poniedziałek, 18 listopada 2013

rozdział 1 - Znajomość grzechu warta

To jest moja pierwsza notka. Z zamiłowania do zespołu 30Stm, postanowiłam stworzyć tego bloga i użyć odrobinę wyobraźni. Mam nadzieję, że blog Wam się spodoba. Wszelką krytykę, postaram się przyjąć na klatę. Ale wolałabym by było jej mało :P Zapraszam.

*****

Jared kręcił się po pokoju raz to w jedną, raz to w drugą stronę, z założonymi rękoma. Westchnął pod nosem i spojrzał w stronę wiszącego zegara. Pokręcił głową i zrezygnowany opadł na wolny fotel. Przetarł twarz dłonią.
- Spokojnie... przyjdzie. Jest 10 minut po czasie. Nie wszyscy muszą być tak punktualni jak ty...
Nagle usłyszał głos Emmy, która siedziała nieopodal niego, z tym, że na kanapie. Spojrzała na muzyka na parę chwil, po czym znów wlepiła wzrok w ekran laptopa.
- Mam nadzieję, że będzie zaraz - powiedział Jared - jak nie to powiem, co myślę.
- Przesadzasz, daj jej jeszcze czasu. Mogło ja coś zatrzymać, albo coś się stało. To nie koniec świata. Ty naprawdę mnie czasami irytujesz - odparła Emma, znów patrząc na Jareda.
Wtem do salonu wszedł Shannon, trzymając w dłoni szklankę z wodą. Rozejrzał się, po czym przycupną obok Emmy. Spojrzał pytająco na Jareda, a ten tylko wzruszył ramionami.

Sue biegała jak opętana po mieszkaniu, zgarniając do ogromnej torby wszystkie potrzebne rzeczy.
- Jestem spóźniona, jestem spóźniona, cholera...
Mówiła sama do siebie. Wbiegła do kolejnego pokoju w poszukiwaniu pędzli. Cała w panice, zaczęła wszystko wywracać do góry nogami, nie zważając na to, że zrobi jeszcze większy bałagan, niż jest.
- Anabel! Widziałaś gdzieś moje pędzle? Nie mogę ich znaleźć, a tak są mi potrzebne. Bez nich wszystko na nic. Musze je mieć!
Zawołała do współlokatorki, a zarazem przyjaciółki. Ta siedziała w ty samym pokoju na łóżku, z laptopem na kolanach. Spojrzała znad ekranu na Sue, lekko unosząc brwi.
- Poszukaj w szufladzie biurka. Ostatnio tam je widziałam - odpowiedziała - powinny tam być.
- Patrzyłam wcześniej - powiedziała Sue - nie ma ich tam.
- To zerknij jeszcze raz.
- No dobra...
Otworzyła szufladę. Chwilę w niej pogrzebała i wyciągnęła czerwoną reklamówkę z pędzlami.
- Mam! - zawołała - całe szczęście...
- No widzisz... mózgu ty - zasmiała się Anabel - leć już, bo będą krzyczeć.
Zaraz po tych słowach, Sue, wybiegła z mieszkania. Stosunkowo niedaleko był cel jej drogi, więc o tyle dobrze, że nie było to daleko. Zaczęła biec, taszcząc ogromną, lnianą torbę na ramieniu. Była ciężka, okropnie ciężka. Dziewczyna wbiegła w kolejną ulicę. Prawie już była na miejscu. Za pare chwil stała już pod bramą, za którą znajdował się duży i piękny dom. Sue mogła tylko pomarzyć, by w takim domu mieszkać. Nigdy się u niej nie przelewało, a nawet po swoich studiach na tyle liczyć nie mogła.
Nacisnęła na guzik domofonu. Cisza. Nagle "brzdęk", furtka otwarta. Weszła na teren posiadłości i prostą drogą, po chodniku do drzwi. Już chciała pukać, a tu drzwi się otworzyły. W progu stał Jared. Po jego wzroku, można było poznać spore niezadowolenie. Bez słowa wpuścił ją do domu. Sue niepewnie weszła, po czym Jared zaprowadził ją do salonu. Postawiła delikatnie torbę na podłodze, rozglądając się. Zaraz jednak zaczęła mówić:
- Przepraszam za spóźnienie. Nie mogłam znaleźć paru rzeczy.
- Ale przyszłaś. Jared dostawał tutaj spazmów.
Nagle usłyszała rozbawioną Emmę, która patrzyła na frontmana z politowaniem. Ten tylko zmierzył ją wzrokiem. Teraz dopiero Sue zauważyła resztę osób. Na kanapie siedział Shannon z Emmą.
- Cześć... - odezwali się jednocześnie z Jaredem
- Sue, miło poznać. Was już znam... ale nie prywatnie - uśmiechnęła się bohaterka.
- Jared - odparł mężczyzna, po czym odwrócił się i pokazał ręką na białą ścianę.
- Rozumiem, że tu mam malować?
- Taak. Ile czasu to zajmie?
- Nie wiem? Sądzę, że nawet dziś mogę to skończyć.
- To wspaniale. W takim razie co? Do pracy?
Sue pokiwała głową i zaczęła wyjmować z torby przybory do malowania. Wszystko było naszykowane. Jared zaczął tłumaczyć swoją wizję obrazu na ścianie. Co chwila zmieniał zdanie, ale ostatecznie stanęło na ogromnym drzewie. Sue zabrała się do roboty.
Malowała w ciszy. Pociągała pędzlem w górę, w dół i na boki. Sprawiało jej to ogromną frajdę. Co prawda była to ciężka praca, ale zarobek jakiś i czysta satysfakcja. Ale głównie przyczynił sie do tego pierwszy powód. Brak pieniędzy. A tak można było dorobić... malując obraz na ścianie w domu, wielkiego Jareda Leto. Dziewczyna uśmiechnęła się do swoich myśli.
- Jak tam idzie praca?
Nagle usłyszała za swoimi plecami. Spojrzała przez ramię. Stał za nią Shannon, który obserwował każdy jej ruch. Ta przez chwilę nic nie mówiła. Patrząc się za siebie zachwiała się, stojąc na stołku. Jej chwila nieuwagi i już leży na ziemi. Jednak w ostatniej chwili perkusista złapał dziewczynę. W momencie lotu, zdążyła zachlapać jego, jak i siebie samą, farbą.
- Dziękuję...  - powiedziała cicho, po czym widząc plamy, wpadła w panikę - przepraszam, przepraszam! Niezdara ze mnie! Jejciu, przepraszam.
Zakryła usta dłońmi, wpatrując się w koszulkę Shannona, która była cała w "modne, niebieskie plamki".
- Nic nie szkodzi. Ale grunt, że tobie nic nie jest  - odpowiedział niewzruszony.
- Na pewno?
- Tak, tak. Spokojnie.
Sue pokiwała głową i spojrzała w stronę ściany. Była prawie gotowa, tylko jeszcze kilka szczegółów. Odłożyła pędzle i kubełek farby na podłogę. Odsunęła się o kilka kroków, by móc zobaczyć z innej perspektywy swoją pracę. Była zadowolona. Zaraz podbiegła z powrotem. Złapała pędzel i po paru chwilach nastała satysfakcja.
- Jesteś dobra - urwał milczenie Shannon - na prawdę dobra.
- Dziękuję - uśmiechnęła się blado Sue.
Do salonu wszedł Emma, a zaraz za nią Jared, z rękoma na biodrach. Zaczął się przyglądać arcydziełu. Przez chwilę jego kamienny wyraz twarzy nie znikał, co budziło niepokój Sue.
- Nie podoba się? Jak coś to ja moge poprawić, coś zmienić... - zaczęła niepewnie.
- Co chcesz poprawiać? Nie ma czego już, bo...
Sue spojrzała na niego przerażona, z chęcią rozpłakania się.
- Bo to jest rewelacyjne - Jared szeroko się uśmiechną - za tą prace nalezy ci się dobra kawa. Wynagrodzenie też.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą. W pośpiechu zaczęła zbierać swoje rzeczy. Kiedy to już zrobiła, wedle wskazówek Emmy, poszła do łazienki. Umyła ręce, twarz, przebrała się. Była zadowolona z siebie. Spojrzała w lustro nad umywalką...
- Oj Sue, oj Sue... może jednak nie jesteś do niczego?
Wyszeptała sama do siebie. Sięgnęła po swoje brudne ubrania i ruszyła na dół. Rozglądała się na prawo i lewo, podziwiając piękny dom artysty. Wręcz był idealny. Zaczęła schodzić na dół. Weszła do salonu i zostawiła rzeczy.
- Chodź do nas!
Nagle usłyszała Jareda. Ta zaraz ruszyła do kuchni. Usiadła na wolnym krześle. Przed nią stała kawa. Taka jaką chciała. Upiła łyk. Była ciepła, słodka i bardzo dobra. Założyła za ucho swoje niebieskie włosy. Siedziała w ciszy. W sumie nie wiedziała co ma mówić. Ciutkę było jej niezręcznie.
- Jak na tak młodą osobę, widzę, że masz spory warsztat malarski.
Zagadał do niej Jared.
- Możliwe. Nie mnie to oceniać - Sue wzruszyła ramionami - ale dziękuję.
- Jesteś dosyć skryta...?
- Nie, skąd. Normalnie mogę gadać godzinami, ale czuję się nieco tak...
- Tak skrępowana? - Jared uśmiechnął - niepotrzebnie. Szeroki uśmiech proszę!
Sue pokazała wszystkim swoje bialutkie zęby. Od razu było już luźniej.
- A gdzie Shannon? - naglę wtrąciła Emma - zniknął jakoś.
- Do sklepu skoczył - powiedział muzyk - zaraz pewnie wróci.
                Zanim jednak Shannon wrócił, malarka, postanowiła już wracać. Jared namawiał ją na odwiezienie do domu, lecz ta podziękowała. Zamknęła za sobą furtkę. Odpaliła papierosa i ruszyła w swoja stronę. Szła prosto przed siebie. Spojrzała na niebo. Już było ciemno. Zaraz usiądzie z Anabel na kanapie, przy filmie i z popcornem. Marzyła już tylko o powrocie do domu.


Shannon wrócił do domu Jareda. Spojrzał na niego pytająco, po czym zaczał mówić:
- Gdzie ta dziewczyna? Sue, tak?
- Poszła już... - Jared odpowiedział z kuchni - a co?
- A nic nic.. - Shannon wszedł do kuchni - no to dziś pijemy.
Jared się zaśmiał, a Emma tylko pokręciła głową, brzęcząc coś pod nosem.

Sue i Anabel siedziały na kanapie przed filmem. Objadały się popcornem i popijały go niezdrowymi napojami. Idealnie.
- Czyli mówisz, że zadowolony był? - mówiła Anabel - to dobrze. Jakaś to dla ciebie promocja.
- No właśnie - odpowiedziała Sue, przeżuwając kolejną garść popcornu - jest ok.
Przybiły piątkę.

1 komentarz:

  1. Twoje zgłoszenie do Spisu jest niekompletne. Proszę zapoznać się z regulaminem zgłoszeniowym i dostosować się do zawartego w nim schematu.

    OdpowiedzUsuń