poniedziałek, 13 stycznia 2014

rozdział 29 - Love me again

Hejka <3
Macie nowy rozdział, jest on dosyć ważny. Wyczekiwaliście na ten moment tyle czasu :)
Pozdrawiam,
Tosia :3

*************



Sue leżała na łóżku na plecach i bezsensownie gapiła się w sufit. Dochodziła godzina 13.30, ale ona o to nie dbała. Z pokoju obok, dochodziły ją śmiechy Anabel i Babu, on został na noc. Przez ten czas, kiedy Sue przewracała się z boku na bok, z poduszką na głowie, oni kotłowali się tam. Trafiał ją szlag. Najchętniej w tedy, by wstała i nakrzyczała, ale z drugiej strony... chciała, by się sobą nacieszyli. A teraz co? Ma za swoje. Oczy podkrążone po nie przespanej nocy. W sumie, nawet gdyby, oka i tak by nie zmrużyła. Za dużo się stało. Nie mogła zasnąć nie tylko z powodu kochających się za ścianą Anabel i Babu, ale też z powodu wyjazdu Shannona. Tak było jej źle. Jej komórka dzwoniła po raz setny, ale i tak miała to gdzieś. W końcu przez wibracje, telefon spadł z półki nocnej. Dziewczyna leniwie wychyliła się z łóżka. Widząc komórkę, która brzęczała na podłodze, ekran, na którym się wyświetlało...
- Gabriel? - zaczęła Sue, kiedy odebrała - przepraszam, że nie odbierałam, ale nie wiedziałam, ze to ty. Wybacz, ale mam lekką chandrę.
- Spokojnie - odparł jej brat - masz dziś czas? Mogę wpaść do ciebie?
- Tak,  nie ma problemu. Możesz za jakieś dwie godziny? Teraz nie za bardzo funkcjonuję...
- No dobrze, ale... mogę być o 15?
- Ok. Zaraz ci dam adres.
Sue odrzuciła komórkę na półkę nocną i znów leżała na plecach. Westchnęła ciężko i przetarła twarz dłońmi. Nadal z pokoju obok dochodziły piski i śmiechy. Sue nakryła twarz kołdrą i zwinęła się w kłębek. W końcu nerwy puściły. Wstała z łóżka i przechodząc przez salon podeszła do drzwi pokoju Anabel. Zaczęła w nie stukać, mówiąc dosyć głośno:
- Ciszej tam!
Faktycznie, nieco się uciszyli. Sue już miała iść znów do łóżka, ale przypominając sobie o tym, że niedługo przychodzi Gabriel, zmieniła zdanie. Stanęła po środku salonu i zaczęła się rozglądać. Wszędzie był masakryczny bałagan. Gdzie się tylko nie spojrzeć, śmieci, śmieci, śmieci. Gorzej już być nie mogło. Sue westchnęła cicho i zabrała się za sprzątanie. Nawet nie chciała już prosić tamtej dwójki o pomoc, bo za nim, by się zabrali, kompletnie bez sensu.

Sue wyrzuciła wielki wór, pełny śmieci do kontenera za budynkiem. Teraz czekała ją powrotna droga. Wdrapała się po schodach na górę. Zamknęła drzwi mieszkania i ruszyła do kuchni. Tam siedzieli Anabel i Babu. Popatrzyła na nich z wyrzutem i nic nie mówiąc nastawiła wodę na herbatę. Kontem oka zerknęła na ścienny zegar, dochodziła 15. Gabriel miał się niebawem zjawić. Z każdą minutą, Sue czuła coraz bardziej, jak coś w jej żołądku się skręca. Chciała jedynie tyle, żeby to wszystko wyglądało normalnie. Nim woda w czajniku zaczęła się gotować, przyszedł wyczekiwany gość. Sue rzuciła się do drzwi. Do mieszkania wszedł Gabriel. Uśmiechnął się nieśmiało do swojej siostry. Zaprowadziła go do salonu, wcześniej proponując coś do picia. Anabel i Robertowi nakazała siedzenie w kuchni, do momentu, kiedy spokojnie nie porozmawia z bratem. Wtedy zrozumiała swój błąd, ona i Gabriel mogli się spotkać gdzieś na mieście. Teraz miała na głowię tamtą dwójkę. Chwyciła dwa kubki z świeżo zaparzoną herbatą i ruszyła do salonu.
- Sądzę, że jestem już gotowy na rozmowę - powiedział brat, gdy Sue zajęła miejsce obok niego na sofie- przemyślałem trochę. Przepraszam za to, że cię wyprosiłem. Byłem w szoku, chciałem zostać sam...
- Nie tłumacz się - Sue uśmiechnęła się - pewnie też bym tak zrobiła, będąc na twoim miejscu.
- Od dawna wiesz o tym wszystkim?
- W sumie to trudno mi powiedzieć. Właściwie dowiedziałam się o tym w Polsce, kiedy spotkałam się z Dorianem. Coś mi zaświtało, no i jeszcze Krsiten.
- Średnio wyszło. Nie sądziłem nigdy, że rodzice są w stanie zrobić coś takiego. Zostawili cię. Zrobili ci krzywdę, rany na całe życie. Przykro mi. Sam dowiedziałem się, że mam siostrę po bardzo długim czasie.
- Ja wiedziałam, że gdzieś tam mam brata, ale nie chciałam do tego wszystkiego wracać. Nie chciałam znów rozdrapywać tego, co stało się ileś lat wstecz. Pogodziłam się z losem i poukładałam sobie w głowie wszystko na nowo. Jednak była ta świadomość, że gdzieś tam, no wiesz... jest ktoś.
- Co teraz zrobimy? - Gabriel popatrzył pytająco na Sue - dziwnie się z tym czuję.
- Wiem, dla mnie też jest nieco niezręcznie... - dziewczyna wzruszyła ramieniem - ale chyba dobrze wyszło?
- Chyba tak - na ustach Gabriela zagościł uśmiech - mam w końcu świetną siostrę.
Sue patrzyła się na brata, on na nią. Trwało to parę chwil, po czym obydwoje byli już do siebie przytuleni. Obydwoje płakali. To nie było do opisania. Czuli szczęście, radość, ale też żal i zmartwienia. Jednak wiedząc, że mają siebie na wzajem, dawało to siłę.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę - wyszeptał Gabriel - jak bardzo.
- Wszystko będzie dobrze - odpowiedziała przez łzy Sue - teraz będzie inaczej, będzie lepiej. Mam teraz ciebie, mam brata, mam kogoś bliskiego, rodzinę.
Kiedy to oni siedzieli na sofie, wtuleni siebie i zalani łzami, w progu salonu przystanęła Anabel i Babu. Obydwoje się uśmiechali, zwłaszcza przyjaciółka malarki. Z jej oczu również popłynęły łzy, jednak były one ze szczęścia.
- Co robiłeś przez ten cały czas? - pytała Sue, kiedy już w salonie siedziała cała czwórka - mamy sporo do nadrobienia, prawda?
- Tak, dużo tego było - Gabriel lekko uniósł brwi - któregoś dnia zbuntowałem się przeciwko rodzicom i wyprowadziłem się z domu. Wtedy właśnie dowiedziałem się, o tym, że mam siostrę. Powiedziałem, że nie chcę ich znać, ale pożałowałem tych słów. Niedługo później, wiesz... zabrakło ich, a ja nawet nie zdążyłem z nimi normalnie porozmawiać. Może, gdyby...
- Ani ty, ani ja... nie mieliśmy dobrze - Sue założyła ręce - powiedzmy sobie szczerze, rodzice popełnili wiele błędów. Tak na dobrą sprawę nie mogę im dać miana rodziców, bo to nie oni mnie wychowali, ale babcia.
Szczerze powiedziawszy, od momentu, kiedy napisali list, nie chciałam ich więcej widzieć na oczy.
- Nie dziwię się...
Zapadła cisza. Sue paliła kolejnego papierosa. Cieszyła się, że wszystko się tak skończyło, ale na myśl o swoich rodzicach, pojawiał się żal, gniew i zgrzytanie zębów. Tak bardzo ich nienawidziła, tak bardzo chciała im powiedzieć w twarz to, co o nich sądzi. Z drugiej strony, nie chciała. Teraz liczyło się to, że znalazła swojego barta.

Drzwi zostały zamknięte. Gabriel wyszedł. Pożegnanie rodzeństwo trwało parę dłuższych chwil. Nie obyło się bez uścisków, łez i dobrych słów. Obiecali sobie, że jutro się zobaczą. Mieli sobie tyle do opowiadania. Mimo to na ten dzień już starczyło, każde z nich musiało wrócić do innych spraw. Był już wieczór. Sue położyła się na kanapie w salonie i wtuliła się w niebieską poduszkę, która kolorystycznie zlewała się z jej włosami. Dziewczyna zamknęła na parę chwil oczy, jednak przeszkodziła jej Anabel:
- Było dobrze.
- Wiem - Sue uśmiechnęła się do przyjaciółki - wszyscy mieli rację. Poukładało się jakoś. Tylko byłoby jeszcze lepiej, gdyby siedział tu ze mną Shannon. Jak sądzisz? Dolecieli już?
- No widzisz. Pewnie tak, albo jeszcze nie... nie wiem? Może zadzwoń, albo napisz?
- Hmmm ... - Sue usiadła - wolałabym, gdyby był jednak tutaj i cieszył się moim szczęściem, razem ze mną.
Anabel patrzyła na przyjaciółkę zmartwionym wzrokiem. Cicho westchnęła i wbiła spojrzenie w podłogę. Jakby coś ją męczyło, ale nie chciała powiedzieć o co chodzi.
- Gdzie Robert? - mówiła Sue - bo jakoś cicho.
- Poszedł do sklepu po papierosy - Anabel zawahała się, ale mówiła dalej - tęsknisz za Shannonem, prawda?
- No pewnie, że tak. Głupie pytanie. Jednak do niego nie dzwonię, zrobię to rano. Nawet nie wiem, która jest tam godzina? Może będzie spał, albo koncert będą grali? Nie chcę mu przeszkadzać. Ale z drugiej strony nie usiedzę, żyjąc w niewiedzy. Chcę już się z nim zobaczyć. Już zaczęłam tęsknić, gdy wsiadł to taksówki. Brakuje mi jego uśmiechu, żartów, rozmów z nim, wszystkiego, dosłownie.
- Sue... - Anabel wyprostowała się i spojrzała uważnie na przyjaciółkę - czy on aby na pewno jest twoim przyjacielem?
- No tak, skąd to pytanie? To oczywiste, nie wygłupiaj się.
- Ale w sensie takim... sądzę, że to jest coś więcej, niż przyjaźń. Widzę jak na niego patrzysz, zachowujesz się przy nim, dotykasz go. Może nie jesteś tego świadoma, ale...
Sue przestała słuchać Anabel. Przez myśl zaczęły jej przebiegać urywki z ich rozmów, przeżyć, wszystkiego, co się do tej pory stało. To, co było na samym początku, kiedy mogła go pocałować, przytulić się do niego, czuć jego oddech, perfumy, dosłownie wszystko. Nagle wstała jak poparzona. Jej twarz stała się znacznie bledsza, mimo tego, że i tak miała jasną karnację. Zaczęła chodzić po pokoju.
- Sue, ty go kochasz.... - powiedziała Anabel - prawda?
- Tak - Sue zakryła usta dłońmi, ale zaraz znów mówiła - jaka byłam głupia.
- Ale, słuchaj! - Anabel również wstała - rozmawiałam z nim, kiedy byłam jeszcze w szpitalu. Nie jesteś mu obojętna. Zależy mu na tobie, cholernie. Nie mówiłam ci nic, bo nie chciałam się wtrącać, po za tym jemu obiecałam. Powiedział, że nie poruszał tematu, by nic nie zaszkodziło waszym relacjom. Nie chciał cię tracić, bo znaczysz dla niego wiele. Gdyby ci powiedział, że cie kocha... ty  mu wcześniej powiedziałaś, że nic z tego i, no...
- Najbliższy lot do - Sue stanęła naprzeciwko Anabel - cholera, gdzie oni grają? Dzwonię do Vicki. Ona się nie wygada, że lecę do nich.
Sue złapała za komórkę i pośpiesznie wybrała numer żony Toma. Czas na połączenie był dłuższy, niż normalny, w końcu dzwoniła do innego kraju. To jeszcze bardziej ją denerwowało. W końcu. Anabel przyglądała się przyjaciółce, jak rozmawia z Vicki. Zaraz po zakończeniu rozmowy, Sue pobiegła do swojego pokoju, by spakować się. Pośpiesznie zaczęła wrzucać do walizki najpotrzebniejsze rzeczy.
Dziewczyna była cała w nerwach, jej ręce trzęsły, ledwo co była w stanie cokolwiek zrobić. Zależało jej na czasie. Miała żal do siebie za to, jak to wszystko wyszło. Czemu ona nie dostrzegła tak prostych spraw. Czemu dopiero teraz zorientowała się, co tak na prawdę czuje. Lot za godzinę. Bała się, że nie zdąży na samolot, ale Shannon był dla niej wystarczającą motywacją.

4 komentarze:

  1. No nie! :D Kończyć w takim momencie!!! :D Tego się nie robi ludziom! Nawet nie wiesz, jak czekam na następny rozdział i oby nie było żadnych utrudnień! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. robię tak, by każdego ciekawił następny rozdział :)
      nowa notka, cóż... emocji jeszcze więcej, SOON

      Usuń
  2. Juuuuuuuuuuuhuuuuuuuuuu!!!!! :D Sue ma rodzinę.. dobrze dla niej, rodzina jest ważna, nawet bardzo. Ale Sue też "zmądrzała" i zrozumiała jak ważny jest Shann! Jeeej jak się cieszę... byle teraz się tylko Jared nie wprowadził chaosu...
    Masz dziewczyno teaent ;)

    OdpowiedzUsuń