środa, 18 grudnia 2013

rozdział 14 - Breathe

No czeeeść...
Jakoś ostatnio się mnie wena nie trzymała i jakoś nawet nie chciało mi się nic pisać. I ogólnie, rzygam jakoś tęczą, no. Najchętniej to... to sama nie wiem? Nie ważne, mniejsza. Nie pora i miejsce na takie wywody.
Czytelników wciąż przybywa, ale i też pewnych uwag co do notek. Tak więc, wzięłam pod uwagę Wasze sugestie. Jakoś to tam rozpatrzę i to, co będę uważała za słuszne to zastosuję. Oczywiście taka krytyka jest dobra, bo wynikają z tego plusy dla mnie na przyszłość. Ale też nigdy nie da się dogodzić każdemu,  a dążenie do tego jest zupełnie bez sensu.
Miłego czytania.

Puzzel <3

******


Wszyscy byli w apartamencie Jareda. Niedługo było trzeba się zbierać na koncert, wieczór nieustannie się zbliżał. Sue rozsiadła się w fotelu, a na jej kolanach spoczywał biały laptop. Niby coś tam robiła, ale mimo to co chwila zerkała znad ekranu. Jared kręcił się po salonie, ściskając w dłoni kartki z tekstami. Podśpiewywał pod nosem piosenki. Co jakiś czas zagarniał swoje włosy do tyłu, co też nieco irytowało.
Sue leciała wzrokiem dalej. Tomo dyskutował z Jamiem i Vicki, śmiesznie gestykulował. Wzrok szedł dalej. Babo wlepiał oczy w ekran telefonu, obok niego Anabel, do której co jakiś czas coś mówił. Ona przytakiwała mu, chociaż było wiadomo, że za bardzo go nie słuchała. Nieopodal nich rozłożyła się Emma ze swoim laptopem i stosem kartek. Była zupełnie po za zasięgiem. Obok niej spoczywał Shannon. Wbijał wzrok w podłogę, nic nie mówiąc, jakby bez życia. Sue wpatrywała się tak w niego, dopóki nie spojrzał na nią. Ta automatycznie zniknęła za ekranem laptopa.
- Za jakieś półgodziny nie powinno nas tu być - powiedziała Emma - mamy stąd jakieś dwadzieścia minut drogi. Jeszcze trzeba sprawdzić parę rzeczy i wszystko będzie świetnie.
Jared przestał kręcić się po salonie i pokiwał głową. Zaraz jednak wrócił do powtarzania tekstów.

