci raz z rzędu nas ograłaś!
- No widzisz - Sue wzruszyła ramionami, nadal się śmiejąc - chyba muszę ci dać lekcje gry w karty, braciszku. Zawodnik z ciebie marny.
- To prawda - wtrącił się Dorian - chociaż zaskoczyło mnie to, że wcześniej odpadłem, niż on.
- Ty! - Powiedział Gabriel, po czym znów usiadł - ty mi tu dupy nie obrabiaj.
- Bo co? Co mi zrobisz?
- Nie zapominaj, że to ja najczęściej w domu kuchtuję.
- Otrujesz mnie?
- Gorzej...
W tym momencie, po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Sue powoli wstała i wyszła z salonu. Ruszyła małym korytarzem i... w progu ujrzała Izaaka, na którego twarzy pojawił się szeroki i szczery uśmiech. Dziewczyna rzuciła się mu na szyję i obdarowała całusem w policzek.
- Już myślałam, że nigdy nie dotrzesz! - Powiedziała i wpuściła chłopaka do mieszkania - ale widzę, że przyniosłeś piwo to pomyślę nad rozgrzeszeniem dla ciebie.
- Oh, jakaś ty łaskawa! - Zaśmiał się Izaak i uniósł brwi - też się cieszę, że cię widzę.
- Oj chodź tu!
Sue objęła chłopaka w pasie i uścisnęła z całej siły. Cieszyła się, że w końcu przyszedł. Od dobrej godziny czekała na jego przyjście. Gdyby jednak się nie zjawił, wolałaby nie być w jego skórze. Znając samą siebie, bez patelni nie podchodź. Chwyciła Izaaka za rękę i poprowadziła do salonu. Wszystkie rozmowy ucichły, każdy patrzył na kolejnego gościa.
- To jest mój kolega - Sue wskazała dłonią na chłopaka - Izaak. A to reszta towarzystwa.
- Cześć - powiedział - widzę, że już zabawa się rozkręciła.
                   Sue siedziała na kuchennym blacie, zeskrobując z butelki piwa, etykietkę. Obok niej stał Izaak. Milczeli jakiś czas. Do ich uszu dochodziły głosy i muzyka, która szła z salonu. Po za nimi w kuchni, nie było nikogo.
- A wiesz, że jeżeli ktoś obrywa etykietkę z butelek to oznaka, że ma napięcie seksualne? Gdzieś ostatnio nawet o tym czytałem. - Powiedział chłopak -  ponoć to prawda.
- Ponoć też woda jest sucha - Sue lekko zaczerwieniła się i odstawiła butelkę na bok - to co ty czytasz w takim razie?
- To co w łapy mi wpadnie. A nawet jeżeli to prawda, co powiedziałem... czy to przypadek?
- Ty coś mi sugerujesz? Nie, nie kochany... do łóżka mnie nie zaciągniesz.
- To są już twoje słowa.
- Aha - Sue zaśmiała się i pokręciła głową - zaraz wracam.
Dziewczyna zeskoczyła z blatu i zaraz wyszła z kuchni. Izaak opadł na krzesło przy stole i westchnął. Już dawno nie był nigdzie towarzysko. Brakowało mu tego. Jednak cieszył się, że teraz mu się udało. Tym bardziej w towarzystwie Sue.
- Ooo - do kuchni weszła Anabel - znalazła się nasza zguba. Co tak uciekłeś od reszty?
- Rozmawiałem sobie z Sue - Izaak lekko wzruszył ramionami - co jak co, ale przyjaciółkę masz świetną.
- Ona też nie może narzekać. Chyba, że masz inne zdanie?
- A skąd! - Chłopak parsknął śmiechem - nawet o tym nie pomyślałem.
- No ja myślę. W innym przypadku... no dobra, mniejsza. Jak ci się tu podoba? Ludzie są ok?
- Nie narzekam, nawet nie mogę. W sumie to cieszę się, że mnie zaprosiłyście. Wolę to, niż siedzenie w czterech ścianach.
- Typ samotnika? - Anabel wyjęła z lodówki piwo - Sue nie chciała mi nic o tobie mówić. Nie powiem, też trochę ją naciskałam, żeby cię zaprosiła. Chciałam cię poznać.
- Czy ja wiem? Jakiś 4ever alone nie jestem, ale czasem lubię posiedzieć sam w ciszy i pomyśleć nad tym, czy tamtym.
- Tak, jak chyba każde z nas. Ponoć to ty przyprowadziłeś naszego ufoludka w nocy do domu?
- Tak, to ja. Z resztą, sądzę, że nie byłaby w stanie sama wrócić.
- Oj tak,. zdecydowanie. Ale dzięki. Przynajmniej można na kogoś liczyć, bo w aktualnych czasach, trudno o takie osoby.
- To prawda, niestety, ale tak.

1 komentarz:

  1. Jak dla mnie forma jest odpowiednia, ale czasami zmiany sa dobre, co juz pokazałaś zmianą szablonu ;)
    jak dla mnie facebook niepotrzebny, ale staram sie regularnie tu zagladać, wiec to zostawiam już Tobie.
    Co do rozdziału świetny jak zawsze ;) tylko żeby jakies zdrady sie tu nie pokazywały. Jakoś nie przypadł mi do gustu Izaak. Caly czas licze na happy end Sue i Shanna!
    Czekam na ciąg dalszy! ;)

    OdpowiedzUsuń