piątek, 27 grudnia 2013

rozdział 19 - Hometown Glory

Powiedziałam, że dziś wstawię posta, tak więc otóż dotrzymuję słowa :) 
Ostatnio mam parę zaległości, jak i w blogu, jak i w życiu. Teraz nowy semestr w szkole bedę miała i muszę się wziąć ostro do roboty i nadrobić multum rzeczy. Też to może się odbić nieco na blogu, ale w dalszym ciągu będę się starała systematycznie pisać notki. O ile oczywiście starczy mi czasu, postaram się :3
No, ale teraz zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że zaspokoję Wasze pragnienia.

PS ...
Bo chyba jedna z dziewcząt, imieniem Paulina czyta mojego bloga. Jak tak to powiem na forum i przy Wszystkich, pocztówka świąteczna przyjedzie do Ciebie, tak jak powiedziałam. Z małym opóźnieniem, ale w kopercie będzie małe wytłumaczenie.

Ściskam mocno (na te zimne dni w sam raz),
Tosia <3

*********

Sue uchyliła powieki. Przewróciła się z boku na plecy. Przetarła zaspane oczy i usiadła. Zrzuciła lekko z siebie koc, którym była okryta. Rozejrzała się. Była w apartamencie Shannona. Ten zapewne spał u siebie w sypialni. Dziewczyna była otoczona poduszkami, na stole stała herbata. Dotknęła opuszkami palców kubek, był jeszcze ciepły. Oznaczało to, że mężczyzna niedawno poszedł spać, a już zaczynało świtać.
- Siedział pewne przy mnie, kiedy usnęłam  - powiedziała w myślach Sue - jakie to miłe.
Malarka zsunęła z siebie koc i napiła się herbaty. Kątem oka, zerknęła na zegarek, wiszący na ścianie. Było dosyć wcześnie, bo  dochodziła dopiero 8.25. W ciszy dopiła całość i wstała. Wyniosła kubek do kuchni. Oparła się o blat i założyła ręce. Bała się, co będzie dalej. Też nie wiedziała, co ma o tym sądzić. Nie była przekonana, czy ma mówić o wszystkim, co wie, Gabrielowi. Nikt nie powiedział, czy to prawda, czy to tylko zbieg okoliczności. Jednak nie wierzyła w przypadki. Z tej całej sytuacji, znów ją ogarnął ten sam stan, co wieczorem. Jednak przypomniała sobie słowa Shannona, które otrzeźwiły jej umysł. Pokręciła głową i ruszyła w stronę małego korytarza. Przez uchylone drzwi sypialni. W łóżku leżał mężczyzna, który smacznie spał, nie świadomy tego, że ona się już obudziła. Nie chciała mu przeszkadzać. Ruszyła do wyjścia.

Sue była już u siebie. Siedziała przy stole, wlepiając wzrok w szklankę do połowy wypełnioną wodą. Na przeciw niej siedziała Anabel, która wciąż pytała o wyjaśnienia. Malarka nie miała ochoty znów poruszać tego tematu. Ostatecznie się złamała. Powiedziała o wszystkim. Anabel słuchała jej, a oczy miała coraz szerzej otwarte. Pokręciła głową i podniosła się z krzesła. Zaczęła chodzić w jedną i drugą stronę po kuchni, zastanawiając się nad sytuacją Sue. W końcu przystanęła i oparła się dłońmi o stół. Spojrzała na nią smutnymi oczami. Chciała jej pomóc, ale nie wiedziała jak. Nie lubiła, kiedy Sue była smutna, kiedy było jej źle, kiedy spotykało ją coś złego. 
- Co teraz zrobisz? - spytała - powiesz Gabrielowi o wszystkim?
- Nie mam pojęcia - Sue wzruszyła bezsilnie ramionami - nie mam naprawdę pojęcia. Boję się tego, co będzie dalej. Z resztą, nie wiem czy to jest pewniak.
- A jeżeli? Sue, przypadków nie ma, zbiegi okoliczności nie istnieją. Szansa, że właśnie nie odnalazłaś swojego brata są minimalne, prawie zerowe. Sądzę, że powinnaś z nim o tym porozmawiać.
- No i co mu powiem!? Cześć Gabriel, jestem twoją siostrą. Cieszysz się?
- Sue, on będzie tak samo tym zaskoczony, jak i ty. Z resztą, zawsze można zrobić badania.
- Można, wiem o tym. Nie jestem jeszcze na to gotowa. 
- A co z tą Kristen?
- Nie mam pojęcia? Nie odzywała się do mnie, ani ja do niej. Na razie nie zamierzam. Chcę odczekać jakiś czas. Proszę cię, nie męcz mnie już dłużej. Ta sytuacja już wystarczająco mnie zdołowała...
Rozmowę przyjaciółek przerwało pukanie do drzwi. Anabel spojrzała jeszcze raz na Sue, po czym ruszyła do drzwi, by otworzyć. Do środka wszedł Jared cały rozpromieniony, ale zarazem zdenerwowany.
-  Za trzy godziny mamy samolot! - zawołał - udało się. Tak więc, zbierajcie się, pakujcie. Za dwie godziny jedziemy na lotnisko. Lepiej być wcześniej, na wszelkie zaś.
Anabel bez słowa poszła do sypialni. Jared spojrzał pytająco na Sue, nie za bardzo wiedział, o co może chodzić. Podszedł do dziewczyny, ale ta jednak nie miała ochoty na dalsze wałkowanie tematu. Mimo, że spytał o powód, puściła jego pytanie mimo uszu. Wstała i oparła się biodrami o stół. Spojrzała na muzyka i pokręciła głową. Dała mu do zrozumienia, by nie wypytywał o nic. Ten tylko westchnął. Nie dało się ukryć, że dziewczynę coś gryzło, ale nie chciał już nalegać. Objął ją, przytulił do siebie i lekko sunął dłońmi po jej plecach, w ramach pocieszenia. Nie wiedział dalej, o co chodzi, ale nie chciał jej utrudniać niczego. Puścił ją i spojrzał w oczy. Uśmiechnął się do niej i puścił oczko, co nieco poprawiło humor Sue. Lekko uniosła kącik ust na wzór uśmiechu. Mężczyzna delikatnie musnął dłonią jej podbródek. Nie chciał, by się czymkolwiek martwiła. Powoli przybliżył się do dziewczyny i pocałował. Ona odwzajemniła, po czym obydwoje utonęli w uścisku i pocałunku, który wciągał ich obydwoje. 
- Przepraszam, przeszkadzam - nagle usłyszeli Anabel, na co się oderwali od siebie - ale za ile wychodzimy?
- Za dwie godziny - odparł Jared i uśmiechnął się blado, był zmieszany - za dwie.
Anabel pokiwała głową. Tylko spojrzała na Sue ze zdziwieniem, po czym odwróciła się i ruszyła do sypialni. Jared jeszcze tylko posłał uśmieszek malarce i tyle go widzieli. Sue pokręciła głową. Mimo to, wiedziała, że szykuje się kolejna rozmowa z przyjaciółką. Nie mówiła jej o tych wszystkich zajściach z frontmanem. Poszła się pakować.

Wszyscy już siedzieli na lotnisku. Samolot miał się niedługo zjawić. Sue podpierała głowę o kolana, obejmowała je rękoma. Każdy był w swoim świecie, zajęty swoimi myślami, nawet Tomo i Vicki ze sobą tak dużo nie rozmawiali. Byli wtuleni w siebie jak zwykle, lecz milczeli. W sumie, pewnie nikt się nie wyspał na tyle, ile by chciał. Sue spojrzała w stronę Anabel, ale ta jednak unikała kontaktu. Widać było, że ma za złe jej, że nie mówiła o wszystkim. Było jej przykro, że została pominięta. Czuła się okropnie, w końcu ponoć były przyjaciółkami, jak siostry. Jednak nie miała już chęci na dalsze rozmowy z Sue. Było to jak wymuszanie prawdy na przesłuchaniu. Nie chciała ciągnąć jej za język.
Nadszedł czas odlotu. Każdy zajął w samolocie miejsce, niedługo później byli już w powietrzu. Sue rozejrzała się po samolocie. Vicki i Tomo zasnęli, Anabel mierzyła się wzrokiem z Babu, chociaż żadne nic nie mówiło, Shannon był zajęty swoimi myślami ze słuchawkami w uszach, tak jak Jared. Jamie gdzieś samotnie czytał książkę, a Emma.. wyglądała kiepsko. Udawała tylko, że pracuje przy laptopie, ale Sue doskonale umiała poznać kłamstwo. Chciała ją spytać, co się dzieje, ale raczej nie przy wszystkich. Stwierdziła, że to nie czas i miejsce. 

Lot nie był zbyt długi. Z Polski do Rosji nie było wcale tak daleko. I znów, hotel, rezerwacja, apartament. Sue rzuciła się na swoje nowe łóżko, wtulając twarz w pachnącą pościel. Anabel nadal nie rozmawiała z nią. W dalszym ciągu był żal i złość. Malarka wstała z łóżka. Stwierdziła, że to jest odpowiedni moment, by przejść się do Emmy. 
Stanęła przed drzwiami. Zaczęła pukać. Minęło parę dłuższych chwil, za nim jej otworzono.
- Sue? - zdziwiła się asystentka - coś się stało?
- Chcę porozmawiać - powiedziała niewiele myśląc artystka - mogę wejść?
Emma skinęła głową i wpuściła ją do środka. Sue zajęła miejsce na fotelu,po czym spytała:
- Co się dzieje?
- Jak to? - Emma zmarszczyła brwi - z czym?
- Z tobą... nie da się nic ukryć. Może nie chcesz ze mną rozmawiać na ten temat, ale... co się dzieje? Wszyscy się o ciebie martwią.
- A nie polecisz z tym do innych?
- Tak, już biegnę. Mów...
Emma usiadła na podłodze przy granatowej sofie i westchnęła pod nosem. Pokręciła głową. Minął jakiś czas, za nim zaczęła mówić, ale w końcu...
- Chodzi o Jareda - opowiadała - nie wiem, czemu akurat ci to mówię, ale sądzę, że mogę zaufać. Wiesz, że poznałam go wiele czasu temu. Zdążyłam go trochę poznać. Wredny, czasem wręcz oschły, kolejna kochanka za kolejną. Zbyt wymagający, pieprzony perfekcjonista i samolub.
- Ale to nie chodzi o jego charakter - Sue spojrzała na kobietę - mów dalej, nie przerywam już.
- Tak, nie chodzi o to, kompletnie. Mimo, że jest jaki jest, nie w sposób go nie lubić. Z drugiej strony, jest w nim wiele dobroci, szczerości i wiele innych pozytywnych cech. Znam go na wylot, tak samo jak on mnie. Jednak mimo to, nie wie, o co może mi chodzić. Nawet się nie domyśla. Nie chcę, żeby wiedział o tym od kogoś, ani ode mnie. Chcę, żeby w końcu sam to zauważył...
- Ale co? Nie rozumiem...
- Ja Sue, ja - Emma się zawahała - ja go kocham. Mimo tego wszystkiego. Mimo, że kiedyś obiecywał mi wiele rzeczy, mimo, że traktuje mnie najgorzej jak można, mimo jego występków. Ja nie wiem... dostrzegam w nim więcej, niż może być.
W tym momencie z oczu Emmy popłynęły łzy. Sue natychmiast wstała i usiadła obok niej. Przytuliła ją do siebie. Czuła jak jej koszulka zaczyna być mokra. Dziewczyna w tym momencie poczuła się okropnie. Jak ona mogła. Nie miała przecież pojęcia. Jak ona mogła teraz się zachować, skoro prawie poszła do łóżka z Jaredem? Ile było sytuacji między nimi sam na sam. Czuła się jak ostatnie ścierwo, które stoczyło się nieźle w dół. Sue lekko odsunęła się od Emmy, by pocałować ją delikatnie w czoło. Wiedziała, że kobieta zaufała jej i w pewnym sensie traktowała jak przyjaciółkę. Nie miała sumienia powiedzieć jej o tym, co łączyło ją z Jaredem. Nie chciała jej dodatkowo załamywać. Wiedziała też, że nie zostawi jej teraz samej. W końcu znała jej sekret, który dla niej samej był ciosem. 
- Nie, to koniec - mówiła do siebie w myślach, Sue - nigdy więcej. To wszystko zmienia postać rzeczy. Zachowałabym się jak ostatnia świnia, nadal zostając w tych samych relacjach z Jaredem. Jezu, jak jest mi z tym źle. 
- Proszę cię - mówiła Emma - nie rozpowiadaj tego. To dla mnie dużo znaczy.
- Spokojnie - Sue uśmiechnęła się przez własne łzy - nie jestem taka.
Sue znów przytuliła do siebie kobietę. Czuła się winna. 

Dziewczyna wyszła po dłuższym czasie od Emmy. Chciała zostać już sama. Musiała nad tym wszystkim pomyśleć. Sue wiedziała doskonale co to znaczy. Ruszyła korytarzem w stronę swojego apartamentu. Po drodze ścierała dłonią łzy ze swojej twarzy. Nie chciała, by ktoś widział ją teraz. Była coraz bliżej swoich drzwi. Jak na złość właśnie od siebie wychodził Shannon. Zobaczył ją, ale ta nie chciała z nim rozmawiać. Ominęła go jakby nigdy nic. Słyszała tylko za swoimi plecami pytania mężczyzny, ale była na nie głuche. Weszła do apartamentu. Wybuchła. Cała w łzach pobiegła do łazienki i chlupnęła sobie w twarz zimną wodą. Spojrzała w lustro. Czuła się okropnie. Najpierw dowiedziała się o Gabrielu, o tej kobiecie, później ta sytuacja z Jaredem. Chciała zostać sama ze swoimi myślami. Nie chciała nikogo więcej do tego dopuszczać. Wtem spostrzegła w odbiciu Anabel, która stała nieopodal niej. Sue spojrzała przez ramię na przyjaciółkę i tylko pokręciła głową. 
- Co się znów dzieje? - spytała - czy też mi znów nic nie powiesz.
- Nic takiego - Sue wzruszyła ramionami - nic, zupełnie.
- Znów to samo!? Już mam tego serdecznie dosyć. Nic mi nie mówisz, płaczesz, martwię się o ciebie! Myślisz, że mnie to nie boli? Tym bardziej, że milczysz, tym bardziej się denerwuje. Do cholery, Sue! Co się dzieje?
- Nic.. - Sue osunęła się na podłogę - po prostu... 
- Po prostu, wracam do Stanów!
Anabel wyszła z łazienki. Sue ocknęła się po paru chwilach. Wybiegła z łazienki i spostrzegła jak jej przyjaciółka zasuwa walizkę. Próbowała ją powstrzymać, lecz było to daremne. Dziewczyna nie miała zamiaru dłużej tego wszystkiego znosić. Ruszyła do drzwi, jednak Sue zastąpiła jej drogę.
- Proszę, nie zostawiaj mnie tu samej... - wyszeptała - proszę.
- Mnie to już nie obchodzi. Z resztą, po co ja tutaj mam być?
Anabel pokręciła głową i wyminęła malarkę. Otworzyła drzwi i ruszyła korytarzem, nie zwracając uwagi na błagania i płacz, Sue. Słysząc to, parę hotelowiczów, otworzyło drzwi swoich apartamentów, by zobaczyć, co się dzieje. Wśród nich była grupa. Jared pobiegł za Anabel. Zatrzymali się w końcu, ale tylko na chwilę. Dziewczyna ruszyła dalej i zniknęła w windzie. 
- Co się stało? - spytała Vicki, która podeszła do Sue - co się dzieje?
- Wraca do LA, wraca do Stanów - powiedziała przez łzy Sue - właśnie straciłam przyjaciółkę.
Wszyscy patrzyli się na tą scenę. Jednak dla malarki było to bez znaczenia. Nie chciała już z nikim rozmawiać. Wróciła do siebie, a drzwi zamknęła na klucz. Mimo, że się do nich dobijali, ta nie otwierała. 
Weszła do salonu i usiadła na sofie. Ukryła twarz w dłoniach.


2 komentarze: