poniedziałek, 2 grudnia 2013

rozdział 7 - Elastic Heart

Cześć. Notki chcę dodawać, co jakieś trzy dni. Ewentualnie dwa, ale to w przypływie sporej weny :3 wtedy muszę się nią natychmiast podzielić.
Co do dzisiejszego posta... co mogę powiedzieć? Trzeba przeczytać, by móc ocenić. Nie będę tutaj bajerowała, bo i tak o zbyteczne.
Puzzel <3

*******

Sue i Anabel obudziło głośne pukanie do drzwi. Przyjaciółki usiadły na swoich łóżkach nie za bardzo wiedząc, co się dzieje. Wypadało jednak sprawdzić, o co chodzi. Sue wstała i ruszyła, by otworzyć. W progu ujrzała Jareda. Gęba mu się cieszyła, że hej. Dziewczyna przetarła zmęczone oczy.
- Wstawać, wstawać! Nie macie budzików, czy co?
Zawołał Jared i bez słowa wszedł do apartamentu. Rozejrzał się w poszukiwaniu Anabel. Zastał ją w łóżku. Zaraz zaczął ją popędzać, by wstała.
- Jared, ale koncert macie wieczorem - wybełkotała zaspana Sue - co za nieludzka godzina!
- Wiem - odpowiedział - ale nie jest już tak rano. Dochodzi 10.
- Nieee, wcale nie jest wcześnie.
- Dziewczyny, zjedzcie coś na szybko, coś powinniście mieć w lodówce i ubierać się, myk myk! Idziemy na miasto! A, Anabel! Zabierz aparat!
Przyjaciółki spojrzały na Jareda z politowaniem. Ten odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia. Zawołał jeszcze "czekamy na was pod hotelem". Tyle go widzieli. Sue pokręciła głową i ruszyła do łazienki. Anabel w końcu też się podniosła.

Obydwie były już na dole. Szły w stronę drzwi obrotowych. Wyszły z hotelu. Tam stała cała grupa, wyczekując przyjaciółek. One nadal nie wiedząc, o co chodzi, patrzyły otępiałe na resztę.
- Co wy takie nie w sosie? - spytała Emma.
- Muszą się przyzwyczaić - zaśmiał się Tomo - dla nich to nowość.
- Dowiem się wreszcie o co biega? Jedynie tyle wiemy , że idziemy na miasto? - spytała Sue
- No tak, na miasto - powiedział Jared - idziemy zażyć świeżego powietrza.
- No dobra... nie będę się wykłócała.
- Ja myślę.
- Nie kochanie - powiedziała Vicki - myślenie nie jest twoją mocną stroną.
Wszyscy się zaśmiali i ruszyli przed siebie w stronę pobliskiego parku. Sue zaczęła się rozglądać. Byli wszyscy, prócz Shannona. Już miała pytać, gdzie to on się podział, kiedy go zobaczyła. Podbiegł do nich. Dziewczyna spojrzała na niego, a ten lekko się uśmiechnął.
- Byłyście kiedyś w Londynie?
Spytał nagle przyjaciółek, Babu, patrząc w ich stronę.
- Tak, żeby to raz - odparła Anabel - ale to dosyć dawno.
- Ile czasu temu?
- Ze trzy lata?
- To nie tak dawno...
Obydwoje zaczęli rozmawiać, a Sue nadal była zajęta swoimi myślami. Tylko do jej uszu dochodziły niezrozumiałe urywki z ich rozmów. Założyła ręce. W sumie ona jako jedyna milczała. Jednak przerwał to Shannon, który ja lekko trącił. Spojrzała na niego pytająco. To, co zrobiła poprzedniego wieczora, było dla niej złe. Nie czuła się z tym dobrze. Co jej odbiło? Najpierw całowała się z nim na plaży, aczkolwiek, na szczęście on nic nie pamiętał. Uśmiechała się do niego, rumieniła się na jego widok i to, co wydarzyło się paręnaście godzin wstecz. Fakt, faktem... był przystojny, dobrze ustawiony, bardzo ok, nieco spora różnica wieku, ale to drugorzędna sprawa. Gdy dziewczynie przyszło na myśl, że może się on jej podobać, wzdrygnęła się. Przecież nie mogła. Mówiła sobie, że NIE, ale sama sobie wmawiała to kłamstwo. Najlepiej, żeby podobne sytuacje nie miały miejsca.
- Jak tam? - spytał Shannon, przerywając tok myśli malarki.
- Wszystko  ok - Sue wzruszyła ramionami.
- Oj, nie wydaje mi się. Z czego widzę... martwisz się czymś?
- Nie - przerwała - znaczy, przepraszam.
- Nie rozumiem? Za co?
- Oj, nie powinnam wczoraj tak się zachować.
- To o to ci chodzi? Daj spokój.
- Nie, nie dam - dziewczyna pokręciła głową - nie wiem, co mnie pokusiło.
- Aż tak przystojny jestem? Wiedziałem... no, co prawda nie tak, jak Jared, ale zawsze.
- Ale chcę, żebyś wiedział, że to było czysto przyjacielskie.
- No tak. Dlatego też nie sądzę, żebyś miała mnie za co przepraszać.
Sue uśmiechnęła się. Wiedziała, że nieco nakłamała. Chociaż... Nie, on jej się wcale nie podobał. To była czysta, zdrowa sytuacja.
- Ej! - zawołała Anabel - to zdjęcie jest epickie!
Wszyscy podeszli do niej, by zobaczyć mały ekranik lustrzanki. Prawda była jedna... Jared był tego dnia mało fotogeniczny. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Marny z ciebie model - stwierdził starszy Leto.
- A daj spokój, nie znasz się - burknął młodszy.

Nadszedł wieczór, za godzinę koncert. Cała grupa dotarła na miejsce. Zaczęło się wielkie poruszenie. Każdy był zalatany. Oczywiście prócz Sue i Anabel. One miały najmniej, ba, wcale nie miały roboty. Patrzyły, jak każdy szybko się uwija ze swoim tematem.
Zaczęło się. Grali świetnie. Sue nigdy ich nie słuchała, znała tylko parę piosenek na krzyż. Ale musiała przyznać, muzykę mieli dobrą. Siedząc tak za kulisami, obserwowała jak to wszystko wygląda. Było to takie nowe, coś co znała jedynie z telewizji. Zupełnie inaczej to wyglądało, niż na ekranie.
Ostatnia piosenka. Rozległy się jeszcze większe krzyki, oklaski. Parę chwil później, zespół zszedł ze sceny. Każdy zmęczony, ale widać było spore zadowolenie i satysfakcję.
- Jak tam piszące fanki? - zaśmiała się Sue
- To Echelon - odparł z oburzeniem Jared - jak śmiesz!
- Że co?
- Inaczej, rodzina. I tak nie zrozumiesz.
- Niech ci będzie. Ale musisz mi przyznać rację, napalonych fanek nie brakowało.
- Wcale nie - drażnił się z nią - ale powiem, że niektóre były całkiem ładne.
- A jednak!
- No, ale tutaj mam fajniejsze widoki. Zrobimy coś z tym?
- Twoje niedoczekanie. Chciałbyś...
- Pewnie, że bym chciał.
- To se chcij dalej.
Jared zrobił minę smutnego psa i poszedł się przebrać, tak jak reszta zespołu.

