środa, 11 grudnia 2013

rozdział 12 - Lean

Aaaa! Marsi w Polsce, Rybnik <3
22.06.2014r.
Kupuję bilety golden. Musze, musze, musze!


Postanowiłam się poprawić po poprzedniej notce. Rozdział 11 był taki sobie. W sumie był o niczym i wolę powiedzieć szczerze, niż mówiąc, że jestem z siebie zadowolona. Nie jestem. Mam takie dni, gdy kompletnie nic mi nie idzie, nic mi się nie chce i wszytko jest byle jakie.
Tak więc... teraz chciałam się postarać.
Notka powstała przy tej piosence, zakochałam się w niej normalnie. Z resztą, ona ma same dobre piosenki. Ale też każdy ma inny gust <3



Tosiak <3


*****

Było nieco przed południem. Anabel gdzieś uciekła w miasto z Babu. W apartamencie była Sue i Shannon. Siedzieli na sofie w milczeniu w objęciach. On gładził lekko jej policzek. Ona uśmiechała się, na co mężczyzna reagował tym samym. Delikatnie złączyli dłonie. Wpatrywali się w siebie. Trwało to chwilę, dwie, minutę, minuty, godziny? Było to nie istotne.
- Shannon... - zaczęła Sue na chwilę spuszczając z niego wzrok - wiesz, że...
- Wiem, ja wszystko wiem - Shann złapał ją lekko za podbródek, unosząc jej twarz do góry - nie powinno mieć to wcale miejsca.
- Nie wiem, czy to się nie dzieje za szybko? Nie uważasz? Niby dobrze się bawimy, ale z drugiej strony...
- Z drugiej strony to bez sensu?
Dziewczyna skinęła głową.
- Sądzę, że - mówiła - sądzę, że powinniśmy to zakończyć. A: nie jesteśmy nawet razem, B: nie ma to sensu, C: zdążyłam zauważyć, jakie prowadzisz życie, D: dobra zabawa, dobrą zabawą. Lecz wszystko ma swój koniec. Jak sądzisz?
Shannon lekko poluzował swoje objęcie i spojrzał gdzieś w bok. Zacisnął usta, nic nie mówiąc jakiś czas. Dziewczyna lekko dotknęła dłonią jego twarzy, kierując ją w swoją stronę. Pocałowała go czule i wypuściła się z jego objęcia całkowicie. Usiadła na drugim końcu sofy i cicho  westchnęła. Shannon w końcu wstał. Podszedł do niej i lekko musnął ustami jej czoło. Kiedy to już szedł do drzwi, rzucił tylko:
- Niczego nie żałuję.
Sue posłała mu blady uśmiech i odwróciła wzrok. Sądziła, że dobrze się skończyło. Trwało to zaledwie parę dni, ale już czuła, że później może stać się coś złego. Po za tym, nie chciała, by on i Jared się kłócili. W końcu, ona była głównym prowodyrem do ich dyskusji. Miło było, fajnie będzie to wspominać, ale dla samego dobra, wolała to zakończyć, za nim to zajdzie za daleko.

