czwartek, 6 lutego 2014

rozdział 36 - Trochę nieidealnie

Cześć <3
Więc tak....
1. W środę pisałam test z biologii. Trzymajcie za mnie kciuki!
3. Mam pytanie... czy pasuje Wam aktualny wygląd bloga?

To tyle ode mnie,
trzymajcie się ciepło.
Tosia.

***************

Dni mijały, pogoda dawała w znaki. Raz śnieg, raz deszcz, albo okropne upały. Szczerze mówiąc, można było od tego oszaleć. Sue nie mogła się doczekać, kiedy to za dwa dni miał do niej przylecieć Gabriel. Co prawda kręciła nosem nad tym pomysłem, ale jej brat się uparł. Też nie mogła ukryć, że się za nim stęskniła. Również chciała w końcu zobaczyć się z Anabel, ale na razie się na to nie zapowiadało. Myślała nad opcją poproszenia Jareda o parę dni wolnego. Jednak nie była do tego skłonna. W końcu ostatnimi czasy sporo jej nie było, kolejna przerwa? Nie wchodziło to w grę. Mimo tego, cieszyła się ogromnie, że niedługo zobaczy się z Gabrielem. Na samą myśl, chciało się jej skakać z radości.

Shannon siedział przy jednym ze stolików na ogromnym tarasie. Widok na okolice był niesamowity. Co chwila śmigała mu przed oczami jakaś kelnerka, niosąc za każdym razem jakąś tacę. Shann sączył powoli zimny napój, co chwila zerkając w ekran swojej komórki.
- A tak właściwie - zaczął Tomo, który siedział obok - czemu właściwie nikt nie chciał z nami iść? Nawet Sue?
- Bo mają ciężkie tyłki - zaśmiał się pod nosem Shann - taka prawda. Jared mówił, że chce odpocząć, Emma to miała sporo pracy, a reszta to sam wiesz. A Sue? Stwierdziliśmy, że wszystko ma swój umiar. Nie możemy się tak na sobie wisieć. Każdy ma prawo do innych rzeczy.
- Ooo - Tomo przyklasnął - czyli rozumiem, że wprowadziliście sobie dni wolne od siebie?
- No wiesz o co mi chodzi...
- Przecież żartuję - gitarzysta przewrócił oczami - tak w sumie... nie mieliśmy jak do tej pory, okazji, by normalnie pogadać. Nie sądzisz?
- Nawet wiem jaki temat chcesz zacząć. Chodzi ci o mnie i o Sue? Nie trudno się domyślić.
- Właśnie, trafiłeś w sedno sprawy. Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie?
- Słucham - Shannon sięgnął po szklankę - wal prosto z mostu.
- Po co ci to? Po co to robisz? Przecież lubisz Sue, po za tym... ona jest w naszej grupie...?
- O czym ty mówisz?
- Shanny, Shanny. Myślisz, że ja cię nie znam? Rozumiem, że to fajna dziewczyna i sama plusy, ale to chyba zła osoba na twoje romanse. Wiadomo jak się z tobą wszystko kończy, tak więc...
- Tomo - Shannon pokręcił głową i oparł się łokciami o stół - przecież wszystko jest już w porządku. Z Jaredem sprawa rozwiązana, nic się już nie dzieje, wszystko w normie. Po za tym, czemu sądzisz, że mam w zamiarze ją wykorzystać?
- Znam cię - Tomo westchnął pod nosem - i wiem jak z tobą jest.
- Powiem tak... Sue nie jest mi w żadnym przypadku obojętna. Nie sądzę, żeby to był romans na chwilę. Jak się nawet rozstaniemy to całkowicie normalne. Ale z pewnością nie potraktuję jej w żadnej uwłaczający ją sposób. Nie ją, ona nie jest jak inne.
- Trzymam cię za słowo. A co do Jareda masz pewność?
- Jest moim bratem i mimo wszystko mu ufam. Ty chyba też mógłbyś, co? Pożyjemy to zobaczymy. Nie ma co robić wielkiej tragedii. Zobacz, wszystko się poukładało. Z Emmą już w porządku, ze mną i Sue, ze wszystkim właściwie. Nie rób burzy w szklance wody.
Tomo nic nie odpowiedział, tylko patrzył z zastanowieniem na swojego przyjaciela. Nie był przekonany, co do tego wszystkiego, ale zdawał sobie sprawę, że i tak będzie co ma być. Nie chciał się mieszkać, między niego, a Sue. Wystarczyło, że Jared niepotrzebnie namieszał. Najlepiej było zostawić to wszystko w spokoju.

Nadszedł ten dzień. Pogoda dopisywała, niebo było czyste od chmur. Słońce zalewało swoim blaskiem każdy skrawek miasta. Jednak nie parzyło. Sue stała oparta o samochód, w którym siedział Shannon. Cały czas spoglądała w stronę automatycznych, szklanych drzwi. Stała tak od dobrych parunastu minut. Była zniecierpliwiona i podekscytowana.
- Sue - odezwał się Shannon, patrząc na malarkę znad gazety - wsiądź do samochodu. Od tego słońca jeszcze się nabawisz udaru.
- Nie chcę. - Odparła dziewczyna - zaraz będzie.
- Mówię poważnie.
- W samochodzie jest dla mnie za ciepło. Tutaj przynajmniej trochę mi powiewa wiatr.
Shannon jeszcze jakiś czas patrzył na nią, po czym westchnął i wrócił do czytania gazety. W tym momencie, serce Sue zaczęło bić szybciej. Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Zobaczyła zmierzającego w jej stronę Gabriela. Nie tracąc, ani chwili, zaczęła biec w jego stronę. Z niewielkiej odległości, rzuciła się w jego ramiona. Ten upuścił na ziemię swoją skórzaną torbę i objął swoją siostrę. Trzymając ją mocno, obrócił się wokół własnej osi parę razy, w końcu się zatrzymał. Sue zaczęła go obdarowywać całusami. Nie wierzyła, że Gabriel tu jest. Cieszyła się jak nigdy. Miała wrażenie, że minęły całe wieki od momentu, kiedy po raz ostatni się widzieli. Na twarzach rodzeństwa była wymalowana radość i ogromne szczęście. Sue ucałowała brata w czubek nosa i ukazała szereg białych zębów.
- W końcu! - Zaczął Gabriel, wypuszczając z objęć swoją siostrę - myślałem, że ten samolot nigdy nie wyląduje. W sumie trochę czasu leciałem, ale już jestem.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę - Sue poprawiła ramiączko swojej koszulki - nie wierzę, że tu jesteś!
Gabriel złapał za swoją torbę i wraz z dziewczyną, ruszyli w stronę samochodu. Sue tak marzyła o tej chwili, kiedy to znów zobaczy się ze swoim bratem. Co prawda nie znali się tak długo, ale mimo to naprawdę go kochała. Teraz tylko do szczęścia brakowało jej Anabel. Póki co miała Shannona i Gabriela.
- Nareszcie - przemówił Shann, otwierając bagażnik - nawet nie wiesz jakie ja tu tortury przeszedłem. Sue gadała jak nakręcona odkąd tylko otworzyła oczy. Jesteś moim wybawieniem.
- Aż tak? - Zaśmiał się Gabriel, wrzucając do bagażnika swoją torbę - ale spokojnie. Teraz będzie mnie zamęczała gadaniną to na jakiś czas będziesz miał spokój.
- Kolejna ofiara. Łączę się z tobą w bólu.
Obydwoje wybuchli śmiechem. Sue patrzyła na nich z oburzeniem. Szturchnęła w żebra Shannona, a Gabrielowi posłała groźne spojrzenie. To jeszcze bardziej ich rozbawiło. W końcu ona też się zaśmiała. Wszyscy wsiedli do samochodu.

Sue siedziała na sofie po turecku, gniotąc w swoich dłoniach poduszkę. Naprzeciw niej rozłożył się Gabriel. Nic nie mówili, tylko na siebie patrzyli i się uśmiechali. Malarka chciała nacieszyć się jego widokiem. Nie wyobrażała sobie, że za dwa dni miał wracać do Stanów. Nie chciała nawet o tym myśleć. Cieszyła się chwilą. Shannon gdzieś poszedł z Tomo. Chciał zostawić ją i Gabriela samych. Mieli sobie tyle do opowiadania. Sue sięgnęła do stołu po swoją szklankę. Upiła trochę soku.
- Jak się żyje? - Spytał chłopak.
- No wiesz... - Sue uniosła ku górze ręce - tak jak widzisz. Jestem z Shannonem, wbrew innym. Tomo ma średnie zdanie na ten temat, a Jared? Wygląda na to, ze już odpuścił. Mam nadzieję, że już koniec niepotrzebnych kłótni. Po za nimi, inni cieszą się z nami. Żyje się jakoś. Mam trochę pracy, ale daję radę. Też powinnam się odezwać do Kristen, ale jakoś ostatnio ciągle o tym zapominam. Wiesz, że zaproponowała mi współpracę?
- A na czym miałoby to polegać?
- Mówiła o kolejnej wystawie, później następne. Ogólnie, chce mnie wypromować, że tak powiem. Tak na dobrą sprawę to ja powinnam się pierwsza odezwać, w końcu to w moim interesie. Ale wiesz, ostatnio tyle się działo, wyleciało mi to z głowy.
- Jak mogłaś o tym zapomnieć? Ty wiesz, kim jest Kristen? Po za tym, nie olewa się takiej postaci jak ona. Przecież może ci zafundować otwarte drzwi do światowej kariery, a ty co?
- Wiem, głupio mi. Dziś wieczorem do niej się odezwę. Jak myślisz? Będzie zła?
- Z czego wiem to do niej zawsze dzwonią, nie odwrotnie, tak więc... Nie mam pojęcia. Przecież przez słuchawkę cię nie pogryzie.
- Masz rację - Sue odstawiła szklankę na stół - a co u ciebie?
- Nie, nie - Gabriel zaśmiał się - ty jeszcze nie skończyłaś mi opowiadać. Jak tam z tobą i Shannonem? Co z Jaredem? Mówisz to wszystko tak ogólnikowo.
- Między mną, a Shannym się układa. Jestem szczęśliwa i myślę, że on też. Nawet nie czuję różnicy wieku. Też się nie kłócimy, ale prędzej, czy później to się stanie, ale to  norma w związkach. Co do Jareda, ostatnio się sporo kłócili z Shannonem. Jednak żaden nie chciał mi o niczym mówić.
- Czyli jest już lepiej? To o tyle dobrze.
- Można tak powiedzieć. No, ale opowiadaj co u ciebie?
- Co mogę powiedzieć? Hmmm, ostatnio trochę zarobiłem. Miałem teraz za co przylecieć do ciebie. Nie chcę znów zalegać z pieniędzmi Dorianowi. Mimo wszystko, wszystko ma swoje granice. Nie lubię być dłużnikiem. Ostatnio nawet się zastanawiałem nad otworzeniem salonu. Co o tym sądzisz?
- Uważam, że to dobry pomysł, ale... wpierw pieniądze, bo za co?
- Właśnie wiem. Mam pieniądze z konta rodziców. Jednak rzadko z nich korzystam. Wiem, że jeżeli zabiorę się za nie to zaraz ich nie będzie. No, ale to już nie jest byle co. Po za tym, sądzę, że i tobie coś się należy z tego spadku...
- Nawet nie mów. Nie chcę tego słuchać. Nie chcę od nich żadnych pieniędzy, ani grosza. Wybacz. To nie zrekompensuje tylu lat.
- Ale Sue - Gabriel pokręcił głową - pomyśl. Gdybyś miała trochę więcej na koncie to mogłabyś zrealizować coś. Nie sądzisz?
- O to się nie martw. Zmieńmy temat...
- Poznałem kogoś. Przyszła z koleżanką do mnie zrobić tatuaż. I tak od słowa do słowa, wymieniliśmy się numerami i w ogóle.
- No proszę! - Sue klasnęła dłońmi - jak się nazywa?
- Cornelia.

Sue siedziała na balkonie sącząc zimne piwo. Okręcała butelkę w dłoni. Ciekła po niej woda, która skropliła się. Dziewczyna spojrzała przed siebie. Ciemność pochłonęła wysokie budynki i wszystko na około. Wszędzie migotały miliony, małych światełek. Sue oparła się głową o swoje kolana, patrząc przed siebie. Dochodził ją głuchy odgłos muzyki, która dochodziła z miasta. Obtulało ją przyjemne ciepło atmosfery. Jej głowa była wolna od złych myśli. Gabriel znacznie poprawił jej humor, było jej lżej. Sama siebie denerwowała swoim narzekaniem na wszystko, co się tylko nawinie. Najwyższa pora było to skończyć.
- A nie mówiłem, że Rio jest cudowne? - Nagle usłyszała za sobą głos Shannona - tutaj mógłbym nawet zamieszkać. Jednak trochę bym tęsknił za LA.
- Fakt - Sue skinęła głową, nadal patrząc gdzieś w dal - jest tutaj przepięknie. A widzisz te wszystkie światła, światełka? Słyszysz tą muzykę? Czujesz ten zapach, który unosi się w powietrzu? Zupełnie coś innego, niż w Stanach. Takie zwiedzanie świata to coś świetnego.
- Wiem o tym. Tak więc, zamiast się tu gnieździć to może gdzieś pójdziemy?
- A co proponujesz? - Sue w końcu spojrzała na perkusistę - bo i tak nie ma nic lepszego do roboty.
- Chcę, żebyś zobaczyła miasto z bliska. Za dnia, a za nocy jest zupełnie inaczej.
- No dobrze, zaufam ci.
Shannon uśmiechnął się do niej kącikiem ust i wszedł do apartamentu. Sue dopiła piwo i odstawiła butelkę na stolik. Poszła do sypialni i sięgnęła do walizki. Zarzuciła na siebie luźną bluzkę na ramiączkach i długą spódnicę do kostek. Na nogi wcisnęła pierwsze lepsze, odkryte buty i właściwie była gotowa do wyjścia. W progu stanął Shannon. Sue odwróciła się w jego stronę, uśmiechnęła się lekko i zaczęła spinać włosy w kucyka. Perkusista podszedł do niej, złapał za nadgarstki i pokręcił głową, mówiąc:
- Nie rób tego. Rozpuść je. Widzisz? Od razu lepiej.
- Sugerujesz mi, że źle wyglądam w spiętych? - Sue uniosła lekko brew - niech ci będzie.
- Tego nie powiedziałem. Jak dla mnie możesz nawet założyć na siebie worek, a i tak będziesz piękna.
- Ooo, czyżbyś się podlizywał?
- Nie, czemu? To już nawet nie mogę ci prawić komplementów?
Sue zaśmiała się pod nosem i delikatnie pocałowała go.
                    Spacerowali ulicami Rio. Miasto tętniło życiem. Zewsząd dochodziła muzyka, wesołe rozmowy i śpiewy. Wszystko kusiło swoim kształtem, blaskiem i wyglądem. Co jakiś czas zatrzymywali się przy jakimś stoisku, cieszyli oczy, kosztowali tego, czego nie mają na co dzień. Sue w ustach pozostał słodki smak. Nie liczyli czasu, dla nich to tak jakby stał w miejscu. Ponoć szczęśliwi nie zwracają na to uwagi. Shannon pociągnął ją delikatnie za nadgarstek, ciągnąc przed siebie. Powoli przeciskali się przez ludzi do momentu, kiedy można było odetchnąć. Było już znacznie luźniej. Dziewczyna nadal była prowadzona przez Shannona. Nie wiedziała, gdzie ją ciągnie, ale gdziekolwiek by to było i tak nie miała nic przeciw temu. Jak dla niej, mogłaby iść z nim, gdzie by tylko chciał. Grunt pod nogami stał się miękki. Nagle ten tłum ludzi, wszystkie knajpy, stoiska zniknęły. Znaleźli się na plaży. W dali można było zobaczyć jakiś bar, z którego dochodziła muzyka. Sue stanęła na brzegu plaży. Zdjęła z nóg buty, by poczuć jak woda obmywa jej stopy. Poczuła jak Shannon, który stanął za nią, obejmuje ją w pasie. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i dłonią dotknęła jego policzka. W końcu odwróciła się w jego stronę i objęła rękoma jego kark. Obdarowała go krótkim, lecz czułym pocałunkiem. Zaczęła powoli stąpać do tyłu. Nie trzeba było długo czekać, kiedy to byli do połowy zanurzeni w wodzie. Nie zważali uwagi na to, że są w ubraniach, że tak nie wypada.
- Po drodze do hotelu zdążymy wyschnąć - powiedziała obojętnie Sue - mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? Ale chociaż? Już za późno.
- Chyba żartujesz - Shannon uśmiechnął się do niej - jak dla mnie to, mógłbym już z tej wody nie wychodzić.
Ale tak w sumie to...
Sue przerwała mu, ponownie całując jego słodkie usta. Przyległa do niego jeszcze bardziej, mocniej objęła jego kark. Shannon sunął dłońmi po jej plecach, przyprawiając ją o ciarki. Jego dotyk był dla dziewczyny czymś cudownym, jego zapach, pocałunki, a zwłaszcza w tym momencie. Gdyby ktoś jej powiedział, że tak się kiedyś stanie, z pewnością, by nie uwierzyła. Oderwała się od pocałunku, by móc spojrzeć na niego. Karmiła swoje oczy jego widokiem.  Opuszkami palców, dotknęła jego ust. Trwali tak w milczeniu i wpatrywaniu się w siebie, do kiedy on ponownie nie przytulił jej do siebie. Oparł się brodą o jej ramię i delikatnie pocałował w szyję. Lekko kołysali się w takt muzyki, która dochodziła do ich uszu.
                 




4 komentarze:

  1. wyglad bloga jest absolutnie spoko. :) odcien kojarzy mi sie z kawa z mlekiem, a co za tym idzie z Shannonem, wiec bardzo dobrze sie odnosi do caloksztaltu opowiadania. :D slodki byl ten rozdzial, taki szczesliwy. :) dobrze, ze Sue w koncu sie rozpogodzila, bo ile mozna byc smutnym..
    czekam na nastepny rozdzial. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że wszystko pasuje :) Często wyglad blogów się powtarza, a rzadko kto ma beżowo-brązowy to w sam raz. :3
      Następny rozdział już niedługo.

      Usuń
  2. Kilka rozdziałów miałam do nadrobienia, przyjemnie się czytało i teraz czekam na więcej. Wygląd bloga zaskoczył pozytywnie ;)
    I muszę powiedzieć, że to chyba jedyne opowiadanie, w którym czasami denerwuje mnie Tomo, co dziwi mnie samą ; o
    Ale całokształt bardzo pozytywnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :)
      Właśnie chodziło mi o to, żeby bardziej zagłębić się w nieco inne, niż na pozór, sylwetki bohaterów.
      dziękuję :3

      Usuń