środa, 29 stycznia 2014

rozdział 34 - Town Of Strangers

Ave Parafianie <3
Otóż... obiecałam, że w tym czasie napiszę nową notkę, tak też dotrzymałam słowa. Mam nadzieję, że rozdział Was zadowoli. Nie jest długi, ale w ramach tego, postaram się na jutro stworzyć nową.
Po za tym, co? Dodałam 8 blogów do nominacji Liebster Blog Awards. Oczywiście do każdej z tych osób, indywidualnie napisałam. Sama też odpowiadałam na pytania. Jak coś to kierujcie się do menu powyżej, pod nagłówkiem. Ze znalezieniem problemu nie powinno być :3

Miłego czytania.
Puzzel.




***************


Ostatnia bluzka do walizki i siup! Pakowanie z głowy. Sue pociągnęła za uchwyt od suwaka. Usiadła na łóżku i westchnęła. Brakowało jej jeszcze paru rzeczy, w końcu wylatywała z LA w sporym pośpiechu. Na tą chwilę, jednak musiała to przeboleć. Za jakąś godzinę, wszyscy mieli się spotkać przed hotelem. Dziewczyna miała jeszcze trochę czasu dla siebie. Otworzyła laptopa. Miała już zacząć coś wpisywać na klawiaturze, kiedy to do jej głowy wróciła ta sama myśl. Rozmowa z Tomem zabolała ją, ale wiedziała, że nie jest bez winy. Tak na prawdę leżała ona po obu stronach, a właściwie trzech. Było jej źle i niewygodnie z tą myślą. Chciała porozmawiać z Tomo, ale nie była do tego przekonana. Z pewnością, nie miała zamiaru się mu z niczego tłumaczyć, bo nie o to chodziło. Sama szczerość. Nie chciała ponownych nieprzyjemnych sytuacji. Również chciała zamienić parę słów z Jaredem, ale nie był to odpowiedni moment. Póki co, było trzeba z tym poczekać.

Tomo patrzył na Vicki w milczeniu. Ona starała się na to nie zwracać uwagi, jednak było to dosyć irytujące. W końcu zlustrowała wzrokiem swojego męża. On pokręcił głową.
- O co chodzi? - Spytała Vicki. - Gapisz się na mnie i gapisz.
- Bo jesteś taka ładna - uśmiechnął się Tomo, na co jego żona parsknęła śmiechem - ale tak poważnie... zastanawiam się nad jedną rzeczą.
- Nad tym czy spakowałeś wszystko?
- Oj, zdążę się dopakować!
- Taaak - Vicki nie kryła irytacji - a później wszystko będzie na ostatnią chwile.
- Spokojnie, wszystko w swoim czasie. Denerwuje mnie ta cała sytuacja. Z resztą, sama w tym pomogłaś.
- O czym ty mówisz? - Vicki zmarszczyła czoło.
- O trójkącie Sue, Shannon i Jared.
- Nie przesadzasz? Dziewczyna jest szczęśliwa. Shann też wygląda na zadowolonego. To twój przyjaciel, chyba powinieneś mu życzyć dobrze?
- No to właśnie dlatego, że życzę mu dobrze - Tomo podparł się łokciem i ścianę - dlatego nie uważam tego za dobre. Pomyśl, co będzie później? Już teraz on i Jared się ścinają. Przecież to widać. W takim razie, co będzie później?
- Przejdzie mu - Vicki obojętnie machnęła ręką - przyzwyczai się do tej sytuacji. Po za tym, są braćmi, przyjaciółmi też, pójdą na ugodę. Jeszcze zobaczysz.
- Właśnie się obawiam, że będzie odwrotnie. Jared chce ten pseudo związek rozbić. Nie wiem, na co mu to? Może przemyślał wszystko i zmienił zdanie. Nie rozmawiałem z nim jeszcze o tym. To się źle skończy.
- A niby po co mu to? Jakoś wcześniej nie było sytuacji, w momencie, kiedy Shann był z jakąś dziewczyną.
- No tak - Tomo pokręcił głową - ale w tym przypadku? Przecież to chodzi o Sue. Jared ma teraz do niego wyrzuty, że to on jest z nią. Nie do końca można to nazwać zazdrością, nie wiem?
- No, ale mimo wszystko - Vicki była dezorientowana - przecież musi być w tym drugie dno? Normalnie by odpuścił, nawet mimo tego, co mi właśnie mówisz.
- Też tak myślę, ale nie wiem, czy słusznie? Nie wiem, co dalej? Oni się pokłócą, a tu trasa, plany, a o reszcie nie wspomnę. Po za tym, to moi kumple, też nie chcę, by się kłócili. Gadałem o tym z Sue...
- Co? - Vicki zrobiła wielkie oczy. - Rozmawiałeś z nią? Co jej nagadałeś?
- To, co mówię teraz tobie, wszystko co o tym myślę. Właściwie, gdyby nie jej obojętna kokieteria, nie byłoby tej całej sytuacji.
- Ale czemu akurat ją obarczasz tym wszystkim? Przecież Shann i Jared, doskonale wiedzieli co robią. W sumie, jak to się mówi? Czysta zabawa...
- No i teraz są efekty.
- A jak Sue zareagowała? Tomo, przeginasz...
- Nie widziałem. Wyszedłem, gdy powiedziałem już swoje.
- Źle zrobiłeś - Vicki była zła na zachowanie Toma - wiesz, jak teraz ona musi się czuć?
Tomo nic nie odpowiedział. Rzucił tylko krótko "idę się pakować". Zniknął z oczu swojej żonie. Nie mam ochoty na dalszą rozmowę na ten temat. Wiedział jednak, że Vicki mu nie odpuści.

Samolot przebijał się przez ostatki chmur. One powoli rozpływały się,  było ich coraz mniej. Sue oparła głowę o ściankę, wyglądając przy tym przez okno. W tel słychać było rozmowy, ale jednak nie wszyscy mówili. Ostatnio sporo się działo. Sue spojrzała nieco w bok. W samolocie było jeszcze wiele innych osób. Tak na dobrą sprawę, nie znała tych wszystkich ludzi. Jedynie to z widzenia. Było jej to bez różnicy. Kultura jednak miała inne zasady. Jednak Sue nie zwracała na to większej uwagi.
- Co tak cicho siedzisz? - Spytał szeptem Shannon. - Coś nie tak? Znów ktoś, coś mówił?
- Nie nie - Sue lekko pokręciła głową - nic z tych rzeczy. Tak sobie rozmyślam.
- A nad czym? Zapewne nad tym, jaki to ja jestem cudowny.
- W to nikt nie wątpi.
- Tak więc?
- Nie pytaj już więcej. Nie chce już o tym myśleć. W końcu jest tyle ciekawszych i znacznie przyjemniejszych spraw, prawda?
- Czyli czymś się martwisz?
- Szyy - Sue uciszyła go, kładąc mu palec na ustach - nie rozmawiajmy już o tym.
Dziewczyna oparła głowę na ramieniu perkusisty, a swoją dłonią, ujęła jego dłoń. Zauważył to Tomo, który co jakiś czas zerkał w ich stronę. Jared też. Sue poczuła się nie zbyt dobrze, coś zakuło ją w żołądku. Spuściła wzrok, udając, że nie zwraca na to uwagi. Jakiś czas jeszcze czuła, jak ktoś ją obserwuje, a po paru chwilach już tego nie było. Przymknęła powieki. Była nieco senna. Podróż mogła trochę zająć. Była to idealna pora na drzemkę.
                    Sue otworzyła oczy. Przetarła je, przy tym rozmazując nieco swój makijaż. Czuła jakby spała jedynie parę chwil. Za szybą było już ciemno. Shannon spał. Widać było tylko jak co jakiś czas uśmiecha się przez sen. Sue delikatnie, tak by go nie zbudzić, ucałowała jego policzek. Wyglądał jak małe dziecko, z resztą bardzo rozkoszne.  Rozejrzała się po samolocie, właściwie to każdy odleciał, prócz... Sue wpatrywała się w Jareda, który coś pisał na swoim telefonie. Uniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały. Trwało to jakiś czas, ale dziewczyna przerwała to. W końcu wstała i powoli ruszyła w stronę muzyka. Przysiadła się na fotelu obok, niepewnie zerkając na niego. On udał obojętność.
- Nie opuścisz? - W końcu Sue się odezwała szeptem. - Chcę, by wszystko było jak wcześniej.
Jared jednak nie odpowiadał. Nadal wlepiał wzrok w mały ekran telefonu.
- Proszę, porozmawiaj ze mną - mówiła dalej malarka - możesz?
- Co mam powiedzieć? - Odparł. - Nawet nie wiem?
- Cokolwiek, znaczy... czy chcesz to wszystko psuć?
- Szczerze? Mam już tego serdecznie dosyć.
- Jeżeli tak to czemu nie odpuścisz?
- Myślałem nad tym dziś. Mam wyrzuty sumienia.
- O, jakaś nowość. Jared i jego sumienie. A od kiedy je masz?
- Jak chcesz możemy zakończyć tą rozmowę.
- Przepraszam - Sue pokręciła głową - bez złośliwości.
- Ja myślę - Jared zmierzył ją wzrokiem, mówił dalej - będziesz z nim dalej, tak?
- A dlaczego niby miałoby tak nie być? Czuję coś do niego, chyba coś więcej nawet. Sądzę, że Shannon do mnie też. Tak więc, czemu miałoby się to skończyć?
- A zaraz ci się odwidzi? Znam swojego brata jak nikt inny. Sądzisz, że to trwałe?
- Jakbym słyszała Tomo...
- Rozmawiałaś z nim?
- Tak, nie ważne. Właściwie mówił to samo, co ty, tak więc...
- Posłuchaj - Jared pochylił się w jej stronę - Shannon nie jest typem faceta, który nadaje się do stałego związku. Prędzej czy później, a raczej to pierwsze, kończy się wszystko. Zdajesz sobie z tego sprawę? I nie mów, że go zmienisz...
- A skąd wiesz, że będzie tak samo jak wcześniej?
- Bo go znam.
- No dobrze. W takim razie, powiedziałeś mi ostatnio, że chciałbyś być na jego miejscu. A tak naprawdę jesteście tacy sami, no, może podobni. Więc sam sobie zaprzeczasz. Dajmy temu spokój. Nie brnijmy dalej w to zamieszanie. Nie rób tego dla mnie, tylko dla swojego brata. Czy warto ci się z nim kłócić?
Zanim Jared zdążył coś odpowiedzieć, obydwoje usłyszeli donośny głos Tomo:
- Vicki? Masz u siebie w torbie moją komórkę?
Malarka i muzyk wymienili spojrzenia. Sue nic więcej nie mówiąc wstała i ruszyła na swoje miejsce.