Wrócili do hotelu. Oczywiście, któryś z chłopaków wyleciał z propozycją mini imprezy. Jednak Sue nie miała ochoty na zabawę. Była zmęczona. Dodatkowo Emma zleciła jej parę kwestii. Dziewczyna nie czuła się na chodzie do balowania.
Była sama w apartamencie. Było dosyć późno. Anabel jeszcze nie wróciła, co oznaczało, że nadal bawili się. Dla niej było to nieco nierozsądne, jeżeli następnego wieczora mieli grać koncert, ale się w to nie mieszała. Siedziała na sofie z laptopem, pracowała. Wtem to usłyszała pukanie do drzwi. Podniosła się i ruszyła w ich stronę, otworzyła. Myślała, że to może wróciła jej przyjaciółka, ale jednak się pomyliła. Stał przed nią Shannon. Był wstawiony. Dziewczyna wpuściła go do środka, ten chwiejnym krokiem ruszył do salonu.
- Coś się stało? - spytała malarka - jesteś pijany.
- Wiem, ale dlatego jest fajnie -odparł beztrosko - siedzisz tu sama to stwierdziłem, że może wpadnę.
- Ty już lepiej idź. Rano nie wstaniesz. A jutro następny koncert.
- To nie zabrania w małym balowaniu.
- W małym nie, ale to jest już lekka przesada -Sue zrobiła parę kroków w stronę perkusisty. Założyła ręce i pokręciła głową - precz mi stąd! Odpocznij, ogarnij się.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Owszem, jest. Idziemy!
Dziewczyna pociągnęła go za rękę i obydwoje wyszli na korytarz. Prowadziła go do jego apartamentu. Otworzyła drzwi i nakazała Shannowi wejść do środka.
- Idź spać, dobrze ci to zrobi - powiedziała Sue, stojąc w progu.
Już miała się wracać do siebie, kiedy to widząc nieporadność mężczyzny, postanowiła go zaprowadzić do sypialni. Tak też zrobiła. Nie miała na to najmniejszej ochoty, ale te sumienie. Shannon usiadł na łóżku. Spojrzał na Sue i posłał jej uśmiech. Ta go odwzajemniła, ale wolała już sobie pójść. Kiedy to już chciała zrobić, perkusista pociągnął ją za nadgarstek. Pod wpływem lekkiego szarpnięcia, dziewczyna zatrzymała się. On natychmiast wstał z łózka i objął jej twarz, po czym pocałował.  Sue była w zupełnym szoku. Trwało to jeszcze parę sekund. W końcu ona odsunęła się od niego. Chwila moment i plask! Został spoliczkowany.
- Shannon! - krzyknęła do niego oburzona - jesteś pijany! Ogarnij się!
Jak najszybciej wyszła z jego apartamentu i wróciła do swojego. Nie była wstanie pracować. Kiedy to wzięła laptopa i już miała iść do łóżka, zobaczyła Anabel, która właśnie przyszła.  Była lekko podpita, ze znakomitym humorem.
- Do spania, burżuju!
Krzyknęła do niej wściekła Sue i wchodząc do sypialni, trzasnęła za sobą drzwiami.


3 komentarze:

  1. Ciągle bawi mnie ten "burżuj" :D świetne, czekam na następną notkę (proszę miej wenę, napisz szybciej ^^)
    Właśnie, jedno mi tylko nie pasuje - czy Jared wynajmowałby kogoś do zamalowania ściany? Myślę, że w realu zrobiłby to sam, ale to na szczęście Twoja fikcja, postacie nie muszą być takie sam ;)
    Tak, wiem, znowu się czepiam, ale wychodzę z założenia, że lepsze to niż puste słodzenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka jest już. Pisze z opóźnieniem :p
    Ale to nie było "pomalowanie ściany". Jest tam nawet wspomniane w pierwszej notce, że spodobała się Jaredowi twórczość Sue i wynajął ją, by namalowała obraz na ścianie ( konkretnie drzewo, wedle jego wizji).
    Też jak dla mnie słodzenie nadmierne jest złe, że tak to ujmę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, wiem, zrozumiałam, że chodzi o obraz, ale myślę, że Jared sam by to namalował. Chociaż faktycznie, on często wspiera innych artystów i korzysta z ich prac :) Więc dochodzę do wniosku, że masz rację, to realne :D
    Czekam na 9. ;)

    OdpowiedzUsuń