sobota, 4 stycznia 2014

rozdział 24 - Stay

Cześć :)
Wzięłam pod uwagę parę kwestii, mianowicie - uwagi, dotyczące bloga. Fakt faktem, błędy się nie raz pojawiają (jak i ortograficzne, interpunkcyjne i gramatyczne). Często piszę po nocach, a później sprawdzanie tego wszystkiego jest wręcz okropne. Jednak postaram się jakoś to ogarnąć i zrobić tak, żeby Wam wszystkim czytało się dobrze, bez zacięć w połowie notki.

Pozdrawiam, 
Tosia <3

********

Sue stała na korytarzu, na przeciw niej lekarz. Dziewczyna słuchała wszystkiego co mówił, z dużą uwagą. Wiedziała, że musi wszystko spamiętać, kiedy to Anabel miała już wrócić do domu. Mężczyzna jeszcze tylko się uśmiechnął i ruszył w swoją stronę. Sue spojrzała przez ramię. Zobaczyła jak Shannon pomaga iść Anabel, właśnie wychodzili z sali. 
- Dobrze, że już wracam do domu - westchnęła Anabel, kiedy zjeżdżali widną - i tak myślałam, że później mnie wypiszą. 
- Ale i tak dobrze się skończyło - Sue blado się uśmiechnęła - ale mniejsza. Grunt, że już mamy to za sobą.
- No właśnie. Trzeba coś dobrego zrobić do jedzenia.
- Oj nie, nie, kochana. Ty nie możesz jeszcze wszystkiego jeść. Nieźle narozrabiałaś to teraz przez tydzień musisz trochę pocierpieć. 
- Niech ci będzie. 
Cała trójka wyszła na parking i ruszyli do czarnego samochodu Shannona. Sue pomogła Anabel wsiąść do auta. Zamknęła za nią drzwi i zaraz sama poszła na przód. Zapięła pasy, a zaraz ruszyli. Dziewczyna lekko oparła głowę o szybę i zerknęła w stronę lusterka samochodu, było tam odbicie jej przyjaciółki.
- A jak trasa? - zaczęła mówić Anabel - tak po prostu sobie przyleciałeś do LA? 
- Powiedzmy - odparł Shannon - co prawda nie było to łatwe. 
- No, ale koncerty, trasa, ludzie... jak ty to zrobiłeś?
- No  cóż, poświęcenia. Nie pytaj więcej, grunt, że tu jestem.
- No właśnie - Sue przewróciła oczami - ciekawa jestem, co jesteś wstanie zrobić?
- Dużo rzeczy - Shannon zaśmiał - stać mnie na bardzo wiele. Ale muszę naprawdę chcieć. 
Anabel w zabawny sposób uniosła brwi i pokręciła głową. Była nieco zła, że perkusista poświęcił tyle spraw, by przyjechać do LA. No, ale z miłości się robi różne rzeczy. W tym przypadku to nawet wysokich lotów. Jednak było do przewidzenia, że z tym pomysłem wiąże się wiele rzeczy i debat. 
Czarny samochód zatrzymał się przed budynkiem. Cała trójka wysiadła i ruszyła w stronę drzwi, po czym będąc już w środku, zaczęli wchodzić po schodach. Były już nieco stare, lekko się uginały pod każdym krokiem. Czasem można było usłyszeć skrzypienie, ale miało to swój pewien urok. Sue wyciągnęła z torby klucze i otworzyła drzwi. Weszli do środka. Pierwsze, co zrobiła Anabel to było rzucenie się na kanapę, wprost na porozrzucane na niej poduszki. Sue zaśmiała się i ruszyła do kuchni. Nastawiła wodę na herbatę i naszykowała kubki. Spojrzała przez ramię, właśnie do pomieszczenia wszedł Shannon.
- Już jest lepiej - zaczął - nie martw się. Teraz wszystko pójdzie z górki.