Hotel wyglądał na bardzo dobry. Sue po wejściu do apartamentu zostawiła swoje bagaże w salonie i ruszyła oglądać wszystkie pomieszczenia. Tuż za nią podążał Shannon. Dziewczyna zatrzymała się przy sypialni i oparła się ramieniem o framugę. Poczuła, jak perkusista obejmuje ją w pasie.
- Spore te łóżko - zaczęła z uśmiechem - to nawet i lepiej. Przynajmniej mała szansa, że w nocy skopię cię na podłogę. Uwierz mi, w nocy strasznie się kręcę.
- W nocy się nie śpi - odpowiedział wesołym tonem mężczyzna - co ci przyszło do głowy?
- Ty jesteś jednak niewyżyty. Na kogo ja trafiłam?
- Na ideał, na ideał, kochaniutka.
- Chciałbyś.
Sue odwróciła się w stronę Shannona i pstryknęła go w nos, śmiejąc się przy tym. Zrobiła parę kroków w tył, czekając na jego rewanż. Ten załapał ją i wziął na ręce. Zmarszczył czoło, zawadiacko się uśmiechając.
- Co ja teraz mam z tobą zrobić, co? - Spytał. - Nie ładnie tak pstrykać kogoś w nos.
- Możesz mnie położyć do łóżka. - Sue pogłaskała dłonią jego policzek - nie wyspałam się w samolocie.
- Chyba żartujesz sobie ze mnie? Jest dzień.
- Shann, mówię poważnie.
Perkusista przewrócił oczami.  Ostatecznie zgodził się na prośbę swojej ukochanej. Położył ją do łóżka, po czym zaraz był obok niej. Dziewczyna nakryła twarz poduszką, pachniała płynem do płukania. Zaraz jednak, Shannon, zabrał ją i rzucił za swoje plecy. Dziewczyna jednak nie wzruszona, ukryła się pod kołdrą, odkrywając ją spod narzuty. Shannon jednak zauważył, że dziewczyna jest faktycznie zmęczona. Przytulił się do niej i pocałował. Sue posłała mu lekki uśmiech i odwzajemniła pocałunek. W takich momentach czuła się najlepiej. Tylko ona i on, razem, przytuleni i nic po za tym się nie liczyło. Jej powieki były coraz cięższe, w końcu zamknęła je całkowicie.


3 komentarze:

  1. mogloby sie juz wszystko ladnie ulozyc... Juz bylo o krok od rozejmu, cos tak czulam, miedzy Jaredem a Sue, no i Tomo musial przerwac, no. W takim momencie. :D Mam nadzieje, ze jeszcze sobie pogadaja i wszystko wyjasnia do konca i ze sie ulozy, wszyscy beda szczesliwi i w ogole. <3 wielka szczesliwa rodzina. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww.. Shann *.* :D
    Zapraszam do siebie :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech już wszystko wróci do normy! Niech dadzą im być ze sobą!

    Jakie słodkie zakończenie :)

    OdpowiedzUsuń