Następnego dnia miał być już wylot z Berlina. Jared jednak chciał przed kolejną podróżą, zafundować sobie kolejny tatuaż. Ponoć znalazł świetnego, młodego chłopaka. Utalentowany, całkiem na luzie. Oczywiście każdy przyszedł do apartamentu Dziada na tą "wielką chwilę". Nie było trzeba długo czekać na młodego tatuażystę. Jared wpuścił go do środka i zaprosił do salonu, gdzie już wszystko było naszykowane na tą okazję.
- Jestem Gabriel - powiedział chłopak - miło mi.
Każdy przywitał się z nim. Jednak nie obwijał w bawełnę. Usadził Jareda na krześle i zaraz zaczął szykowac sprzęt. Kiedy to sprawdzał sprawność maszynki, na chwilę uniósł wzrok. Patrzył na Sue. Uśmiechnął się do niej, po czym wrócił do swojej pracy. Dziewczyna poczuła się dziwnie. Nie miała ochoty na kolejnego adoratora. Usiadła na sofie obok Emmy i zaczęła przyglądać się pracy tatuażysty.
- Długo już w tym siedzisz? - zaczął Tomo - jesteś dosyć młody.
- Bawię się juz w to ze trzy lata? - odpowiedział Gabriel i wzruszył ramionami - ale strasznie się tym jaram. Miałem dobrych nauczycieli, daje radę.
- Widzę. Już widać efekty.
Sue wstała z sofy i ruszyła na balkon, by zapalić. Podpaliła papierosa. Zaciągała się raz po raz. W końcu obok niej stanęła Emma.
- Mogę się poczęstować? - nagle spytała
- Tak jasne - Sue podała jej papierosa - ale ty nie palisz?
- Wiem, ale wiesz... natłok wszystkiego. Czasem trzeba.
- Ach, rozumiem.
Sue pokiwała głową. Zerknęła na kobietę. Widać było, że czymś się martwiła. Nie za bardzo wiedziała, czy może spytać o co chodzi. Nie wiedziała, czy może się wtrącić? Przemilczała i dopaliła papierosa.

Tatuaż był skończony. Jared cieszył się jak głupi i wszystkim pokazywał nową dziarę na ręce. Sue zaśmiała się z ironią, on był oburzony.
- Nie znasz się - wybełkotał - obrażasz mnie.
Na to dziewczyna wybuchła śmiechem. Z resztą, jak każdy w salonie. Dziewczyna pokręciła się po pomieszczeniu, w końcu opadła na fotel. Czuła cały czas na sobie wzrok Shannona. W końcu nie wytrzymała i spojrzała w jego stronę. Złapali kontakt wzrokowy. Sue zobaczyła w jego oczach rozżalenie, smutek i lekką złość. Wiedziała doskonale, o co chodziło. Było jej nieco przykro, ale nie chciała się bawić w zagrywki Leto. Chociaż też nie wiedziała, jakie to były intencje. Skoro sam się przyznawał nie raz jaki jest... to czemu miała by mu teraz wierzyć. Tą chwilę przeprał Gabriel:
- Przypominasz mi kogoś - było to skierowane do dziewczyny - poważnie.
- Tak? Kogo? - odparła Sue, tracąc kontakt z Shannem.
- Mniejsza... ale - przerwał na chwilkę - nie sądzę, ale... tylko mi się wydaje.
Malarka nieco był zdziwiona, ale ostatecznie posłała mu szczery uśmiech. Chłopak się już zbierał. Każdy go pożegnał i wyszedł.

Sue poszła z Anabel do siebie. Zostały same. W końcu malarka nie wytrzymała, musiała zrobić wywiad środowiskowy. Nakazała przyjaciółce usiąść w fotelu. Ta nie za bardzo wiedząc, o co się rozchodzi, wykonała to, o co ją poproszono.
- O co chodzi z Babu? - spytała Sue - i nie mów mi, że nic się nie dzieje. Za dobrze cię znam.
- Nic - Anabel wzruszyła obojętnie ramionami - nic istotnego.
- Czyli jednak.
- Ale nie chcę o tym mówić. Tak jak ty mi.
- Nie chcę sie z tobą kłócić. Tylko sądzę, że jeżeli się przyjaźnimy to powinnyśmy sobie mówić o takich rzeczach. Nie uważasz?
- No właśnie! - Anabel wstała z fotela - a ty to co? Nic mi nie mówisz!
- Przecież ostatnio opowiedziałam ci o Shannonie. Jak chcesz wiedzieć więcej to dziś zaprzestaliśmy tego domniemanego romansu.
- No i dobrze.
- Nie powiesz mi nic?
Anabel ruszyła do wyjścia, była poirytowana. Jednak zatrzymała się. Odwróciła sie w stronę Sue i oparła lekko o ścianę ręką. Przewróciła oczami i westchnęła.
- No dobra, coś tam miedzy nami jest. Babu sądzi, że to coś więcej, ale ja... nie jestem tego taka pewna. Dobra, przespaliśmy się raz, czy dwa. Dobra, dwa.
- Co? - Sue zrobiła wielkie oczy - jak to?
- Tak to, poszliśmy do łóżka. Na początku był strasznie na ciebie zafazowany, ale w końcu mu się odmieniło. Przyszedł do mnie. I jakoś tak stało się. Później jeszcze raz. Spodobałam mu się. Często mi mówi, jaka to ja cudowna, że idealna, tylko marzenie. Widać, że mu się wkręciło razy dwa.
- A ty co?
- Ja? No, nie jestem pewna. Znasz mnie. Dla mnie to świetna zabawa. Ale nie chcę go ranić, bo to naprawdę bardzo fajny chłopak, który nie jest warty takiego traktowania.
- To mu to powiedz z góry. Niech nie robi sobie nadziei. Lepsza jest gorzka prawda, niż najpiękniejsze kłamstwo, nie sądzisz?
- Wiem, wiem - Anabel przysiadła na sofie i ukryła twarz w dłoniach - lubie go, naprawdę, ale nie wiem jeszcze nic. To tak nagle.
Sue usiadła obok niej i objęła, przytulając do siebie. Czuła, że przyjaciółka zaczyna płakać. Cmoknęła ją w głowę. Chciała, by ochłonęła, uspokoiła się. Ale gdzie tam!
- Sue, czy ja jestem, aż taka suką? - powiedziała przez łzy Anabel - nie umiem inaczej? dlaczego do kurwy nędzy jestem taka!? No kurwa czemu! Jestem kompletnie bezuczuciową istotą! Po co ja komu!? Co lepsze, podobam się chłopakowi, którego tak naprawdę nie chcę!
- Anabel, nie mów tak - powiedziała malarka - jesteś bardzo wartościową osobą. Jesteś cudowna, ciepła, kochana i z pewnością znajdziesz kogoś odpowiedniego dla siebie. Kogoś, kto pokocha ciebie ze wzajemnością. Może jeszcze nie teraz, ale za jakiś czas.
- A inaczej najwyżej zostanę starą panną z dwudziestoma kotami pod dachem, z kolekcją różowej porcelany i z wałkami  na głowie?
- Ale będziesz miała konkurencję - udała poważną, Sue - pamiętaj, że Tomo to kociarz kociarzy.
Obydwie wybuchły śmiechem. Sue cieszyła się, że poprawiła humor, Anabel. Nigdy by jej nie zostawiła w takich sytuacjach. Nie ważne czy ze sobą są od początku, ale ważne, żeby do końca.

Nastał wieczór. Sue wracała z baru. Poszła na coś mocniejszego po całym dniu. Drzwi windy się otworzyły. Weszła do środka. Jednak w ostatniej chwili ktoś wbiegł. Był to Jared.
- A ty czemu jeszcze nie u siebie? - spytała Sue- do spania!
- Musiałem się przejść - odparł - przemyśleć parę rzeczy. Możesz sądzić o mnie co chcesz, ale uwierz mi... nie jestem taki jaki ci sie wydaje. Oczywiście po części tak, ale z tej drugiej strony...  niekoniecznie.
- To zaskocz mnie.
- W takim razie zapraszam do siebie.
- I co? Żeby mnie rzucić na łóżko?
- A ty dalej swoje...
- No dobra, dobra.
Tak też zrobili. Byli już w jego apartamencie. Postanowili jednak napić się herbaty, co było nad wyraz dziwnym zjawiskiem :) Rozsiedli się na sofie. Sue upiła łyk i spojrzała na mężczyznę.
- Skąd pomysł na niebieskie włosy? - spytał Jared.
- Trzeba było zaszaleć - zaśmiała sie dziewczyna - Anabel się uparła, że mi pofarbuje.
- To widze, że obydwie jesteście tym samym typem?
- No, coś w ten sam deseń.
Zaczęli rozmawiać o wszystkim i niczym. Co chwilę wybuchali śmiechem, żartowali, dogryzali innym. Była herbatka za herbatką. Sue poznała Jareda od zupełnie innej strony. Już nie wydawał się jej takim rozkapryszonym gwiazdorem, no, może ciutkę. Ale było to znośne. Nie sądziła, że, aż tak pozory mogą mylić.

Sue poszła do siebie. Jared został sam. Czuł się przy niej, jakby się znali od zawsze. Miała te same zdanie na tyle tematów, dogadywali się świetnie, jakby znała go na wylot, a on ją. To było świetne uczucie. Jednak czuł, że ona nie jest byle pierwszą dziewczyną z brzegu. Była inna, ale w dobrym tego znaczeniu. Dobrze się czuł przy niej, mógł być sobą. Mógł jej wszystko powiedzieć. Była dla niego spełnieniem dobrej przyjaciółki. Jednak gdzieś tam czuł, że nie tylko tyle. Wiedział, że Shannon miał do niej bardzo podobne uczucia. Wiedział, że nie powinien robić nic więcej, tylko pozostać przy tym co jest. Jednak było mu mało. Poczuł coś jakby zżycie się z nią, mimo, że znali się mało. Bardzo ją polubił. Był nią zauroczony.

Shannon siedział w fotelu, sącząc drinka. Patrzył przed siebie, bez ruchu. Było mu szkoda, że tak szybko to się skończyło. Miał nadzieję, że coś pójdzie dalej. Kiedy jednak Sue odmówiła mu, poczuł, jakby coś zabolało go od środka, tak jak pięścią w twarz. Chciał się ogarnąć, ale bezskutecznie. Chodził w tą i w tamtą. Zastanawiał się co dalej. Poczuł wtedy coś, coś bardzo dziwnego... zależało mu na niej.  Nie chciał już odpuszczać, nie tym razem. Zbyt wiele mógłby stracić.

Sue leżała w łóżku, wtulona w poduszkę. Czuła w środku pustkę. Kompletnie nie wiedziała co się z nią dzieje. Była rozdygotana. Nie wiedziała co się działo, to tak nagle. Zabiegało o nią dwóch mężczyzn... chociaż... właśnie jednemu odmówiła, drugiemu też.  Postanowiła zasnąć.

Anabel leżała u siebie. Nie mogła zasnąć. Zamknęła oczy. Nie czuła sie dobrze z tym co robi. Nie wytrzymała. Usiadła. Spojrzała w stronę łóżka Sue. Spała. Wstała i bez przebierania się w cokolwiek wyszła z apartamentu. Zaczęła pukać do jednych z drzwi. Otworzyły się. W progu stanął Babu, był nieco zaspany.
- Nie chcę tej nocy sama - wyszeptała Anabel robiąc krok w stronę chłopaka - chcę się przytulić.
Wtuliła się w Babu tak mocno, jakby chciała mu połamać żebra. Weszli do środka. Krótka piła. Byli na jednym łóżku. Lecz Anabel nie chciała nic  więcej, niż tego, by być przy kimś.
- Robert... - szeptała - przepraszam.
- Za co? - spytał - za co?
- Za to, że nad ranem zniknę, później będę miała wyrzuty sumienia. Tu będziesz się zastanawiał co zrobiłeś źle, a ja będę płakała. Wiem, że zmienić mi się jest trudno, ale błagam. Chcę dziś z tobą spędzić tą noc.
Babu delikatnie pocałował dziewczynę. Tej z oczu popłynęły łzy. Zagubili się w swoim dotyku, pocałunkach, byli po za światem.

Emma leżała u siebie w łóżku i płakała.
- Dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotyka!? Czemu kurwa kocham faceta, który kompletnie na to nie zwraca uwagi. Ile można!?
Jej łzy były coraz większe, coraz ich więcej. Zaczęła się w nich topić. W jej głowie było tylko jedno "czemu mnie nie kochasz? Czemu moje serce nie może być twoje, ani twoje moje? Czemu to nie nam pisane. Czemu jesteś takim sukinsynem!? po tym wszystkim... ja płaczę, ty masz kolejne kochanki, a ja płaczę i tęsknię za tobą. Jesteś tym, co nie jest pisane mi.

Tej nocy nikt nie chciał być sam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz