piątek, 13 grudnia 2013

rozdział 13 - Przyjaciel z przeszłości

Teraz mam same powody do radości :3
Koncert Marsów w Rybniku, spora liczba gości na blogu, dziś jest piatek 13 i idę dzisiaj do kina. Jak na razie jest super :3

Tosiak <3

****



Nastał kolejny dzień. Słońce wyszło. Było rano, gdzieś po 9? Grało to małą rolę. Było coraz zimniej. Powoli zaczynał padać śnieg. Nadchodziła zima. Sue rzadko miała okazję ją podziwiać. W LA nie było tego. Może właśnie dlatego tak bardzo uwielbiała zimę? Dni stawały się coraz krótsze, coraz to cieplej było się trzeba ubierać. Widok obsypanego miasta był piękny. Zwłaszcza z góry.
Tak, tak, lecieli już samolotem do Polski. Lot nie miał być długi. Droga nie była daleka. Sue wlepiała wzrok w okno. Płatki śniegu wirowały, widok był przepiękny. Powoli obraz ziemi się oddalał, coraz bardziej i coraz bardziej. W końcu wlecieli w chmury. Nie było nic po za nimi i pięknym niebieskim, zimnym i zimowym niebem. Dziewczyna zaczęła przysypiać. Oparła się o ściankę. Poczuła jak siedząca obok Vicki, okrywa ją kocem. Zmrużyła oczy. W głowie miała obraz babci. Tęskniła za nią cholernie. Tak bardzo jej brak, doskwierał Sue. Chciała chociaż jeszcze tylko raz ją zobaczyć, porozmawiać, opowiedzieć wszystko. Tak po prostu, tak jak kiedyś było. Grzać się przy kominku, pić gorące kakao i usnąć w babcinych ramionach, w swetrze robionym na drutach. Do oczu napłynęły łzy, powieki się zamknęły.

Sue poczuła jak ktoś ją szturcha w ramię. Ocknęła się i zobaczyła stojącą nad nią Babu. Dolecieli, była pora, by wysiać z samolotu. Dziewczyna wstała i ruszyła do wyjścia, razem z resztą grupy.
Jechali busem do pobliskiego hotelu, ponoć pięciogwiazdkowy. Jednak Sue nie obchodziło to. Nie miała humoru. Siedziała skulona, w uszach słuchawki, chciała się odciąć o świata. Wiedziała jednak, że za paręnaście minut będzie musiała wrócić do rzeczywistości. Tkwiło jej w pamięci jak całowała Shannona. Kiedy obejmowała go, on ją. Czuła smak jego ust, jego drogie perfumy, oddech. Skuliła się jeszcze bardziej, a jej bluza zrobiła się niczym namiot. Z drugiej strony Jared, który jednak wydał się inny, niż sama myślała. Poznała zupełnie innego człowieka. Zupełnie innego. Czuła, że przyskarbiła sobie nowego przyjaciela. Nie był jej obojętny. Gdzieś w jej głowie była myśl, że może można go zrozumieć? Może da się go lubić, kochać? Bus się zatrzymał.

Apartament, postawione bagaże, kolejna sofa, kolejne łóżko, laptop, kawa, pół sen, laptop, kawa, kawa, monotonna śpiewka Anabel o mężczyznach, półsen i znów życie. Ta rutyna zaczynała ją dręczyć. W końcu wstała i ubrała się ciepło. Nie znała Warszawy, ale chciała się przejść. Zawsze można było spytać o drogę. Zawsze była ta nadzieja, że dogada się z ludźmi na ulicy.
Wyszła. Chodziła po Centrum. Wszystko było tu inne, niż do tej pory. Przechodni, którzy rozmawiali w języku kompletnie obcym, inne miejsca, inne marzenia, inne zupełnie wszystko. Zatrzymała się przed Starbucksem. Ciepła kwa zrobiłaby jej dobrze. Weszła do środka i jako tako udało jej się złożyć zamówienie. Dostała papierowy kubek, ubrany w tekturowe wdzianko. Wyszła z lokalu i ruszyła przed siebie. Trzeba było wyprowadzić swój umysł  na spacer. Spoglądała na sklepowe wystawy, były kolorowe, świąteczne. Sue przestała lubić Boże Narodzenie, od momentu śmierci babci. Bez niej to nie było to samo. Miała jedynie Anabel, która tak jak ona nie miała nic, nie miała nikogo. Były dla siebie. Nikogo więcej w tym paradoksalnym związku.
Nagle poczuła mocne uderzenie, zachwiała się, ale udało się jej stanąć. Wpadła na kogoś. Odwróciła się przez ramię. Ujrzała chłopaka, skądś go znała. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się. W końcu...
- Sue - zaczął Gabriel - co tu robisz?
- Gab!? - Sue była nieco zdziwiona - chłopcy grają tutaj dwa koncerty. Ale, skąd ty tu się wziąłeś?
- Ja? Ja tu mieszkam.
- Jak to? A nie w Berlinie?
- W Niemczech byłem na chwilę, pojechałem do kolegi. A, że akurat Jared też tam był to postanowiłem skorzystać z okazji jaka sie nadarzyła.
- Mieszkasz tu? O rany, Warszawa jest ciekawa, nie powiem. Ale nieco dziwna.
- Cóż, jestem polakiem.
Sue wykrzywiła usta w gest zdziwienia.
- Serio? - mówiła - znasz tu zapewne okolice? Ja się tutaj zaraz zgubię to może mnie oprowadzisz?
- Z chęcią, w Warszawie można zginąć - zaśmiał się Gabriel i ruszyli przed siebie - widzę, że pragniesz pozwiedzać? Ale to dobrze, bo trafił ci się świetny przewodnik.
- No, ja myślę - Sue upiła łyk kawy - mam pytanie...
- Słucham?
- Bo tam w Berlinie, powiedziałeś, że jestem do kogoś podobna? O kim myślałeś? Oczywiście jeżeli jest to bardzo osobiste to nie nalegam.
- Przypomniałaś mi moją siostrę.
- To dlaczego się zastanawiałeś? Siostry własnej nie umiesz przypomnieć?
- W tym rzecz, że ja jej nie znam. Mam jedynie jej zdjęcie. Nigdy jej nie spotkałem. Dowiedziałem się o niej ze cztery lata temu.
- Rozumiem... pewnie przyrodnia?
- Nie, rodzona.
- Rodzice nic ci wcześniej nie powiedzieli?
- Nie chcieli nawet. Ale chyba mieli wyrzuty sumienia.
Sue przystanęła i zaproponowała usiąść na jednej z ławek.
- No, ale... dobra, nie wypytuję - powiedziała Sue - nie powinnam.
- Wiesz dlaczego mi się z nią skojarzyłaś? - spytał Gabriel, dziewczyna pokręciła głową - macie łudząco do siebie podobne oczy. Prawie, ze takie same.
- Tak? - Sue uśmiechnęła się - a masz jej zdjęcie przy sobie?
- Nie, gdzieś w domu. Z resztą, u rodziców znalazłem album ze zdjęciami, jest ich więcej. Kiedyś ci pokarzę jak będziesz chciała.
- No dobrze.

Czas mijał jak szalony. Wymienili się numerami. Gabriel odprowadził Sue pod hotel. Wolał mieć pewność, że niebiesko włosa dziewczyna nie zgubiła drogi. Podziękowali sobie za miło spędzony czas i każdy rozszedł się w swoją stronę. Sue rozumiała chłopaka. W końcu, ona też miała podobnie. Miała tylko nadzieję, że kiedyś odnajdzie swoją część rodziny.

- Gdzie ty byłaś!?? - zawołał Jared widząc Sue - już chcieliśmy cie szukać! Wyszłaś bez słowa, be żadnej informacji. Martwiliśmy się! A, dlaczego nie odbierałaś? To było bardzo nieodpowiedzialne.
- Przepraszam - powiedziała Sue - telefon miałam wyciszony, nie słyszałam. Wiem, że zachowałam się  źle, powinnam dać wam znak życia, cokolwiek. Głupio mi, przepraszam.
- Ale grunt, że się odnalazłaś. A gdzie chodziłaś?
- Zwiedzałam miasto. I spotkałam naszego znajomego, Gabriela. Wiecie, że on jest polakiem i mieszka w Warszawie? Byłam zaskoczona.
- Tak, coś wspominał - Jared pokiwał głową- dobrze, że go spotkałaś, bo byś się zgubiła.
- No właśnie.


2 komentarze:

  1. huura przeczytalaaam xddd no tak podsumowujac 13rozdzialow. malo opisow , wiec opowiadass o sytuacjach co lekko mnie denrwuje. fabula fajni eo w ogole naprawde spoko ale popacuj nad opisem widokow itp. sprawdzaj tez zdania (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... notki z reguły piszę nocą, sprawdzam później, ale można dostać od tego oczopląsu :P
      Co do opisów to też nie można tego za wiele, bo w tym momencie może być to lekko na siłę, a własnie nie o to chodzi. Ale pomyślę nad tym :) Moim zdaniem zrobić coś z sensem, nie naciąganego.

      Usuń