poniedziałek, 9 grudnia 2013

rozdział 11 - Buzzcut Season

Hejo :*
Wypunktuje Wam:
1. Tak nie mogliście się doczekać następnego rozdziału to postanowiłam go napisać na następny dzień. Z góry przepraszam za tą notkę - jest nieco krótsza, niż reszta, lekko odgrzany kotlet? Mi się niekoniecznie podoba,. Mniejsza.
2. Co do kolejnej notki, narobię Wam smaczka... od następnego rozdziału pojawia się nowa postać. Ale to tylko tyle.
3. Czytam to coraz więcej pozytywnych opinii na temat bloga. Często wspominacie "jest wciągający", "świetnie się go czyta", "jest genialny", "masz talent" itd. Czytając wasze opinie robi mi się tak cieplutko na sercu.
Bardzo chcę Wam podziękować za te wszystkie słowa. Pokazuje mi to, że jednak pisanie tego bloga ma sens, że są osoby, które go naprawdę czytają. Naprawdę to mnie "uskrzydla", że tak powiem. Ode mnie tak dla Was takie wielkie serduszko .



Puzzel :3

********


Sue obudziła się w okropnym stanie. Niewyspana, zmęczona i w ogóle jak psu z gardła. Czuła się jak sflaczały balonik. Usiadła na łóżku i zerknęła na telefon. Było po 10. I tak dosyć wcześnie. Dziewczyna już chciała narzekać jak to bardzo jej źle, jednak na myśl o ostatnim pocałunku z Shannonem, kompletnie ją odwiodło od biadolenia. Uśmiechnęła się sama do siebie. Zagarnęła swoje niebieskie włosy do tyłu. Spojrzała w bok, łóżku Anabel było puste. Dziewczyna wstała z uśmiechem i ruszyła do salonu, gdzie zastała przyjaciółkę.
- Jared dziś zaplanował nam przedpołudnie - powiedziała Anabel - mamy iść na śniadanie do pobliskiej knajpki. Ponoć mają świetne jedzenie.
- Oo, miło - odparła beznamiętnie Sue - w takim razie idę się ubrać.

Wszyscy byli w drodze do knajpy. Knajpka była stosunkowo blisko. Oczywiście nie obyło się bez rozdawania autografów. Co chwila jakiś przechodzeń prosił o podpis. Nawet ktoś prosił o swój na bilecie, bo nie miał kartki. Było to urocze.
Weszli do lokalu. Było tam przytulnie i bardzo miło. Zajęli większy stolik, gdzieś przy ścianie. Każdy usiadł i złapał za menu. Sue przez cały ten czas, czuła na sobie wzrok Shannona, jak i Jareda. Jej odczucie było nieco dziwne, ale udawała, że nie zwraca na to uwagi, ale było trudno. Każdy coś zamówił. Nie było trzeba długo czekać na zamówienie. Kiedy to tylko jedzenie znalazło się na stole, Anabel wstała.
- Pójdę do łazienki.
Powiedziała i odeszła od grupy i zniknęła gdzieś między ludźmi. Jednak nie było trzeba wiele czekać, żeby to i też Babu podniósł się. Stwierdził, że musi zadzwonić. Sue wydało się to nieco podejrzane tak mówiąc szczerze. Za dobrze znała swoją przyjaciółkę.
- I jak? - spytał Jared - dobrze tu się je?
Każdy mógł mu przytaknąć, bo naprawdę lokal był na wysokim poziomie. Można było się najeść na cały dzień, atmosfera miejsca bardzo przyjemna, miło, sympatycznie, przytulnie, w sam raz.
Sue nagle poczuła lekkie smernięcie po jej udzie. Wzdrygnęła się lekko, jednak nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Spojrzała w bok, gdzie siedział Shannon. Z góry wiedziała, że to on. Lekko uniosła brew, a on jakby nigdy nic spojrzał gdzieś tam w dal. W rewanżu, dziewczyna, leciutko szturchnęła go w bok. Ten zerknął na nią ukradkiem, unosząc kącik ust. Jednak, by nie przykuwać na siebie uwagi, przestali.
Anabel wróciła, a za nią Babu. Nie było ich dobre dwadzieścia minut. Sue posłała przyjaciółce świdrujące spojrzenie. Wiedziała, że jest coś, o czym nie wie. No, ale do czasu.

Po sycącym śniadaniu, wszyscy wyszli z knajpy. Każdy był za krótkim spacerkiem po okolicy. Pomysł był dobry. Tomo i Vicki ruszyli przodem, wraz z Jamiem. Emma wraz z Babu i Anabel. A za nimi cudowna trójka. Żadne nic nie mówiło. Kiedy to jednak Shannon zaczął iść nieco szybciej, Jared zaczął, by nie usłyszał:
- Sue, chcę cię przeprosić. Wiem, że źle zrobiłem. Jest mi strasznie głupio. Miałaś rację co do mnie.
Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Czyżby doczekała się przeprosin od Dziada?
- Grunt, że chociaż czujesz skruchę - odparła - chociaż tyle.
- Proszę, nie bądź już na mnie zła.
- Zła? Zła będę, ale powiedzmy, że nie było takiej sytuacji.
Jared uśmiechnął się, ulżyło mu. Dziewczyna jeszcze nie wiedziała, że jednak na tym nie koniec. Nie chciał się nikomu zdradzać, że nie ma zamiaru odpuścić. Zależało mu na niej. Wiedział jednak, że jeżeli da mu kosza paręnaście razy to odpuści. Jak na razie miał nadzieję.
- Nie sądzicie, że Babu i Anabel mają się ku sobie?
Nagle powiedziała Emma, która zjawiła się koło nich. Spojrzeli na nią w namyśle.
- Coś też mi się tak wydaje - zaśmiała się Sue - za długo ją znam, by tego nie zauważyć.
Wszyscy spojrzeli w ich stronę, złapali się za dłonie. Dla malarki było to nieco dziwne zjawisko u jej przyjaciółki, z reguły od razu leciała z delikwentem do łóżka. A tu? Była kompletnie zaskoczona.

Sue siedziała u siebie w apartamencie. Grupa miała zaraz wybierać się na koncert. Jednak się nie wybierała razem z nimi. Przywykła do siedzenia samej, podczas gdy oni grali. Przynajmniej miała chwilę czasu, by od nich móc odetchnąć.
Leżała na sofie w salonie oglądając telewizję. Właściwie wszystko było po niemiecku. Nie lubiła tego języka jak diabli. Słysząc mówiącą tak osobę, od razu miała ciarki. Kiedy to po raz kolejny przełączyła kanał, usłyszała czyjeś kroki. Natychmiast usiadła i patrząc w bok ujrzała Shannnona. Lekko się uśmiechnęła się do niego. Przez parę sekund trwali w milczeniu, po czym ona zaczęła:
- Nie ładnie to tak wchodzić bez pukania.
- Oj, wybaczysz? - odpowiedział Shann - to jak?
- Poważnie się nad tym zastanowię.
- No dobrze, dobrze - Shannon podszedł do oparcia sofy - czekam na twoje rozgrzeszenie.
- Zaraz jedziecie? - zmieniła temat Sue - dajcie tam dobre show.
- Tak, mam jeszcze chwilkę. A koncert jak zwykle będzie udany.
- No ja myślę.
Dziewczyna zeszła z sofy i chwilę pokręciła się po salonie. Zaraz to jednak ruszyła do kuchni, a Shannon za nią. Nastawiła wodę na herbatę. Spojrzała na mężczyznę, któremu dała znać, by do niej podszedł. Ten po chili znalazł się koło niej. Objął ją w pasie, przyglądając się jej dużym, błyszczącym oczom. Sue uśmiechnęła się do niego flirciarsko i delikatnie musnęła jego wargi swoimi ustami. I po raz drugi, on odwzajemnił za trzecim. Jednak zaraz spojrzał na zegarek. Musiał już iść. Zostawił ją samą i wyszedł.
Sue czuła się dosyć dziwnie. Bo ani ze sobą nie byli, ani też nie łączyła ich jakaś szczególna relacja. Sama nie wiedziała dlaczego, jak i czemu to tak się potoczyło. Jednak całując go, czuła w brzuchu miłe ciepło, też jakby łaskotki.

2 komentarze:

  1. Jak zwykle super :*
    Oby tak dalej!
    Jest MOC :)

    OdpowiedzUsuń
  2. spacerki są ok :)
    następna notka, wtedy będzie MOC, już jutro :*

    OdpowiedzUsuń