Byli już w drodze. Ulice były luźne, powychodziło wielu ludzi na wieczór.
Bus zatrzymał się. Dotarli na miejsce. Za kulisami zaczęły się przygotowania do koncertu. Sprawdzenie sprzętu, ostateczne poprawki i dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. Sue siedziała na niewielkiej kanapie i przyglądała się zabieganemu  zespołowi. Co chwila ktoś przebiegał przed jej twarzą, najczęściej czymś wymachując, albo krzycząc. Bębenki uszne mogły pęknąć. Na parę chwil był spokój, kiedy to nagle wszyscy mogli usłyszeć podniesiony głos Emmy. Było to dosyć dziwne, bo ona była raczej spokojna i stonowana. A tu taka niespodzianka.
- Jared! Uspokój się! - mówiła Emma - nie jestem robotem i nie jestem w stanie wszystkiego zrobić, tym bardziej na raz! Zluzuj!
- Ale chyba liczyłaś się z tym, podejmując się takiej pracy - odparł Jared, jakby nie zwracając na uwagi swojej asystentki - przesadzasz. Nigdy nie narzekałaś, a teraz co!?
- Na litość boską! Ale Jared, zrozum.... ja też potrzebuję odpoczynku, odrobiny spokoju. Wiedziałam, na co się porywam. Po za tym, ja nie jestem twoją służącą!
Jared pokręcił głową, zaciskając usta. Przewrócił oczami i zaraz spojrzał na kobietę wymownie. Oparł się o ścianę. Zmarszczył czoło, po czym zaczął mówić:
- Skoro mówisz, że nie nadążasz to może się zwolnij? Skoro ja taki jestem okropny...
- Tak Jared! - odparła Emma - jesteś egoistą i narcyzem. Ponad to nie rozumiesz pewnych kwestii, nie zawsze można wszystko!
- No, droga wolna.
- Mam cię już dosyć - Emmie lekko zaczął drżeć głos - mimo tego, że lubię swoją pracę, nie wiem, czy jestem w stanie wytrzymywać tak dłużej.
Kobieta ruszyła w stronę schodków, ale jeszcze na chwilę się zatrzymała. Spojrzała przez ramię w stronę Jareda. Do jej oczu napłynęły łzy. By tylko nie pokazać tego innym, zniknęła grupie z pola widzenia.
Zapadła cisza. Jednak każdy patrzył na Jareda ze zmieszanymi uczuciami.
- Coś znów zrobił? - spytał Tomo, kręcąc głową - nigdy jej takiej nie widziałem.
- Nie wiem co ja ugryzło - Jared był zdenerwowany - zajmijmy się koncertem.
- A co z Emmą?
- Teraz występ jest najważniejszy. Jak będzie chciała, wróci. Nie ma co jej teraz szukać. I tak nic to nie da. Zostawmy ją w spokoju.
Ostatecznie zespół przytakną Dziadowi i każdy wrócił do swojej pracy. Do koncertu zostało niewiele czasu, a było jeszcze trochę do zrobienia. W końcu, nadeszła odpowiednia godzina i zaczęło się. Zjawiły się tłumy ludzi, którzy wyczekiwali na swój ukochany zespół cały dzień. Chłopcy weszli już na scenę. Zaczęła grać muzyka, show rozkręciło się na dobre.
Sue siedziała za kulisami z Anabel, Babu i z innymi. Emma nadal nie wróciła. Może poszła do busa? Ale niekoniecznie. Malarka postanowiła jej poszukać. Pod pretekstem toalety, znikła z oczu reszcie. Dyskretnie zagarnęła swoją kurtkę. Ruszyła do busa, obeszła nieco okolice, ale na daremno. Ruszyła nieco za scenę. Muzyka dudniła. Jednak kiedy Sue oddalała się coraz bardziej od sceny, dźwięk był cichszy. W końcu! Zobaczyła Emme. Stała nieopodal z założonymi rękoma. Sue podeszła do niej niepewnie. Asystentce spływały po policzkach łzy. Ścierała je już nieco zużytą chusteczką.
- Proszę - powiedział Sue, podając jej następną, czystą - wyrzuć tamtą.
Emma podniosła wzrok. Wzięła od dziewczyny chusteczkę i przetarła nią twarz. Rozmazała się do reszty. Sue przycupnęła na ławeczce, nadal nie spuszczając z oczu kobiety. Westchnęła cicho. Chciała ją jakoś wesprzeć, pocieszyć, zagadać, ale za bardzo nie wiedziała jak. Emma była w kiepskim stanie. Widać było, że jest wycieńczona fizycznie, jak i psychicznie.
- Mam nadzieję, że moja i Jareda kłótnia nie zepsuje koncertu - powiedziała od tak asystentka - nie chcę, by coś było nie tak przeze mnie.
- Nawet gdyby to nie twoja wina - odpowiedziała Sue, kiedy Emma usiadła obok niej - każdy ma jakieś granice. Widocznie twoja została przekroczona.
- A daj spokój. Masz papierosa?
- Tak - malarka skinęła głową i wyjęła paczkę z kurtki - proszę.
Obydwie zapaliły. Przez jakieś kilka minut żadna się nie odzywała. Była  to nieco dziwna sytuacja. Jak do tej pory nie siedziały tak razem i nie rozmawiały. Znały się krótko, ale Sue czuła, że można z nią porozmawiać.
- Co się dzieje? - w końcu spytała młoda dziewczyna - Jared przegiął?
- Ba, on cały czas tak - Emma wzruszyła ramionami - z nim nie da się normalnie. Niby wszystko jest normą, ale mimo wszystko, ile tak można?
- No właśnie. Ty już bardzo długo z nim pracujesz. Nie dziwne, że nie wytrzymujesz.
- Wiesz, ale to już nie tylko kwestia tego tematu... osobista również.
- Co masz na myśli?
- Powiem tak, uważaj na niego. Uważaj.
Emma wstała i dała znać Sue, żeby wracały.

Chłopcy skończyli grać. Zaraz pojawili się za kulisami. Zaraz też miało zjawić się paru wybranych fanów. Zdjęcia, autografy, rozmowa i te sprawy. Z pewnością były to wielkie emocje i radość. Niby to pare minut, ale możliwe, że miała być ich najszczęśliwsza chwila w życiu.
Emma siedziała gdzieś w koncie, nie chcąc wplątać się w rozmowę z Jaredem, ani w jakikolwiek kontakt. Fani z Echelonu rozsiedli się na kanapie, na przeciw nich stanęli chłopcy. Zaczęli rozmawiać, śmiać się. Niektórzy płakali. Sue obserwowała sytuację gdzieś z boku. Oparła się o ścianę i założyła ręce. Widziała szczęście i wzruszenie na ich twarzach. Sama by nie wiedziała, co by zrobiła, gdyby była w ich sytuacji. Zapewne by piszczała ze szczęścia, skakała i nie mogła nic mówić z tych wszystkich emocji. W pewnym momencie jedna dziewczyna z Echelonu, zwróciła na nią uwagę. Posłała jej uśmiech, po czym zaczęła mówić:
- Też miałam niebieskie włosy.
- Tak? - Sue była lekko dezorientowana - widzę, że też lubisz eksperymenty.
Malarka już chciała jej coś odpowiedzieć, kiedy poczuła, jak Vicki ją ciągnie w swoją stronę. Oddaliły się nieco od małego tłumu. Sue nie za bardzo wiedziała, o co chodzi. Spojrzała pytająco na żonę Toma.
- Słuchaj... - zaczęła ciemnowłosa z prostą grzywką - co się dzieje z Emmą? Widziałam, że z nią rozmawiałaś. Próbowałam ją spytać, co się dzieje, ale nie odpowiedziała.
- Ja też za wiele się nie dowiedziałam - Sue pokręciła bezradnie głową - wspomniała, że już powoli przestaje wytrzymywać. Ale sądzę, że jest w tym drugie dno.
- Co masz na myśli?
- Nie da sie nie zauważyć, że ostatnio kłóci się z Jaredem. Sądzę, że to ma nie tylko podłoże pracy, ale też osobiste. Myślę, że chodzi o coś więcej. Domyślasz się, co mogło się stać?
- Nie mam pojęcia - Vicki wzruszyła ramionami - zawsze mieli dobre relacje. Co prawda, Jared czasem przegina, wiesz z resztą jaki ma charakter... ale nigdy wcześniej tak się nie zachowywali.
- Wróćmy do reszty. By nie wzbudzać jakiś podejrzeń.

Droga do hotelu minęła dobrze, spokojnie i chicho, aż za bardzo. Ta cisza, aż gwizdała w uszy. Chyba nikt nie miał za specjalnie super humoru. Sue wyglądała przez okno podziwiając Warszawę. W tym mieście była po raz pierwszy. Dziwny język, ulice były tak rozrysowane, że można było się zgubić, inne jedzenie, kultura, miejsca, no i ta cała reszta.
Minęło trochę czasu, od powrotu do hotelu. Sue i Anabel siedziały w swoim apartamencie. Malarka leżała na sofie przed telewizorem. Przeskakiwała z programu na program. Nic po angielsku. Jedynie stacje muzyczne. Anabel zasygnalizowała, że wychodzi. Było wiadome, że do Babu.
- Co zamierzasz? - spytała Sue - nadal nic z tym nie zrobisz?
- Ale o co chodzi? - Anabel spojrzała pytająco przed wyjściem.
- Co dalej z Robertem?
- A co ma być?
- No właśnie nie wiem, dlatego pytam.
- Jeszcze nie wiem? - Anabel wzruszyła ramionami - muszę jeszcze nad tym pomyśleć. Wiem, że nie jestem łatwym człowiekiem i prędzej czy później... czy to by miało sens?
- Wiesz, jak nie spróbujesz to się nie dowiesz - Sue usiadła - ale zrobisz jak sama uważasz.
Anabel westchnęła cicho. Kiedy otworzyła drzwi, w progu ukazał się jej Jared. Bez słowa wpuściła go do środka, a sama wyszła. Sue spojrzała na muzyka z dezorientowaniem. Ten przycupnął obok niej na kanapie. Spojrzał na dziewczynę. W jego oczach było można dostrzec zmartwienie.
-  Chodzi o Emmę? - spytała Sue - nie wyglądasz na dobrze.
- Tak, ale nie tylko - odparł Jared - borykam się z paroma myślami.
- Rozmawiałeś z nią?
- Żartujesz? Nawet nie dała mi dojść do słowa. Nic nie wyjaśniliśmy. Tylko sprawa się pogorszyła. A tak szczerze? Nie mam nawet na to siły.
- Pokłóciłeś się z nią wcześniej?
- W sumie to nie. Ona na mnie naskoczyła, ale sądzę, że coś jej po głowie chodzi. Tylko nie mam pojęcia, o co jej chodzi? Nigdy tak się nie zachowywała.
- To nie wiem? Ty znasz ją dłużej.
Sue wbiła wzrok w podłogę. Przygryzła lekko dolną wargę, po czym podniosła wzrok i skierowała go na muzyka. Westchnęła pod nosem.
- A te inne myśli, z którymi się borykasz? - spytała zaraz - mogę jakoś pomóc?
- Czy ja wiem? - Jared założył nogę na nogę - tutaj raczej nie ma niczego do pomocy.
- To w czym rzecz? Jeżeli nie chcesz to nie naciskam....
- Czy ja wiem? Nie pora i miejsce.
- Jak wolisz. Mam nadzieję, że to co masz do przemyślenia, dobrze rozegrasz.
- Chciałbym, ale wiem, że każda opcja będzie zła.
- Jak to? - Sue założyła ręce, bacznie patrząc na muzyka - nie rozumiem?
- Każda decyzja, jaką podejmę, będzie dla kogoś raniąca, może tak to ujmę.
- Rozumiem. Ale zawsze jest jakaś inna opcja...
- Nie, w tym wypadku nie ma.
Jared wstał i ruszył do drzwi, a Sue za nim, by go odprowadzić. Przystanęli.
- Pewnie i tak sama się dowiesz, o co chodzi... - powiedział Jared - sądzę, że nawet niedługo.
Sue uśmiechnęła się blado. Sama nie wiedziała jak do tego doszło, ale w pewnym momencie była blisko Jareda, nawet za blisko. Muzyk delikatnie musnął jej usta, po czym znów i znów, w końcu ona to odwzajemniła. Lekko się objęli. Trwało to pare sekund, po czym Dziad zniknął za drzwiami. Sue złapała się za głowę.
- Co ja robię? - pomyślała - czemu go od siebie nie odepchnęłam, nie zdenerwowałam się, czemu nie odsunęłam się? To bez sensu. Najpierw Shann, a później biorę się za jego brata? Nie, nie, nie... żadna z tych sytuacji nie powinna mieć miejsca. Jednak to jest takie fajnie, pociągające i jak bardzo ciekawe. Mówiąc sobie, ze nie chcę, jeszcze bardziej się w to wkręcam. Dobra, koniec.




2 komentarze:

  1. 1. Zajebisty rozdział
    2. Gdzie kolega z Polskiii ?!
    3. Czemu oni w każdym rozdziale się całują ?! XD
    Czekam na 14 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. dziękuję <3
    2. Spokojnie, pojawi się jeszcze.
    3. A tak jakoś :P
    - to jest 14 rozdział, czekasz na 15 :P

    OdpowiedzUsuń