niedziela, 8 grudnia 2013

rozdział 10 - zazdrość

Hej.
Co do tej notki, będzie sporo emocji. W najbliższym czasie planuje parę kwestii, które urozmaicą całą historię. Notka napisana ze sorym natchnieniem, więc sądzę, że jest dobra.
a... I jeszcze jedno - Tosiak i Puzzel (to ja, jedna osoba, jest to imię i ksywka, więc podpisuję się tak i tak).

Tosiak <3

*********






Sue leżała w łóżku. Anabel już dawno zasnęła, ale ona nie mogła. Przekręcała się z boku na bok. Tyle myśli nie dawało jej spokoju. Dlaczego Jared ją pocałował? To było jakieś zagranie? Może specjalnie ściągnął tam Shannona? Nie wiedziała kompletnie, o co chodzi. Tak na dobrą sprawę, nie powinno ją to obchodzić, kto co, poczuł, ale jednak jakby jej zależało. Była zdenerwowana i miała tego serdecznie dosyć. Wiedziała, że Jared bezskutecznie do niej podbijał. Tak przekręcając się z boku na bok, zrezygnowana usiadła. Jeszcze parę chwil, po czym wstała. Szybko przebrała się w legginsy i pierwszą lepszą bluzę, a na nogi założyła tenisówki. Musiała się napić czegoś mocniejszego. Myślała, żeby zejść może do baru, ale przypomniała sobie, że Jared o to zadbał. Poszła do salonu i prosto do barku. Sięgnęła po szklankę. Gdy tylko ją zapełniła, zaraz była pusta. I znów, i znów. W końcu coś ją tknęło. Wstała z sofy i ruszyła do drzwi.

Jared usłyszał stukanie do drzwi, nie spał. Poszedł otworzyć. Do jego apartamentu wpadła Sue i zatrzymała się w salonie. Spojrzała na muzyka z chęcią mordu. Nie wiedziała, czy dobrze robi, w końcu był jej szefem. Ale z drugiej, musiała mieć do samej siebie szacunek. To było ważniejsze, niż jego urażona duma, czy pieniądze, praca.
- Możesz mi wytłumaczyć swoje zachowanie? - powiedziała - no, słucham..
- Daj spokój, Sue - powiedział Jared, kręcąc się po salonie - poniosło mnie.
- Poniosło cię!? - tym razem ton dziewczyny był wyższy - poniosło!? Nie rób ze mnie idiotki. Myślisz, że nie zauważyłam twojego zachowania? Jak masz inne do mnie zamiary to chociaż mi powiedz!
- Sue, uspokój się... To na prawdę..
- Ja się nie uspokoję...
- Poniosło mnie, na prawdę. Mam uległość do pięknych dziewczyn, nie mogłem się powstrzymać. Sądziłem, że jak na każdą działa mój urok, to myślałem, że i na ciebie.
- No widzisz, ale ja nie jestem każda. Jak sądziłeś, że jest inaczej to w takim razie masz mały szacunek do kobiet. Ciekawa jestem, ile już zbajerowałeś? Domyślam się, że wiele.
- I się nie mylisz - Jared wzruszył ramionami - wiem jaki jestem. Przepraszam.
- Aha... ale ja sądzę, że jest w tym drugie dno...
- Coś mi sugerujesz?
- Nie udawaj głupiego, bo głupi nie jesteś.
Kiedy to Jared chciał już jej odpowiedzieć, obydwoje usłyszeli dosyć głośne pukanie do drzwi. Byli zdziwieni, ale ostatecznie młodszy Leto poszedł otworzyć. Do apartamentu wszedł jak gdyby nigdy nic, Shannon. Kiedy to znalazł się w salonie, ujrzał Sue. Od razu zaczął mówić...
- Oj, chyba przeszkadzam. Innym razem porozmawiamy. A tak spytam, wy już po, czy przed?
- Shannon! Uspokój sie! - zawołał Jared - o co ci chodzi!?
- Mi? Dobre sobie... wiesz, dziś byłem świadkiem bardzo czułego pocałunku, tak więc sądzę, że coś jest na rzeczy. No tak... w końcu Jared Leto musi mieć wszystko.
Sue obserwowała całą sytuację, nic nie mówiąc. Stąpała z nogi na nogę, nie wiedząc, czy się wtrącić.
- Z resztą - kontynuował Shann - bardzo się chyba polubiliście? W końcu... Ona ładna, ty boski, nie dziwie się niczemu. Rozumiem, że ma słabość do nas, ale czy akurat do obydwóch na raz?
- Słucham!? - powiedziała już zdenerwowana dziewczyna - czy ty mi coś zarzucasz!?
- Nie, skąd. To wasza sprawa. No, ale pierwszeństwo ma mój młodszy brat. Ja idę, bawcie się dobrze.
Mężczyzna ruszył do drzwi, a Sue za nim.
- Shannon! Poczekaj, proszę!
Ale on szedł dalej. Wyszedł na korytarz, ale ona nie dawała za wygraną. Podbiegła, by móc stanąć przed nim. Chciała go wyprowadzić z błędu i...
- Shann, to nie tak.
- Nie tak!? A jak? - zaśmiał się z ironią - najpierw lecisz do mnie, później do mojego brata. Super. Oczywiście nie mówię, że u niego winy nie ma, bo jest. Znam go dobrze i jego zagrywki też.
- To chyba wy sobie jakieś żarty ze mnie robicie!? Co to jest? Jakiś konkurs, kto pierwszy przeliże się i zaliczy mnie? Jesteście siebie obydwoje warci.
W tym momencie ruszyła przed siebie, mijając Shannona. Ten jednak złapał ją za nadgarstek, mówiąc:
- Nie, to chyba ty z nami pogrywasz. A tak się nie robi.
- Skoro tak dobrze znasz swojego brata i mówisz, że znasz jego wszelkie bajery, to chyba wiesz, jak mógł się do mnie zachować - odparła Sue, wypuszczając się z jego uścisku - myślisz, że jestem pierwszą lepszą dziewczyną? Myślisz, że jestem każda, tak jak Jared? To bardzo mi miło. Ale mam swoje wartości i z pewnością nie dałabym się zbałamucić jakiemuś Leto. A teraz dobranoc.
I wróciła do swojego apartamentu. Była wściekła. Zamknęła drzwi, oparła się o nie i osunęła się w dół. Z jej oczu popłynęły małe łzy. Jednak zaraz przetarła twarz rękawem. Chciała zapomnieć o sytuacji, chociaż wiedziała, że nie uda się jej. Wróciła do łóżka. Anabel na szczęście spała.

Rano Sue obudziła się z lekkim bólem głowy. Miała jeszcze się spakować, bo po południu był wylot do Berlina. W tym momencie nie miała na nic ochoty. Najchętniej zostałaby w łóżku i ukryła się przed światem pod kołdrą. Ale wiedziała, że to tylko jej marzenie. Wstała, Anabel była już na nogach od dobrej godziny.
- No w końcu! - zawołała przyjaciółka - wreszcie się obudziłaś. Trzeba się pakować.
- A daj mi spokój. Później to zrobię - rzekła Sue i usiadła przy stole - zdążę.
- Kiepsko wyglądasz. Nie spałaś?
- A żebyś wiedziała...
- Co się stało?
Wtem Sue ugryzła się w język. Mimo, że była to jej przyjaciółka, nie chciała nic jej mówić. Po raz kolejny. Czuła, że coraz bardziej się przed nią zamyka. Jeszcze przed wyjazdem powiedziałaby jej wszystko,a  teraz? A może chciała to zachować dla siebie? Stwierdziła, że przemilczy sytuację. Prędzej czy później i tak się dowie.
- Nie mogłam zasnąć - Sue wzruszyła ramionami - zmęczona jestem.
Anabel łyknęła ten kit. Przynajmniej obyło się bez poruszania tematu. Zjadła dwie grzanki i ruszyła do pokoju, by się spakować. Mus to mus.

Nadszedł czas wylotu. Wszyscy zebrali się w sobie i za nim ktoś się obejrzał, byli już w samolocie. Shannon, Jared i Sue, żadne się do siebie nie odzywało.
- Co wy tacy wkurzeni? - spytał w końcu Tomo, spogladając na całą trójkę.
Jednak nie usłyszał odpowiedzi. Dało mu to do zrozumienia, że to grupsza sprawa. Było to dosyć dziwne zachowanie, bo za zwyczaj było zupełnie odwrotnie. Ale można było się domyślić, że jest to z konkretnych powodów.

Byli już w Berlinie. Kolejny hotel, miasto, koncert i ludzie. Tutaj żyło się z dnia na dzień. Wszyscy dostali swoje klucze w recepcji, każdy poszedł w swoją stronę. Sue otowrzyła drzwi i wraz z Anabel weszły do środka. Malarka postawiła swoje bagaże i zmordowana rzuciła się na sofę. Była twarda i ogólnie beznajdziejna. Bez sensu. Było już dosyć późno. Lot nieco się przedłużył przez kiepską pogodę.

Jared kładł się już do łóżka. Musiał się wyspać, następnego dnia koncert. Nie miał ochoty zawalić roboty. W końcu, perfekcjonista. Nakrył się kołdrą i wtulił w poduszkę. Kiedy zamknął oczy, pojawił mu się obraz z przed parunastu godzin. Obejmował ją, całował... miała idealny kształt ust. Jej twarz była delikatna, policzki lekko rumiane i chłodne. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o Sue. Jednak coś go gryzło, coś co nazwać można sumieniem. Było mu źle z tym, że pocałował ją mimo jej woli. Zachował się wobec niej źle, bezczelnie i zbyt zuchwale. Potraktował ją okropnie. Ale z drugiej strony... fajna laska, lubił pozwalać sobie na tego typu wyskoki. Ale, wyrzuty sumienia dominowały. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego w stosunku do kobiety. Tylko raz. Było to dziwne odczucie, ale szczere i prawdziwe.
Kiedy to tak bił się ze swoimi myślami, usłyszał jak ktoś dobija się do jego drzwi. Zdjął kołdrę z głowy. Przeklnął pod nosem, ale w końcu wstał i poszedł otowrzyć. Zobaczył Shannona.
- Jeszcze mi ciebie tu brakowało.
Syknął pod nosem Dziad i wpuścił starszego brata do środka. Za nim zdążył go spytać, po co do niego przyszedł, on sam zaczął mówić:
- Nie chcę się z tobą kłócić. Tylko nie podoba mi się jak traktujesz kobiety. Właściwie tą konkretną kobietę...
- Ja? A ty to co? Święty sie znalazł - odgryzł się Jared -  po za tym jest mi przykro, że tak zrobiłem. Teraz dopiero to do mnie dotarło. Mam zamiar ją przeprosić.
- Ooo, czyżby sumienie? W ogóle takie coś dla ciebie istnieje? Z resztą, ona też nie lepsza...
- Daj spokój. To ja ją pocałowałem, z jej strony była niechęć.
Shannon spojrzał na brata z zaciekawieniem. Dał mu do zrozumienia, by kontynuował...
- To o to chodzi? Ona ci się podoba!
- Od razu podoba...
- Nie kłam. Mnie nie oszukasz - powiedział Jared i pokręcił głową - głupi nie jestem. Ale powiem ci tyle, że mamy mały problem.
- Co masz na myśli?
- Nie tylko tobie wpadła w oko. A obiecaliśmy sobie, że nigdy między nami nie stanie kobieta.
Shannon w tym momencie przysiadł na fotelu i przejechał dłonią po twarzy. Logiczne było, że prędzej czy później nastąpi taka sytuacja. To było do przewidzenia.
- Co teraz? - spytał Dziad - co z tym zrobimy?
- Chyba żadne z nas nie powinno podejmowac się tamatu.
- Też tak sądzę.
Shannon wstał i bez żadnego słowa wyszedł. Jared został sam ze swoimi myślami. Nie miał on jednak zamairu odpuszczać. Nie chciał, by tyle go ominęło. Oczywiście nie miał w zamiarze nic mówić, wiedział, że będzie świnią, ale... ale czy tak na prawdę kobieta jest więcej warta dla niego, niż jego własny brat. Poszedł spać.

Sue właśnie usiadła na łóżku. Anabel była na przeciwko, leżąc już w swoim. Już miały gasić światło, kiedy to usłyszały lekkie szarpanie za klamkę, ciche pukanie. Przyjaciółki wymieniły spojrzenia.
- Idż otwórz - powiedziała Anabel - ja już leżę.
Malarka skinęła głową i poszła. W progu zobaczyła Shannona. W tym momencie przez jej głowe przebiegło milion myśli, tyle rzeczy, które mogłaby mu teraz powiedzieć, zrobić. Jednak zanim wybrałaby odpowiednią, perkusista zaczął:
- Przepraszam.
Dziewczyna miała pustkę w głowie. Te krótkie, ciche słowo, kompletnie zbiło ją z tropu. Wpatrywała się w niego przez ułamek sekundy i nagle... podszedł do niej i delikatnie musnął jej usta swoimi. Po tym stali przez chwilkę w ciszy, po czym Sue, pociagnęła go za koszulkę, wciagając do apartamentu. Przywarli do siebie. Ich usta znów się spotkały. Dziewczyna wplotła palce w jego włosy, on objął ją wpasie. Byli tak blisko siebie, jakby nigdy już nie chcieli się od siebie odrywać. Ich pocałunek był coraz głębszy, ale w dalszym ciagu delikatny i czuły. Shannon gubił się dłońmi na jej plecach, z góry na dół i odwrotnie. Oparł ją o ścianę, lekko unosząc pare centymetrów. Trwało to dosyć długo. Jednak poczuli na sobie czyjś wzrok. Urwali pocałunek i widząc stojącą nieopodal Anabel, natychmiast od siebie odskoczyli. Sue zapomniała, że jej przyjaciółka jeszcze nie śpi.
"Cholera", pomyślała, nie wiedząc jak się tu wykręcić.
- Dobranoc - uśmiechnął się lekko Shann i ruszył do wyjścia.
- Dobranoc - odparła Sue, czuła, że na jej twarzy pojawiają się rumieńce.
Spojrzała znów na Anabel, która stała jak wryta. Otowrzyła usta ze zdziwienia, a jej oczy zrobił się jeszcze większe, mimo, że były dosyć duże.
- Teraz się nie wykręcisz. Idziesz ze mną do pokoju i opowiadasz wszystko ze szczegółami - powiedziała Anabel, ciągnąc Sue za nadgarstek - i nie ma zmiłuj!
Zapowiadała się ciężka i długa noc.


2 komentarze:

  1. Nie ma zmiłuj! Koniecznie musisz dodać szybko nową notkę :D
    nie mogę się nachwalić, to jest wspaniałe:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezuuuu, dzięki <3
    już mnie molestują, bym jeszcze dziś dodała xD Powiem tak, można się spodziewać zwrotów akcji, emocji i nowych postaci, ale wiecej nie mówię nic.

    OdpowiedzUsuń