niedziela, 9 lutego 2014

rozdział 37 - Dark Horse


Hej, miłego czytania miśki <3

- Wejdź w menu (pod nagłówkiem) w "daj się poznać". Tam napisałam to, co potrzeba. Sądzę, że to sama korzyść. (!!!)

Tosia.

*******

Sue poczuła jak ktoś trąca ją w ramię. Przewróciła się na drugi bok i nakryła twarz poduszką. Przez ułamek sekundy miała spokój, kiedy to poczuła lekki chłód od pasa w dół. Mruknęła coś pod nosem i skuliła nogi. Chciała poprawić kołdrę, lecz jej nie było. Przewróciła się na plecy i spojrzała przed siebie. Obok łóżka stał Gabriel, który opierał się o ramę łóżka. Na jego twarzy gościł lekki i złośliwy uśmieszek. Sue zmarszczyła czoło, bełkocząc:
- Co jest?
- Wiesz, która jest godzina? - Odpowiedział jej brat i usiadł na brzegu łóżka - w końcu śpiąca królewna się obudziła. Już myślałem, że cię nie dobudzę. Widać, że noc miałaś długą.
- Taaa... godzina nad wyraz nieludzka. Człowiek nawet w spokoju wyspać się nie może.
- Sue, dochodzi 14.30. Mogłabyś się w końcu podnieść, a nie tracisz dzień. Po za tym, twój kochany braciszek, czyli ja, jeszcze dziś wraca do LA, tak więc...
- No w sumie... dobra! Już wstaję.
Sue powoli usiadła i rozejrzała się nieprzytomnie po pokoju. Machnęła ręką na znak, by dał jej chwilkę. Wstała z łóżka i doskoczyła do krzesła, na którym leżały jej ubrania. Chwyciła je i zniknęła za drzwiami łazienki. Z kranu polał się strumień letniej wody. Dziewczyna osuszyła twarz ręcznikiem, po czym uniosła głowę, by móc spojrzeć w lustro. Przerażał ją niedomyty makijaż, wory pod oczami i potargane włosy. Westchnęła pod nosem i zaczęła szukać po łazience swojej kosmetyczki. 
             Weszła do kuchni i opadła na krzesło, wzdychając ciężko. Już chciała przetrzeć dłonią, swoją twarz, ale myśl, że rozmaże cały makijaż, powstrzymała ją. Gabriel postawił przed nią szklankę z sokiem, uśmiechając się do siostry i usiadł naprzeciwko niej.
- Czyli mówisz, że dziś lecisz? - Zaczęła malarka - o której masz lot?
- Miałem lecieć wcześniej - zaczął odpowiadać jej brat - ale jakieś problemy ponoć były. Samolot mam w nocy. W sumie, różnica około czterech godzin. 
- Rozumiem. Lepiej dla nas. Ale ty biedaku się nalatasz.
- No widzisz. Ja tu za tobą,a ty śpisz do nie wiadomo, której. Wstyd ci i hańba.
- Tak - Sue parsknęła śmiechem i napiła się - wstyd mi za swoje zachowanie. Co dziś robimy? Trzeba korzystać z czasu, kiedy jeszcze jesteś.
- Myślałem, żeby wieczorem się gdzieś wybrać. Może jakaś knajpa, klub? Coś w ten deseń.
- Hmmm, całkiem dobra opcja. Ale idziemy sami. Musimy wszystko obgadać, bez świadków. Wiesz, tak średnio o kimś plotkować, kiedy ta osoba jest obok.
- Ohoho - Gabriel spojrzał z zaciekawieniem - zaintrygowałaś mnie. Czyżby o Shannonie?
- Ba, o każdym. A w ogóle, gdzie jest nasz perkusista?
- U Jareda, tak jak cała reszta. Idziemy do nich?
- Daj mi chwilkę, chociaż sok dopiję.
                   
Shannon stał na balkonie, wraz z Jaredem. Perkusista zaciągał się raz po raz papierosem, patrząc gdzieś w dal. Jared co jakiś czas na niego zerkał. Stał z założonymi rękoma i oparty o balustradę. Szkoda im było wyjeżdżać z Rio, ale okazji miała być jeszcze masa. 
- Wyrzuć to świństwo - powiedział w pewnym momencie młodszy Leto - trujesz sam siebie i innych na około.
- Powiedział co wiedział - odparł niewzruszony Shann - przestań.
- A dziwi cię to, że martwię się o swojego brata?
- Ty się o mnie nie obawiaj. Lepiej sam o siebie.
- A jak z Sue?
- Co? - Shannon spojrzał na brata, nieco zaskoczony pytaniem - w sumie to dobrze. A czemu tak nagle pytasz? 
- Tak jakoś. - Jared wzruszył ramionami - nie mogę? 
- Nie no, ok. Ale to nieco dziwne. Przecież to, co było ostatnio...
- Dajmy temu spokój. A co zamierasz dalej?
- Co masz na myśli? - Shannon zgasił papierosa w popielniczce - co nie rozumiem?
- Jaki termin przydatności waszego związku?
- Nie ma i nie będzie. Nie chcę znów tak jak zwykle.
- A co z twoimi długonogimi pięknościami? Obrażą się.
- Nie obchodzą mnie.
- Ooo - bracia nagle usłyszeli za swoimi plecami głos Sue - jakaś cudowna odmiana?
Shannon i Jared wymienili zmieszane spojrzenia, czuli się nieco speszeni. Obydwoje znacząco się do siebie uśmiechnęli. Dziewczyna podeszła do perkusisty, mówiąc dalej:
- No to więc jak? Jak z tymi długonogimi pięknościami? Interesują cię nadal?
- Jak mówiłem - Shannon oparł się plecami o barierkę - nie. Jedynie obchodzi mnie ta z niebieskimi włosami, dużymi oczami i tatuażami. Co prawda czasem bywa nad wyraz denerwująca, albo za dużo gada, ale da się znieść.
- No wiesz co? - Sue udała oburzenie i szturchnęła Shannona w żebra - jesteś okropny.
- Wiesz, ale nikt nie powiedział, że wady też nie mogą być zaletami?
- Ja was zostawiam w takim razie samych - rzucił Jared - wracam do środka.
Sue i Shannon zostali sami na balkonie. Dziewczyna oparła się głową o klatkę piersiową mężczyzny, delikatnie kołysząc się na boki. Ten ją objął w pasie i musnął ustami jej kark. Z apartamentu dochodziła ich melodia gitary, na której grał Tomo. Była nad wyraz spokojna i kojąca. To wprowadzało Sue w jeszcze bardziej błogi stan. Było jej nad wyraz dobrze, pod każdym względem. W końcu te narzekanie odeszło gdzieś, złe i ciemne chmury odpłynęły. Dziewczyna oplotła rękoma pas Shannona, wtulając się w niego. 
- Chodźmy już do nich - szepnął mężczyzna - zaraz będą gadali, że mnie za długo nie ma.
Sue puściła go i zrobiła krok w tył. Skinęła głową i powoli przeszła przez balkonowe drzwi.

Niebo powoli przybierało ciemniejsze barwy. Gdzieś można było zauważyć prześwity różowych i fioletowych barw, które delikatnie mieszkały się z niebieską oazą. Sue stała przed lustrem, co chwila zmieniając ubranie. Tego wieczora nie podobała się samej sobie. W końcu przystanęło na czarnej sukience , która odkrywała delikatnie jej plecy. Już ułożone, niebieskie włosy, opadały subtelnie na ramiona dziewczyny. Na głowę założyła kolorową chustę, fantazyjnie wiążąc ją.
- Może być - mruknęła malarka pod nosem - i tak nic lepszego nie wymyślę.
Zaczęła szukać wzrokiem swoich butów. Przed chwilą je wyjęła z walizki i gdzieś położyła. Zawsze tak miała, kiedy czegoś potrzebowała. W końcu, ukryły się pod narzutą łóżka. Wcisnęła na nogi swoje czarne szpilki. Stojąc nadal przed dużym lustrem, obróciła się parę razy, by upewnić się, czy aby na pewno dobrze wygląda.
- Ty idziesz z bratem się bawić, czy... - nagle powiedział Shannon, który wszedł do sypialni - czy na podryw? Bardziej wygląda mi to na to drugie.
- Podrywać to mogę ciebie - Sue zaśmiała się i podeszła do perkusisty - ale sądzę, że już dawno to zrobiłam. Mylę się?
- Oj nie. W żadnym przypadku.
Dziewczyna zalotnie się uśmiechnęła i chwyciła za koszulkę Shannona. Przyciągnęła go do siebie i obdarowała pocałunkiem. Powoli oblizała usta, na których była szminka w delikatnym odcieniu. 

Emma leżała na sofie i bezczynnie patrzyła się w sufit. Miała zająć się tyloma rzeczami, telefonami, sprawami. Jednak nic się jej nie chciało. W tle słyszała cichy głos, dochodzący z telewizora. Już miała sięgnąć po pilota, by go wyłączyć, jednak droga dzieląca ją do stolika, była za długa. Westchnęła pod nosem i przymknęła powieki. Zaczynała usypiać, kiedy to usłyszała pukanie do drzwi. Usiadła i spojrzała w stronę małego korytarza. Ostatecznie podniosła się i powolnym krokiem poszła otworzyć. Jej oczom ukazał się Jared. Zmierzyła go wzorkiem i bez słowa wpuściła do środka. Ten rozejrzał się i usiadł na sofie.
- Co się dzieje?- Zaczęła Emma - jutro dokończę to, co mam do zrobienia. Wybacz, też jestem człowiekiem. Nie mam już na to siły.
- Spokojnie - Jared posłał jej szeroki uśmiech - przecież nic nie mówię. Po za tym, przyszedłem cię odciągnąć od pracy.
- Ooo? Czy dobrze słyszę?
- Jak najbardziej. Stwierdziłem, że zamówimy coś dobrego do jedzenia i rozłożymy się oto właśnie na tej sofie i obejrzymy jakiś film. To nie jest propozycja, to zlecenie pracodawcy. 
- Czyli nie mam wyboru? - Emma niepewnie usiadła obok Jareda - tak?
- Ehe. Siadaj! Ja nie gryzę!
- No, zależy...
Obydwoje zaśmiali się.

Sue ruszyła długim, hotelowym korytarzem do windy. Wcisnęła odpowiedni guzik i w mgnieniu oka była już na paterze. Przy szklanych, obrotowych drzwiach dostrzegła do Gabriela. Podbiegła do niego z radością wypisaną na twarzy.
- No no! - Zaczął brat, kiedy ruszyli do wyjścia - moja siostra to całkiem fajna laska. 
- Logiczne - Sue zaśmiała się, wychodząc na ulicę - przecież to wiadome. Shannon ma dobry gust, nieprawdaż?
- Oj, jak najbardziej siostro. 
- Więc, gdzie konkretnie idziemy?
- Znalazłem jedno fajne miejsce. Spodoba ci się na bank. Dorian kiedyś mi o nim opowiadał. Ponoć jak już tam wejdziesz to nie chcesz wracać. Stwierdziłem, że możemy się przekonać.
- A nie zgubimy się nigdzie?
- A daj spokój!
- Więc... zdradzisz mi coś więcej?
- A co ja będę mówił? Sama się przekonasz. Tylko musimy pilnować godziny. Wiesz, muszę na lotnisko śmigać.
Sue pokiwała głową, po czym obydwoje ruszyli przed siebie. 


- Czemu wybrałeś horror? - Mówiła Emma, zakrywając twarz poduszką - teraz nie będę mogła spać po mocy przez ciebie.
- To tylko film - odparł Jared patrząc w telewizor bez wzruszenia - nie bój się. Leto cię obroni przed duchami i potworami.
- Ta, jasne. Ty sobie niedługo pójdziesz, a mnie zostawisz tutaj samą. Idź ty. Mówiłam ci kiedyś, że cię nienawidzę?
- Tak, wiele razy. Po za tym, mogę zostać tutaj jak chcesz.
- Byłabym ci wdzięczna.
- Tylko do toalety z tobą nie latam - Jared zaśmiał się - bez przesady.
- Głupi ty - Emma walnęła go w ramię - już? Już? Już koniec tej sceny?
- Nie.
- No już?!
- Tak.
Kobieta odłożyła poduszkę na bok. Już wracała do normy, kiedy na ekranie, ponownie pojawiła się straszna postać. Już po raz kolejny miała zakrywać twarz, Jared ją powstrzymał. Emma już miała krzyczeć z paniki, kiedy to muzyk przygarnął ją do siebie i objął ramieniem.
- Ciii - szepnął jej - nie bój się. Zobacz, to nic strasznego. Widzisz?
- Nie i nie chcę widzieć.
- Te baby - Jared przewrócił oczami - już dobrze.
Objął ją mocniej, opierając się lekko policzkiem o jej głowę. Czuł jak Emma wbija mu paznokcie w ciało, ale nic nie mówił. Emma wtuliła się w niego jak mała dziewczynka. Mimo wszystko, czuła się już bezpieczniej. W końcu obraz już tak nie był straszny. 

- Rany! - Zawołała Sue, kiedy ona i Gabriel weszli do lokalu - miałeś rację.
- Wiem - brat pokiwał głową i ruszyli razem do baru - a nie mówiłem?
Byli w klubie. Wszędzie było słychać muzykę, która rwała do tańca. Sue trudno było się powstrzymać od poruszania się w rytm. Sięgnęła po piwo, które podał jej barman. Ona i Gabriel długo nie czekali. Ruszyli na parkiet. Sue była zachwycona tancerkami, które były na około. Chciała się poruszać tak jak one. Były zmysłowe, ładne, zgrabne, jak z gumy. Ich każdy ruch sprawiał, że nie chciało sie odrywać wzroku. Dziewczyna w końcu straciła z oczu swojego brata i dała się porwać muzyce. Co chwila inna osoba, coraz bardziej się rozkręcała. Bawiła się świetnie. Parę razy wpadała na Gabriela, lecz rozmowa nie wchodziła w grę. Było zbyt głośno. Co jakiś czas były kolejne wizyty w barze po następną dawkę alkoholu, czy pójście gdzieś w kąt, aby zapalić. 
Sue przysiadła przy jednym ze stolików. Gabriel poszedł po piwo, a ona na niego czekała. Bawiła się świetnie. Było jej trochę szkoda, że nie było z nią Shannona, ale w końcu to wieczór jej i brata. Westchnęła ciężko, jego nadal nie było. Już chciała iść za nim, lecz zaraz zmieniła zdanie. Do stolika dosiadł się ktoś. Spojrzała w jego stronę. Był przystojny, całkiem dobrze zbudowany. Nie wyglądał na tutejszego. Dziewczyna zmrużyła oczy.
- Świetnie tańczysz - w końcu odezwał się - powalasz na kolana, resztę tych dziewczyn.
- Ja? - Sue oblała się rumieńcem - dziękuję, ale nie sądzę, żeby to była prawda. Nie lubię kłamliwych komplementów.
- Ale mówię całkowicie szczerze. Skąd ten brak wiary w siebie?
- W sumie... Sue jestem.
- Izaak. Widzę, że tak samo jak ja masz dosyć oryginalne imię.
- No widzisz. 
- A ty sama tutaj przyszłaś?
- Nie, z bratem. Czekam na niego, poszedł po coś do picia. O! Właśnie idzie.
- W takim razie uciekam...
- Jak to?
- Miłej zabawy. Tak po za tym, fajne włosy. Tatuaże u kobiet też wyglądają pociągająco.
Sue pomachała chłopakowi, na co on uśmiechnął się do niej, puszczając oczko. Spuściła wzrok, nieco się zawstydzając. Gabriel podszedł do stolika i spytał:
- Kto to?
- Izaak - odparła Sue i wzruszyła ramionami - dowiedziałam się, ze dobrze tańczę. Ponad to ponoć fajnie wyglądam?
- Zarumieniłaś się.
Sue złapała się złapała się za policzki, jeszcze bardziej oblewając się rumieńcem. Nie mogła ukryć tego, że tak działali na nią pewni panowie. Zwłaszcza tacy jak Izaak. Gabriel zaśmiał się i postawił siostrze przed nosem szklankę z drinkiem.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział, a Jared oglądający horror z Emmą..... <3
    Wręcz błagam o rozwinięcie tego wątku! :D Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, pisz go teraz! :D
    MARShugs! <30

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, życzę weny i zapraszam do siebie <3
    http://lizzy-rees-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń