piątek, 29 listopada 2013

rozdział 5 - We don't know where we're going, till we turn round.

Dziś po raz drugi, nie... trzeci oglądałam "Mr. Nobody", z panem Leto w roli głównej. Ale to tak po za tematem.
Co do tej notki, co mogę powiedzieć (napisać). Nowa notka, i tyle :3   Przez ostatnie trzy dni (pochorowałam się lekko), miałam sporo czasu na przemyślenie tego rozdziału. Myślę, że dobrą robotę zrobiłam. Ale sami już sprawdźcie. Może jakiś komentarz zobaczę? ( nie, wcale nic nie sugeruję :p)
Tosiak <3

****                                                    
Było przed południem. Sue zarzuciła na siebie szary,  rozpinany i mięsisty sweter. Pośpiesznie spięła włosy w luźnego koka i zaczęła poszukiwania etui na laptopa. Znalazła. Wszystko już miała naszykowane. Jeszcze tylko raz rozejrzała się po pokoju, czy na pewno wszystko zabrała. Z rzeczami ruszyła do kuchni. Postawiła wszystko na krześle i usiadła na tym, które było wolne.
Obok niej była Anabel, która sączyła herbatę. Spojrzała na przyjaciółkę i posłała jej szczery uśmiech.
- I jak tam? - spytała - denerwujesz się?
- W sumie to nie - Sue założyła nogę na nogę i oparła się o oparcie - nie specjalnie. W sumie to już nie mogę się doczekać. Jestem ciekawa jak to wszystko będzie wyglądało.
- Masz mi się tam nie dać zdominować Jaredowi terroryście.
Obydwie sie zaśmiały. Po paru minutach, malarka wstała. Zebrała swoje rzeczy i ruszyła na przedpokój. Anabel za nią. Założyła buty i sprawdziła czy ma telefon oraz klucze. Tak, mogła już wychodzić. Współlokatorka dała jej kopniaka w tyłek na szczęście. Wyszła, słychać zamykanie drzwi.

Jared kręcił się po studiu cały w emocjach. Uśmiechał się pod nosem na myśl, że zaraz znów trasa. Kolejne, świeże pomysły od Sue. Cieszył się jak małe dziecko, które dostało balonika. W końcu opadł na sofę.
- Jestem ciekawy, no - powiedział Babu, który też przyszedł - myślę, że będzie zajebiście.
Wtem wszyscy usłyszeli czyjeś kroki. Do pomieszczenia weszła Emma, a tuż za nią Sue. Wszyscy przywitali ją szerokimi uśmiechami. Dziewczyna odłożyła swoje rzeczy na fotel i przyklasnęła.
- To co robimy? - spytała.
- Więc tak... teraz udało nam się ustalić dokładniej trasę - zaczął mówić Jared - a Twoje...
- A Twoim zadaniem jest opracowanie plakatów na najbliższe koncerty - wtrąciła muzykowi Emma - no, a po za tym, przydałoby się odświeżyć parę rzeczy. Ale to drugorzędna sprawa. Najpierw to pierwsze.
- No dobrze - Sue pokiwała głową - w takim razie dajcie mi jakieś konkretniejsze info tych koncertów to będę miała jakąś podstawę do całej reszty.
Tomo podał malarce kartkę, na której była cała lista. Ta przeczytała ją i lekko przygryzła wargę. Sięgnęła po swojego laptopa, odpaliła go i razem z nim usiadła obok Jareda. Nieco sie go bała, ale jak sam Babu powiedział, "jest wyrozumiały". No w końcu, były to jej początki to miała nadzieję, że będzie patrzył na jej drobne błędy z przymrużeniem oka.
- Zasadnicza rzecz... - przemówiła  Sue - macie jakieś zdjęcia, które były robione niedawno i są dobre?
Emma poinstruowała artystkę. Ta zaraz zabrała się do wstępnego projektowania. Już gdzieś w głowie miała pewien szkic, który mógłby okazać się świetnym pomysłem. Chciała na początku już zaświecić jakimiś pomysłami. A przy okazji od razu, by poznała zdanie reszty.
                Jared wstał i zaproponował herbatę. Chętnych nie było, prócz Sue. Tak więc ruszył do kuchni, a za nim poleciał Shannon i Babu. Ach, te braterskie ploteczki. Młodszy Leto wstawił wodę i usiadł przy stole. Popatrzył na swoich braci. Zaraz to Babu nawinął temat:
- Ej, jak sądzicie? Ta Sue to całkiem fajna dziewczyna.
Popatrzyli na niego, nic przez chwilę nie mówiąc. Jared pokiwał lekko głową, zgadzając się  z tymi słowami.
- No, nie powiem - odparł Shannon uśmiechając się pod nosem - i całkiem ładna. W sumie inteligentna, zabawna, nieco roztrzepana, ale...
- Ale...? - powiedział Babu z głupkowatym uśmieszkiem - ale czy jest wolna?
- A ty już masz jakieś zamiary?
- Nie, skądże.
- Tylko się nie zakochaj - zaśmiał się Jared - wiesz, w końcu ma tyle zalet i w ogóle.
Shannon prychnął i przybił z nim piątkę.
- Tak się składa, że wam też się podoba - uśmiechnął się z ironią Babu - ale pytanie, czy będzie chciała takich staruchów jak wy.
Na te ostatnie słowa, bracia Leo popatrzyli na niego wzrokiem mordercy, co jeszcze bardziej rozbawiło Roberta. Gdy tylko woda się zagotowała, Jared zrobił, co miał do zrobienia i wrócili do reszty grupy.
- O! Chodźcie spojrzeć! - zawołała Sue - taki szkic, ale pewnie i tak go nieźle zmienię później. Chodzi mi tutaj raczej o sam zamysł.
Wszyscy pochylili się nad jej laptopem. Można było dostrzec zadowolenie. Jeszcze jakiś czas przyglądali się, po czym każdy się odsunął. Jared oczywiście miał najwięcej do powiedzenia:
- Podoba mi się. Ale też nie zupełnie jest to, czego potrzeba.
- Wiem, wiem - Sue blado się uśmiechnęła - w domu jeszcze porobię inne, później wybierze się najlepsze.
- No, ale widać, że jakieś pomysły są. A od tego trzeba zacząć.
- Tak, to prawda.
Dziewczyna wzięła łyk herbaty i nieco rozłożyła się na sofie. Patrzyła nadal w ekran laptopa. Reszta zaczęła o czymś gadać, ale ona nie słuchała. Myślała nad innymi opcjami. Jednak jej przepływ myśli przerwał Jared. Niby był pochłonięty rozmową, ale zerkał na nią. Dziwnie się poczuła. W końcu nie wytrzymała i też na niego spojrzała. Zdziwił się. Ich wzrok się zetknął.
- Nie daj się nabrać na te bajery - mówił głos w głowie dziewczyny - to stary bajerant.
Sue znów zmieniła kierunek patrzenia, udając obojętną. Znała już tego typu zagrania. Dla niej to żadną  nowością nie było. Tym bardziej, kiedy spotykała zaawansowanego gracza. Mimo tego, Jared nadal nie dawał za wygraną. Dziewczyna sięgnęła po poduszkę, leżącą nieopodal niej i cisnęła nią w mężczyznę.
- Prosto w twarz! - zaśmiała się - ale mam cela.
Wszyscy się uśmiali, a Jared był nieco poirytowany. Jakim cudem, jak to się stało, że TEN WZROK, CUDOWNEGO, BOSKIEGO LETO, nie zadział na dziewczynę. A to ją wręcz bawiło.
- Tak w sumie... - zaczął mówić Shannon - mało o tobie wiemy, nie sądzisz?
- W sumie to prawda - odpowiedziała Sue - a mimo to wzięliście mnie do grupy.
- To prawda, ale masz świetny potencjał.
- Dzięki.
- Mam pomysł - zaczął Tomo, pytanie padło do Sue - czy na dziś wieczór, masz jakieś plany?
- Nie, nie mam - dziewczyna pokręciła głową - co to za pomysł? Oświecisz nas?
- Może zróbmy jakiegoś grilla, czy coś? Sądzę, że to dobry pomysł. Uczcimy powrót do trasy koncertowej, a po za tym to będzie takie małe powitanie cię w grupie.
Wszyscy przytaknęli Tomowi. Fakt, faktem. Pomysł miał dobry.
- To robimy girlla! - zawołał uradowany Jared - oczywiście u mnie.
- No tak - mruknął Shann - bo gdzie indziej?
- Dobra, wszystko super, fajnie. A praca? - spytała Sue, nieco niepewnie.
- Racja, praca, praca... trudno! W końcu musimy to wszystko jakoś uczcić.
Nikt nie wierzył, w to, co usłyszał. Sam JARED terrorysta, wypowiedział te słowa. Taki perfekcjonista, pracoholik, narwany na wszystko po kolei. Odpuścić sobie? To było dziwne.
- Mogę wziąć ze sobą jedną osobę? - znów spytała Sue.
- Ok, ok - wzruszył ramionami Dziad - chłopak?
- Nie, przyjaciółka.
- Czyli jesteś wolna! Dobre wieści...
- Twoje niedoczekanie.
Wszyscy się zaśmiali, ale każdy wiedział, że było w tym sporo słowa "serio".
- Jeszcze zobaczymy...
- A, i z góry mówię, że jestem wegetarianką.
Sue zabrała się do domu. Chciała jeszcze pomyśleć nad pracą, a po za tym na 19 miała być na grillu. Jeszcze musiała ogarnąć temat Anabel. Wiedziała, że nie będzie z nią problemu. Było do przewidzenia, że z miejsca się zgodzi.

- No to miło z ich strony - powiedziała Anabel - dobry początek znajomości.
- Wiesz, nie chcę iść sama, ani ciebie zostawiać w pustym mieszkaniu - Sue uśmiechnęła się- ale znając życie pewnie na noc byś sobie ściągnęła jakiegoś "kolegę".
- Kolegę? Ba! Kolegów.
- No tak, tak... miałam na myśli liczbę mnogą.
Obydwie zaśmiały się głośno. Siedziały na balkonie. Jeszcze było jasno. Ale mimo to, było widać, że zbliża się wieczór. Anabel miała jeszcze porobić przeróbki, chociaż połowy zdjęć, więc wstała i ruszyła do mieszkania. Wiedziała, że nie będzie w stanie zarwać nocy, po wizycie w domu Jareda Leto.
                  Sue przeszukiwała szafę w poszukiwaniu czegoś, co by mogła na siebie założyć. Nie miała pomysłów. Wyjęła wieszak, na którym wisiała żółta sukienka. Z rezygnowaniem odwiesiła ją. Ostatecznie stwierdziła, że nie ma co się stroić. Anabel za takie myślenie, dała by jej pare kusańców. Mówi się trudno. Ona za to wystroiła się jak na Boże Narodzenie.
- To jest grill, nie rozdanie nagród na wielkiej gali - zasugerowała jej Sue, mierząc wzrokiem przyjaciółkę - zdejmij z siebie tą szarą szmatkę, która nawet nie przypomina sukienki.
- Nie znasz się! - zdenerwowała sie Anabel.
Jednak ostatecznie ubrała się w coś codziennego. Ostatnie pare szczegółów i obydwie były gotowe do wyjścia.

- Jared! - zawołał Shannon z ogrodu - gdzie jest węgiel?
- Co ty znów chcesz!? - odkrzyknął Dziad - jak coś chcesz to tu przyjdź.
Shann z zrezygnowaniem wszedł do domu i idąc za głosem brata, wszedł do kuchni. Tam Tomo, mistrz kuchni, zajmował się jedzeniem na grilla. Starszy Leto spojrzał na Jareda, kolejny raz powtarzając pytanie: "gdzie jest węgiel?". Jednak za nim usłyszał odpowiedź minęło dobrych parę minut. Gdy tylko usłyszał, to co chciał wiedzieć, obrócił się na pięcie i ruszył z powrotem na ogród, by rozpalić grilla. Podeszła do niego Vicki, podając mu metalową kratkę.
- Zapowiada się miło - zaczęła mówić - wydaje się być naprawdę fajną babką.
- Czy ja wiem? - Shannon wzruszył ramionami - zobaczymy.
- Jaredowi się podoba - uśmiechnęła się Vicki - to widać. Ale mam nadzieję, że obejdzie się bez dziwnych sytuacji. Niech lepiej zostaną na odpowiednich relacjach.
- Znasz mojego brata...
- Tak, ciebie też.
- Coś mi sugerujesz?
- Jak nie Jared zacznie się za nią zabierać to pozostajesz jeszcze ty. To macie w naturze. Nie zauważyłeś jeszcze tego?
- Nie będę kłamał - Shann uśmiechnął się pod nosem - jest ładna, ale nie sądzę, żebym miał jakieś do niej zamiary. Z resztą, Babu też za nią patrzy.
- Jeszcze teraz może nie, ale za jakiś czas...? A o Babu się nie obawiam. On to inna bajka.
- Nie przesadzasz?
- Nie. Wydaje się dosyć wartościową dziewczyną, z kwitnącą karierą. Nie chcę, by stała się jej krzywda z powodu zachcianek braci Leto.
- Od kiedy ty jesteś taka opiekuńcza? Dopiero, co ją poznaliśmy.
- Ale to nie ma nic do tego.
Rozmowę przerwał Tomo, który podszedł do nich. Zaczął rozkładać na grillu jedzenie. Spojrzał na Shannona i Vicki pytająco. Jednak, żadne z nich nic nie powiedziało. Obydwoje odeszli od kucharza. Ten tylko przewrócił oczami i robił dalej swoje.
Wtem na ogród weszła Sue i Anabel, a za nimi Jared. Wszyscy powitali je szerokimi uśmiechami. Przyjaciółka malarki nie czuła się zbyt pewnie. Usiadła na jednym z drewnianych leżaków i założyła nogę na nogę. Jednak wypadało się z każdym przedstawić, tak też się stało. Zaczęło się wszystko rozkręcać. Jakby mogłoby zabraknąć alkoholu. Tomo, wcisnął w dłoń Sue butelkę piwa, Anabel też. Za to ta, chyba nieco się rozluźniła. Gdzieś w tle zaczęła lecieć muzyka. Każdy się wygłupiał.
- I jak? Aż tacy straszni jesteśmy? - spytał się Tomo
- Nie, skąd - zaśmiała się Sue - jestem pozytywnie zaskoczona.
- To dobrze. Chyba twoja przyjaciółka jest już mniej spięta.
- Tak, trzeba było jej troszkę czasu.
Tomo odszedł nieco dalej w stronę Vicki, która machnęła na niego ręką. Sue zaczęła się rozglądać. Anabel była wielce zauroczona opowieściami Babu, Emma na chwilkę zniknęła z Shannonem. I...
- A tu cię mam! - zawołał Jared i uśmiechnął się do dziewczyny - jak tam?
- Chyba dobrze? - Sue wzruszyła ramieniem i usiadła na leżaku - nie, no... na pewno jest ok.
- Cieszę się - widać, że Jared zdążył się już nieco wciąć, jak widać nie wiele mu brakowało do wstawienia się - ostatni dzień rozpusty.
- Zawsze się tak mówi, a wychodzi różnie.
- Oj, oj... jeszcze złotko mnie nie znasz.
- A gdzie Emma i Shannon?
- Aaa, oni... poszli na chwilę do domu. Idziemy ich poszukać?
Sue skinęła głową i ruszyli w stronę szklanych drzwi. Weszli do środka. Z myślą poszukiwań tej dwójki, ruszyli do kuchni. W salonie, ani tam ich nie było.
- Gdzie ich wcięło - spytał Jared marszcząc czoło.
- Mi przyszła na myśl jedna rzecz - zaśmiała się Sue - ale nie sądzę, żeby była prawdą.
- Jaka?
- Mniejsza.
Dziewczyna uśmiechnęła się do swoich myśli. Twierdząc, że bez sensu kręcić się i ich szukać, lepiej wrócić na ogród. I tak w końcu się znajdą. Kiedy to ruszyła do wyjścia, jej drogę zastąpił Jared. Ona natychmiast przystanęła, ich twarze dzieliło parę centymetrów. Mężczyzna uśmiechnął się lekko do niej, wpatrując się w nią swoimi niebieskimi oczami. Jeszcze chwila, a ich usta by się zetknęły, kiedy nie hałas dochodzący z ogrodu. Sue oprzytomniała, ominęła muzyka i jakby nigdy nic, ruszyła na dwór. Jared spojrzał za nią, ale został w kuchni. Sięgnął po kolejne piwo z lodówki.
Sue wyszła na ogród, by zobaczyć, co się dzieje. Tomo został wrzucony do basenu. Wszyscy się śmiali, dziewczyna w końcu też zaczęła. Założyła ręce. Spojrzała nieco w bok, zobaczyła Shannona i Emmę. Bez namysłu podeszła do nich.
- O, jesteście - powiedziała - z Jaredem was szukaliśmy.
- Jak to? - zdziwił się Shann 0 byliśmy tu cały czas.
- Tak? Nie zauważyłam was...
- Nie, mogłaś nie zobaczyć.
- Powiedział, że zapewne, gdzieś do domu poszliście. No, ale ok.
I wzruszyła ramionami. Emma lekko się zbystrzała i zerknęła na Sue. Lekko uniosła prawą brew, ale nic nie powiedziała. Kiedy to zetknęła się wzrokiem z dziewczyną, natychmiast zmieniła kierunek patrzenia.
- Mniejsza - szepnęła w myślach malarka.
Jared pojawił się w ogrodzie. Rozejrzał się na około i rozłożył się na leżaku z piwem. Wyglądał na mało zadowolonego.
- Jak to się stało, że nie działam na nią? - myślał - przecież każda na to leci. Co ja robię nie tak? Nawet nie całowałem się z nią. Czy może jestem zbyt nachalny? A ,może... może ja się już tak starzeje? Nie no, cholera. Jared uspokój się. Zamknij ten temat.
Zerknął w stronę Sue. Ta wiedziała, że wyławia ją wzrokiem, ale starała się nie zwracać na to uwagi. Doskonale wiedziała, że frontman będzie chciał "zaliczyć" kolejną dziewczynę do swojej kolekcji. Ale nawet gdyby... nie wyszłoby jej to na dobre. Najlepiej trzymać się od tego z daleka.  Reszta czasu minęła bez dziwnych sytuacji.
                   Przyjaciółki zaczęły się zbierać. Jedna i druga ruszyła do drzwi. Kiedy już stały w progu i mówiły ostateczne "do zobaczenia", Shannon rzucił się też do wyjścia. Odezwał się w nim gentlemen.
- Jest za późno, byście same wracały - stwierdził - odprowadzę was.
Nikt nie miał nic przeciwko. Jednak Shann, poczuł skierowany do niego wzrok Jareda, który oznaczał coś negatywnego. Spojrzeli na siebie. Drzwi się zamknęły. Cała trójka ruszyła w stronę domu dziewczyn.
- Nie było tak źle? - spytał perkusista, kiedy już stali pod wysokim budynkiem.
- Nie, było świetnie - zaśmiała się Anabel - miło było was poznać.
- Miło. Nie powiem.
Anabel ruszyła do drzwi, jednak obejrzała sie za siebie. Sue nadal stała. Posłała jej pytające spojrzenie, a malarka w odpowiedzi machnęła ręką, na znak, by wróciła do domu.
- Ty wiesz, że się podobasz Jaredowi? - zaczął Shann.
- Zdążyłam zauważyć - odpowiedziała Sue,lekko przygryzając wargę - tego nie da się nie widzieć.
- Mimo, że to mój brat... lepiej nic nie rób w tym kierunku. On na to patrzy pod względem...
- Pod względem zaliczenia kolejnej dziewczyny? Kolejnej do kolekcji?
- To właśnie chciałem powiedzieć.
- Wiem, domyślam się. Ale nawet, nie opłaca mi się to. Z resztą, znam takie tanie bajery.
- Może i znasz, ale pytanie jest inne - Shann pokręcił głowę - czy się na nie możesz nabrać?
- Nie sądzę - skłamała, bo nie byłą pewna swojej odpowiedzi - zdecydowanie nie.
- Tak w sumie, ja się tak wiele od niego nie różnię.. Sam nie jestem od niego lepszy.
- To czemu  się o mnie martwisz? O ile mogę to tak nazwać?
- Bo cię lubię. Szkoda, by było cię na tego degenerata.
Obydwoje się zaśmiali.
- Sam nawet ostatnio się wstawiłem. Poszedłem na spacer i na plaży spotkałem jedną dziewczynę.
- I co dalej? - Sue od razu wiedziała o, co chodzi, ale się nie zdradzała - coś zrobił?
- Nawet jej nie pamiętam , całowałem się z nią dłuższy czas. Ale nawet nie pamiętam, kto to był. Pamietam jedynie tyle, że dobrze całowała.
- O tyle dobrze - zaśmiała się w myślach malarka - chociaż tyle pamietasz.
Pożegnali się. Kiedy Sue musnęła ustami policzek perkusisty, poczuła dziwne mrowienie. Uśmiechnęła się leciutko, odwróciła się i ruszyła do drzwi. Jeszcze się raz odwróciła, weszła do środka.
- Cholera - myślała, wchodząc po schodach - dziwne uczucie.
Była już w mieszkaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz