poniedziałek, 25 listopada 2013

rozdział 4 - Pomiędzy zdania wskoczył znak zapytania

Jak tak zerknęłam na statystykę bloga to miło mi się zrobiło. Z tego wniosek, że sporo osób zagląda tutaj. Bardzo mnie to cieszy. Co do notki to od tego momentu, zaczyna się wszystko rozkręcać. Na początku było bardziej tak ogólnikowo, dla poznania postaci (Sue i jej przyjaciółki). Teraz będzie się można bardziej zagłębić w tą historię.
Miłego czytania :3

Tosiak.

******

Od wernisażu minął tydzień. Było przed południem.
Sue siedziała przed sztalugą, kończąc właśnie kolejny obraz na zamówienie. Była bardzo zadowolona. Po jej wystawie, pojawiła się długa lista głodnych osób, jej prac. Co prawda wiadome było, że nic nie trwa wieczności, ale jak na razie był to jedyny sensowny zarobek. 
Sue odłożyła pędzel i wstała, robiąc parę kroków do tyłu. Dziewczyna lekko przechyliła głowę, przyglądając się swojej pracy. Było ona skończona. Zaraz to, malarka, ruszyła do kuchni, by umyć ręce. Stanęła przy zlewie i z kranu polał się strumień letniej wody.
- Jak tam? - spytała Anabel, która właśnie siedziała przy stole z laptopem - robota skończona?
- Tak, tak - Sue wzruszyła ramionami - tylko zmęczona jestem.
- A masz jeszcze jakieś zamówienia?
- Jest ich trochę. Ale mam na to trochę czasu.
Sue wytarła dłonie w mały ręcznik. Wyjęła z szafki kubek, nastawiła wodę w czajniku. Zaraz miała herbatę. Oparła się o blat. Stojąc tak, patrzyła jak Anabel coś dzióba w swoim laptopie. Kontem oka, było można dostrzec, że przegląda zdjęcia z ostatniej sesji. Upiła trochę herbaty.
- Pomożesz mi w pakowaniu obrazu? - spytała Sue - od wczoraj zdążył wyschnąć.
- Jasne, daj mi chwilę - odparła Anabel - daj mi coś dokończyć.
Malarka pokiwała głową i ruszyła w stronę pokoju. Kubek postawiła na stoliku i sięgnęła po swój telefon. Szybko wpisała odpowiedni numer. Przyłożyła słuchawkę do ucha i cisza.... cisza nadal. Zaraz jednak usłyszała głos kobiety. Wytłumaczyła jej, że obraz już gotowy. Wszystko ustaliły. Sue ucieszyła się, że dostanie już dziś pieniądze. Potrzebowała ich.  Do pokoju weszła Anabel i zaraz obydwie zabrały się za pakowanie.

Shannon otworzył oczy. Ziewną ochoczo, usiadł i rozejrzał się nieprzytomnie. Zerknął na zegarek. Jednak zaraz spojrzał dalej w sypialnię. Stała tam wysoka, szczupła, ładna blondynka, która właśnie zapinała swoje szorty. Poprawiła jeszcze lekko włosy. Odwróciła się w stronę mężczyzny i posłała mu zalotne spojrzenie. Uśmiechnęła się lekko i ruszyła w stronę drzwi. Shannon przetarł dłonią twarz i zaśmiał się pod nosem. W nocy nieco poszalał. Ale niczego nie żałował. Wstał z łóżka i zaraz znalazł się w łazience. Po "porannej" toalecie, poszedł do kuchni. Jak zwykle musiał napić się kawy. Kiedy to złapał za kubek i już chciał się napić, usłyszał dzwonek swojego telefonu. Odstawił kawę na stół i sięgnął do tylnej kieszeni dresów. Na ekranie pokazało się zdjęcie Jareda. Shannnon na jego widok przewrócił oczami, ale ostatecznie odebrał:
- Noooo, o co chodzi?
- Cześć bro. Też sie cieszę, że cie słyszę - odparł z ironią Dziad - co robisz?
- Aktualnie to nic...
- Już poszła sobie od ciebie długonoga piękność, z którą spędziłeś noc?
- Ale, skąd ty...? - Shann nie dokończył, bo Jared mu przerwał:
- Nie trzeba być geniuszem, by to wiedzieć -młodszy brat zaśmiał się - wiadomo, że codziennie masz nową kochankę. Każdy to wie.
- No prawda. O co chodzi?
- Tak więc do rzeczy. Musimy w trójkę poustalać parę rzeczy. Wpadnij do mnie za godzinę.
- Co masz na myśli?
- Powrót do naszej trasy. Nie sądzisz, że ta przerwa jest nieco za długa?
Shannon mruknął, co miało oznaczać, że zgadza się z Jaredem. Napił się kawy i nadal z telefonem przy uchu ruszył do garderoby, by znaleźć coś, w co miałby się ubrać.

Sue siedziała sama w mieszkaniu. Anabel pojechała na nową sesję. Dopiero na wieczór miała być. Młoda malarka siedziała przed laptopem, przeglądając stronę galerii. Zdjęcia z wernisażu już się pojawiły. Dziewczyna bardzo się ucieszyła. Wszystko szło po jej myśli. Drzwi do kariery stały przed nią otworem. Teraz mogła tyle. Czuła, że może wszystko. 

Shannon przyszedł o umówionej godzinie do domu młodszego brata. Wszedł bez pukania i od razu skierował się do salonu. Gdy tylko wszedł, wszyscy, którzy tam byli, skierowali wzrok na perkusistę. Ten bez słowa zajął miejsce na wolnym fotelu.
- Zamieniam się w słuch, kochani.
Powiedział i założył nogę na nogę. Emma westchnęła pod nosem i spojrzała na Jareda. Dała mu do zrozumienia, by zaczął tłumaczyć, o co chodzi.
- Bro. Z Tomem i resztą ekipy doszliśmy do wniosku, że nasza przerwa trwa za długo. Nie sądzisz? Myślmy, by powoli zająć się ustalaniem grafiku koncertów.
Powiedział Jared, patrząc na starszego brata. Z resztą, wszyscy w tym momencie, wszyscy wlepiali w niego wzrok, Tomo, Emma, Vicki i Babu, który właśnie stał w progu. 
- No dobra - Shannon wzruszył ramionami - niech będzie. 
Jaredowi nie podobała się ta obojętność Shannona. Pokręcił tylko głową. Już chciał coś mówić, ale wtem wtrąciła mu Emma:
- Też trzeba popracować nad paroma rzeczami - na chwilę zastopowała by sprawdzić, czy jej słuchają - mam tu na myśli stronę graficzną. Typu gadżety, plakaty, no i ta cała reszta.
- Też tak sądzę  - przytaknął jej Tomo- ale potrzeba tu kogoś do tej roboty nowego.
- No właśnie wiem... sądzę, że kogoś znajdziemy.
- Właśnie! - rzucił  Babu, który rzadko się odzywał w takich dyskusjach - a ta malarka?
- Jaka malarka? - Jared zmarszczył brwi, ale słuchał dalej.
- Ta, która zrobiła ci ścianę. Sam mówiłeś, że jest świetna. Po za tym, miała teraz swój wernisaż. Odnosi sukcesy. Sądzę, że to dobra opcja.
- W sumie masz rację...
- Dobra to trzeba do niej zadzwonić.
Emma uśmiechnęła się i pokiwała głową. Sięgnęła po swoją komórkę, w  której zaraz znalazła numer Sue. Spojrzała jeszcze tylko pytająco na resztę.
Tym sposobem ustalili, co dalej.


Sue właśnie siedziała na balkonie. Powoli paliła papierosa. Na kolanach trzymała książkę, zaraz to przekręciła stronę. Kiedy to miała już czytać kolejne zdanie, usłyszała wibracje swojego telefonu. Spojrzała w stronę białego solika i sięgnęła po komórkę. Numer miała zapisany, wyświetliła jej się Emma.
Dziewczyna lekko się zdziwiła. Odłożyła książkę na bok.
- Tak? - powiedziała, gdy tylko odebrała.
- Cześć Sue. Tu Emma - odpowiedział jej damski głos - ja i chłopcy mamy dla ciebie propozycję.
- Jaką? - malarka nie kryła zdziwienia - o co konkretnie chodzi?
- Z pewnością na tym zarobisz. Po za tym sądzę, że jest to dla ciebie fajna promocja.
- No dobrze. Słucham...
- Czekaj, czekaj - Emma na chwilę odłożyła słuchawkę, ale zaraz znów mówiła - co aktualnie robisz? Masz czas?
- W sumie to nic konkretnego - Sue zgasiła papierosa - czytam książkę, siedzę u siebie w domu.
- Wpadniesz do Jareda zaraz? Jak najszybciej w sumie.
- Jasne, nie ma problemu.
Emma rozłączyła się. Sue zmarszczyła czoło. Nie miała zielonego pojęcia, o co mogło konkretnie chodzić. W sumie tak na dobrą sprawę, nie chciało jej się nigdzie wychodzić, ale skoro miało jej się to opłacić? Wstała z pufy i weszła do mieszkania, zamykając za sobą drzwi balkonowe.
Ruszyła do pokoju, by się przebrać.
                    Stała przed furtką do posiadłości Jareda. Zaraz jej otworzono krótkim sygnałem, weszła i ruszyła do drzwi. Te natychmiast się otworzyły. Przywitał ją młodszy Leto i wpuścił do środka. Naprowadził ją w stronę salonu, gdzie wszyscy już na nią czekali. Usiadła w fotelu, nie wiedząc za bardzo
o co chodzi. Zaraz to Emma pobiegła do kuchni, by zrobić herbaty. Sue patrzyła na wszystkich z lekkim dezorientowaniem. Kiedy to asystentka frontmana wróciła, podała dziewczynie kubek, po czym sama usiadła.
- Więc... - zaczęła malarka - o co chodzi?
- Mamy dla ciebie propozycje - zaczął Jared - sądzę, że nie do odrzucenia.
- No, ale szczegóły, szczegóły.
- Teraz z chłopcami zaczynamy znów trasę. Mieliśmy nieco dłuższą przerwę. Ale wiąże się z tym wiele rzeczy... Potrzebujemy nowych osób do grupy.
- A co ja miałabym robić? - Sue spojrzała na Jareda, unosząc lekko brwi - bo nie za bardzo wiem.
- Już ci mówię - wtrąciła się Emma - byś odpowiadała za reklamę zespołu. No i różne gadżety, pomoc w wizualnej odsłonie. Trudno mi wszystko wymienić.
Sue zatkało. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Ściskała w dłoni kubek tak mocno, jakby chciała do zgnieść, skruszyć. Rozejrzała się po pokoju. Nic nie mówiła.
- Ale to jest tylko propozycja - powiedział Tomo - jak nie chcesz to ok. Ale sądzę,że jest to dla ciebie spora korzyść. Nie sądzisz?
Sue pokiwała głową. Nadal milczała w zastanowieniu. Przez jej głowę przebiegały myśli jak szalone. Jak to będzie wyglądało, co dalej i jak?  Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Oczywiście była teraz na świeczniku, ale to było to coś nieco innego. Dziewczyna zerknęła nieco na lewo, by dostrzec
tą osobę. Babu lustrował ją wzrokiem. Sue dziwnie się poczuła. Chłopak się uśmiechną. Patrzyli tak na siebie parę krótkich chwil.
- Dobra, wchodzę w to - odparła malarka - potrzebuję pieniędzy i promocji też. Po za tym będzie to fajne doświadczenie.
- To świetnie! - zawołał Jared - teraz ustalamy szczegóły trasy.
Kiedy wszyscy zaczęli się emocjonować koncertami, Emma wstała i pociągnęła lekko Sue za nadgarstek. Poszły do kuchni.
- Tu mamy spokój. Ja w tym czasie wytłumaczę ci wszystko - powiedziała - poczekaj tu, a ja przyniosę parę papierów.
Sue uśmiechnęła się i usiadła . Delikatnie paznokciami wystukiwała rytm na stole. W sumie cieszyła się, że spotkała ją taka propozycja. Tylko obawiała się, czy sobie poradzi, czy da radę. Nie znała Jareda dobrze, bo nie mogła po tak krótkim czasie się o nim określić. Z czego jedynie wiedziała, był on strasznie dokładną osobą. Perfekcjonista. I tego się bała. Bała się, że nie udźwignie tej odpowiedzialności, tego całego cyrku, zamieszania.
W tym momencie do kuchni wszedł Babu. Sue spojrzała na niego i posłała mu lekki uśmiech. Chłopak oparł się o blat. Przez jakiś czas nic nie mówił, ale w końcu przerwał to milczenie:
- Będzie fajnie. Poradzisz sobie.
- Mam nadzieję, zobaczy się - Sue lekko wzruszyła ramionami - jak nie spróbuję to się nie dowiem.
- I to jest dobry tok myślenia! Z chłopakami można się dogadać. Z Emmą też. Nie  musisz się niczego obawiać.
- A Jared? Słyszałam, że niezły z niego terrorysta?
- Tak, trochę jest - Babu zaśmiał się - bywa denerwujący, ale jednak jest wyrozumiały. Da się z nim iść na ugodę.
- Oby. Spoczywa na mnie spora odpowiedzialność.
- No tak tak... - odpowiedział i pokiwał głową, ale zaraz zmienił temat - wyglądasz mi na dosyć barwną osobę. Nie da się zaprzeczyć.
- Tak?
- Wiesz, te niebieskie włosy, artystka, wesoła, barwna...
- Nie mylisz się - dziewczyna parsknęła śmiechem - zdążycie mnie jeszcze poznać.
- Mam nadzieję.
Do kuchni weszła Emma z dużym, czerwonym segregatorem. Rozłożyła się z nim na stole i usiadła. Zaczęła wszystko wertować, coś mówiąc do siebie pod nosem. Tym czasem Babu ruszył w stronę wyjścia. Zaraz jednak się zatrzymał, by móc posłać flirciarskie spojrzenie, Sue. Ta uśmiechnęła się. Chłopak zniknął jej z oczu.
- Zarumieniłaś się - zaśmiała się Emma, spoglądająca na malarkę - masz tu dokumenty do podpisania.
Podsunęła dziewczynie pod nos parę kartek i długopis. Ta złapała się za policzki. Naprawdę się zarumieniła, ale zaraz udała, że nie było takiej sytuacji. Zaczęła przeglądać to, co dostała. Wedle wskazówek Emmy, podpisała sie tam gdzie trzeba. No i z głowy. Po wszystkim, obydwie poszły do salonu. Tam słychać było żarty, radosne głosy i rozmowy. Sue znalazła swoja torbę i założyła ją na ramię.
- Już lecisz? - zdziwiła się Vicki.
- Taak, idę już - powiedziała dziewczyna, robiąc parę kroków do wyjścia - podpisałam przed chwilą papiery.
- To dobrze. Mam nadzieję, że to będzie owocna współpraca.
Wszyscy się zaśmiali. Sue wyszła z domu Jareda w świetnym humorze. Teraz miała tyle do opowiedzenia Anabel. Już nie mogła się doczekać.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz