poniedziałek, 6 stycznia 2014

rozdział 25 - dla ciebie

Hejo misiaki :*
Teraz szkoła, błagam, nie! :c dobra, przeżyję, teraz zdać do następnej klasy i będzie wszystko dobrze :) Po za tym już niedługo ferie, przynajmniej u mnie (Mazowsze). Damy wszyscy radę <3
A teraz napisałam nowy rozdział i mam nadzieję, że nie dopatrzycie się tam żadnych byków ;) A po za tym ciesze się ogromnie, bo blog ma ponad 5 tysięcy wyświetleń. Dziękuję Wam.

Pozdrawiam kochane Echelony,
Tosia <3 



*********

Babu patrzył nadal na Anabel. Za bardzo nie wiedział jak ma się teraz zachować. W końcu się zdecydował. Przysiadł obok dziewczyny i lekko się do niej uśmiechnął. Sue szturchnęła Shannona, by wyszli do kuchni. Nie musiała się domyślać, że tamtych dwoje woli zostać samych. Ona i perkusista wyszli. Kiedy już byli w kuchni, dziewczyna stanęła w progu, nasłuchując ich rozmowy.
- Nie ładnie tak - zaśmiał sie Shann - pani gumowe ucho.
- Ciii! - Sue uciszyła mężczyznę - myślałeś, że tak nie będzie?
Dziewczyna przystawała z nogi na nogę, czekając, aż Anabel i Babu zacznął rozmawiać. Wiedziała, że jej przyjaciółka ma świadomość tego, że jest na podsłuchu. Było to jednak do przewidzenia.
- Wszystko ze mną w porządku - w końcu zaczęła Anabel - lekarz przepisał mi jakieś ohydne leki, kazał odpoczywać i zalecił dietę na jakiś tydzień. Myślę, że jakoś wytrzymam. W sumie, nie mam  wyboru. Nabroiłam to teraz mam za swoje.
- Grunt, że chociaż masz świadomość swoich błędów - odpowiedział Babu - teraz masz zdrowieć i dochodzić do siebie. Mam nadzieję, że więcej nie będziesz nas wszystkich tak niepokoić.
- Spokojnie, więcej nie mam ochoty leżeć w szpitalu i to jeszcze w śpiączce. I tak się cieszę, że mnie wypisali dosyć szybko. Mają tam obrzydliwe jedzenie.
- Jak to w szpitalach bywa - zaśmiał się Babu - ale dobrze, że to wszystko tak się skończyło. Zawsze mogło być gorzej. Cieszę się, że wyszło tak.
- Robert... słuchaj - Anabel ściszyła nieco głos - chcę cie przeprosić.
- Za co? Za co chcesz mnie przepraszać?
- Za to, co ostatnio powiedziałam... ja..
- Nie - chłopak przerwał dziewczynie - to było twoje odczucie. Dobrze, że powiedziałaś mi to teraz i sama, niż miałby powiedzieć mi to ktoś inny. Przecież nic nie musisz, nikt cię do niczego nie zmusza. Po za tym, widocznie zbyt dużo sobie wyobrażałem. To chyba też moja wina. Zbyt byłem nachalny, czy coś.
- Nie, nie... nie ma tu twojej winy, w niczym, kompletnie! To moja wina. 
- Proszę, przestać.
- Robert - Anabel na chwilkę się zawahała, ale mówiła dalej - zrozumiałam parę kwestii. Siedząc tam w szpitalu, miałam noc na przemyślenia. Sporo do mnie dotarło. To co powiedziałam ci wcześniej, ja... ja, ja się cholernie pomyliłam. Myślałam tak na początku, przyznam się, ale teraz? Teraz jesteś tu, przyleciałeś dla mnie, rozmawiasz ze mną, mimo, że padło tyle słów.
- Czyli? Powiesz mi w końcu  na czym stoję?
- Robert...
Sue wyszła na korytarz i lekko wyjrzała. Widziała jak właśnie Anabel i Babu czule ginął w swoim pocałunku. Malarka uśmiechnęła się pod nosem. Cieszyła się z decyzji swojej przyjaciółki. Miała też nadzieję, że w końcu ona poukłada sobie jakoś to wszystko. Nagle poczuła na swoim karku oddech Shannona. Spojrzała w jego stronę, on też był świadkiem pocałunku tamtej dwójki. Również się uśmiechał. Wszystko poszło dobrze. Teraz obydwoje weszli do pokoju.
- No, no - zaśmiał się Shannon, podszedł do Babu i poklepał go po plecach, ten zaraz odskoczył - ładnie, ładnie. Ale myślę, że dobrze robisz.
- Wiem, że mam dobry gust - odpowiedział jego brat z uśmiechem, zerkając na Anabel - teraz wszyscy są uśmiechnięci. Właśnie o to chodziło.
- Coś czuję, że Jareda nie ominie słuchanie twoich opowieści.
- A myślałeś, że będzie odwrotnie.
- A skąd!
Sue patrzyła na wszystkich z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Stała z założonymi rękoma i oparta o ścianę. W pewnym momencie dobiegł ją dzwonek jej komórki. Ruszyła do kuchni, gdzie właśnie był telefon. Numer był nie znany. Mimo to, odebrała:
- Tak? - spytała - z kim mam przyjemność?
- Cześć, Sue. Mam nadzieję, że mogę mówić ci tak nieoficjalnie? Kristen Olsen z tej strony. Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam?
- Nie, nie, skąd - Sue przysiadła na krześle - nic się nie dzieje.
- Rozumiem. Miałam zadzwonić, albo ty. No, ale nie odzywałaś się, więc stwierdziłam, że to ja się odezwę. Chciałabym z tobą się spotkać, zobaczyć, porozmawiać. Uporządkowałam sobie parę rzeczy, dowiedziałam się o paru sprawach. Teraz rozumiem, że nie jest ci łatwo, jak to wszystko wygląda. Znajdziesz dla mnie czas?
- Tak, powinnam. Nawet mogę jutro. Tylko tak w ciągu dnia. Moja przyjaciółka wróciła ze szpitala właśnie i muszę się nią zaopiekować. 
- Rozumiem, w pełni rozumiem. Może być jutro około 13? Powiedzmy, że... słuchaj, wiesz gdzie mam galerię? Akurat tam będę, więc może byś tam przyjechała?
- Dobrze, tylko poproszę, o adres.
- Jasne.
Sue zanotowała na małej karteczce adres galerii Kristen. Na tym zakończyła się rozmowa, dziewczyna odłożyła komórkę na stół. Wpatrywała się w milczeniu przed siebie. Wiedziała, że musiało w końcu do tego spotkania dojść. Było to nieuniknione. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Uniosła spojrzenie i zobaczyła Shannona. Bacznie ją obserwował, po czym spytał:
- Co się dzieje?
- Dzwoniła Kristen Olsen, była dobrą znajomą moich rodziców. Umówiłam się z nią na jutro - odpowiedziała z niepewnością w głosie, Sue - boję się trochę.
- Wszystko będzie dobrze. Taka rozmowa się nawet przyda. Dowiesz się więcej, później zdecydujesz się na powiedzenie wszystkiego Gabrielowi. 
- Tak myślisz?
- Ja to wiem.
Sue skinęła głową, po czym podeszła do perkusisty. Ku jego zaskoczeniu, przytuliła go mocno jak nigdy. Bała się okropnie, a teraz Shannon był przy niej. Wiedziała, że może na niego liczyć. W końcu, był jej przyjacielem. Przeszło jej przez myśl, żeby może pojechał z nią jutro, ale szybko odrzuciła ten pomysł. Wolała jednak być tam sam na sam z Kristen. I tak było wiadome, że wszystko opowie. Niby wsparcie, ale to musiała być męska decyzja. Teraz musiała trzymać się mocno i dać sobie radę. Wtulała się w mężczyznę, jak małe dziecko w wielkiego, pluszowego misia. Ten gładził ją delikatnie po plecach. Lekko musnął ustami jej głowę. Odsunął się od niej o krok, dając znać, żeby wracali do pokoju. Sue pokiwała głową i ruszyli z powrotem.
- Coś się stało? - nagle padło pytanie Anabel.
- Tak. Mam ci sporo do opowiedzenia. Mamy spore zaległości w rozmowach, złotko - odparła Sue i usiadła na kanapie obok Babu - i to dużo.
- Tylko za nim zaczniesz mówić, Robert zostaje u nas na noc.
- Dobrze, tylko nie chcę być jeszcze ciotką.
Wszyscy parsknęli śmiechem. Sue wiedziała, że teraz czeka ją wielki wywiad. No, ale wiedziała, że długo nie wytrzyma, bez swojego opowiadania. 

2 komentarze:

  1. No to tak na początku... Świetny blog !
    Aż nie mogłam przestać czytać *.*
    Cały czas coś się dzieje xd nie ma czasu na nude! :D
    Wgl nie spodziewałam się na takiego Shannona. Miły, wrażliwy i opiekuńczy xd
    Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
    http://ostatnitaniec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :** dla mnie takie słowa wiele znaczą i w ogóle mam teraz banana na twarzy, no.
      Co do Shannona to ogólnie rzecz biorąc, w każdy jest w środku miękki jak gąbka. A w blogu, pozory lubią mylić :)
      Pozdrawiam <3
      - a na bloga wpadnę :)

      Usuń