piątek, 28 lutego 2014

rozdział 41 - Release Me

Dzień dobry Moi Mili, lecz na początku pomódlmy się przed skonsumowaniem posta:

OJCZE NASZ, KTÓRY MIESZKASZ W HOLLYWOOD,
ŚWIĘĆ IMIĘ TWOJE,
PRZYBĄDŹ RAZEM Z ECHELONEM.
BĄDŹ WIĘKSZA KIESZENI TWOJA,
JAKO W POLSCE, TAK I W LA.
VyRTA Z DNIA POPRZEDNIEGO DAJ NAM DZIŚ
I ODPUŚĆ NAM PRZEWINIENIA,
JAKO I MY PRZEBACZAMY NASZYM BRACIOM I SIOSTROM.
NIE WIEDŹ NAS NA POKUSZENIE,
ALE DOPROWADŹ DO M&G.
PIERGÓG.

- Miłego przetrawiania,
Tosia <3

*********


Sue szła wzdłuż brzegu. Wieczorem plaża wyglądała najładniej. Gwiazdy na niebie puszczały oczko do każdego, kto tylko na nie patrzył. Księżyc przeglądał się w wodzie, która była nad wyraz spokojna. Dziewczyna przystanęła i spojrzała w dal. Nie chciała już się z nikim kłócić, a tym bardziej z bliskimi jej osobami. Powoli usiadła na psiaku, wzdychając po nosem. O tyle było dobrze, że przynajmniej miała już za sobą rozmowę z Shannonem i Anabel. Co do perkusisty nie miała pewności, czy aby na pewno wszystko było takie jasne. Jednak nie chcąc pogarszać sytuacji, przymrużyła na to oko. Też zawziętość w tym przypadku, nie była zbyt dobrą sprawą. Wiedziała, że nawet jeżeli Shannon kręci to i tak prędzej, czy później się potknie. Dziewczyna powoli położyła się na plecach, patrząc się w niebo. Ten spokój przerwała jej komórka, która przypomniała o sobie. Wibrowała w kieszeni bluzy, nie dawała spokoju. Sue w końcu zdecydowała się odebrać. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Shannona. Niebieskowłosa była nieco zdziwiona, że dzwoni. Ostatnimi czasy, jakoś niekoniecznie się kwapił. Może jednak po porannej rozmowie, zmienił nieco swoje zachowanie.
- Cześć - zaczął Shannon - widzimy się?
- Ooo - Sue powoli się podniosła i usiadła po turecku - a co się stało nagle?
- Nie czepiaj się. Pytam poważnie, kto do kogo?
- Wiesz co? Jestem teraz na plaży i mam całkiem niedaleko do ciebie. Napiszę jeszcze tylko wiadomość do Anabel, by nie było powtórki z wczoraj.
- No dobrze, wyjdę po ciebie, co?
- Nie, spokojnie. W przeciągu sześciu minut powinnam być. Jeżeli nie to zacznij się martwić.
Sue nacisnęła czerwoną słuchawkę. Zaraz wyszukała w telefonie numer Anabel, by dać jej znać, że jest u Shannona. Nie wiedziała też, ile u niego przesiedzi.

Sue szła przed siebie patrząc pod nogi. Wyglądało to nieco jakby sprawdzała, czy chodniki, aby na pewno są równe. Tak na oko niewiele ją dzieliło od domu Shannona. Właśnie weszła w następną ulicę, tak, to było już blisko. W końcu sama mu powiedziała, że zaraz będzie. Zaczęła się nieco rozglądać. Nie było tam ani jednej żywej duszy. Gdyby nie latarnie, wszędzie byłoby czarno. Drzewa rzucały cienie, niektóre miały dziwne kształty. Wiatr, lekko popychał Sue w plecy, pasma włosów opadały na twarz. Dziewczyna przyśpieszyła kroku. Stanęła przy czarnej furtce i nacisnęła na guzik w domofonie. Stanęła na palcach, by być bardziej widoczną w wizjerze. Usłyszała krótki sygnał, dzięki któremu mogła wejść. Zamknęła za sobą furtkę i dużymi krokami ruszyła do drzwi. W ich progu, czekał na nią Shannon. Sue weszła po paru stopniach i już była w środku. Już znaną jej drogą ruszyła do salonu, po czym zrobiła obrót w stronę perkusisty. Machnęła rękoma w przód i w tył, po czym podeszła do niego.
- Za dwa dni wracamy w trasę - powiedział i westchnął - właśnie dzwoniła do mnie Emma. Dzień wcześniej, niż planowaliśmy.
- Grunt, że jeden, a nie dwa - Sue oparła się dłońmi o ramiona mężczyzny - szkoda, że nie polecę z wami. Ale za miesiąc wszystko wróci do normy. Ale póki co, nie mogę się doczekać wystawy. Nie wybaczę ci, jeżeli cię nie będzie.
- Jakbym mógł nawet tak postąpić? Sądzisz, że tak?
- No ja mam nadzieję, że jednak nie. - Sue uśmiechnęła się do niego - jeżeli jednak coś ci strzeli do głowy, by się nie pojawić to nie chciałabym być w twojej skórze, kochanie.
- Czy to jest groźba?
- Owszem - Sue pokiwała porozumiewawczo głową - możesz już się bać.
- Groźby są karalne, wiesz o tym?
- O rany, zapomniałam. Co teraz ze mną się stanie?
- Nie zadawaj tyle pytań, co?
Perkusista złapał dziewczynę, wziął na ręce i ruszył ku schodom, prowadzącym na górę. Z każdym schodkiem, Sue jeszcze bardziej się wierciła, co  w niczym nie pomagało. Nie trzeba było wiele czekać na moment, kiedy obydwoje znaleźli się w sypialni. Sue została postawiona na podłogę. Zaraz to zrobiła parę kroków w tył, ciągnąc swojego lubego za koszulkę. Usiadła na łóżku, patrząc na Shannona i mówiąc:
- Zostawisz mnie tu samą, super. Polecisz sobie. Po za tym, wiesz, tak sam beze mnie, nie dasz sobie rady.
- Spokojnie - Shannon mruknął pod nosem, kładąc się obok - znajdę sobie tam jakąś fajną opiekunkę. Nie martw się. Zajmie się mną odpowiednio.
- A chcesz dostać kopa w dupsko?
Shannon wybuchł śmiechem. Kiedy był z nią, wszystkie dylematy i przemyślenia, które nie dawały mu spokoju, nagle znikały. Liczyła się dla niego ona. Dziewczyna usiadła na nim rozkrokiem i przycisnęła go do łóżka rękoma. Uśmiechnęła się szyderczo pod nosem. Nachyliła się do niego i ucałowała go w usta. Zaraz dodała:
- Czy przypadkiem nie wspominałeś mi o tym, że groźby są karalne?

Kiedy jedni przewracali się po łóżku, były też i takie przypadki, które wolały się dobrze pobawić. Właśnie do nich należał Jared. Skończył kolejną butelkę piwa i odstawił na stolik. Swój wzrok skierował na swojego kumpla, który właśnie z kimś prowadził porywającą rozmowę. Jednak zauważając muzyka, odszedł od grupki i zajął miejsce obok Jareda.
- Dobra - zaczął Terry - a teraz mów, co cię tak naprawdę tu sprowadza? Aż tak się stęskniłeś? Sądząc po twoim wyrazie twarzy to coś ci łazi po głowie. Korzystając z okazji, że akurat dziś jest picie u mnie to przyszedłeś. Mylę się?
- Nie, panie Richardson. - Odpowiedział muzyk i założył nogę na nogę - no, ale trochę się stęskniłem, nie mów, że ty za mną nie?
- Ledwo co ostatnio się widzieliśmy - Terry zdjął swoje okulary, by przetrzeć je swoją koszulą - więc kolego miły, co cię trapi?
- Kobieta, kobieta.
- Oj, to nie dobrze. To samo utrapienie. Z jakąś się przespałeś i teraz lata za tobą? Nie wiesz co zrobić? No, albo nie daj Boże jest w ciąży, tyle problemów? Co jeszcze? No, opcji jest cały pierdylion.
- Mowa o Emmie. W sumie to nie wiem czemu i jak, ale się całowaliśmy.
- Co? - Terry spojrzał z zaskoczeniem na Jareda - i z tego powodu masz taki stan? Stary, żartujesz? Rozumiem, żebyś jeszcze z nią poszedł do łóżka to też bym się zastanawiał, ale tak to co? Rozum ci postradało?
- Wiesz dobrze jakie relacje mamy, a raczej to mieliśmy. Sprawa jest na tyle chujowa, że Emma chciałaby, żebym był kimś więcej niż przyjacielem i pracodawcą.
- Czekaj, czekaj... czy ty chcesz mi powiedzieć, że ona coś ten?
- Nie pomagasz mi.

Emma ślęczała jak zwykle nad swoim laptopem. Miała jeszcze do załatwienia parę spraw, lecz jej myśli nie dawały jej spokoju. Westchnęła ciężko i wstała od stołu. Zaczęła kręcić się po pokoju z założonymi rękoma. W końcu przystanęła i wbiła wzrok w okno. Nie wiedziała jak ma teraz się zachować po tej całej sytuacji z Jaredem. Nie powinna tego robić, ale on sam też się nie sprzeciwiał. Jeszcze chwilę stała w miejscu, po czym złapała za komórkę, która leżała na stole. Wpisała numer muzyka, po czym niepewnie nacisnęła zieloną słuchawkę. Denerwował ją ten głuchy sygnał w słuchawce. Ponowiła próbę, lecz bezskutecznie. Westchnęła pod nosem i odłożyła komórkę z powrotem.

Nadszedł kolejny dzień. Słońce zaświeciło i oblało swoim blaskiem Los Angeles. Wydawałoby się, że to dzień jak każdy inny, po za jednym szczegółem. Chłopaki wracali do trasy. Sue miała do nich dotrzeć po wystawie. Jak na ten moment, musiała się skupić na przygotowaniach do tej wielkiej chwili.
                 Sue szła szybszym tempem, zatrzymała się tuż przed bramkami. Odwróciła się, by spojrzeć, czy reszta idzie. Faktycznie, nie minęło wiele czasu, za nim to wszyscy przystanęli. Dziewczyna podeszła do Shannona i objęła rękoma jego kark. Posłała mu zalotne spojrzenie i uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Już niedługo twój wielki dzień. - Powiedział perkusista - w sumie to już po raz drugi.
- Nooo - Sue pokiwała głową i pocałowała swojego lubego - ale sądzę, że ta wystawa będzie tak samo udana, jak i poprzednia. A nóż widelec, może będzie jeszcze lepiej?
- Ja mam nadzieję. Wiesz, ta droga, którą będzie trzeba przebyć, by dotrzeć do LA... oby się opłacało.
- No wiesz co?
Sue szturchnęła Shannona w żebra i parsknęła śmiechem. Było jej szkoda, że już wyjeżdżają, tym bardziej, że nie może z nimi. Spojrzała w oczy perkusisty i położyła swoją dłoń na jego policzku. Ostatni raz złożyła na jego ustach pocałunek, po czym pożegnała się z resztą grupy. Kiedy to każde z nich było już po drugiej stronie bramek, Sue tylko zawołała:
- Tylko bez żadnych kochanek! I nie rozrabiać mi tam, bo i tak się o wszystkim dowiem!

W pokoju panował chaos. Po podłodze przewracała się masa rzeczy, która równie dobrze, mogła być zagrożeniem dla życia. Sue stała przy stole, próbując posklejać makietę. Klej lepił się okropnie i przyczepiał do wszystkiego po drodze.
- Cholera - powiedziała pod nosem dziewczyna - nie mam do tego cierpliwości.
Złapała za następny kawałek materiału i już miała go doczepiać, kiedy to usłyszała dzwonek swojego telefonu. Przewróciła oczami i zaczęła szukać wzrokiem szmatki. Szybko wytarła ręce i sięgnęła po komórkę. Co prawda było to nieco utrudnione, ale dała radę.
- Cześć - powiedział Izaak - nie przeszkadzam?
- Co? - Sue rozejrzała się po pokoju - nie, nie przeszkadzasz.
- No dobra. Widzimy się wieczorem? Czy masz dużo pracy? Ewentualnie...
- Nie, spokojnie. O której?
- Jakoś o 19? Pasuje ci? Wpadnę po ciebie.
- No dobra. A co szykujesz?
- Niespodzianka.
Sue odłożyła komórkę na szafkę i ruszyła do kuchni, żeby umyć ręce. Stanęła przy zlewie, z kranu polał się strumień letniej wody. Anabel stanęła obok niej i oparła się biodrem o blat. Spojrzała na przyjaciółkę, po czym spytała:
- Z kim gadałaś?
- A co? - Sue zakręciła kran - nie można już spokojnie porozmawiać przez telefon?
- Co z taką agresją? Po prostu pytam, bo z czego słyszałam idziesz gdzieś wieczorem?
- A wiesz, że się nie podsłuchuje? Przychodzi po nie kolega. Izaak się nazywa. To ten sam, który ostatnio mnie w nocy do domu odprowadzał.
- Aha, no dobrze. Czyli go poznam?
- Wpada po mnie. Jak będzie chciał to wejdzie na górę.
- Jakiś romans? - Anabel uśmiechnęła się pod nosem, po czym nastawiła wodę na herbatę - fajny jakiś? Przystojny?
- Chłopaka szukasz? - Sue zaśmiała się i usiadła przy stole - Babu ci już nie starcza?
- Nie narzekam na niego, nawet nie mam powodów. Ale wiesz, ty masz Shannona.
- To tylko kolega. Czy ty we wszystkim musisz widzieć jakieś romanse i tym podobne? A tak ogólnie to fakt, jest całkiem całkiem. Nie mówię, że nie. Sądzę, że gdyby nie Shannon to...
- To byś się za niego zabrała?
- No, można tak to ująć. Ale zdrad nie przewiduję.
- Zobaczymy.
- Jesteś okropna. Mówiłam ci już to kiedyś?
- Tak i to nie raz. Też cię kocham.

W samolocie było spokojnie. Każdy siedział w swoim fotelu i zajmował się swoimi sprawami. Tak na dobrą sprawę to ślęczeniem nad laptopem, telefonem, albo graniem w durne gry na PSP.
Jednak pojawił się wyjątek. Emma wyglądała przez szybkę w zamyśleniu. Chciała porozmawiać z Jaredem, ale nie wiedziała, czy to odpowiedni moment. Z pewnością nie chciała mieć świadków. Wolała to zachować w tajemnicy, chociaż i tak każdy orientował się nieco w temacie. Kobieta spojrzała kontem oka w stronę Jareda. Na szczęście nie zauważył tego. Wedle Emmy, to myślenia Jared był obojętny. W innym przypadku, zachowywałby się tak samo jak ona.
                Tomo w końcu oderwał się od swojego telefonu i uniósł wzrok. Nieopodal niego siedział Shannon, który udawał, że jest zajęty. Chorwat jednak doskonale wiedział, o co mu chodziło. Korzystając z okazji, że Vicki już mu nie truje, podniósł się i podszedł do perkusisty. Usiadł obok i spojrzał na niego pytająco. Shannon wyjął z uszu słuchawki i wzruszył ramionami.
- No dobra - powiedział cicho Tomo - w czym rzecz?
- Sam nie wiem? - Perkusista przewrócił oczami - sam nie wiem czego chcę. To jest chore.
- Logiczne, ale co zamierzasz? Nadal tak się nad tym wszystkim zastanawiać, czy dasz temu spokój? I tak nic nie wymyślisz i tak. Nie rozstajesz się z nią, a co ma być to będzie.
- Ja to chyba szukam dziury w moście.
- Żadna mi nowość.




6 komentarzy:

  1. Miałam małe zaległości, ale wchłonęłam dwa rozdziały za jednym zamachem - nawet lepiej :) czyżby Sue miała zdradzić Shanna? Chociaż myślę, że prędzej to Zwierzak to zrobi. Jared nie powinien całować się z Emmą. Znowu się pokomplikowało... Swietne rozdziały, pozdrawiam i życzę weeny : *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ale grunt, że zaległości nadrobione ^^

      Usuń
  2. Czuję pewien niedosyt. Myślałam, miałam nadzieję, że Shannon będzie chciał porozmawiać z Sue tak poważnie.. ale może to się jeszcze zdarzy :)
    Ale ogólnie rozdział jak zwykle świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Shannona, Jareda i wszystkich z wyjątkiem Sue. Od początku tego opowiadania. Nie byłabym zła, gdyby Shannon znalazł sobie inną :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nadal mam nadzieję że między Jaredem a Sue coś będzie bo Shann się z nią rozstanie... zobaczymy co wymyslisz :3 #TeamJared XDDD POZDRAWIAM I ŻYCZĘ WENY. KIEDY NASTĘPNY ROZDZIAŁ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Shannon to na serio szuka dziury w calym i dojdzie do tego, ze sie rozstana, a potem bedzie mu zle itd, itp, bo ona sobie znajdzie kogos innego i nie bedzie upragnionego happy endu. :< :D nie no, bredze. caly czas licze na to, ze sie miedzy nimi ulozy juz tak na dobre, nie lubie jak jest zle. :(
    I mam nadzieje, ze miedzy Jaredem i Emma tez bedzie dobrze! :)
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń