czwartek, 19 grudnia 2013

rozdział 15 - She Wants To Know

Udało mi się dziś napisać notkę. Miłego czytania, zapraszam :)
Tosia :*









*********

Sue obudziły promienie słońca, które przedarły się przez luki pomiędzy zasłonami. Dziewczyna przetarła zmęczone oczy, usiadła i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzała się po pokoju. Anabel jeszcze smacznie spała. Zegarek wskazywał godzinę 10. Malarka podniosła się z łóżka i ruszyła do łazienki. Chlupnęła sobie zimną wodą w twarz, rozbudzenie gwarantowane. Wytarła twarz, mięciutkim i białym ręcznikiem. Ruszyła do kuchni, by zrobić sobie coś do picia. Usiadła na krześle barowym przy blacie i westchnęła pod nosem. Zapaliła papierosa, upiła trochę kawy. Od razu na myśl przyszedł jej Shannon, milośnik kawy. Uśmiechnęła się lekko do swoich myśli.
- Która godzina? - spytała Anabel, która wolnym krokiem weszła do kuchni - łeb mnie boli.
- Po 10, złotko. Proszki są na stole. Wczoraj brałam - odpowiedziała Sue - widzę, że jakoś mało wyspana jesteś. Chodzi się spać o normalnych porach.
- A daj mi spokój.
Anabel łyknęła tabletkę i popiła wodą. Chwilę pokręciła się po kuchni, po czym stwierdziła, że musi się przebrać z piżamy. I już jej nie było.

Sue postanowiła się przejść po Warszawie. Tym razem ubezpieczyła się w rozmówki polskie i przewodnik. Nie miała gwarancji, że znajdzie wybawiciela na białym koniu, na wypadek zgubienia się. Żeby nie iść samej, zgarnęła Babu. Emma była niczym tykająca bomba, Anabel była do niczego, Tomo zajmował się Vicki i odwrotnie, a Jared i Shann odpadali na starcie, a Jamie jeszcze spał.
- Nóż widelec, a może spotkamy Gabriela - zaśmiał się Robert - wydaje się być całkiem ok.
- No i się nie mylisz - odpowiedziała Sue, kiedy to zahaczyli o jeden ze sklepów muzycznych - jest bardzo fajny. Ponoć Polacy to sympatyczni ludzie, tak więc wiesz...
Sue lawirowała pomiędzy półkami z płytami. Od patrzenia na nie, można było dostać oczopląsu. Tyle kolorów, rozmiarów, rodzai. Chciała coś kupić na pamiątkę z wizyty w Polsce. Obok niej snuł się Babu, z takimi samymi zamiarami jak ona. Dziewczyna ściągnęła z półki jedną z płyt. Okładka jako tako nie zachwycała, bez rzucania stanikiem, dupy nie urywało. Obejrzała ją z dwóch stron.
- Kto to taki? - mówiła pod nosem - Brodka? Nawet nie umiem tego wymówić...
Robert spojrzał na Sue i uśmiechnął się. Sięgnął po tą samą płytę i polecieli do kasy. Kwestia dogadania się nie była trudna, gorzej było z płatnością. Ale ostatecznie, po pełnej kompromitacji obydwóch stron, udało się dojść do jakiegoś rozwiązania.
Obydwoje postanowili się przejść na Nowy Świat. Co chwilę wpadali do jakiegoś sklepu i wypadali. Sue była zaskoczona, że Babu był takim zakupoholikiem. Był gorszy od niej samej i Anabel razem wziętych.
- Ciekawe co robi reszta? - zagadał Robert, gdy szli ulicą.
- Czy ja wiem? Udają, że pracują - zaśmiała się Sue - Shannon i Tomo zwłaszcza.
- Oj tak! Jak się obydwoje dobiorą razem to klękajcie narody!
- Robert, mogę mieć jedno pytanie?
- Słucham - chłopak spojrzał na dziewczynę, unosząc brwi - o co takiego?
- Jak tam z Anabel?
- Czy ja wiem? Nie wiem, czy mogę mówić, bo to twoja przyjaciółka. Nie mam gwarancji, że zostawisz dla siebie to, co chciałbym powiedzieć.
- Spokojnie. Zachowam to dla siebie.
- Nie powiem, Anabel to fajna dziewczyna - uśmiechnął sie Babu - też bym skłamał, gdybym powiedział, że mi się nie podoba.
- I co z tym zrobisz?
- Czy ja wiem? Może ujmę tak.... nie tyle, co ona podoba mi się, ale też.... jest to dziewczyna, z którą mógłbym być. Tylko to też zależy od niej. Ona coś o mnie mówiła?
- Hmmm - Sue nie wiedziała, co ma mu powiedzieć - tak jakby?
- Czyli jednak. Możesz mi powiedzieć?
- Nie odpowiem nic, bo to nie był konkret. Wolę pominąć to.
- No dobrze, nie nalegam.
Sue wiedziała, że gdyby powiedziała Babu to, czego dowiedziała się od Anabel, mogłoby to zaboleć. Nie chciała się między nich mieszać, są już dorośli. Ale z drugiej strony, nie chciała, by jej przyjaciółka bawiła się nim. Mimo, że ona też to powiedziała, nie ufała tym słowom. Wolała na razie przemyśleć. Odpowiednia reakcja w odpowiednim momencie.

Jared był u Shannona. Przykrywką była rozmowa na temat koncertu. Jednak sprawa dotyczyła zupełnie innego tematu. Bracia urwali wymianę zdań na "będzie świetnie". Zapadła cisza. Obydwoje mierzyli siebie wzrokiem. W końcu starszy Leto nie wytrzymał, by nie zacząć:
- Nie odpuścisz, prawda?
- Sam sobie odpowiedz na to pytanie - Jared wstał z fotela - skoro ty już nic...
- To nic nie zmienia. Z resztą, Sue nie jest głupia.
- Fakt, nie jest. Ale to nie ma nic do rzeczy. Sama wybierze. Albo któryś z nas, albo  wcale. Ale o ile się nie mylę, ty już poleciałeś na ostrzał?
- Sue byłaby niemądra, gdyby zaczęła brnąć w to.
- Nie, dlaczego? Niby sobie powiedzieliśmy, że żadne z nas tego się nie podejmuje. Ale sam się zastanów... Sue to świetna dziewczyna. Ładna, zgrabna, młoda, utalentowana, inteligentna, a o reszcie nie wspomnę. Czy ty byś sobie odmówił? Chociaż, to ona tobie odmówiła.
- Jared! Nie rób głupstw. Wiem jak u ciebie wygląda rozegranie takiej akcji. Nie mów mi tylko, że nie.
- A myślisz, że ja też nie mam uczuć?
- Ja wychodzę...
Shannon podniósł się i wyszedł od Jareda. Nie mógł wytrzymać tego gadania, tej dyskusji. Wiedział, że nie ma już szans na Sue. Przynajmniej tak sądził. Jednak chciał, by stała się jej krzywda ze strony Jareda. Też nie był pewien, czy ma złe intencje do niej. Nie wybaczyłby sobie takiego błędu.

Sue wróciła z Babu z miasta. W drodze powrotnej trochę się pogubili, ale ostatecznie dotarli do hotelu. Wypad było udany. Ruszyli do swoich apartamentów. Dziewczyna chciała się nieco spakować, by znów nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę. W pokoju zastała Anabel, wyglądała na nieco zdenerwowaną. Sue chcąc uniknąć rozmowy, która zapewne zeszłaby na tor kłótni, w ciszy zbierała swoje rzeczy.
- Dzięki, super z ciebie przyjaciółka.
Rzuciła z żalem Anabel i zaraz to wyszła z pokoju. Sue popatrzyła na nią z zaskoczeniem i wzruszyła ramionami. Nie miała zielonego pojęcia, o co mogło jej chodzić. Przecież nic złego nie zrobiła. Stwierdzając, że ma zły humor to czepia się wszystkich, wyjęła z pod łóżka walizkę.
Kiedy to jako tako popakowała parę rzeczy, poszła do kuchni. Nalała do szklanki soku pomarańczowego. Anabel siedziała przy stole z telefonem w ręce. Pisała chyba sms-a. Malarka nadal nic nie mówiła. Usiadła na przeciwko przyjaciółki, nie zwracając na nią większej uwagi.
- Nie wystarczy ci Shannon i Jared? Musisz już brać się za ich brata - nagle powiedziała z wyrzutem, Anabel - dobrze wiesz, jaka jest sytuacja.
- Co? - Sue prawie się zapluła sokiem - co ty za głupoty wygadujesz!?
- Głupoty, głupoty!? - Anabel była zła - myślisz, że nic nie widzę!?
- Bo co? Bo poszłam z nim na miasto? Spędziłam z nim czas!? Dziewczyno, opanuj się. Z resztą, sama powiedziałaś, że marne są szanse, by coś więcej was łączyło, z twojej strony przynajmniej. Pies ogrodnika?
- Super. Czyli jednak - Anabel ruszyła do salonu - nie chcę z tobą nawet rozmawiać.
Sue dopiła sok i ze sporym stuknięciem, odstawiła szklankę na stół. Ruszyła do drzwi. Spojrzała jeszcze tylko na przyjaciółkę i pokręciła głową nad jej głupotą. Nie miała ochoty przebywać w jej towarzystwie. Stwierdziła, że pójdzie do Tomo i Vicki. Przynajmniej oni się w tej grupie nie ścinali i nie robili wyrzutów z nijakich powodów.
Sue weszła do apartamentu. Ruszyła do salonu i opadła na sofę. Tomo ślęczał nad gazetą. Gdy tylko zobaczył dziewczynę, uśmiechnął się szeroko, a zaraz powiedział:
- Ooo, czemu zawdzięczamy tak miłą wizytę?
- Anabel mnie zdenerwowała. Nie miałam dokąd iść, a z nią nie chciałam siedzieć - odparła poirytowana Sue - robi mi dziwne kłótnie.
- Wiesz, a może jednak ona ma jakiś konkretny powód?
- Jej powodem jest zazdrość. Rzeczywiście, kłótnia jest tutaj bardzo wskazana.
- A o co chodzi? - wtrąciła Vicki - co się stało?
- Dała mi do zrozumienia, że kradnę jej chłopaka - Sue prychnęła śmiechem - chłopaka, jak chłopaka. Ona ma co do niego nieco inne zamiary.
- Ma chłopaka? Pierwsze słyszę...
- Nie, nie ma. Chodzi tu o Babu.
- Aaaaa - zaśmiał się Tomo - to sprawa jasna. Ostatnio nie dało się nie zauważyć czegoś pomiędzy nimi.
- Pomiędzy nimi jest wielka przepaść, kanion! Anabel wcale nie jest jakoś specjalnie stałą uczuciowo osobą. Jednak Babu tego chyba nie wie.
- Rozumiem... a co ci zarzuciła?
- Że z nim coś jest na rzeczy. To, że poszłam z nim na miasto niczego nie oznacza.
- Przejdzie jej.
Vicki usiadła obok Sue. Wbiła wzrok w stolik stojący obok. Jednak zaraz spojrzała na dziewczynę z niepewnością na twarzy. Chciała o coś ją zapytać, lecz zawahała się. W końcu:
- Słuchaj, może to nieco osobiste, ale... ale Shann jest naszym przyjacielem.
- Wiem do czego zmierzasz - powiedziała Sue, Tomo spojrzał na obydwie - nic nas nie łączy.
- To nieco inaczej wyglądało. Uważaj na niego i Jareda. To starzy wyjadacze, wiedzą co robią.
- Wiem, dlatego odmówiłam.
- Czyli jednak? Co zrobił?
- Chyba nie muszę mówić wam o ich zagrywkach. Sądzę, że znacie ich na tyle dobrze, by odpowiedzieć sobie samemu na to pytanie.
- Tak, racja. Ale dobrze zrobiłaś.
Sue skinęła głową i blado się uśmiechnęła. Tomo i Vicki nieco ją uspokoili.

Chłopcy pojechali na koncert, z samego rana wylot do kolejnego kraju. Sue spodobała się Polska, była inna, niż inne państwa. Tak na dobrą sprawę nie chciała opuszczać tego miejsca. Wiedziała, że chłopcy nie przyjeżdżają tam często, ale miała nadzieję, że jeszcze będzie miała okazję tutaj przylecieć.
Sue siedziała w swoim apartamencie. Myślała, żeby może jeszcze raz się przejść, ale zrezygnowała. Sama, w obcym miejscu, było ciemno, nie znała języka, nie... to był zły pomysł. Też nie chciała być na koncercie. Wolała posiedzieć sama, w ciszy i spokoju, za nim znów zacznie się jakaś awantura. Rozmyślała o tym wszystkim co do tej pory się zdarzyło. Nie umiała tego wytłumaczyć w racjonalny sposób. Sama nawet nie wiedziała, co już ma o tym myśleć. Jednak zauważyła, że odkąd zaczęła się praca z zespołem, jej relacje i Anabel się pogorszyły. Kłótnie, wyrzuty, dziwne sytuacje. To źle działało na ich przyjaźń. I jeszcze ta cała sytuacja z braćmi Leto. Niby nie żałowała, ale coś jej podpowiadało, że to może się źle skończyć.
Jej przemyślenia, przerwało pukanie do drzwi. Sue poszła otworzyć, do apartamentu weszła Emma.
- Nie jesteś na koncercie? - malarka nie kryła zdziwienia - napijesz się czegoś?
- Jak widać nie pojechałam z nimi - Emma usiadła na sofie - jak masz coś to coś mocnego na moje skołatane nerwy, złotko.
Sue podała jej szklankę z trunkiem, po czym usiadła obok. Przez parę minut była cisza, ale w końcu młoda zaczęła mówić:
- Coś się stało? Nie wyglądasz na osobę z dobrym humorem...
- Bo tak jest. Tym razem zdenerwował mnie Shannon.
- Jak to?
- No nie wiem jak to się stało, że zaczęliśmy się kłócić. Sama nawet nie wiem, o co. Później doskoczył Jared, by sytuacja się uspokoiła. Jechałam z nimi busem, ale stwierdziłam, że wolę zostać w hotelu. Zawróciliśmy.  Z resztą, ostatnio mój zły humor się wszystkim udziela.
- Będzie ok - Sue blado się uśmiechnęła - wszystko wróci do normy.
- Mam nadzieję. Możesz mi dolać?
Sue zgodziła się i na tym stanęło, że Emma wraz z nią wypiła całą butelkę. Malarka odpaliła papierosa. Zaciągała się nim raz po raz. Poszła do kuchni, by odstawić szklanki. Kiedy wróciła zastała w salonie śpiącą już asystentkę Jareda. Nie chciała jej budzić. Uśmiechnęła się lekko, po czym przykryła ją kocem. Spojrzała na zegarek, było już po 22. Zapewne grupa już była w drodze do hotelu, albo lada chwila mieli być już u siebie z osobna.
Sue i Anabel nadal ze sobą nie rozmawiały. Widać było, że przyjaciółka malarki miała jeszcze podlejszy humor, niż wcześniej. Nie chciała nawet poruszać tematu. Nie chciała znów głupiej dyskusji, tym bardziej kłótni. Emma nadal spała na sofie i nie zapowiadało się na to, żeby miała się obudzić. Wtem ktoś zapukał. Sue poszła otworzyć. Jej oczom ukazał się Jared, który po paru sekundach spytał:
- Wiesz może gdzie jest Emma? Była sprzeczka w busie i...
- Wiem, ja wszystko wiem - wtrąciła mu Sue - jest u nas. Widać, że jest zmęczona, niech tu zostanie. Obudzimy ją później, żeby zdążyła się spakować i wyszykować. Spokojnie, nie martw się. Niech odpoczywa.
- No dobrze. Martwię się o nią. Czuję, że coś złego się dzieje. Rzadko kiedy widziałem ją w takim stanie. A nie chcę się z nią znów pokłócić, stracić. Jest moją przyjaciółką i jest niezastąpiona.
- Rozumiem. Wiem, że dla ciebie dużo znaczy, spokojnie. Rozejdzie się w końcu po kościach.
- A jak nie?
- Idź spać.
Jared pokiwał głową, chociaż i tak nadal był zdenerwowany. Odwrócił się na pięcie i ruszył długim korytarzem do swojego apartamentu. To była pora na sen.

Noc. Sue przekręcała się z boku na bok. Nie mogła zasnąć. Wstała i pomarszowała do kuchni po szklankę wody. Oparła się o ścianę i sącząc wodę, spojrzała przez okno. Uchyliła lekko zasłonę. Widok wychodził na ulicę. Coś przykuło uwagę dziewczyny. Przyjrzała się dokładniej i spostrzegła Shannona. Zdziwiła się, co on tam mógł robić. Bez zastanawiania się, odstawiła szklankę na lat, sięgnęła po papierosy i ruszyła do drzwi. Nawet nie przebierała się, bo kogo ma to obchodzić.
- Co ty tu robisz? - powiedziała Sue, kiedy wyszła przed hotel - też nie możesz spać?
- Skąd ty tu... - wybełkotał Shann, przyglądając się dziewczynie - jeszcze w piżamie. Zimno jest.
- Wzięłam bluzę, spokojnie. Jest mi ciepło. Z okna w kuchni zobaczyłam cię, kiedy poszłam się napić.
- No tak...
- To dowiem się, co tu robisz?
- To samo co ty - Shannon wzruszył ramionami - palę papierosa.
- To wiem... ponoć posprzeczałeś z Emmą?
- Tak, z błahego powodu, że usiadłem tam, gdzie ona chciała, w busie. Ale to było bez sensu. Sądzę, że coś złego się z nią dzieje. Martwimy się o nią. W ogóle, gdzie ona jest? Jared w końcu mi nie powiedział.
- U mnie i Anabel  śpi. Nie chciałyśmy jej na razie budzić.
- To dobrze.
Zapadło milczenie. Sue spojrzała na perkusistę. Miała ochotę podejść bliżej, by go objąć, uśmiechnąć się, pocałować. Lecz wiedziała, że w tym momencie sama sobie by zaprzeczyła. Na wszelki wypadek zrobiła mały krok w bok.
- Idziemy? - powiedział Shann gasząc papierosa.
- Tak tak - dziewczyna blado się uśmiechnęła - chodźmy.
Byli już na górze w hotelu. Zatrzymali się przed drzwiami Sue. Na krótkim dobranoc się nie skończyło. Shann podszedł do niej bliżej na parę centymetrów, by móc lekko ucałować jej policzek. Zaraz zniknął z jej oczu. Dziewczyna weszła do apartamentu.



6 komentarzy:

  1. Tak jakos chyba mało się działo, aleee ciii xD Nie zwracaj na mnie uwagi xD Czekam na dalej i na Gabriela <3

    OdpowiedzUsuń
  2. bo to jest początek, z tych dwóch wątków przerodzą się duże dwa wątki :P co do Gabriela to niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Soon ;-; czekam niecierpliwie *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam wszystko jednym tchem i czekam na więcej! :D
    Liczę na szczerą opinię u mnie :)
    Wesołych! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. 27 year old Executive Secretary Jilly Josey, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like Defendor and Taekwondo. Took a trip to Palmeral of Elche and drives a Ferrari 250 GT LWB California Spider. podstawy

    OdpowiedzUsuń