- Mam taką nadzieję. Tylko boję się nieco o nią - Sue delikatnie przygryzła dolne wargi - znam ją na wylot. Wiem do jakich rzeczy jest skłonna. Teraz mówi, że źle zrobiła, ale jak już raz... to i może być następny. Po za tym, oj mniejsza już o to. Idź do niej. Niech nie siedzi sama. Zaraz do was przyjdę.
Shannon skinął głową. Jeszcze tylko posłał dziewczynie uśmiech i wyszedł z kuchni. Sue oparła się dłońmi o blat i odgięła głowę do tyłu, patrząc w sufit. Teraz musiała sporo przetrwać, dla Anabel i dla samej siebie. W końcu też musiała wyjaśnić sprawę z jej rodzicami i domniemanym bratem. Wiedziała też, że nie może tego w nieskończoność odkładać. Kiedyś musi przyjść ten moment. Wiadomo, że każda chwila nie będzie do tego odpowiednia, ale jednak. Woda się zagotowała. Sue nalazła do kubków wrzącej wody. Kiedy już miała łapać za uchwyt jednego z nich, usłyszała dzwonek swojej komórki. Odwróciła się i sięgnęła po telefon ze stołu.
- Tak? - zaczęła - słucham?
- Cześć - w słuchawce był głos Babu - chcę wiedzieć, co się u ciebie dzieje i Anabel? Ja aktualnie jestem w drodze do LA, wraz z Emmą. Ale ona z nieco innych powodów wraca. Nie ważne, jak się tam masz?
- Jak to jesteś w drodze? - Sue zrobiła zdziwioną minę - jak to?
- No tak. Stwierdziłem, że nie usiedzę tam bezczynnie. Po za tym, i tak nic się teraz nie dzieje. Tak więc, dowiem się od ciebie czegoś?
- Anabel jest już w domu, wybudziła się. Spokojnie. Teraz musi odpoczywać, dbać o siebie i z pewnością nie robić kolejnych głupstw. Zwłaszcza takich jak ostatnio.
- Obudziła się? - w głosie Babu pojawiła się nutka uśmiechu - muszę się z nią zobaczyć.
- Ale, Robert... - Sue pokręciła głową - czy to aby na pewno jest dobry pomysł? Wiem, że się ostatnio pokłóciliście. Nie wiem jak ona na to zareaguje, po za tym, musi się oszczędzać.
- Muszę się z nią zobaczyć i koniec. Dla mnie teraz nie jest istotne czy się lubimy, nienawidzimy, kochamy, czy cokolwiek. Po prostu, Sue zrozum mnie. Chyba nie muszę ci mówić, że ona jest dla mnie ważna?
- Nie musisz. Czekaj... podam ci adres. Zapisz go gdzieś sobie i przyjeżdżaj do nas. 
Sue podyktowała Babu miejsce zamieszkania i na tym rozmowa się skończyło. Dziewczyna odłożyła na blat telefon. Zdjęła z nadgarstka gumkę i spięła nią włosy w kucyka. 
- No i gdzie ta herbata? - nagle dobiegł ją za pleców, głos Shannona - już?
- Tak, tak - Sue pokiwała głową i chwyciła za dwa kubki - weź tamten biały. Nie wezmę wszystkiego.
- Ok - Shannon spełnił jej prośbę i spojrzał na dziewczynę - coś się stało? Chyba dzwonił ktoś do ciebie?
- Tak, Babu - Sue powoli ruszyła do drzwi, ale przystanęła - jest w drodze do LA. 
- Jak to? Co oni, powariowali?
- On tak, tak samo jak ty. Zakochał się chłopak, co zrobić? Anabel, powiedzmy sobie szczerze, jest dla niego ważna. Więc może to i lepiej, że pokaże to. Jednak martwię się, bo wiem, że się pokłócili. Nie mam pojęcia, jak Anabel zareaguje na jego widok.
- To może na razie nic jej nie mówmy?
- Też tak sądzę.
Obydwoje wyszli z kuchni i zaraz byli w małym pokoju dziennym. Anabel tylko spytała "co tak długo", ale jako tako odpowiedzi nie usłyszała.

Samolot wylądował w słonecznej i pełnej życia Californii. Babu zszedł po schodkach na lotnisko, cały zmęczony podróżą i tą całą strefą czasową. Za nim szła Emma, która miała bardzo podobnie do chłopaka. Obydwoje zabrali swoje bagaże i ruszyli przez lotnisko na front budynku. Kobieta podeszła do jednej z taksówek i otworzyła drzwi. Za nią ruszył Babu, postanowili pojechać tą samym samochodem. Chłopak jeszcze chciał zajść do siebie, by móc zostawić swoje rzeczy. Kolejną rzeczą miało być odwiedzenie Sue i Anabel. Jednak obawiał się paru rzeczy. Pamiętał, że ostatnio pokłócił się z blondynką i nie wiedział, jak na niego zareaguje. Obawiał się, że nie będzie chciała z nim rozmawiać. A nawet jeżeli, byłoby to strasznie płytkie. Taksówka zajechała pod dom Roberta. Przez całą drogę on, ani Emma za bardzo nie rozmawiali. Każde z nich było zajęte swoimi myślami. Chłopak ucałował na pożegnanie kobietę i ruszył pędem do siebie.

Emma była już u siebie. Zostawiła swoje bagaże na przedpokoju i ruszyła do salonu. Opuszkami palców przeszła po białej ścianie. Puściła i zajęła miejsce na fotelu. Westchnęła pod nosem i rozejrzała się. Nie wiedziała teraz co dalej. To, że rozstała się na ten czas z grupą, wcale niczego nie polepszało. No, po za tym, że ona i Jared nie będą musieli się widzieć. Obydwoje mogli pomyśleć na spokojnie bez siebie. Emma podkuliła nogi i oparła swój podbródek o kolana. Patrzyła przed siebie. Zaczęła żałować, że wyznała Jaredowi miłość. Wiedziała, że i tak nic z tego nie będzie. Teraz postawiła go w dziwnej sytuacji. Liczyła się z tym, że teraz ich relacje mogą ulec sporej zmianie. Mimo wszystko bardzo lubiła go, nie chciała się z nim kłócić, omijać go łukiem. Ale z drugiej strony było jej lżej, że to wszystko wyrzuciła z siebie.

Sue, wraz z Shannonem i Anabel, siedzieli w salonie, zanudzając się przy pierwszym lepszym filmie. Na stole stały puste kubki po herbacie, opakowanie po ciasteczkach czekoladowych i poranna gazeta. Gdzieś tam pod nią leżał pilot.Sue w końcu podniosła się i sięgnęła po kubki. Ruszyła z nimi do kuchni, wszystko wstawiła do zmywarki. Już miała iść z powrotem do reszty, kiedy to w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Malarka ruszyła otworzyć. Kiedy to zrobiła, jej oczom ukazał się Babu, mówiący już od progu:
- Cześć. Właśnie wróciłem do LA. Byłem jeszcze tylko na parę chwil w domu, żeby zostawić rzeczy.
- Nie ma problemu - Sue wpuściła go do środka - zdejmij buty i chodź za mną.
Zaraz to Babu poszedł za dziewczyną, która wprowadziła go do salonu. Chłopak rozejrzał się. Po paru chwilach uściskał się z Shannonem.
- Robert? - Anabel nie kryła zdziwienia - co ty tu robisz?
- Przyleciałem do LA, by się z tobą zobaczyć - Babu zrobił kilka kroków do przodu - i nie chcę się z tobą znów kłócić. Po prostu się martwię.
- Jak widać wszystko jest w porządku. Ale dziękuję, że przyleciałeś.
- Teraz możemy już normalnie rozmawiać?
- To już zależy od ciebie.
- Wiem, chcę.
Sue wymieniła się spojrzeniem z Shannonem. W końcu zapadła cisza. Malarka wiedziała, że Anabel później będzie ją pytała, czemu o niczym nie wiedziała, ale teraz liczyło się to, że Babu jednak zależy na niej. 




2 komentarze:

  1. Dziękuje, że wzięłaś pod uwagę moje zdanie ;) I oczywiście czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie każde zdanie jest ważne :)
      ok, ok. SOON :D

      Usuń